Mecz bez historii. Polska wygrywa 3:0


Łotwa nie podjęła rękawic

10 października 2019 Mecz bez historii. Polska wygrywa 3:0
Paweł Andrachiewicz / PressFocus

Był to mecz na chłodnej Łotwie. Jednak nie za sprawą temperatury. Łotysze żyją w umiarkowanej strefie klimatycznej i specjalnie zimno nie było. Natomiast tamtejszym zwolennikom reprezentacji może zrobić się chłodno za sprawą bilansu bramkowego. Po prostej kalkulacji do meczu z Polską wynosił on -20, a potem jeszcze wzrósł.  Mimo wszystko przed meczem było wiadome, aby nie deprecjonować reprezentacji Łotwy. Tak po prostu. Nie tak dawno Rigga (proszę nie mylić z nazwą pewnego gatunku pizzy produkowanej przez pewną firmę lub hotelem wypoczynkowym we Władysławowie) odprawiła z kwitkiem mistrza Polski z eliminacji do Ligi Europy.


Udostępnij na Udostępnij na

Założenie na mecz było proste: wygrać wysoko, podbudowując morale, i odnaleźć styl, którego szukamy dosłownie pod mikroskopem. Bo z kim, jak nie z takim rywalem? Marcowy mecz do lekkich nie należał. Łotwa przypominała pewnego owada z nieostrym żądłem. I mimo niefrasobliwej gry z naszej strony nic nie użądliło. Jednak historia pamięta i takie przypadki. Eliminacje mistrzostw Europy 2004.                     Wtedy reprezentacja Polski pod batutą Zbigniewa Bońka przegrała na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie 0:1. Dumnym strzelcem Juris Laizāns.

Reprezentacja Polski wykonała zadanie

Powyższy nagłówek mówi dosłownie wszystko. Mecz, który należy do zaliczyć do rozegranych. Na zasadzie gry treningowej. Bardzo ważny, ale bez afiszu czy dumnej melodii, która rozchodzi się po kątach naszych domów. Początek meczu to typowe badanie się zespołów. Łotwa schowana za podwójną gardą – co nie dziwi. Wystarczyły dwie składne akcje, aby stworzyć dwie sytuacje Lewandowskiemu. Kapitan reprezentacji Polski pokazuje, że forma prezentowana na niemieckim podwórku nie jest dziełem przypadku. Z asystami Sebastian Szymański i Kamil Grosicki.

W kolejnym etapie meczu Krychowiak postraszył z dystansu, ale Andris Vaņins sparował piłkę do boku. W świetnej sytuacji znalazł się także Grosicki, ale uderzył w boczną siatkę. Reprezentacja Łotwy zdecydowanie przyjęła taktykę zwaną „straćmy jak najmniej”. Pomimo utraty dwóch bramek nie rzucała się do odrabiania strat, a nadal czekała na Polaków na własnej połowie. Dało nam to możliwość gry atakiem pozycyjnym. Przed końcem pierwszej połowy było widać, że temperatura spotkania spadła i nie zauważyliśmy skomasowanych ataków.

Otwarcie drugiej połowy to świetna sytuacja Grosickiego, w której zabrakło ostatniej klepki. Brzęczek cały czas nakazywał naszym reprezentantom pracować na wysokich obrotach.  Na pochwałę zasługuje postawa Sebastiana Szymańskiego, który rozegrał swój pierwszy mecz w seniorskiej kadrze od pierwszych minut. Piłkarz Dinama Moskwa dobrze wszedł w spotkanie i był jedną z jaśniejszych postaci na boisku. Swoją sytuację miał również „El Pistolero”, ale uderzył prosto w bramkarza. Potem trzecią bramkę dołożył nie kto inny jak Lewandowski.

Wiemy, że nic nie wiemy

Mecz w Rydze nie dał nam zbyt wiele odpowiedzi. Dowiedzieliśmy się na pewno, że na stadionie w stolicy Łotwy jedna z trybun pełni anturaż drzewiasty, a nieopodal niego pędzą pociągi, które załatwiają garść ludzkich spraw. Podczas spotkania nie przybyło nam rumieńców na twarzy. Aktorzy przedstawienia odbębnili swoje role i tyle. Polskiej reprezentacji przyszło się zmierzyć z drużyną, która podeszła do meczu na zasadzie bezkolizyjnej gry – byle nie dostać batów. A my do tego przedstawienia dodaliśmy sporo chaosu i trochę chęci. Zatem jak ocenić drużynę po takim meczu? Po prostu uzbroić się w cierpliwość i wyczekiwać na kolejnych rywali, którzy podniosą znacznie poprzeczkę. Zakończmy obrazkiem kibiców, którzy – jak zwykle – nie zawiedli.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze