Polska zagrała w swoim stylu. Narodowy model gry w praktyce


Polska pokonała w bardzo ważnym meczu Arabię Saudyjską 2:0

26 listopada 2022 Polska zagrała w swoim stylu. Narodowy model gry w praktyce
Dawid Szafraniak

Nie było łatwo, lekko i przyjemnie. Było nerwowo i efektywnie, ale na koniec liczą się trzy punkty, które są najważniejsze. Nie tylko ze względu na to, co działo się wokół kadry w ostatnich dniach. Polska zagrała tak, jak chciała, tak, jak lubi najbardziej, gdzie bohaterami byli obrońcy, a z przodu byliśmy wyrachowani i skuteczni.


Udostępnij na Udostępnij na

Dokonaliśmy rzeczy dużej, choć przeciwnikiem była Arabia Saudyjska, zrobiliśmy to, co do nas należało. Wygraliśmy, zbudowaliśmy nastroje na mecz z Argentyną, po prostu odblokowaliśmy się, co jest niesamowicie ważne. Studząc nastroje, wynik nie do końca odzwierciedla to, co się działo na boisku. O tym należy pamiętać.

Polska grała swoje

Jesteśmy jedyną drużyną, która rozegrała dwa mecze na mundialu i wciąż nie straciła bramki. To tylko pokazuje, jak chcemy grać i jaki mamy plan na wyjście z grupy. Możemy być nazywani najbrzydziej grającą drużyną, ale na koniec to wynik obroni Czesława Michniewicza, który dokona wielkiej rzeczy, wychodząc z grupy.

Polacy chwilami w meczu z Arabią mieli więcej szczęścia niż rozumu. „Sokoły” miały od nas więcej strzałów celnych i też z punktu widzenia obiektywnego widza stwarzały sobie groźniejsze sytuacje. Po prostu bardziej się podobały. Dominowały nad nami, ale to było jak płachta na byka. Kamil Glik mógł tylko powiedzieć „w to mi grajcie”. W końcu to była idealna gra pod niego. Włączył tryb turniejowy i swoim ustawieniem zażegnał wiele ataków szybkich jak błyskawica Saudyjczyków, którzy ponownie zostawili po sobie bardzo dobre wrażenie.

Arcyważne zwycięstwo z Saudyjczykami [OCENY POMECZOWE POLAKÓW]

Oddaliśmy zupełnie inicjatywę, a sam mecz przypominał trochę historyczne zwycięstwo nad Niemcami na Narodowym. Chwilami byliśmy ustawieni nawet szóstką w defensywie, aby zabezpieczać skrzydła. Mocny środek pola, który miał za zadanie rozbijać Arabię swoją siłą. Graliśmy topornie, ale po swojemu. Na siłę, nawet jeśli skutkowało to trzema żółtymi kartkami w ciągu czterech minut. Jeśli ktoś zapyta Czesława Michniewicza, czy piłkarze wykonali plan na mecz, z pewnością odpowie „oczywiście, że tak”. Nawet jeśli był to przeciwnik, którego powinniśmy zdominować i grać przyjemną piłkę.

Bramkarz bohaterem, a jakby inaczej

Trudno mieć jakiekolwiek pretensje do środka pola w tym meczu. Może jedynie ponownie zawiódł Piotr Zieliński, który oprócz bramki był niewidoczny i nie przypominał tego samego piłkarza co w Napoli. Krychowiak i Bielik to jednak klasa sama w sobie. Nie są to wirtuozi futbolu, ale świetnie zabezpieczyli środkową strefę. Zrobili to, o co chodziło Michniewiczowi. Jeden błąd mógł jednak przekreślić wszelkie starania Bielika, ale na szczęście w bramce stał nasz superbohater.

Arabia Saudyjska ma Al-Owaisa, którego wielbi za występ na mundialu, a jeśli my coś ugramy na tym mistrzostwach, legendą zostanie owiany Wojciech Szczęsny, który nie tylko wybronił karnego, ale był opoką na bramce i człowiekiem od spraw beznadziejnych. Dzięki niemu to, co straciliśmy w meczu z Meksykiem, odzyskaliśmy z Arabią. Los chce ze mną grać w pokera, raz daje, raz zabiera. Cytując znane słowa piosenki Zenka Martyniuka.

Bohater jednak jest jeden. To już jest norma, że za wielkim występem polskiej reprezentacji musi stać bramkarz. Obronionym karnym dał życie, bo na przykładzie meczu z Argentyną Saudyjczycy poczuliby energię i byłoby zdecydowanie trudniej. Gdy piłka zaplątała się gdzieś pomiędzy obrońcami i przed szansą stanął jeden z Arabów, Szczęsny swoją klasyczną interwencją rozwiał marzenia sąsiadów Kataru o kolejnej niespodziance. Mecz zakończył z pięcioma skutecznymi interwencjami i życzylibyśmy sobie, aby kolejne czyste konto przypadło na mecz z Argentyną.

Polska dostała pozytywnego kopniaka

Ten mecz może być pozytywnym kopniakiem, takim, jakiego Matty Cash zapakował jednemu z rywali prosto w kość ogonową. Zwycięstwo, trochę wymęczone, ale okupione wieloma emocjami i nerwami. Wojciech Szczęsny, Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak i Robert Lewandowski – oni wszyscy byli w sobotę kluczowymi postaciami, jak na liderów przystało. Pierwszy raz od 1974 roku wygraliśmy któryś z dwóch pierwszych meczów na mundialu. W końcu trzeci mecz grupowy nie będzie grą o honor. My jeszcze tym swoim nie za ładnym stylem mamy coś do ugrania.

Robert Lewandowski po wielu wylanych łzach w końcu zdobył swoją pierwszą mundialową bramkę, która na pewno sprawi, że poczuje się lepiej. Krychowiak dostał pomoc, której oczekiwał, od Bielika, a Glikowi taka gra, jaką gramy, odpowiada i zmazuje wszystkie jego braki. Wydaje się również, że znaleźliśmy lewego obrońcę, który nim nie jest. Bartosz Bereszyński to chyba najmniej doceniana postać w polskiej reprezentacji na tym mundialu.

Owszem, trudno, żeby komuś podobało się, jak gra Polska w Katarze. Musimy też pamiętać, że Arabia Saudyjska wyraźnie skoczyła nam do gardła i wcale nie jest tak pięknie, jak się wydaje. Z tego zwycięstwa należy się cieszyć, ale też stonować nastroje. W tym meczu nie graliśmy źle, po prostu daliśmy pole do popisu piłkarzom z Azji. Zagraliśmy swoje, zagraliśmy tak, jak lubimy najbardziej. Z Argentyną raczej należy spodziewać się tego samego.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze