Euforia po piątkowym meczu „Biało-czerwonych” wciąż trwa. Polska po świetnym występie zremisowała z Holandią i zapewniła sobie miejsce w barażach o mundial. Jan Urban wszedł do kadry z przytupem i szybko uciszył wcześniejsze głosy sprzeciwu wobec swojego zatrudnienia. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja Michała Probierza, którego kadencja zakończyła się chaosem, porażką z Finlandią i narastającymi opiniami, że to właśnie on odebrał nam szansę na bezpośredni awans. Czy słusznie? To wcale nie jest takie oczywiste.
Co by było, gdyby Michał Probierz wygrał z Finlandią?
Załóżmy, że Michał Probierz wygrywa wyjazdowy mecz z Finlandią. W takim scenariuszu Polska dopisuje trzy bardzo ważne punkty. Wtedy spotkanie z Litwą mogłoby dać nam kolejne zwycięstwo. To prowadziłoby do wielkiego meczu z Holandią o bezpośredni awans na mundial. Na pierwszy rzut oka brzmi to jak piękny sportowy scenariusz. Problem polega na tym, że zwycięstwo z Finami mogłoby umocnić Probierza w roli selekcjonera. Jego pozycja natychmiast stałaby się znacznie silniejsza. Zdobycie dziewięciu punktów w trzech meczach praktycznie blokowałoby możliwość jego zwolnienia. Nawet jeśli styl gry byłby daleki od ideału. Już raz reprezentacja zwalniała trenera „za styl” i nie wyszło to dobrze. Dlatego wynik z Finlandią mógłby zmienić całą przyszłość kadry.
Atmosfera wokół drużyny była jednak fatalna. Konflikt z Robertem Lewandowskim, który opuścił kadrę po zmianie kapitana, pokazał, że coś w zespole pękło. Takie napięcia nie znikają po jednym zwycięstwie. Problemy mogłyby wrócić szybciej, niż ktokolwiek by się spodziewał. Kadra mogła wygrać z Finlandią, ale równie łatwo mogła potknąć się w kolejnym meczu z Litwą. Brak jedności zawsze odbija się na boisku. Pomimo wielu złych sytuacji w naszej kadrze Finowie sami robili sobie problemy, na przykład przegrywając kilka dni temu u siebie z Maltą. Tymczasem drużyna Jana Urbana potrafiła odebrać Holendrom aż dwa punkty. To pokazuje, w jak innym miejscu jest reprezentacja dziś niż wtedy.

Czy konflikt Roberta Lewandowskiego z Michałem Probierzem miałby znaczenie?
To złożony temat. Robert Lewandowski to piłkarz, który zawsze daje reprezentacji ogromną jakość niezależnie od tego, w jakiej jest formie. Jego umiejętności i doświadczenie są nie do zastąpienia. Każdy selekcjoner chciałby mieć go w drużynie. Samo jego wejście na boisko podnosi poziom całego zespołu i zwyczajnie ma rolę lidera kadry, co powoduje, że reszta drużyny bierze do siebie uwagi naszego kapitana.
Michał Probierz mógł jednak budować narrację opartą na zasadzie, że nikt nie jest ponad drużyną. Wielu trenerów na świecie działa w ten sposób. W takim podejściu łatwo byłoby próbować przekonywać kibiców, że to właśnie konflikt z liderem był problemem. Eksperci i ludzie, którzy na co dzień interesują się piłką, zapewne nie daliby się na to nabrać. Jednak mniej zaangażowani kibice mogliby uznać taką wersję za wiarygodną. Jeśli Michał Probierz utrzymałby posadę, możliwe, że nie zobaczylibyśmy Jana Urbana. Równie realne jest to, że Robert Lewandowski nie wróciłby tak szybko do kadry. Wtedy remisów z Holandią mogłoby nie być. Styl i mentalność drużyny wyglądałyby inaczej. Baraże także mogłyby okazać się trudniejsze.
Dlaczego pojawiają się takie opinie?
Polscy kibice często oczekują więcej, niż kadra jest realnie w stanie dać. To naturalne, bo każdy marzy o zwycięstwach, i to najlepiej z wielkimi rywalami. Problem w tym, że reprezentacja w ostatnich miesiącach była w bardzo trudnym miejscu. Chaos, brak pomysłu i napięcia wewnętrzne mocno ciążyły na drużynie.
Gdyby ktoś po meczu z Finlandią powiedział, że zremisujemy dwukrotnie z Holandią, zostałby uznany za optymistę oderwanego od rzeczywistości. A jednak tak się stało. Dzisiejsza kadra wygląda stabilniej i prezentuje się znacznie lepiej. Dlatego warto spojrzeć na wszystko chłodnym okiem. Nie jesteśmy w złej pozycji. Przed nami mecz z Maltą oraz baraże, w których zaczynamy z tych samych warunków co inni, ale w zdecydowanie lepszej atmosferze. Jan Urban daje tej drużynie spokój i jasny kierunek, to coś, czego u nas bardzo dawno nie było, ale jednocześnie jest nam bardzo potrzebne.