Polacy za granicą, którzy zaliczyli progres w sezonie 2023/2024


Niektóre kariery naszych zawodników w końcu ruszyły do przodu i wydaje się, że nie tylko na moment

24 maja 2024 Polacy za granicą, którzy zaliczyli progres w sezonie 2023/2024
Kurt Desplenter Belga/SIPA USA/PressFocus

Koniec sezonu w wielu ligach europejskich to także czas podsumowań. Różne losy spotykały polskich zawodników za granicą przez ostatnie kilkanaście miesięcy. Postanowiliśmy skupić się na tych mających bardzo dobry start w nowym otoczeniu i tych, którzy doczekali się szansy i ją wykorzystują. Prezentujemy Polaków z klubów zagranicznych, którzy przez ten rok doznali znacznej poprawy reputacji i zaczęli w końcu imponować.


Udostępnij na Udostępnij na


Standardowo za granicą mamy wielu zawodników regularnie utrzymujących pewien poziom. Nawet jak mają chwilowe zawahania formy, to prędko potrafią wrócić na dobre tory. Wypada jednak też mocno docenić tych, którzy jeszcze rok, dwa temu byli w całkowicie innym miejscu swojej kariery, a w ostatnich miesiącach mocno imponowali. Mamy w tym gronie piłkarzy także spoza najlepszych lig w Europie. Stąd też w tym zestawieniu pojawi się kilka ciekawych nazwisk, o których w naszych mediach szczególnie wspomina się mniej.

Marcin Bułka

Zestawienie zaczynamy od mocnego uderzenia. Miniony sezon był wielkim przełomem w karierze 24-letniego bramkarza OGC Nice. Od samego początku był pierwszym wyborem w bramce i odpłacił się za zaufanie w świetny sposób. Drużyna z Nicei, mając Bułkę w bramce, imponowała szczególnie jesienią, gdy nasz bramkarz zaliczył serię aż ośmiu meczów z rzędu z czystym kontem. Wiosna jako ogół była nieco mniej udana, ale finalnie OGC Nice zakończyło sezon na 5. miejscu i zagra w fazie grupowej Ligi Europy. Marcin Bułka łącznie zaliczył 17 czystych kont w 34 spotkaniach i pod tym względem był najlepszy w całej lidze.

1. Marcin Bułka (OGC Nice) – 17 czystych kont
2. Lucas Chevalier (LOSC Lille) – 15 czystych kont
3. Brice Samba (RC Lens) – 14 czystych kont

Złote rękawice za sezon 2023/2024 trafiły do Marcina Bułki, ale to nie była jedyna nagroda dla naszego bramkarza. Wybór najlepszego bramkarza Ligue 1 nie okazał się dla niego pomyślny, bo tam triumfował Gianluigi Donnarumma, ale w swoim klubie za to został należycie doceniony. 24-latek otrzymał statuetkę złotego orła dla najlepszego zawodnika sezonu w OGC Nice. Tutaj wybór nie mógł być inny i to też pokazuje, jak bardzo Bułka jest tam ceniony.

Jakiś czas temu pojawiały się głosy, że 24-latek zechce latem odejść z klubu, ale sam zawodnik uciął te spekulacje, deklarując pozostanie w Nicei. Poza dobrymi chwilami w klubie Marcin Bułka zapracował sobie także na powołania do reprezentacji, a dodatkowo i na debiut. 21 listopada Michał Probierz dał mu 45 minut w spotkaniu towarzyskim z Łotwą. To zapewne także dodatkowo zbudowało polskiego bramkarza.

Radosław Majecki

Zostajemy we Francji i przyglądamy się kolejnemu bramkarzowi. Majecki do AS Monaco przyszedł w 2020 roku i przez długi czas czekał na to, by jego kariera nabrała rozpędu. Był na jeden sezon na wypożyczeniu w Cercle Brugge, a gdy wrócił, to nadal nie było dla niego miejsca w bramce macierzystego klubu. Aż w końcu nadszedł dosyć niespodziewany przełom, ale jak najbardziej potrzebny. Beznadziejny w bramce Philip Kohn pod koniec lutego stracił doszczętnie zaufanie w oczach Adiego Huettera i ten zdecydował się w końcu postawić na Polaka. 24-latek swoją szansę wykorzystał i dosyć szybko zdobył uznanie trenera.

