Nadchodzi czas, który wzbudza emocje u wielu kibiców. Zimowe okienko transferowe co prawda nie bywa aż tak pasjonujące jak letnie, lecz mimo wszystko i w tym okresie nieraz działy się ciekawe rzeczy. Nas najbardziej interesować powinny losy polskich zawodników, gdyż nie wszyscy mają za sobą dobry czas w swoich klubach. Wśród nich znajdują się także ci, którzy są regularnie powoływani do reprezentacji.
Dawno nie mieliśmy tak komfortowej sytuacji, jeśli chodzi o poczynania naszych zawodników za granicą. Wielu z nich ma bardzo dobrą pozycję w swoich zespołach, a nawet jeśli niektórzy są w nieco gorszej sytuacji, to i tak swoje szanse otrzymują. Na pewno to wszystko spowodowane jest coraz rozsądniejszymi wyborami. Najlepszym tego przykładem jest duża, bo aż czternastoosobowa, kolonia polskich piłkarzy w Serie B. Sama liga z roku na rok ma coraz wyższy poziom sportowy, a i Polaków się tam dobrze postrzega i wszyscy mogą liczyć na grę.
Oczywiście nigdy nie będzie tak, że dosłownie wszyscy będą grać w swoich klubach. Są tacy, którzy od dłuższego czasu z różnych przyczyn nie mogą liczyć na otrzymanie szansy albo już jakiś czas są bez pracodawcy. Najgorsze jest w tym to, że część z nich to reprezentanci Polski, a bez regularnej gry wyjazd na czerwcowy turniej będzie się oddalał. Zimą zatem przyjdzie czas na poważne zastanowienie się nad swoją sytuacją i oby przyniosło to zmiany.
Dwóch pewniaków do zmiany klubu?
Na początku października kibice żyli tym, czy Kamil Grosicki zdążył sfinalizować wypożyczenie do Nottingham Forrest. Problemy z grą w West Bromwich nasz skrzydłowy miał już na poziomie Championship, ale jednak sam wierzył w swoje umiejętności i liczył na szansę w Premier League. Mimo iż okienko transferowe było wydłużone, dopiero w jego ostatnim dniu Grosicki zdał sobie sprawę, że może jednak warto znaleźć sobie klub. Do finalizacji niestety nie doszło i tym samym popularny „Grosik” znowu był obiektem szydery. Ponadto pewne było to, że do zimowego okienka murawy raczej nie powącha.
Sam zawodnik oczywiście zdawał sobie sprawę, że brak gry nie będzie działać na jego korzyść w kwestii reprezentacji. O tym też wspominał w jednej z rozmów na łamach Weszło:
Trener Brzęczek wręcz nie ma prawa powoływać zawodników, którzy nie grają.
Czy cokolwiek dobrego można napisać o dokonaniach Grosickiego w rundzie jesiennej? Na upartego to, że sam prosił o występ w drużynie u-23, dla której nawet potrafił strzelić dwa gole przeciwko Sunderlandowi. I to tyle. Zimą Kamil po prostu musi zmienić klub, bo nie ma co się oszukiwać, że nawet u nowego trenera będzie miał szanse na granie.
***
Wspomniana wypowiedź dla Weszło dotyczy również Arkadiusza Milika. Tutaj jednak mamy do czynienia z jeszcze gorszym przypadkiem. Latem saga transferowa z jego udziałem była strasznie męcząca. Milika łączono aż z kilkunastoma klubami. Najbliżej był rzekomo Juventusu i AS Roma, ale tam z różnych przyczyn do konkretów ostatecznie nie doszło.
Jakie były tego skutki?
Arkadiusz Milik został skreślony przez Napoli z listy zawodników zgłoszonych do rozgrywek Serie A. ❌
— Tomek Hatta (@Fyordung) October 7, 2020
Jedyne, na co mógł zatem liczyć Milik, to treningi z zespołem. Nawet każdy post w mediach społecznościowych spotykał się z krytyką. Kibice Napoli byli bardzo niezadowoleni z jego podejścia do klubu. Spekulowało się, że Milik jest po cichu z kimś dogadany, ale to było zwykłe podsycanie tematu.
Teraz cała saga zaczyna się na nowo, a najbardziej grzany jest temat Atletico Madryt. Wszystko z racji tego, że z klubu odszedł Diego Costa, i hiszpańskie media widzą w Miliku jego następcę. Takiego transferu także by chciał Diego Simeone. Miejmy nadzieję, że ten kierunek się nie wysypie, bo Napoli twardo żąda 15 milionów euro.
La Liga nadal nam nie sprzyja
Lubimy fajne historie. Cieszymy się, gdy zawodnicy poprzez świetną grę mogą spełnić marzenia o transferze do ligi z TOP 5. W przypadku Damiana Kądziora wyglądało to na początku dosyć pozytywnie. Bardzo dobra gra zaowocowała podpisaniem kontraktu z Eibarem. Reprezentant Polski trafił zatem do klubu spoza ligowej czołówki, do tego lubiącego grać piłką, a nie tylko czyhać na kontry.
Początki Kądziora w Hiszpanii były dosyć optymistyczne, jednak potem wszystko się zmieniło. Po czterech pierwszych kolejkach, w których polski skrzydłowy otrzymał trochę minut, został na dobre przyspawany do ławki rezerwowych. Rywalizacja na skrzydle stała się bardzo duża, a do tego wyniki zespołu zaczęły się poprawiać. Na nic zdała się nawet rezygnacja Kądziora z przyjazdu na listopadowe zgrupowanie reprezentacji.
Bardzo niespodziewanie nasz zawodnik otrzymał ostatnio długo wyczekiwaną szansę. 28-letni pomocnik, korzystając na kilku absencjach, wybiegł w pierwszym składzie na spotkanie z FC Barcelona. Na boisku przebywał do 80. minuty i pozostawił po sobie dobre wrażenie.
Damian Kądzior dziś przyzwoicie. Brakowało sił w końcówce, oddychał rękawami, ale ogólnie pozytywny występ. Aktywny, bardzo dobre stałe fragmenty gry, fajnie radził sobie w grze bez piłki. Po długiej przerwie nie zawiódł, ale czy to da minuty? Mendilibara niestety nie przeczytasz
— Jakub Kręcidło (@J_Krecidlo) December 29, 2020
Być może to będzie przełom w jego hiszpańskiej przygodzie? Tego nie wiemy, ponieważ trener Eibaru jest osobą bardzo nieprzewidywalną. Kądzior wspominał po tym spotkaniu, że dostał kilka słów pochwały po tym występie, ale największą pochwałą będzie danie mu kolejnych szans. W tym momencie jednak nadal jego sytuacja nie jest dobra i powinien bardzo się zastanowić nad ewentualną zmianą. Życzymy mu jednak nagłej zmiany na lepsze w obecnym klubie.
Bundesliga to za wysokie progi dla Kamińskiego
Marcin Kamiński już od kilku lat jest zawodnikiem Stuttgartu. Z tym klubem dwukrotnie zdołał awansować do Bundesligi i w tzw. międzyczasie raz z niej spaść. Jeszcze jakiś czas temu mogło się wydawać, że regularna gra pozwoli mu nie tylko na lepszy rozwój, lecz także na regularne powołania do reprezentacji. Z czasem jednak jego pozycja w zespole zaczynała się robić coraz słabsza, a do tego po spadku do 2. Bundesligi Kamiński wypadł na długo przez poważną kontuzję. Gdy już wrócił w końcówce poprzedniego sezonu, miał duże problemy ze złapaniem dobrej formy.
Jego sytuacja w Stuttgarcie stawała się coraz bardziej specyficzna. Mimo walki do końca o awans Kamiński otrzymywał dużo szans, a to niezbyt podobało się kibicom. Polski obrońca był przez wielu bardzo krytykowany za swoją grę, ale uszło to bez większego echa, z racji wywalczonego awansu. Prawdziwa weryfikacja jego obecnych możliwości nadeszła bardzo szybko w Bundeslidze. Kamiński znalazł się w wyjściowym składzie na inauguracyjne spotkanie przeciwko Freiburgowi i potem jego pozycja w klubie się bardzo pogorszyła.
W kolejnych 12 kolejkach tylko raz ujrzeliśmy Kamińskiego na boisku w większym wymiarze minut. Do tego raz pojawił się na placu gry w samej końcówce spotkania. Nawet gdy sytuacja w defensywie nie była kolorowa z racji kontuzji, to trener Pellegrino Matarazzo wolał wycofać do tej formacji defensywnego pomocnika.
Nie ma raczej przyszłości w Stuttgarcie Marcin Kamiński. Nie grał nawet wtedy, gdy kontuzjowani byli 3 podstawowi stoperzy, a wg Kickera już w styczniu możliwe rozstanie z klubem. Umowa do końca czerwca, wątpliwe by VfB chciało ją przedłużyć – wolą budować juniorów z akademii.
— Marcin Borzęcki (@m_borzecki) December 3, 2020
Być może dobrym kierunkiem dla Kamińskiego byłaby 2. Bundesliga, ale tu problemem może być podejście samego zawodnika. W najnowszym wywiadzie dla Weszło 28-latek stwierdził wprost, że czuje się na siłach, by grać w Bundeslidze. Zejście na niższy poziom rozgrywek traktuje za to jako ostateczność. Wydaje nam się, że trochę przeszacował swoje obecne możliwości, ale oczywiście wierzymy, że uda mu się pozostać w niemieckiej elicie. Na pewno najważniejszym powodem takiego podejścia do tematu jest to, że selekcjoner Jerzy Brzęczek widzi go w swoich planach. O ile oczywiście będzie regularnie grywał na solidnym poziomie.
Piątek wróci do Serie A?
Dla niektórych trochę naciągana może być obecność w tym artykule Krzysztofa Piątka. Nasz napastnik dostawał przecież szansę w każdym spotkaniu tego sezonu. Mimo to dopiero niedawno, z racji kontuzji głównego rywala do składu, mogliśmy obserwować Piątka w większym wymiarze czasowym. To miał być idealny czas, by pokazać, że trener Labbadia może na nim opierać siłę ofensywną Herthy. Trzeba jednak napisać wprost, że nie do końca mu się to udało. Nawet w jednej z twitterowych ankiet aż 72% kibiców było za tym, by pozbyć się Piątka w zimowym okienku.
Ewentualna zmiana klubu wydaje się bardzo realna. W ostatnim czasie pojawiło się wiele plotek odnośnie do powrotu Piątka do Serie A. Szczególnie „La Gazetta dello Sport” jest pewna, że polski napastnik negocjuje z Fiorentiną i już wkrótce może przenieść się do klubu z Florencji. Inną opcją podobno ma być Genoa, która chciałaby wypożyczyć swojego byłego zawodnika do końca sezonu. Oczywiście trzeba w tym przypadku poczekać na większe konkrety, bo czas transferowy tworzy wiele niesprawdzonych informacji. Mimo wszystko chyba najlepiej by było, gdybyśmy ponownie ujrzeli Piątka we Włoszech. Tam mógłby w końcu wrócić do dawnej dyspozycji.
Kilku ciekawych zawodników bez kontraktu
Rzadko zdarza się tak, by w teorii dobry zawodnik długo pozostawał bez klubu. Przypadek Rafała Kurzawy jest jednak bardzo specyficzny. Siedmiokrotny reprezentant Polski swój kontrakt z Amiens rozwiązał w ostatnim dniu letniego okienka. Od tamtej pory jednak nie zdecydował się podpisać z nikim kontraktu. Wielokrotnie wspominało się o jego ewentualnym powrocie do Górnika Zabrze, ale do tego nie dojdzie. Obie strony nie zdołały się w tej kwestii dogadać. Plotki głoszą, że o jego podpis walczy ŁKS Łódź, ale trudno w to wierzyć. Zimą zapewne sytuacja 27-latka się rozwiąże i jesteśmy ciekawi, czy ponownie ujrzymy go na polskich boiskach.
Jeszcze dłużej, bo od kwietnia, bez klubu jest Adam Stachowiak. 34-letni bramkarz to uznana marka zarówno w Bułgarii, jak i w Turcji, jednak po odejściu z Denizlisporu słuch o nim zaginął. Kibice tureckiego zespołu wielokrotnie o nim wspominali i byli rozczarowani, że klub spowodował jego odejście. Tak doświadczony golkiper mógłby być dobrą opcją dla kilku klubów naszej ekstraklasy.
Najświeższy temat jest z Konradem Wrzesińskim, któremu z końcem roku wygasa umowa z Kairatem Ałmaty. Miniony sezon nie był w jego wykonaniu tak dobry jak poprzedni i przez to przyszedł czas na zmianę. Wydaje się, że Wrzesiński nie powinien mieć problemu ze znalezieniem nowego pracodawcy. Trudno się spodziewać, że tak szybko postanowi wrócić do kraju, być może zatem ujrzymy go w kolejnej ciekawej lidze.