Piłkarska reprezentacja Polski ponownie potwierdziła, że awans do tegorocznych Mistrzostw Europy nie był dziełem przypadku. Podopieczni Leo Beenhakkera pokonali faworyzowanych Czechów 2:0, prezentując znakomitą dyspozycję przede wszystkim w pierwszych czterdziestu pięciu minutach spotkania rozgrywanego na Cyprze.
Selekcjoner reprezentacji Polski – Leo Beenhakker miał przed dzisiejszym meczem wiele kłopotów. Holenderski trener zaledwie przez dwa dni miał do dyspozycji wszystkich powołanych zawodników, z którymi przeprowadził tylko dwa poważne treningi. Wydarzeniem ostatnich dni był bez wątpienia powrót do reprezentacji niedocenianego Artura Wichniarka, który wystąpił dziś w biało-czerwonej koszulce po czteroletniej przerwie.
Poważne problemy mieli także nasi rywale – Czesi, którzy musieli radzić sobie dzisiejszego wieczoru bez swojego selekcjonera – Karela Brücknera, który z powodów zdrowotnych był zmuszony zostać w rodzinnym domu. Rolę opiekuna reprezentacji Czech, która plasuje się w aktualnym rankingu FIFA na szóstym miejscu, przejął tymczasowo Peter Rada.
Już w pierwszych sekundach dzisiejszego pojedynku Czesi ruszyli do ataku, lecz Milan Baros nie trafił w piłkę po bardzo precyzyjnym, płaskim dośrodkowaniu z prawej strony boiska. Chwilę później nowy napastnik angielskiego Portsmouth mógł wykorzystać błąd w ustawieniu Grzegorza Bronowickiego, ale w ostatniej chwili został powstrzymany przez Artura Boruca.
Polacy po raz pierwszy zaatakowali w 4. minucie, lecz futbolówka po silnym dośrodkowaniu Jacka Krzyżówka z rzutu wolnego została szybko wybita przez czeskich defensorów. Dwie minuty później reprezentacja Polski przeprowadziła jedną z najpiękniejszych akcji w ostatnich latach. Dariusz Dudka popisał się znakomitym, prostopadłym podaniem do Wojciecha Łobodzińskiego, który ze stoickim spokojem wykorzystał sytuację „oko w oko” z czeskim brakarzem – Petrem Cechem. Radość polskich piłkarzy z prowadzenia mogła trwać zaledwie kilka sekund, jednak na nasze szczęście uderzenie głową Jana Kollera było minimalnie niecelne. „Czeski wieżowiec” do dogodnej sytuacji strzeleckiej doszedł także w 9. minucie, ale tym razem zawodnik występujący na co dzień w Norymberdze został uprzedzony przez Boruca.
W 11. minucie Polacy przeprowadzili akcję, która do złudzenia przypominała tą z 6. minuty. Tym razem świetnym przeglądem pola popisał się Artur Wichniarek, który wypuścił w „uliczkę” Euzebiusza Smolarka. Piłkarz Roku 2007 w Polsce bardzo sprytnie chciał przelobować czeskiego goalkeepera, który końcami palców uchronił swój zespół od utraty drugiego gola. W dalszych fragmentach spotkania inicjatywę przejęli Czesi. Najpierw nasi południowo-zachodni sąsiedzi w ciekawy sposób wykonali stały fragment gry i tylko dzięki dobrej interwencji Jacka Bąka zawdzięczaliśmy dalszą przewagę. W 20. minucie wielką klasę pokazał Boruc, który instynktownie obronił strzał Kollera z czterech metrów.
Chwilę później po raz pierwszy do akcji ofensywnej naszych reprezentantów włączył się Grzegorz Bronowicki. Lewy defensor przeprowadził ciekawy rajd, zakończony dobrym podaniem do Smolarka, który został wyprzedzony przez Ujfalusiego. Nasi rywale nie zamierzali jednak zwalniać tempa i nadal atakowali polską bramkę. Bardzo groźnie wyglądały przede wszystkim ataki oskrzydlające czeskiego zespołu, a także doskonale podania Libora Sionko.
W 29. minucie podopieczni Leo Beenhakkera zaczarowali kibiców zgromadzonych na trybunach i przed telewizorami. Polacy długo konstruowali akcję ofensywną, lecz zostało im to wynagrodzone. Smolarek wycofał futbolówkę na szesnasty metr do Mariusza Lewandowskiego, który technicznym uderzeniem pokonał bezradnego Petra Cecha. Biało-czerwoni prowadzili różnicą dwóch bramek, co z pewnością dla wielu było swego rodzaju niespodzianką.
W kolejnych minutach polscy piłkarze uspokoili grę i koncentrowali się na dobrej postawie w defensywie. Swoją postawą imponował przede wszystkim Michał Żewłakow, który bardzo dobrze radził sobie z szybkim Milanem Barosem. W 34. minucie Czesi stworzyli sobie najlepszą okazję do zdobycia kontaktowego gola. Boruc zupełnie niepotrzebnie sfaulował w polu karnym Barosa i arbiter główny bez wahania podyktował jedenastkę. Polski bramkarz stanął na wysokości zadania i rehabilitując się za swój błąd obronił rzut karny wykonywany przez Kollera. Już do końca pierwszej części meczu na placu gry nie wydarzyło się nic wartego odnotowania. Gra toczyła się głównie w środkowym sektorze boiska, co sprawiło, że ciekawych akcji było „jak na lekarstwo”.
W przerwie selekcjoner reprezentacji Polski zdecydował się na przeprowadzenie aż trzech zmian. Kontuzjowanego Wichniarka, który nabawił się urazu tuż przed zakończeniem pierwszej połowy, zastąpił Maciej Żurawski. Z boiska zeszli także Jacek Bąk i Artur Boruc, w miejsce których pojawili się odpowiednio Mariusz Jop i Łukasz Fabiański.
W 48. minucie ponownie swoją fatalną skuteczność potwierdził Koller. Nowy nabytek niemieckiej Norymbergi nie potrafił pokonać Fabiańskiego z pięciu metrów, co nie świadczy dobrze o formie napastnika, który w czeskiej reprezentacji zdobył aż pięćdziesiąt jeden goli w osiemdziesięciu czterech występach. Chwilę później przed szansą na podwyższenie prowadzenie polskiego zespołu stanął Jacek Krzyżówek, lecz Cech obronił jego strzał z rzutu wolnego.
Od tego momentu na boisku przeważali już Czesi, którym brakowało skuteczności i opanowania w kluczowych momentach. W 58. minucie nasi południowo-zachodni sąsiedzi ponownie zaskoczyli sposobem rozegrania stałego fragmentu. Kilka minut później uderzenie Plasila z linii pola karnego nie sprawiło większych problemów Łukaszowi Fabiańskiemu. Polacy zdołali odpowiedzieć jedynie kontratakiem z 66. minuty, który został dość pośpiesznie i co najważniejsze, niedokładnie zakończony przez Wojciecha Łobodzińskiego.
Reprezentacja Czech przez cały czas dążyła do zdobycia kontaktowego gola. Czerwono-biali zyskali przewagę nad Polakami w wielu elementach piłkarskiego rzemiosła. W 80. minucie Plasil pomylił się zaledwie o kilka centymetrów, a chwilę później chybił także Marek Matejowski. W końcówce spotkania kilkoma dobrymi interwencjami popisał się Fabiański i to dzięki niemu, a także dobrze zorganizowanej defensywie Polacy zawdzięczają dwubramkowe zwycięstwo nad faworyzowanymi Czechami.
Polacy zdali egzamin i przede wszystkim nie zawiedli swoich fanów. Podopieczni Leo Beenhakkera potwierdzili, że „drzwi” do europejskiej czołówki są już przed nami i wypada jedynie „przekręcić klucz w zamku”. Trzeba zaznaczyć jednak, że w grze Polaków nie zabrakło dziś mankamentów, co będzie motywacją do dalszego działania. Na słowa uznania zasługuje Wojciech Łobodziński, który został prawdziwym bohaterem zgrupowania reprezentacji na Cyprze. Dobre zawody rozegrali dziś również Michał Żewłakow i Artur Boruc. Martwić nas może niestety postawa Bronowickiego, a także naszych napastników, którzy paradoksalnie strzelają mniej bramek od pomocników. Cieszmy się jednak z tego, że po kilku latach przerwy, Polacy ponownie potrafią wygrywać z najlepszymi. Oby taka dyspozycja została podtrzymana aż do tegorocznych Mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii.
Polska – Czechy 2:0 (2:0)
Bramki: Łobodziński (6′), Lewandowski (29′)