Choć na pozór nieistotny, jednak w dużym stopniu wpływa na obraz europejskiego futbolu. Dla maluczkich często jest wyrokiem piłkarskiej śmierci. Na pewno trzeba się z tym liczyć. O czym mowa? O rankingu UEFA.
Każdego roku w połowie lipca wszyscy związani z polską piłką załamują ręce. W mediach pojawiają się liczne wyliczenia, z których wynika, że nasze drużyny w najważniejszych fazach eliminacji Ligi Mistrzów i Ligi Europy mają niewielkie szanse na rozstawienie. By dostać się do elity, będą musiały się zmierzyć się z potencjalnie lepszymi rywalami. Wszystko to za sprawą rankingu UEFA. Rankingu, któremu Polacy z uwagą powinni się przyglądać.
My zdecydowaliśmy się pochylić w tym tekście nad pozycją naszego kraju, a także rodzimych drużyn w krajowym i klubowym rankingu UEFA. Wbrew pozorom od ich umiejscowienia zależeć może więcej, niż nam się wydaje.
Krajowy ranking UEFA
W tym rankingu podany jest tzw. współczynnik krajowy, który obliczany jest na podstawie wyników, jakie uzyskują poszczególne zespoły reprezentujące dany kraj w Pucharze Europy w ciągu ostatnich pięciu lat. Liczba punktów zdobytych przez dany kraj dzieli się później przez liczbę drużyn reprezentujących go w danym sezonie.
By dokończyć merytoryczny wstęp, warto dodać, że za wygraną w fazach grupowych europejskich pucharów przyznawane są dwa punkty, a za remis jeden punkt. Oczywiście potem są one dzielone przez liczbę drużyn z danego kraju.
Choć wydaje się to zawiłe, wystarczy przysiąść nad tymi zasadami przez kilka minut, by bez problemu wszystko zrozumieć. Generalnie najważniejszą zasadą jest to, że każdy mecz, nawet spotkanie Jagiellonii z Kruoją, ma swoje znaczenie w kontekście rankingu UEFA, a punkty otrzymane za zwycięstwo we wczesnych fazach eliminacyjnych mogą być później na wagę złota.
Przejdźmy jednak do konkretów.
http://i60.tinypic.com/s6rj7l.jpg
W tym momencie Polska znajduje się na 19. miejscu w krajowym rankingu UEFA. Nie jest to zła pozycja, zwłaszcza kiedy przypomnimy sobie poprzednie lata, kiedy zdarzało nam się lądować na 25. miejscu tuż przed Litwą i Irlandią, a za takimi „potęgami” jak Słowacja. Wydaje się, że tegoroczny ranking dobrze odzwierciedla naszą pozycję na międzynarodowej arenie.
Przed rozpoczęciem fazy grupowej Ligi Europy takie położenie wydaję się idealne do próby wyprzedzenia kilku krajów. Optymizmu można szukać w tym, że jako jedyni, poza Białorusią, wciąż mamy dwie grające i punktujące drużyny w Pucharze Europy.
Z tego powodu mogliśmy spoglądać przed siebie i próbować atakować Cypr z rodzynkiem w postaci Apoelu w Lidze Europy oraz Chorwację z Dinamem Zagrzeb w Lidze Mistrzów.
Niestety plany zostały brutalnie zweryfikowane na boisku. Obie polskie drużyny jak dotąd notują same porażki, natomiast rywale radzą sobie doskonale. Za przykład można podać Rapid Wiedeń, który w dwóch meczach Ligi Europy zdobył sześć punktów.
Oczywiście wyprzedzenie dwóch wyżej wymienionych krajów i nadrobienie kilku punktów do Rumunii, dla której nie punktuje nikt, wciąż jest realne, ale wszyscy wiemy, co musi się wydarzyć. Zwycięstwo Legii i Lecha, ale patrząc na ich obecną dyspozycję, będzie o to niesamowicie trudno.
W tym miejscu warto odpowiedzieć na nurtujące wiele osób pytania. Co musi się wydarzyć, by polska drużyna automatycznie zagrała w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a w eliminacjach elitarnych rozgrywek startowały dwie ekipy z naszego kraju?
O bezpośrednim awansie mistrza Polski do fazy grupowej obecnie możemy pomarzyć, gdyż ten przywilej należy się krajom, które znajdują się w rankingu powyżej 14. miejsca. W tym momencie na tej pozycji znajdują się Czesi, a nam brakuje do nich około ośmiu punktów. W ostatnich latach naszą najlepszą sezonową zdobyczą było 6.625, tak więc obecnie jest to dla nas niewykonalne.
Dużo realniejsza wydaje się wizja Lecha i Legii grających w eliminacjach Ligi Mistrzów jednocześnie. O takim rozwiązaniu mogą marzyć kraje, które zajmują co najmniej 15. miejsce w krajowym rankingu UEFA. Obecnie na tej pozycji znajduje się Rumunia, która przeżywa spory kryzys, i zapewne ją utraci. Była więc realna szansa na to, że stanie się to kosztem nas. Z tego powodu tak bardzo bolą porażki naszej dwójki w Lidze Europy, bo oddalają nas od upragnionego 15. miejsca.
Na koniec warto wspomnieć, że równie ważne jest to, żebyśmy utrzymali obecne 19. miejsce, o co możemy być względnie spokojni, bo Szwecja i Białoruś mają spore straty punktowe. Daje nam ono to, że od II, a nie od I rundy Ligi Europy startuje wicemistrz i zdobywca 3. miejsca w lidze, a zdobywca Pucharu od III rundy LE. Wszyscy doskonale wiemy, jak istotne jest rozpoczęcie pucharowej batalii jak najpóźniej.
Klubowy ranking UEFA
Współczynnik klubowy to suma 20% współczynnika ligowego danej drużyny i liczby punktów rankingowych zdobytych przez dany klub w ostatnich pięciu sezonach rozgrywek międzynarodowych UEFA. Co ważne – punkty zdobyte w meczach faz kwalifikacyjnych nie są do niego zaliczane. Za zwycięstwo w fazie zasadniczej każda drużyna otrzymuje dwa punkty, za remis – jeden punkt.
http://i58.tinypic.com/2uhu6nr.jpg
Pod lupę wzięliśmy sytuację w klubowym rankingu Legii, Lecha, Wisły, Śląska i Piasta, którego w tym momencie trzeba uznać za głównego kandydata do mistrzostwa. I to właśnie od drużyny z Górnego Śląska należy rozpocząć.
W przypadku zdobycia mistrzostwa przez podopiecznych Radoslava Latala jest wielce prawdopodobne, że nie będą rozstawieni nawet w II rundzie el. LM! Mają oni gorszy współczynnik od macedońskiego Milsami czy luksemburskiego Dudelange. Jeśli więc patrzylibyśmy na szansę na rozstawienia, mistrzostwo Polski do Piasta byłoby czymś fatalnym.
Pewne rozstawienia w tej rundzie Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie mają inne polskie drużyny. Plasujący się obecnie na 169. lokacie Lech (jeszcze kilka lat temu był na 80. miejscu), któremu przez kilka lat odbijać się będą wielką czkawką wpadki z Żalgirisem i Stjarnan, nie może za to liczyć na rozstawienie w III rundzie el. LM, podobnie jak było to w tym sezonie. Aby mieć na to szansę, „Kolejorz” musiałby co najmniej wyjść z grupy LE.
O dziwo, przyzwoitą 134. lokatę w rankingu UEFA utrzymuje Wisła Kraków, czerpiąca do dziś profity z fantastycznego sezonu 2011/2012, kiedy to wiślacy wyszli z grupy LE. Problem w tym, że przyszły sezon będzie ostatnim, w którym ten dobry wynik będzie miał jakiekolwiek przełożenie na rozstawienie w poszczególnych rundach eliminacyjnych.
http://i58.tinypic.com/m76v0z.jpg
Najciekawsza kwestia odnośnie do rankingu UEFA dotyczy warszawskiej Legii. Wszyscy zastanawiają się, co stołeczny klub musi zrobić, żeby być tak wysoko, by być rozstawionym u wrót raju, a więc w IV rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Niestety w tym sezonie wydaje się to niewykonalne. Z drużyn, które są przed Legią, jedynie BATE i ewentualnie Steaua są do przeskoczenia. To za mało.
By tak się stało, warszawski klub powinien plasować się w okolicach 50. miejsca. Patrząc na to, jak punktuje Legia w poszczególnych sezonach, jest to absolutnie do zrobienia. Przypomnieć sobie należy, że obecne 26,700 punktów jest praktycznie wynikiem dwóch świetnych sezonów, w których warszawiacy wychodzili z grupy LE. Do rankingu liczą się więc też trzy sezony, w których wicemistrzowie Polski nie przekroczyli 3 tysięcy punktów.
Jeśli chodzi o rozstawienia w eliminacjach Ligi Europy, to na takowe w III rundzie LE mogą liczyć Wisła i Legia. Próg z obecnego sezonu wynosił około 10 tysięcy punktów. Niespodziewany lider – Piast – byłby rozstawiony jedynie w I rundzie eliminacji. W dalszej części rozgrywek piłkarze Latala muszą liczyć się z tym, że będą czekali na nich potencjalnie lepsi rywale.
W ostatniej rundzie eliminacyjnej na uprzywilejowaną pozycję może liczyć jedynie Legia Warszawa. Jednak w stołecznym klubie nie cieszą się zbytnio z tego faktu, bo oni mierzą nie tyle w ewentualny awans, ile miejsce w drugim koszyku w losowaniu przyszłorocznej fazy grupowej LE.
Ranking rankingiem, ale najważniejsza jest gra
Jak widać, w rankingach nie wypadamy aż tak źle, jak sugerowałyby to wyniki. Dużo lepszą pozycję i perspektywę mamy w przypadku krajowego rankingu UEFA, gdzie śmiało możemy spoglądać w miejsca 14. i 15. Przynoszą nam one sporo korzyści.
Naszym problemem jest to, że punktujemy zrywami dzięki wybitnym rozgrywkom poszczególnych drużyn, a nie systematycznemu progresowi. Szansę na przełamanie tego negatywnego trendu mieliśmy w tym sezonie, ale wyniki Legii i Lecha nie zapowiadają tego.
W klubowym rankingu UEFA jest dużo gorzej. Martwi przede wszystkim brak drużyny, która oprócz Legii plasowałaby się w pierwszej setce. Nadzieją na to wydawał się Lech, ale „Kolejorz” jest obecnie na 169. miejscu. To raptem pozycja przed Śląskiem Wrocław, a za takimi tuzami jak Dinamo Mińsk czy FK Jablonec. Na poprawę swojej pozycji Lech będzie musiał pracować latami.
Jednak obraz ogólny jest przeciętny, czyli ani zły, ani dobry. Bo na takim poziomie jest nasza ekstraklasa. Nie jest tak słaba, jak sugerują to jej przeciwnicy, ani tak świetna, jakby chcieli tego jej fani. Ot, przeciętna w skali Europy.
Jednak pisząc ten tekst, nie można skończyć inaczej niż poprzez przypomnienie o jednej rzeczy. Kiedy rozpoczyna się mecz, wszelkiego rodzaju wyliczenia, rozstawienia i rankingi przestają cokolwiek znaczyć, bo dużo istotniejsza jest postawa grających w nim drużyn.
My, kibice w Polsce, przekonaliśmy się o tym nieraz. Wtedy, kiedy Śląsk pokonał Club Brugge, a Legia Spartak Moskwa, ale także wtedy, kiedy Lech przegrywał z Żalgirisem i Strjanan, a Wisła z Karabachem. I o tym musimy pamiętać.