Przyjacielski remis w debiucie Sousy! Węgry – Polska 3:3


Polska i Węgry podzieliły się punktami

25 marca 2021 Przyjacielski remis w debiucie Sousy! Węgry – Polska 3:3
Rafał Oleksiewicz / PressFocus

Nadszedł ten dzień. Po kilku tygodniach od objęcia stanowiska przez Paulo Sousę przyszedł czas, aby przejść do czynów. Polaków po kilku dniach zgrupowania czekał sprawdzian. Na pierwszy ogień Węgry na wyjeździe. Stawka meczu była spora, gdyż zaczęliśmy eliminacje do mistrzostw świata. Tutaj każde spotkanie jest ważne, nie można sobie pozwolić na najmniejsze potknięcie. Tym bardziej z przeciwnikiem, który jest w naszym zasięgu. To selekcjonerski debiut Portugalczyka. Jego poprzednicy słabo wypadali w pierwszym meczu. Sousa na początek eliminacji zafundował nam aż sześć bramek i remis z Węgrami!


Udostępnij na Udostępnij na

Wiele osób dużo sobie obiecywało po przyjściu Sousy. Zagraniczny trener, z wiedzą, doświadczeniem. Jednak czy to wystarczy, aby nasza reprezentacja grała jak z nut?

Polska – przemeblowana defensywa na Węgry

Nowe rozdanie. Spodziewaliśmy się nowości i tak też się stało. Już przed gwizdkiem selekcjoner zaskoczył po raz pierwszy. Wszystko za sprawą nieobecności w pierwszym składzie Kamila Glika. Dotychczas obrońca Benevento był filarem obrony. Nie wiadomo, czym podyktowana była ta decyzja. Jednak 33-latek znalazł się na ławce rezerwowych, dlatego wydaje się, że zadecydowały wyłącznie kwestie sportowe, pomysł na rywala, ustawienie, dyspozycja.

Miejsce „Gliksona” zajął debiutant, Michał Helik. Pierwsze zgrupowanie, pierwszy mecz z orzełkiem na piersi i od razu w wyjściowym składzie! To odważna decyzja portugalskiego szkoleniowca, lecz trzeba zaufać jego zamiarom i temu, że to słuszne posunięcie. Wszystko i tak okaże się w trakcie gry. Linię defensywną uzupełniają obyci z kadrą Reca, Bednarek i Bereszyński. Pod ich okiem Helik będzie na boisku wdrażał się w specyfikę gry w reprezentacji.

Debiutantami na zgrupowaniu i w dzisiejszym meczu są wszyscy piłkarze. Jest to pierwsze spotkanie pod skrzydłami nowego trenera, stąd też pojawiają się pewne odstępstwa od wcześniej zapamiętanych reguł. Czy to na boisku, czy poza nim. Każdy musi się przystosować, jednak patrzmy z optymizmem w przyszłość. Faworytem Polska czy Węgry? Na papierze lekka przewaga Polaków, jednak jak mawia stare piłkarskie porzekadło: boisko zweryfikuje.

Paulo Sousa ewidentnie chciał, aby Polska wyszła na Węgry z pomysłem. Chciał mieć wysoko i odważnie grającą linię obrony, która w razie niebezpieczeństwa szybko i sprawnie wróci je zneutralizować. Kamil Glik nie jest już (albo w ogóle) tak zwrotny i mobilny. Druga sprawa to fakt, że gramy w krótkim czasie trzy mecze i po prostu niezbędna jest rotacja. Niewykluczone, że każdy z zaproszonych na zgrupowanie dostanie szansę gry choćby kilku minut. Dla młodych zawodników dobrą okazją może być starcie z niżej notowaną Andorą.

Cios na początek

Inaczej wyglądała formacja „Biało-czerwonych” w fazie obrony, inaczej w fazie ataku. Broniliśmy się czwórką z tyłu. Atakując, Reca przechodził wyżej na wahadło. Bereszyński Bednarek i Helik zostawali z tyłu. Zieliński z Milikiem mieli wspierać Lewandowskiego w sile rażenia. Jak na Polską reprezentację to pomysł ciekawy, ale różnica między teorią a praktyką zazwyczaj jest spora.

Już w początkowych minutach zrobiło się gorąco. Krychowiak stracił piłkę pod naszym polem karnym, lecz sędzia na szczęście odgwizdał faul. Kilkadziesiąt sekund później tyle uśmiechu losu nie mieliśmy. Po stracie piłki przez Polaków pod polem karnym Gulacsiego Węgrzy uruchomili długim podaniem jednego ze swoich zawodników. Sallai stanął oko w oko ze Szczęsnym i nie miał problemu z umieszczeniem piłki w siatce. Polska była w trudnej sytuacji, a Węgry dynamicznie przedostawały się na naszą połowę.

Na lewej flance futbolówkę tracił Reca i narażał drużynę na niebezpieczne kontry Węgrów. Mało dawał w ofensywie, a i w destrukcji daleko mu było do perfekcji. Najsłabszymi punktami naszej drużyny były oba wahadła, które nic nie wnosiły do gry. Pod koniec połowy ożywił się w środku pola Moder, próbował niekonwencjonalnych zagrań. Nie przynosiło to rezultatów. Ogólnie może i widać było chęci, ale wychodziło to nieporadnie. Sporo niedokładności, brak podjęcia ryzyka.

Wspaniały comeback Polaków nie wystarczył

Paulo Sousa nie zdecydował się na zmiany i na drugą odsłonę gry wyszliśmy w takim samym zestawieniu. Personalia takie same, gra taka sama. Bliźniacza sytuacja zdarzyła się kilka minut po rozpoczęciu drugich 45 minut. Po zamieszaniu w polu karnym piłka odbiła się od Bereszyńskiego i spadła pod nogi węgierskiego napastnika. Straciliśmy drugą bramkę, a jej strzelcem tym razem Szalai. Polska bez argumentów, Węgry z bezpiecznym wynikiem.

Sousa próbował jeszcze coś ratować. Wprowadził na plac gry Piątka, Glika i Jóźwiaka. Zeszli Helik, Moder oraz Szymański. Liczył, że jeszcze coś uda się tego wieczora ugrać. I trafił! Miał oko selekcjoner do zmian! Kontaktową bramkę zdobył Piątek chwilę po wejściu. Kilkadziesiąt sekund później do wyrównania doprowadził drugi rezerwowy, czyli Kamil Jóźwiak. Zdecydowanie mecz ożywił właśnie „Józiu”, od którego Szymański mógłby się uczyć, jak należy grać na wahadle. Zawodnik Derby County przy pierwszej bramce podawał w pole karne, w którym piłkę tknął jeszcze Krychowiak, a potem sam zapisał się w protokole meczowym. Polska wróciła do gry – mecz zaczął się od początku!

Gdy wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu, to oczywiście szybko się zmieniło. Na prowadzenie Węgrów wyprowadził Willi Orban, a Sousa szukał świeżej krwi i wpuścił Rybusa za Recę. I znowu to się opłaciło! Piękną bramkę z lewej nogi zdobył Robert Lewandowski. Ponownie dostaliśmy tlen. Dzisiejsze spotkanie przypominało sinusoidę. Mało brakło, aby kolejne ładne trafienie na wagę zwycięstwa dołożył kapitan, jednak nieco chybił. Wynik nie uległ już zmianie.

Momentami, choć nielicznymi, gra Polaków wyglądała obiecująco. Szczególnie w drugiej połowie mogliśmy dostrzec szybkie podania z pierwszej piłki, zaangażowanie. Przede wszystkim było widać wiarę, że można przechylić szalę na swoją korzyść. Jednak jeśli chcemy coś znaczyć, to przed nami wciąż dużo pracy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze