Łotwa sparingpartnerem reprezentacji Polski. Analiza przeciwnika


W ostatnim meczu Polaków w tym roku rywalem będzie niepozorna Łotwa

20 listopada 2023 Łotwa sparingpartnerem reprezentacji Polski. Analiza przeciwnika
vavel.com

Jeżeli nie z telewizji, to zapewne z opowieści lub artykułów, ale większość z nas dobrze pamięta porażkę z Łotyszami w 2002 roku w ramach eliminacji do mistrzostw Europy. Ówczesne lata były przepiękne dla naszych rywali, którzy wówczas wywalczyli jedyny awans na wielki turniej. Od tamtego czasu, z lekkimi odskoczniami, Łotwa zaliczała widoczny regres. Jak dzisiaj wygląda ta reprezentacja i czego można się po niej spodziewać na boisku? Zapraszamy na analizę rywala kadry Michała Probierza.


Udostępnij na Udostępnij na

Łotwa – pierwsza jedenastka

Przewidywanie wyjściowego składu na mecz towarzyski zawsze jest obarczone sporym ryzykiem wynikającym z możliwości swobodnego podejścia do spotkania przez trenera. Szczególnie gdy już w meczach o punkty stosował on dużą rotację – głównie w formacji obronnej. O zestawienie pierwszej jedenastki, jaką Łotwa wyjdzie na mecz z Polską, poprosiliśmy eksperta od tej reprezentacji – Jana Gawlika.

buildlineup.com

– Składu w takich spotkaniach nigdy nie można być pewnym. Być może Dainis Kazakevičs będzie chciał dać szansę zawodnikom, którzy w eliminacjach do Euro grali mniej. Albo tym, którzy wrócili po kontuzji. Mam tu na myśli bramkarza Riga FC Rihardsa Matrevičsa, bocznego obrońcę Raivisa Jurkovskisa, środkowego pomocnika Aleksejsa Saveljevsa czy napastników. Przede wszystkim mam tu na myśli króla strzelców Virsligi – Marko Regžę, czy Raimondsa Krollisa, który w reprezentacji rozegrał już ponad 30 meczów, a strzelił tylko trzy gole. Myślę, że więcej graczy z drugiego planu dostanie szansę przeciwko Polsce – odpowiada Jan Gawlik – miłośnik lig bałtyckich i redaktor portalu Piłkarska Estonia, mieszkający w Rydze.

Intrygującym faktem w kontekście reprezentacji Łotwy jest to, że do kadry powołanie otrzymało dwóch bramkarzy z tego samego klubu. Nils Toms Puriņš przez zdecydowaną większość sezonu był podstawowym golkiperem Riga FC. Jednak jego ostatnim rozegranym oficjalnym spotkaniem jest wyjazdowy pojedynek z Chorwacją z początku września. Od tego momentu w meczach ligowych oraz pucharowych na Łotwie w jego miejsce wskoczył wspomniany Rihards Matrevičs. Pół żartem, pół serio wysnuwa się z tego prosty wniosek – niekoniecznie trzeba regularnie grać, by otrzymać powołanie.

Łotwa w obliczu eksperymentu

Mówiąc otwarcie – Łotyszy nie grzeje zbliżające się spotkanie z Polakami. Może by tak było, gdyby uformowana kadra stała w obliczu sprawdzianu z mocnym przeciwnikiem. Jednakowoż Łotwa grała spotkania tego pokroju przez cały rok, trafiając w kwalifikacjach Euro na wyrównaną grupę. Z powodu przesytu materiału zapowiada się, że ten pojedynek będzie głównie formą testu dla nowych zawodników zamiast wyzwaniem dla skonsolidowanie zestawionego pierwszego składu.

– Liczę na to, że szansę dostaną zawodnicy drugiego planu. Oprócz wspomnianych wcześniej piłkarzy minuty mogą dostać Maksims Toņiševs czy Dmitrijs Zelenkovs. Jestem ciekawy też, jak zostanie zestawiony środek obrony. Rotacja na tej pozycji jest spora. W eliminacjach grali na niej Dubra, Ošs, Černomordijs czy Daniels Balodis.

A jeśli chodzi o to, czy Łotwa się zepnie. Nie sądzę. Łotysze nie są faworytem i doskonale o tym wiedzą. Pamiętam 2021 rok i mecz z Niemcami, gdzie skończyło się 1:7, a pięknego gola strzelił Aleksejs Saveljevs. Teraz nie przewiduję podobnego rezultatu. Stawiam na zwycięstwo Polski. 2:0 albo 3:1 – dopowiada Jan Gawlik.

 

Łotwa ma względnie niezły potencjał piłkarski w ataku, więc łącząc go z dużym problemem Polaków w grze obronnej – sugestia, że goście strzelą bramkę, może się bronić. Wymieniony w pierwszym składzie Uldriķis ma bardzo dobry moment w holenderskim Cambuur. W jego barwach w ostatnich pięciu meczach zdobył trzy bramki i zanotował dwie asysty.

Do tego warto pamiętać o Krollisie, który gra w jednym klubie z Bartłomiejem Drągowskim – tak usilnie awizowanym i usprawiedliwianym hierarchią w kadrze Polski. Chociaż w przypadku Łotysza słowo „gra” może być trochę na wyrost. Dla uściślenia powiedzmy, że co jakiś czas łapie ogony. Poza tym polscy obrońcy możliwe, że będą się mierzyć z królem oraz wicekrólem strzelców ligi łotewskiej.

Łotewski zaciąg w Polsce

Spoglądając na piłkarzy powołanych przez selekcjonera Dainisa Kazakevičsa, trudno jest przy wielu z nich nie odnieść wrażenia, że „gdzieś to nazwisko już słyszałem”. Z aktualnej kadry aż ośmiu zawodników ma w CV polskie kluby. Dwóch z nich gra aktualnie w ekstraklasie – Andrejs Cigaņiks w Widzewie Łódź oraz Alvis Jaunzems w Stali Mielec. Jakie czynniki sprawiają, że tak często i gęsto wyróżniający się Łotysze trafiają do polskich klubów?

– Po pierwsze, nie jest daleko. Po drugie, Łotysze szybko uczą się polskiego. Jako trzecie, wiedzą, że ekstraklasa to dobra liga do wypromowania się. Myślę, że Łotysze cały czas mają w pamięci Artjomsa Rudnevsa, który z Lecha Poznań trafił do Hamburgera SV. Dodatkowo ekstraklasa jest transmitowana w łotewskiej telewizji, konkretnie w Best4Sport. Może poziom ligi nie jest wysoki, choć cały czas rośnie, ale jej opakowanie jest w europejskiej czołówce i Łotysze to widzą.

 

Automatycznie nasuwa się bardzo proste pytanie – kogo w takim razie powinny obserwować polskie kluby?

– Wypromować może się Janis Ikaunieks. W tym sezonie strzelił 15 goli w RFS-ie. Jest ofensywnym pomocnikiem, ale obstawi kilka pozycji, np. prawe skrzydło, środek ataku czy środek pomocy. W artykule opublikowanym na Piłkarskiej Estonii oraz w wypowiedzi dla łotewskiego dziennikarza, Edmundsa Novickisa, powiedziałem, że gdyby Ikaunieks trafił do naszej ligi, nie dałoby się go porównać z żadnym łotewskim piłkarzem grającym dotychczas na polskich boiskach. Raczej byłby jak Konstantin Vassiljev, który do Polski trafił w podobnym wieku. Gdyby Janis trafił do Polski, życzyłbym mu takiej kariery, jaką miał Kostia.

Messi z Daugavpils

Każda reprezentacja chce mieć swojego Messiego. W przypadku młodych talentów przejawiających niecodzienne umiejętności do dryblingu regularnie przypisuje im się łatkę, dopisując nazwisko argentyńskiego piłkarza.

Nie jest inaczej w przypadku rywala reprezentacji Polski. Łotwa ma swojego Messiego z Daugavpils – Eduardsa Dašķevičsa. Co ciekawe – ma on względnie mocne związki z Polską. Sam nie mówi w naszym języku, aczkolwiek jego rodzice oraz dziadkowie już tak!

– Szkolony w Anderlechcie poprzez Norwegię i nieudaną przygodę w HamKam trafił do Riga FC. Nie zawsze był podstawowym zawodnikiem, ale jest bardzo zwinny i na lewej pomocy spisuje się znakomicie. Co ciekawe, ma polskie pochodzenie. Jak to możliwe? Dašķevičs pochodzi z Daugavpils, miasta, gdzie mieszka najwięcej autochtonicznych Polaków na Łotwie. Jednak nie mówi po polsku. Ale kto wie, jeśli jego kariera będzie się rozwijała płynnie, to może i jego zobaczymy niedługo w ekstaklasie?

– W gronie interesujących zawodników wymieniłbym jeszcze króla strzelców – Marko Regžę. Latem mówiło się, że zainteresowany jest nim belgijski St. Truiden. Może po meczu z Polską jakiś klub z ekstraklasy zawiesi na nim oko? Oczywiście jeśli zagra.

– Jeszcze jednym piłkarzem na ekstraklasę jest Daniels Balodis. To on tworzył duet stoperów z Romanem Yakubą, dziś piłkarzem Puszczy Niepołomice, kiedy Valmiera zdobywała mistrzostwo. Ostatnio był wybrany do jedenastki kolejki eliminacji mistrzostw Europy. Było to po tym, jak strzelił gola przeciwko Armenii. Ja nic nie sugeruję, ale jeśli podpisujesz kontrakt z menedżerem, który odpowiada za 95% transferów piłkarzy z krajów bałtyckich do ekstraklasy, to musi być coś na rzeczy. Myślę, że Balodisa także możemy zobaczyć na boiskach ekstraklasy – kończy Jan Gawlik.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze