Polska – Austria: Berlin jest nasz, ale punkty już nie


Kulisy drugiego meczu Polaków na Euro 2024

22 czerwca 2024 Polska – Austria: Berlin jest nasz, ale punkty już nie
Bartosz Burski

Dawno reprezentacja Polski nie mogła liczyć na tak liczne i głośne wsparcie swoich sympatyków. W Berlinie to „Biało-czerwoni” stanowili większość. Nie tylko na Olympiastadion, lecz także w najważniejszych punktach stolicy Niemiec, gdzie gromadzili się fani, by wspólnie oglądać mecz Polska – Austria na Euro 2024. – Berlin jest nasz! – krzyczeli co rusz nasi sympatycy. Punkty za wygraną w piątkowym pojedynku już jednak do nas nie należą. Polacy po fatalnej drugiej połowie przegrali 1:3 i jako pierwsi odpadli z turnieju rozgrywanego w Niemczech.


Udostępnij na Udostępnij na

Jeszcze nie teraz

Nadzieja. To słowo najlepiej opisywało nastroje wśród sympatyków reprezentacji przed meczem Polska – Austria. Ten turniej miał być inny. Nie było tradycyjnego pompowania balonika. Kibice i eksperci raczej racjonalnie oceniali możliwości podopiecznych Michała Probierza. Trafiliśmy przecież do trudnej grupy, drużyna jest w budowie po kolejnej zmianie selekcjonera. Wystarczyły jednak udane sparingi poprzedzające imprezę i powróciła znana nam wszystkim narracja. Głos rozsądku zastąpiły nie do końca racjonalne rozważania. Może nie jesteśmy wcale tacy słabi? Może jednak wyjdziemy z grupy? Co dziś wydaje się absurdalne, nastroje w narodzie poprawiła inauguracyjna porażka z Holandią. Bo w końcu graliśmy w piłkę, bo było blisko, bo bez Lewandowskiego….

Probierz dokonał niemożliwego. Jednobramkowa porażką z drużyną „Oranje” została w kraju znad Wisłą przyjęta z zaskakującym entuzjazmem. Ba, byli tacy, którzy wokół niej chcieli budować mit założycielski tej drużyny. Jak się okazało – za wcześnie.

Polska – Austria: Wiara (nie zawsze) czyni cuda

Po meczu w Hamburgu pisaliśmy, że selekcjonerowi – z dużą pomocą mediów – udała się za to już teraz jedna rzecz: przywrócił wiarę w narodzie. Zrobił duży krok w kierunku odbudowy mody na reprezentację.

Potwierdzały to obrazki z Berlina. Dzień przed meczem Polska – Austria media społecznościowe obiegły nagrania, na których spora grupa polskich kibiców zagrzewa do boju drużynę narodową przed hotelem, w którym stacjonowali Polacy. Reprezentanci docenili ten gest i pojawili się w oknach, by podziękować swoim fanom.

W przedmeczowy nastrój i wiszące w powietrzu napięcie dobrze wpasowała się pogoda. W piątek od rana do godzin popołudniowych nad miastem gromadziły się deszczowe chmury. Około 15 duchota już mocno dawała się we znaki i większość fanów z entuzjazmem przyjęła lekkie opady, które pozwoliły nieco oczyścić atmosferę. A ta na mieście była gorąca jeszcze na długo przed pierwszym gwizdkiem. – Mamo, to jedno z najfajniejszych przeżyć w moim życiu, w Warszawie nie było takiej atmosfery – ekscytował się otoczką spotkania kilkunastoletni chłopak w pociągu prowadzącym na Olympiastadion. Faktycznie oddać trzeba, że w piątek stolica Niemiec zalana została dwoma kolorami: białym i czerwonym. Sympatycy obu reprezentacji wymieszani w wielu punktach miasta spokojnie popijali złocisty trunek, co rusz rywalizując na głośniejsze okrzyki wspierające swój kraj. Nie brakowało przy tym małych złośliwości, ale ogólnie wszystko odbywało się bardzo pokojowo.

Potrzeba matką wynalazków

Mecze Euro 2024 to okazja do zysku nie tylko dla europejskiej federacji piłkarskiej. Mistrzostwa wykreowały kilka dodatkowych profesji, które pozwalają zapełnić kieszenie ich pomysłodawców. Większość obiektów, na których rozgrywane są spotkania, oddalona jest od przystanków komunikacji miejskiej o kilkaset metrów. Na drodze, która prowadzi do areny piłkarskich zmagań, z reguły spotykamy te same grupy beneficjentów turnieju. Ci najbardziej rzucający się w oczy to członkowie butelkowych mafii. Osoby, które pod obiekty przyjeżdżają z torbami na kółkach albo sklepowymi wózkami. Zbierają do nich opróżnione opakowania po piwie. Zebrane w ten sposób łupy wymieniane są później w supermarketach na prawdziwe pieniądze. System kaucyjny w Niemczech jest bowiem bardzo dobrze rozwinięty i szeroko stosowany.

Są też mniej wyszukane zajęcia. Niektórzy oferują malowanie twarzy w narodowe barwy. Sympatyczne panie proponują czasem, że mogą umieścić na policzkach nawet dwie flagi, co z reguły wywołuje wśród fanów konsternację. Słowa jednego z Polaków: – To trochę tak, jakbym cieszył się z remisu. A przyjechaliśmy tu tylko po zwycięstwo!

Inni trudnią się sprzedażą nieoficjalnych gadżetów, wśród których dominują szaliki poszczególnych drużyn biorących udział w turnieju (ceny od 20 EUR w górę). Okazję do zarobku zwietrzyli zresztą również nasi rodacy. W najbardziej zatłoczonych miejscach pojawiali się z torbami wypełnionymi biało-czerwonymi akcesoriami, proponując je napotykanym po drodze krajanom.

Zaskakujące są też niektóre rozwiązania wymyślone przez naszych zachodnich sąsiadów. Przykładowo w drodze na Olympiastadion znajduje się kilka umiejscowionych na świeżym powietrzu grupowych pisuarów, zlokalizowanych na samym środku ścieżki prowadzącej na obiekt piłkarskich zmagań. I tak fani zmierzający na mecz mogą „podziwiać” dość osobliwe widoki.

Polska – Austria 1:3. Nic się nie stało? Nie tym razem

Piątkowa porażka boli szczególnie, gdy spojrzymy na jej okoliczności. Rzadko się zdarza, by Polacy na wielkiej imprezie mieli tak liczne wsparcie swoich fanów. Nieczęsto nasza reprezentacja mimo utraty bramki jest w stanie doprowadzić do wyrównania i wrócić do gry. W Berlinie obie te rzeczy się zadziały, ale i tak to było za mało.

W przerwie spotkania rozmawialiśmy z dziennikarzem Associated Press, który przyznawał, że mecz jest wyrównany i o końcowym wyniku zadecydują detale. – Tutaj wszystko rozegra się w głowach, psychika w takich meczach ma ogromne znaczenie – podkreślał.

Jego słowa potwierdziła pomeczowa wypowiedź Przemysława Frankowskiego.

W drugiej połowie, gdy kontrolowaliśmy przebieg spotkania, straciliśmy bramkę w najmniej odpowiednim momencie i tak naprawdę wtedy gra się nam posypała. Na pewno trzeba podziękować kibicom za to, że przejechali nas wspierać. Jest nam smutno. Mamy duży niedosyt, bo po meczu z Holandią myśleliśmy, że uda się wygrać.

Bartosz Burski

Smutno też było wszystkim kibicom „Biało-czerwonych”. To miała być impreza inna niż dotychczasowe, tymczasem trzeci mecz znowu zagramy o honor. Nic dziwnego, że fani polskiej drużyny opuszczali Olympiastadion po meczu Polska – Austria ze spuszczonymi głowami. A Austriacy jeszcze długo świętowali zasłużone zwycięstwo, robiąc sobie zdjęcia z lokalnymi policjantkami, głośno śpiewając i popijając kolejne szklanki piwa. Dla nich Euro 2024 potrwa jeszcze co najmniej do końca czerwca.


Z Berlina – Bartosz Burski

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze