Zakończył się okres miodowy. Polonia Bytom po przeciętnej jesieni musi stawić czoła walce o ligowy byt. Zarząd swoje już zrobił. Są nowy trener, jakościowe transfery i chęć kontynuacji swojej filozofii. – Jesteśmy zespołem, który zawsze będzie jakiś. Mamy swoje DNA. Drużyna została zbudowana w sposób taki, że ci zawodnicy zawsze będą chcieli grać w piłkę ofensywnie i agresywnie, niezależnie od przeciwnika – zapewnia dyrektor sportowy klubu.
Polonia Bytom po rundzie jesiennej plasuje się strefie spadkowej 2. ligi, choć różnice punktowe są naprawdę niewielkie. Bytomianie dotychczas wygrali pięć spotkań, sześć zremisowali i aż osiem przegrali. Zdobyli tylko nieco ponad 20 goli. Gorszą ofensywę w pierwszej części sezonu miały tylko Sandecja oraz Stomil. Najlepszym strzelcem „Królowej Śląska” był Dawid Wolny. Zanotował on dziewięć trafień, co plasuje go na piątym miejscu w klasyfikacji.
Jeśli chodzi znowu o bramki stracone, to Polonia ma takich 27. Gorszy wynik wykręciło osiem zespołów. Co cechowało śląski zespół jesienią? To, że często nie potrafił zarządzać korzystnym wynikiem. Nieraz obejmował prowadzenie na początku meczu, a potem je w różnych okolicznościach roztrwaniał. Wiosną musi się to zmienić.
Polonia Bytom w drugoligowych realiach
Jak Polonia Bytom odnajduje się w tych nowych drugoligowych realiach? Zapytaliśmy jej dyrektora sportowego, Tomasza Stefankiewicza. Zacznijmy od kwestii organizacyjnych. – Pod tym kątem nie ma dla nas większych problemów, bo jesteśmy jako spółka dużą organizacją. Zrzesza ona trzy sekcje: piłkarską, koszykarską i hokejową. Mamy też akademie tych dyscyplin.
– Powiedzmy sobie szczerze, że funkcjonowanie pod względem organizacyjnym nie było dla nas dużym wyzwaniem. Ogólne standardy prowadzenia pierwszej drużyny piłki nożnej mężczyzn również zostały zachowane, jeśli nie podniesione do standardów panujących na szczeblu centralnym – przekonuje nas Stefankiewicz.
Organizacyjnie „Niebiesko-czerwoni” dostosowali się więc bez większych problemów do nowych realiów. A jak to wyglądało od strony finansowej? To nieco bardziej skomplikowany temat, bo przeskok między 3. ligą a poziomem centralnym jest bardzo duży. Sportowo również jest on zauważalny. Polonia na półmetku zmagań znalazła się w strefie spadkowej.
– Różnica jest dla nas widoczna, bo poziom jest znacznie wyższy. Tym bardziej że my jako zespół chcemy cały czas posiadać piłkę, prowadzić grę, czyli robić to, co cechowało nas na niższym szczeblu. 2. liga jest jednak bezwzględna, nie każdy chce grać ładnie i zostawić po sobie dobre wrażenie. Liczą się punkty – zauważa dyrektor Stefankiewicz.
Przyzwyczajamy się cały czas do tych nowych realiów. Myślę, że przez to zapłaciliśmy już sporo frycowego. Stąd ten wynik, który nas nie zadowala. Tomasz Stefankiewicz, dyrektor sportowy Polonii Bytom
Szybka zmiana u sterów
Gdy Polonia Bytom wygrywała rozgrywki ligowe w ubiegłym sezonie, zapewniając sobie upragniony awans, na jej ławce trenerskiej zasiadał 34-letni Adam Burek. Gra jego zespołu wyglądała naprawdę dobrze. Na szczebel centralny to jednak nie wystarczyło. Przyg0da trenera Burka u sterów pierwszego zespołu Polonii zakończyła się po zaledwie dziewięciu miesiącach.
Po jego odsunięciu od drużyny zarząd klubu zastosował pewien, dobrze już znany w Bytomiu, ruch. Jaki? Zdecydował się postawić na dotychczasowego asystenta. W ten sposób dowodzenie nad drugoligowcem objął Łukasz Tomczyk. Ten o rok starszy od Adama Burka szkoleniowiec dotychczas pracował głównie nad grą defensywną zespołu. Jakie jeszcze ma atuty?
– Łukasz Tomczyk to szkoleniowiec młodego pokolenia i jeden z członków projektu „Deductor”, z którego na szerokie wody wypłynęli między innymi trener Szwarga czy trenerzy Włodarkowie. To nurt obecnie bardzo w piłce ceniony. Grupa ludzi zrzeszonych przy tym programie to szkoleniowcy, którzy bardzo stawiają na aspekt merytoryczny.
Nie będę ukrywał, że wiele zasad, szczególnie związanych z grą w defensywie i obroną pola karnego, zostało przeniesionych do naszego klubu. Kto uważnie śledził końcówkę rundy lub nasze sparingi, to zauważy, że nasza gra z tyłu się zmieniła. Oczywiście nie oznacza to, że trener Tomczyk będzie stawiał tylko na to.
Założenia w Bytomiu są takie, że zespół ma swój potencjał i chce grać ofensywnie, strzelać bramki. Trener na pewno dokłada wszelkich starań, żeby tak było, co pokazują statystki w ostatnich spotkaniach. Odkąd przejął drużynę, stwarzamy sobie tych sytuacji więcej – zauważ dyrektor Stefankiewicz.
Łukasz Tomczyk zmienił system, w którym gra Polonia Bytom
Rzeczywiście Polonia po postawieniu na Tomczyka stwarza sobie tych okazji więcej. Na pewno wpływ miała na to zmiana systemu gry. „Królowa Śląska” sezon zaczynała, grając przeważnie ustawieniem z czterema obrońcami. Wychodziło to różnie. Często pojawiały się problemy na bokach obrony, gdyż bytomianie nie byli w stanie odpowiednio obsadzić tych pozycji.
Trener Tomczyk szybko zareagował i rozpisał plany gry na trzech obrońców. Zimą wszystko zostało dopracowane, a transfery sfinalizowano właśnie pod tym kątem.
– Zmieniliśmy system gry. Sezon rozpoczynaliśmy w ustawieniu 4-4-3, po przejęciu drużyny przez trenera Tomczyka postawiliśmy na 3-4-3. Aktualnie jesteśmy w stanie funkcjonować w trzech systemach, dodając 3-5-2 z dwoma bardzo dobrymi napastnikami jak na drugoligowe warunki. Liczymy na to, że będziemy konsekwentni w defensywie i w każdym meczu będziemy strzelać jedną bramkę więcej od przeciwnika – mówi iGolowi dyrektor sportowy Polonii.
„Niewykluczone, że w podstawowym składzie będzie czterech młodzieżowców”
W rundzie jesiennej Polonia Bytom najczęściej wypełniała limity w przepisie o obowiązku gry młodzieżowca, stawiając w bramce na Eryka Mirusa. Rewelacyjnie to nie wyglądało, zdecydowanie. Trener Tomczyk wraz z dyrektorem Stefankiewiczem zdecydowali się na bardziej jakościowe obsadzenie bramki.
Do klubu ściągnięty został Karol Szymkowiak, który dotychczas prezentował się już bardzo dobrze na drugoligowych boiskach, tyle że w barwach Skry Częstochowa. Oznaczało to, że młodych zawodników, spełniających wymogi, trzeba poszukać w innych miejscach. I to się udało.
– Po zakończeniu jesiennych zmagań założyliśmy sobie z trenerem Tomczykiem kilka rzeczy, które chcemy zmienić. Było to postawienie na bramkarza niekoniecznie o statusie młodzieżowca. Bacznie przyglądaliśmy się Karolowi Szymkowiakowi w rozgrywkach drugoligowych. Robił na nas duże wrażenie. Ponadto od jakiegoś czasu już mieszka w Bytomiu, więc nasze zainteresowanie było naturalne.
Fakt, że zrezygnowaliśmy z młodzieżowca na bramce, oznaczał, że musimy poszukać tych młodzieżowców w polu. Tutaj zapadły decyzje, że obsadzimy nimi wahadła. Do klubu trafili Dawid Brzozowski i Patryk Romanowski, którzy będą walczyć o pierwszy skład wraz z Michałem Szmiglem. Nie skreślałbym jednak też Kuby Pochcioła, który też jest blisko tej wyjściowej jedenastki i gry w linii defensywnej – zauważa nasz rozmówca.
Niewykluczone, że w podstawowym składzie będzie czterech młodzieżowców. Są dwa miejsca na wahadłach. Jest Kamil Hajduk, nasz wychowanek. Jest Kuba Pochcioł, no i do kadry włączony został Kamil Siudak z rocznika 2008. Wychowanek akademii w ostatnich sparingach pokazał się z dobrej strony i liczymy na jego debiut w rozgrywkach ligowych. Tomasz Stefankiewicz, Polonia Bytom
Mieszanka doświadczenia i młodzieńczej krwi
Młodzieżowcy to jednak niejedyne wzmocnienia śląskiego klubu w zimowej przerwie. Włodarze Polonii ściągnęli też bardziej doświadczonych piłkarzy, ogranych już na szczeblu centralnym. Takich, którzy będą mogli pomóc zespołowi zachować zimną krew i przechylać szalę na swoją korzyść. Jak już wspominaliśmy, w rundzie jesiennej bytomianie często nie potrafili bronić korzystnego wyniku.
O lepsze liczby z przodu zadbać powinien Kamil Wojtyra. Drugoligowi kibice doskonale pamiętają tego zawodnika. W sezonie 2020/2021 był on królem strzelców tych rozgrywek. Minimalnie wyprzedził swojego konkurenta w „Królowej Śląska”, Dawida Wolnego. Trzeba powiedzieć sobie szczerze, że Polonia Bytom dysponuje jedną z najmocniejszych formacji ofensywnych na trzecim poziomie rozgrywkowym w Polsce.
– Chcieliśmy wzmocnić też rywalizację na pozycji napastnika, bo Krzysiek Ropski nie do końca realizował nakładane na niego założenia, nie był taką konkurencją dla Dawida Wolnego, jaką byśmy chcieli. Tutaj Kamil Wojtyra, przychodząc, stawia sytuację 50 na 50 w ataku przed pierwszym meczem – przekonuje nas dyrektor sportowy.
Zwieńczeniem tej zimowej budowy drużyny ma być Sebastian Steblecki. Doświadczony pomocnik ma za sobą już grę w ekstraklasie, krótką przygodę zagraniczną, a ostatnio w barwach Chrobrego prezentował się na boiskach pierwszoligowych.
– Zależało nam też na takiej kropce nad „i”, czyli zawodniku, który będzie jakościowy i dostarczy drużynie bagaż doświadczenia, dlatego zdecydowaliśmy się pozyskać Sebastiana Stebleckiego. Myślę, że jeśli będzie w pełni dyspozycyjny, to stanie się takim motorem napędowym Polonii – podsumowuje te transfery nasz rozmówca.
Niekoniecznie uważam, że będzie to wiekowa jedenastka, a bardziej optymalne połączenie doświadczenia z młodą krwią. Tomasz Stefankiewicz
Utrzymanie za wszelką cenę?
Czy zimowe działania włodarzy klubu można odczytywać jako jasny sygnał: chcemy utrzymać się za wszelką cenę? Najlepiej zapytać u źródła. – Nigdy nie padło u nas takie stwierdzenie, że chcemy się utrzymać za wszelką cenę i budżet musi pójść kolosalnie w górę, że musimy tworzyć tzw. kominy płacowe, by ściągać jakościowych piłkarzy, a wszystko po to, żeby tylko zostać w tej 2. lidze, każdym kosztem.
To, co wykonaliśmy w trakcie zimowego okienka, było pieczołowicie zaplanowane, pod względem jakości tych piłkarzy, ale i naszych finansów. To nie jest tak, że była potrzeba chwili i musieliśmy zacząć inwestować większe pieniądze. Choć rzeczywiście te środki wydawane były minimalnie większe niż przed startem rundy jesiennej.
Jesteśmy na takim etapie, że jeszcze ustalamy warunki odejścia trzech/czterech piłkarzy. Więc fakt, że dokonujemy transferów przychodzących, to jedno, ale też muszą zawodnicy odchodzić, żeby ten bilans się równoważył – wyjaśnia Stefankiewicz.
Zimowe przygotowania na plus
Początek roku jest dla Polonii Bytom dość istotnym czasem. Pod wodzą nowego trenera przepracowała właśnie pierwszy okres przygotowawczy. W jego ramach rozegrała kilka spotkań kontrolnych. Rywale byli naprawdę mocni. Remisy z dwoma przedstawicielami ekstraklasy i zwycięstwo nad pierwszoligowcem pozwalają ocenić pozytywnie postawę zespołu w sparingach.
Wyniki Polonii Bytom podczas zimowych przygotowań:
- LKS Goczałkowice Zdrój 1:0
- Ruch Chorzów 1:1
- Rekord Bielsko-Biała 2:2
- Pniówek Pawłowice 2:4
- Wieczysta Kraków 1:6
- Sandecja Nowy Sącz 3:1
- Podhale Nowy Targ 1:1
- Zagłębie Sosnowiec 1:0
- Piast Gliwice 1:1
- Unia Turza Śląska 4:1
– Na pewno te jednostki podwójne były dla nas ważne, każdy z naszych zawodników mógł funkcjonować w tym rytmie, który wynosi 90 minut. To jest nasza przewaga nad konkurencją. Posiadając dwie jedenastki, mogliśmy sobie na to pozwolić. Nie do końca skupialiśmy się na wynikach. Przez pierwsze dwa tygodnie przygotowań mieliśmy silne mrozy, wszystko było problematyczne, boiska nie były w takim stanie, jakim byśmy chcieli. Mecze w tym okresie, z Goczałkowicami i Ruchem, były jednak niezłe jakościowo.
Spotkanie z Wieczystą? W świat poszedł wynik, ale z pierwszej połowy byliśmy zadowoleni. Biorąc pod uwagę klasę rywala, to my prowadziliśmy grę i funkcjonowaliśmy w określony sposób. A ostatnie trzy tygodnie to już bardzo pozytywny bodziec dla zespołu. Byliśmy w stanie rywalizować z każdą ekipą na wysokich obrotach. Fajnie, że udało się zremisować z silną drużyną Piasta, bo zagrało wielu piłkarzy z dużym doświadczeniem w ekstraklasie, na ich tle nie mieliśmy się czego wstydzić. Ważne, żeby to wszystko przełożyć teraz na ligę – ocenia Stefankiewicz.
Polonia Bytom z optymizmem patrzy w przyszłość, mimo wszystko
Bytomianie po rundzie jesiennej znaleźli się w trochę nielogicznej sytuacji. Są w strefie spadkowej i mają zaledwie pięć oczek przewagi nad ostatnią Olimpią. Nie jest dobrze? Pewnie nie. Ale podopiecznych Łukasza Tomczyka czeka zaległy mecz ze Skrą.
Strata do baraży jest naprawdę niewielka, bo tylko dziewięć punktów. Potencjalne zwycięstwo Polonii może zupełnie wywrócić sytuację. W klubie mają tego świadomość. I apetyty sięgają na pewno większych celów niż jedynie obronienia się przed degradacją poziom niżej.
– Po to wychodzimy na boisko, żeby wygrywać. Widzimy, jaki mamy terminarz. Na 15 spotkań w 2. lidze większość zagramy u siebie. Liczymy, że zdołamy wykorzystać ten atut i będziemy groźni dla każdego przeciwnika. Na papierze kadra naszego zespołu wygląda dużo lepiej.
Ale wszystko zweryfikuje boisko. My chcemy być skuteczni w naszych działaniach i patrzeć w górę. Po zaległym meczu możemy tracić tylko sześć punktów do strefy barażowej. Jeżeli chcemy być w tej lidze, to nie możemy patrzeć tylko na rywali koło nas, ale też tych z czołówki. Uważam, że dzisiejsza tabela sprawia, że możemy myśleć o tej niewielkiej stracie do baraży – mówi nam dyrektor, wlewając nieco nadziei w serca sympatyków Polonii.
Podkreśla też, że nikt nie obrazi się, jeśli zespół będzie wyglądał gorzej piłkarsko, ale będzie wygrywał mecze. Niemniej jednak Polonia dalej będzie starała się prowadzić grę. – Mamy świadomość, że obecnie wynik jest sprawą nadrzędną. I oczywiście nikt z nas nie obrazi się, gdy zagramy niektóre mecze słabiej piłkarsko, jak na przykład ten ostatni jesienny z Olimpią Grudziądz. Na pewno nikt już nie pamięta, jak w tym spotkaniu wyglądaliśmy, a udało się zainkasować trzy punkty. Regularne punktowanie będzie kluczowe. Nie chcemy zapominać jednak o naszym stylu i tym, że chcemy kibicom dawać trochę radości.
Czekamy zatem na boiskową weryfikację. Czy Polonia Bytom rzeczywiście może sprawić jeszcze w tym sezonie niespodziankę?