Majecki to na ten moment definitywny wybór. Nie ma powodów, by zmieniać bramkarza, więc zostaje w składzie i dostaje pełne zaufanie Adi Huetter pod koniec lutego

Z biegiem tygodni można było się zastanawiać, dlaczego tak późno Radosław Majecki wskoczył do bramki. Jego gra mocno imponowała obserwatorów we Francji, a po portalu X latały filmiki z jego znakomitymi interwencjami. Nasz bramkarz w dwunastu rozegranych spotkaniach wiosną aż siedmiokrotnie zachował czyste konto. AS Monaco zanotowało bardzo udaną końcówkę sezonu i wywalczyło wicemistrzostwo Francji, co daje promocję do gry w Lidze Mistrzów. Tuż po zakończeniu rozgrywek w klubie od razu postanowiono przedłużyć umowę z Majeckim do czerwca 2028 roku. Wielki progres słusznie doceniony i mamy już kolejnego bramkarza, który gra na wysokim poziomie.

Jakub Kiwior

Po rundzie jesiennej zastanawiano się mocno, jaka przyszłość czeka naszego defensora. Zaledwie cztery spotkania w dłuższym wymiarze czasowym nie dawały powodów do optymizmu przed drugą częścią sezonu. Sytuacja Kiwiora zmieniła się jednak po Nowym Roku, gdy z powodu kontuzji wypadł Ołeksandr Zinchenko. Mikel Arteta postanowił wtedy, że pod jego nieobecność podstawowym lewym obrońcą będzie właśnie reprezentant Polski.

Mimo gry na pozycji, na której Kiwior nie czuł się wcześniej najlepiej, jego postawa z meczu na mecz była coraz lepsza. Łapał pewność siebie, przez co zaliczył dosyć udany luty i marzec. Do solidności w defensywie dokładał także liczby, bo zanotował trzy asysty, a przede wszystkim strzelił swojego drugiego gola w Premier League. Trafił z tym też na bardzo dobry okres Arsenalu, który wtedy wygrywał z każdym i miał serię ośmiu triumfów z rzędu.

Warto dodać, że Arsenal walczył wiosną także w Lidze Mistrzów i tam w kilku spotkaniach również Kiwior grał dosyć dużo. Od kwietnia wszystko już niestety wróciło do normy i Kiwior wrócił na ławkę. Trzeba jednak zaznaczyć, że zaliczył progres, bo sam fakt gry przez jakiś czas w topowej drużynie Premier League należy doceniać. Pokazał wtedy, że trener Arteta może na niego liczyć i być może przez to utrzyma swoje miejsce w klubie na kolejny sezon. Jeśli jednak nie, to latem będzie mógł łatwiej znaleźć dobry klub, który na niego twardo postawi.

Michał Skóraś

Jesienią wydawało się, że Club Brugge to za wysokie progi dla byłego skrzydłowego Lecha Poznań. Minuty łapał sporadycznie, a i więcej było ich w pucharach niż w rozgrywkach ligowych. W fazie grupowej Ligi Konferencji Europy już na przełomie listopada i grudnia Skóraś dawał trenerowi sygnały. Dwie asysty z Besiktasem i asysta z Bodo/Glimt nie pozwoliły jednak zbytnio odmienić jego sytuacji w drużynie. Kolejne dwa miesiące to były wyłącznie ogony, z których niewiele wynikało.

Przełom na szczęście w końcu nastąpił i od lutego Michał Skóraś zaczął być traktowany jako zawodnik podstawowego składu. Na boisku widzieliśmy już całkiem innego piłkarza – zdeterminowanego, walecznego i co najistotniejsze, mającego odpowiednią jakość. Zmiana trenera w marcu na pewno też jest warta zaznaczenia, bo gdy do klubu przyszedł Belg Nicky Hayen, to twardo postawił na Skórasia. Przy nowym szkoleniowcu można było zaobserwować, że polski skrzydłowy czyni progres z tygodnia na tydzień i w kluczowych fazach sezonu był ważną postacią.

Celem na kolejny sezon musi być poprawa liczb. Podstawowy skład już jest i oby tu zmiana nie zaszła, ale cztery gole i osiem asyst we wszystkich rozgrywkach to trochę mało jak na skrzydłowego. Ale tutaj nie ma co bić na alarm. W najbliższym czasie Skórasia może czekać wyjazd na Euro, bo swoją ogólną postawą na pewno na to zasłużył. Jednakże ostateczna decyzja należy do selekcjonera.

Sebastian Walukiewicz

Wielu kibiców długo czekało na to, aż były zawodnik Pogoni Szczecin w końcu wejdzie na dobry poziom za granicą. Walukiewicz ma wszystko, by stać się ważną postacią w reprezentacji, ale od wyjazdu z kraju brakowało mu regularności i przede wszystkim zdrowia. Był co prawda lepszy moment w Cagliari w sezonie 2020/2021, ale niestety później wszystko się posypało. Ten sezon jest jednak totalnym przełamaniem i jak dotąd najlepszym czasem Walukiewicza we Włoszech. Na boiskach Serie A zebrał już ponad 2000 minut i jest najpewniejszym punktem defensywy Empoli, które w ostatniej kolejce musi wygrać z AS Roma, by wywalczyć utrzymanie we włoskiej elicie.

Można się doczepić do tego, że chwalić środkowego obrońcę z ewentualnego spadkowicza z Serie A to lekka przesada. Jednakże to, jak urósł 24-latek w trakcie całego sezonu i jak wiele dobrych spotkań rozegrał, pokazuje znaczny progres, obok którego nie można przejść obojętnie. Jeżeli nawet Empoli spadnie do Serie B, to Sebastian Walukiewicz bez problemów znajdzie inny klub. Już na początku maja pojawiły się sensacyjne doniesienia o zainteresowaniu Girony, czyli rewelacji La Liga. To też udowadnia porządny sezon w jego wykonaniu i czas teraz na krok do przodu, by dalej się rozwijać.

Kacper Urbański

Wydawać się mogło, że młody pomocnik nie ma już przyszłości w Bolonii. Latem przez chwilę był przecież bez klubu. Po kilku tygodniach wrócił jednak do drużyny Thiago Motty i to okazało się bardzo dobrym wyborem. W pierwszej fazie sezonu co prawda nie otrzymywał jeszcze zbytnio szans na grę, ale z czasem się to zmieniło i nagle zaczęliśmy oglądać Urbańskiego na boisku dosyć często. Zaskakująca była także jego pozycja na boisku, bo na długo stał się lewym skrzydłowym, z wieloma zadaniami w defensywie. Jego postawa była różna, ale wyciągał z tych szans, ile był w stanie, i to pozwalało systematycznie podnosić swoje i tak niemałe umiejętności.

Dopiero z biegiem rundy wiosennej trener coraz częściej dawał mu pograć na jego ulubionej pozycji w środku pola i od razu było widać, że tam czuje się najlepiej. Minusem był brak liczb, ale jakiś udział w tym świetnym sezonie i awansie do Ligi Mistrzów na pewno miał. Urbański mocno urósł przez ten sezon i ten progres powoduje, że coraz więcej osób widzi go nawet w wąskiej kadrze na nadchodzące Euro. Sam zawodnik trochę to podsycił swoim ostatnim bardzo dobrym występem w meczu z Juventusem i pierwszą asystą na boiskach Serie A (od 0:18).

Jakub Kałuziński

Drugi były zawodnik Lechii Gdańsk, który z Polski wyjechał przed sezonem i obrał kierunek turecki. W jego przypadku nie było mowy o jakimkolwiek czasie na aklimatyzację, ponieważ obronił się umiejętnościami piłkarskimi. Po perturbacjach w końcówce swojej przygody nad polskim morzem środkowy pomocnik dosyć łatwo wskoczył do składu Antalyasporu i nawet kontuzja jesienią nie skomplikowała jego sytuacji. Mocno postawił na niego na początku Nuri Sahin, a potem Sergen Yalcin, który go zastąpił.

Bardzo istotne jest to, że Jakub Kałuziński w Turcji został na dobre przemianowany na defensywnego pomocnika, co już w czasach Lechii było czasem próbowane. I właśnie na tej pozycji odnalazł się fenomenalnie, stając się kluczową postacią środka pola Antalyasporu. Jego statystyki na tej pozycji wyglądają pozytywnie, a jak już na dobre po kontuzji wskoczył do składu, to od początku roku zanotował 18 spotkań z rzędu w podstawowym składzie. Jego formę dostrzegają już lepsze kluby i wiosną zaczęły się mu baczniej przyglądać. Nic w tym dziwnego, skoro do dobrej gry Kałuziński dokłada czasami tak cudowne asysty.

Tymoteusz Puchacz

Nareszcie trzynastokrotny reprezentant Polski znalazł sobie miejsce, w którym gra i jest ważnym punktem drużyny. Niestety jest to tylko drużyna z dołu 2. Bundesligi, ale najistotniejsze jest to, że mamy lewego obrońcę/pomocnika, który ma regularność. Dzięki temu też nadal oczywiście może przydać się w reprezentacji. Kaiserslautern wiosną zdołało znacznie poprawić wyniki i finalnie z lekkim spokojem wywalczyło utrzymanie. Spory udział miał w tym właśnie Puchacz, który w całym sezonie uzbierał osiem asyst i ugruntował sobie mocną pozycję.

A to jeszcze nie jest koniec emocji związanych z jego drużyną. Kaiserslautern bowiem zaskoczyło wszystkich w Pucharze Niemiec i dotarło do finału rozgrywek, w którym zmierzy się z rewelacyjnym Bayerem Leverkusen. W tych rozgrywkach także Puchacz miał swoje dobre momenty, bo w czterech spotkaniach zanotował trzy asysty. Cieszy fakt, że poszedł właśnie do tego klubu, bo mając 25 lat, nadal może mierzyć z czasem w coś nieco lepszego i tego należy życzyć. Stopniowy progres jest już u niego widoczny, na pewno piłkarsko dojrzał.

Statystyki z całego sezonu (2. Bundesliga + Puchar Niemiec)
– 35 występów, 2949 minut
– 11 asyst

Kacper Kostorz

Jaki jest poziom zaplecza Eredivisie, wiele osób doskonale wie. Czy zatem warto wspominać o zawodniku, który tam imponował skutecznością? Warto, bo jeżeli grając w jednym z najsłabszych zespołów w lidze, udaje się strzelić 16 goli i zanotować 6 asyst, to oznacza, że jakieś umiejętności się ma. Kacper Kostorz na pewno wiele zyskał, idąc na wypożyczenie z Pogoni Szczecin do FC Den Bosch. Trafił tam na polskiego trenera Tomasza Kaczmarka, przez co wejście do drużyny było prostsze. Dodatkowo w sztabie pojawił się Ruud van Nistelrooy, od którego 24-letni napastnik mógł się sporo nauczyć.

Weryfikacją, jak duży progres Kostorz osiągnął, będzie na pewno najbliższy sezon. Na ten moment wraca do Pogoni Szczecin i jego dalsze losy nie są znane. Być może otrzyma swoją szansę w macierzystym klubie, ale na pewno zainteresowanie innych klubów się pojawi. Za miniony sezon w Eerste Divisie w jakimś stopniu można go docenić i teraz czekać na to, jak będzie w najbliższej przyszłości.

Patryk Lipski

W Polsce od wielu lat kojarzony z nijakością i systematycznym zjazdem. Przez to też był odpalany z Piasta Gliwice i potem z Widzewa Łódź. I tutaj na pomoc przyszedł wyjazd za granicę, a dokładniej na Cypr. Taki kierunek wyglądał na zwykły wypad do fajnego kraju. Fajne życie, a i przy okazji gra w piłkę w całkiem ciekawej lidze, dla wielu nieco egzotycznej. Patryk Lipski jednak w barwach Ethnikosu Achnas zdecydowanie odżył i taki sportowy progres jak najbardziej zaliczył.

W całych rozgrywkach cypryjskiej ekstraklasy Patryk Lipski strzelił cztery gole i zanotował dziesięć asyst. Z tego pięć asyst miał w kluczowej fazie sezonu, gdy jego drużyna grała w grupie spadkowej. Tylko dwóch zawodników uzyskało wtedy lepszy wynik, notując sześć asyst. W klasyfikacji kanadyjskiej w samym Ethnikosie Achnas 29-letni pomocnik uplasował się na 4. miejscu. Dodatkowo był najlepszy w drużynie, jeśli chodzi o wykreowane sytuacje kolegom. Cypr służy Patrykowi Lipskiemu i jego świetna forma zaowocowała przedłużeniem umowy o kolejny rok.

Klasyfikacja kanadyjska w Ethnikosie:
1. Marios Ilia 24 (19+5)
2. Enzo Cabrera 22 (18+4)
3. Dejan Drażić 14 (5+9)
4. Patryk Lipski 12 (4+8)

Dwie strzelby w Turcji

Obaj strzelali sporo i także potem mieli różne problemy. Ten sezon w Super Lig to jednak czas przełamania zarówno u Adama Buksy, jak i Krzysztofa Piątka. Doceniając te wyczyny, postanowiliśmy dodatkowo wspomnieć także o nich, bo nasi napastnicy w kraju nad Bosforem pewien progres zaliczyli. Łącznie strzelili 29 goli – Buksa 15, a Piątek 14. Do końca sezonu pozostała jeszcze jedna kolejka, więc bardzo ciekawe, czy słynny „Il Pistolero” zdoła dogonić swojego kolegę z reprezentacji. (Źródło: Transfermarkt)

Cieszy nas fakt, że mamy dobry wybór wśród napastników, a i liga turecka mocno służy naszym zawodnikom. Ten sezon pokazał, że warto tam wyjechać, by złapać rytm i wysoką formę. Ciekawe, czy latem ten kierunek będzie mocno wykorzystywany, bo wydaje się, że warto to mocno rozważać.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze