Polska szkoła bramkarska – rzeczywistość czy fikcja?


11 lutego 2011 Polska szkoła bramkarska – rzeczywistość czy fikcja?

W Polsce od dłuższego czasu pojawiają się bardzo utalentowani bramkarze. Dokonania takich fachowców jak Jerzy Dudek czy Artur Boruc oraz liczne grono kandydatów na ich następców spowodowały, że wiele znanych klubów właśnie w Polsce szuka kandydata do obsady bramki. W kraju zaczęto nawet mówić o polskiej szkole bramkarskiej, jednak czy to określenie jest uzasadnione?


Udostępnij na Udostępnij na

Od dłuższego czasu głośno mówi się o polskiej szkole bramkarskiej. Szczyciliśmy się tym, że golkiperzy znad Wisły trafiają do silnych klubów. Często nawet odgrywali oni ważne role w swoich zespołach, jak na przykład Jerzy Dudek w Liverpoolu czy Artur Boruc w Celtiku. Dziś pod tym względem jest jeszcze lepiej, Łukasz Fabiański i Wojciech Szczęsny są w Arsenalu, Tomasz Kuszczak w Manchesterze United,  Dudek w Realu Madryt, Paweł Kieszek znajduje się w kadrze FC Porto, Łukasz Załuska jest piłkarzem Celtiku, a Boruc reprezentuje barwy włoskiej Fiorentiny. Cieszyć możemy się jednak wyłącznie z przynależności klubowej, bo cała piątka ma ogromne problemy z wywalczeniem miejsca w pierwszym składzie. Pewny swojej pozycji między słupkami jest tylko Artur Boruc. Jednak w jego przypadku zadanie znacznie ułatwiła kontuzja Sebastiena Freya. To Francuz wygrał przedsezonową rywalizacje o miejsce w składzie i to on miał być numerem jeden we Florencji. Czy wobec takiej sytuacji wciąż możemy mówić o polskiej szkole bramkarskiej?

Andrzej Dawidziuk w towarzystwie Krzysztofa Kotorowskiego
Andrzej Dawidziuk w towarzystwie Krzysztofa Kotorowskiego (fot. Damian Jursza/iGol.pl)

Nie pierwszy raz słyszę już to pytanie, ale za każdym razem odpowiadam tak samo. Termin polska szkoła bramkarska nie do końca jest prawdziwy. Żeby mówić o szkole bramkarskiej, musiałby być ujednolicony system szkolenia. Niby każdy stara się osiągnąć ten sam końcowy produkt, ale każdy dąży do tego innymi drogami – mówi trener bramkarzy Legii Warszawa, Krzysztof Dowhań.

Według fachowców w dziedzinie szkolenia bramkarzy, w Polsce rodzi się bardzo wiele talentów. Problem polega na tym, że w momencie, kiedy młody zawodnik rozpoczyna przygodę z piłką, nie ma odpowiedniej opieki. W naszym kraju szkolenie młodzieży traktuje się jako zło konieczne, szkoleniowcy zarabiają bardzo małe pieniądze i są traktowani jak piąte koło u wozu. Praca na dwa lub nawet trzy etaty jest dla trenera młodzieży czymś zwyczajnym. Wciąż jednak do piłki garnie się bardzo wielu młodych chłopców, lecz często nawet w profesjonalnych klubach nie ma dla nich miejsca.

– Prowadząc nabór do szkoły w Szamotułach, rocznie mogę przyjąć tylko dwóch bramkarzy. W ubiegłym roku w jednym z roczników zgłosiło się 90 chętnych… Z ręką na sercu – co najmniej połowa z nich zasługiwała na przyjęcie i profesjonalną opiekę szkoleniową. To świadczy o tym, że mamy ogromny potencjał pod względem młodych talentów – uważa odkrywca talentu Łukasza Fabiańskiego, Andrzej Dawidziuk.

Zdaniem ekspertów w Polsce potrzebny jest profesjonalny system szkolenia. Obecnie zmiana klubu przez młodego adepta sztuki bramkarskiej wiąże się z diametralną zmianą sposobu szkolenia. Talent piłkarski powinien być stopniowo i harmonijnie rozwijany, potrzeba regularności i konsekwencji, natomiast zmiana barw klubowych lub szkoleniowca bramkarzy może zniweczyć wcześniejszą pracę.

Artur Boruc jest jednym z najlepszych polskich bramkarzy, lecz ze względu na konfliktowy charakter nie występuje w reprezentacji Polski
Artur Boruc jest jednym z najlepszych polskich bramkarzy, lecz ze względu na konfliktowy charakter nie występuje w reprezentacji Polski (fot. Violchannel.it)

Potrzebny nam jest jednolity system szkolenia oparty na metodycznym nauczaniu. Trenerzy w każdym ośrodku szkoleniowym powinni używać tych samych metod. Podstawowe umiejętności bramkarzy, przemieszczających się pomiędzy klubami, byłyby wtedy na jednakowym poziomie. Oczywiście każdy młody golkiper ma talent, od którego poziomu zależy to, czy później osiągnie on sukces – twierdzi Krzysztof Dowhań.

Fachowcy zauważają również, że rola bramkarza w ostatnich latach bardzo się zmieniła. W nowoczesnym futbolu golkiper ma znacznie więcej zadań niż kiedyś. Często zdarza się, że musi on interweniować nogami, przyjąć piłkę, czasem też ją rozegrać, asekurować obrońców i doskonale z nimi współpracować. Często możemy zaobserwować efektowne wyjścia bramkarzy i wybicia nogą czy nawet głową. W Polsce jednak ten element jest bardzo zaniedbany, wciąż żyjemy w czasach, kiedy bramkarz ma tylko bronić.

Bramkarz to w chwili obecnej najwszechstronniejszy piłkarz na boisku. Określiłbym go jako zawodnika grającego na pozycji bramkarza. W momencie, kiedy bramkarzowi zabierzemy atrybut w postaci możliwości łapania piłki w ręce, on przestaje być bramkarzem. Kiedy obrońca zagrywa do niego piłkę, on nie może jej złapać. W tym momencie musi dobrze przyjąć piłkę, podać, rozegrać… Tak samo jak każdy zawodnik. Trochę pozmieniało się również w kwestiach taktycznych. Zlikwidowano funkcję ostatniego obrońcy, stopera, libero. Cały blok defensywny ustawiono w linii, której potrzebna jest asekuracja. Ta rola przypadła bramkarzowi. Musi on pracować jako ostatni obrońca. Jego gra nie może się ograniczać do ciągłego przebywania we własnym polu bramkowym, jak kiedyś. Bramkarz, który nie opanował umiejętności gry nogami, będzie miał sporo kłopotów, aby zaistnieć w profesjonalnej piłce – powiedział Andrzej Dawidziuk.

Dawidziuk zauważa również, że młodzi bramkarze zbyt szybko wyjeżdżają z Polski. Po przejściu etapu juniorskiego młody golkiper powinien ogrywać się w meczach o stawkę. Jednak w naszym kraju często zdarza się, że młodzi adepci sztuki bramkarskiej bardzo szybko wyjeżdżają z kraju. Faktem jest, że zamieniają polską rzeczywistość na idealne warunki do podnoszenia umiejętności, lecz kończy się na tym, że pozostają oni wiecznymi talentami, którzy jedynie terminują na ławkach rezerwowych lub oglądają mecze z trybun.

Łukasz Fabiański szkolił swoje bramkarskie umiejętności pod czujnym okiem Andrzeja Dawidziuka
Łukasz Fabiański szkolił swoje bramkarskie umiejętności pod czujnym okiem Andrzeja Dawidziuka (fot. Bialoczerwoni.com.pl)

– Dużym problemem młodych bramkarzy jest emigracja. Ci, którzy z powodzeniem mogliby teraz bronić w Ekstraklasie, przebywają w zagranicznych klubach jako trzeci czy czwarci bramkarze. Tacy piłkarze często wracają po latach do Ekstraklasy, jako spaleni zawodnicy. Mają później problem ze znalezieniem miejsca w niższych ligach uważa 41-letni szkoleniowiec.

Za największy obecnie polski talent na pozycji bramkarza uchodzi Wojciech Szczęsny. Syn znanego niegdyś golkipera Legii, Macieja, powoli przekonuje do siebie Arsene Wengera i fanów Arsenalu. Szczęsny jako młody chłopak szkolił się pod okiem trenera Dawidziuka, jednak od wielu lat swoje umiejętności podnosi właśnie w Londynie. Można więc powiedzieć, że największy bramkarski talent, oprócz tego, że charakter i refleks odziedziczył w genach, jest produktem angielskiej szkoły bramkarskiej.

– Wojciech Szczęsny to dla mnie ewenement. On zaprzecza każdej regule. Pracowałem z nim przez dłuższy czas. Jest to jedyny bramkarz w Polsce, który wyjeżdżając z kraju w bardzo młodym wieku, jest w stanie sobie poradzić. Wszystko przemawia za tym, że wkrótce zaistnieje w europejskim futbolu – ocenia Dawidziuk.

Znakomite zdanie o młodym bramkarzu ma również szkoleniowiec Arsenalu, który przyznaje, że Polska to kraj, w którym rodzi się wiele bramkarskich talentów. Francuz podkreśla zasługi Krzysztofa Dowhania, jednak nie mówi ani słowa o polskiej szkole bramkarskiej. Nic w tym dziwnego, bo przecież zarówno Szczęsny, jak i Fabiański mieli spore umiejętności kiedy trafili do „Kanonierów”, lecz musiało minąć sporo czasu, zanim te talenty zostały oszlifowane.

Grzegorz Sandomierski pokazał w meczu z Mołdawią, że jest gotowy do gry w reprezentacji Polski
Grzegorz Sandomierski pokazał w meczu z Mołdawią, że jest gotowy do gry w reprezentacji Polski (fot. Bialoczerwoni.com.pl)

Kilka lat temu oglądaliśmy w Polsce Fabiańskiego i wiedzieliśmy, że chłopak ma talent. Nie wiem natomiast, kto sprowadził do klubu Szczęsnego. Kiedy trafił do naszej szkółki, był młodym bramkarzem. Co chwila w Polsce pojawia się bramkarz, który może aspirować do gry w największych klubach w Europie. Na pewno wielka w tym zasługa Krzysztofa Dowhania, który fantastycznie wykonuje swoją robotę. Śmiało można powiedzieć, że Polska to kraj z wielkimi talentami bramkarskimi – twierdzi trener Arsenalu Londyn, Arsene Wenger.

Podsumowując wypowiedzi ekspertów oraz dokonania naszych golkiperów, możemy dojść do jednego wniosku: Polska szkoła bramkarska to fikcja, nie ma jej i nigdy nie było. Prawdą jest jednak fakt, że w kraju nad Wisłą mamy prawdziwą wylęgarnię talentów, bo przecież mimo trudnych warunków nasze bramkarskie asy potrafią przebić się do silnych europejskich klubów. Tym zawodnikom należy stworzyć odpowiednie warunki rozwoju, a wtedy będziemy mogli być dumni z tego, że nasi bramkarze odgrywają ważne role w czołowych klubach, zamiast oglądać mecze z trybun lub z ławki. Żeby tak się stało, zareagować muszą piłkarskie władze, które w tym momencie żyją jednak czymś zupełnie innym.

Tekst opracowali Grzegorz Ignatowski i Jakub Białek

Komentarze
~bramkarz (gość) - 14 lat temu

tak tak tak róbcie tą szkółkę!

Odpowiedz
~Cruijff (gość) - 14 lat temu

Gdyby nasi zawodnicy mieli takie warunki jak na
zachodzie, to Szczęsny by był jak młody Casillas,
to o bramkarzach.
Po za tym tacy zawodnicy jak Błaszczykowski (w tak
nędznych warunkach, tak się rozwinąć? Gdyby
rozwijał swój talent w Anglii, Niemczech, czy
Hiszpanii grałby jak Cristiano), Lewandowski (Byłby
w tej chwili na poziomie Torresa gdy ten grał w
Atletico), Małecki mógłby grać jak Bojan. Sukcesy
lat siedemdziesiątych zawróciły nam w głowie,
kiedy świat się rozwijał my myśleliśmy, że
wystarczy mieć talent.

Nie mówię już o nieodkrytych graczach z 4., 5.
lig, czy nawet okręgówek. Ale tu potrzebny byłby
jeszcze dobry scouting polski.

Odpowiedz
~GRL (gość) - 14 lat temu

Fabiańskiego szkolił Dowhań!

Odpowiedz
~Chev Chelios (gość) - 14 lat temu

Fabianskiego szkolił Dowhan, lecz wczesniej w
Szamotulach rozwijal sie pod okiem Dawidziuka, tak
jak Cierzniak czy Zaluska

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze