Przez wiele lat Bundesliga uchodziła za raj dla polskich piłkarzy. Ostatnimi czasy jest jednak zgoła inaczej. Aż trudno w to uwierzyć, ale na bramkę reprezentanta Polski w niemieckiej ekstraklasie czekamy już ponad dwa lata. Dziś przyjrzymy się sylwetkom piłkarzy, którzy w najbliższym sezonie spróbują odbudować nasz status w niemieckim futbolu.
Dawna reprezentacja
Jeszcze nie tak dawno Bundesliga uchodziła za ligę, w której Polacy czują się jak ryba w wodzie. W pierwszej połowie poprzedniej dekady do historii przeszło trio złożone z Jakuba Błaszczykowskiego, Łukasza Piszczka i Roberta Lewandowskiego, które doprowadziło Borussię Dortmund do dwóch mistrzostw Niemiec oraz finału Ligi Mistrzów. Następnie „Lewy” opuścił zespół z Zagłębia Ruhry na rzecz Bayernu Monachium, w którym został jednym z najlepszych napastników w historii futbolu. Polak opuścił niemiecką ekstraklasę, mając na koncie 312 bramek w 384 meczach. W całej historii skuteczniejszy od niego był tylko legendarny Gerd Müller, który ma tych trafień 365.
W ostatnich latach obserwujemy jednak zastój, jeśli chodzi o świetne występy naszych zawodników w Bundeslidze. Lista Polaków występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej w Niemczech skurczyła się do zaledwie pięciu nazwisk, a na gola któregoś z nich czekamy od 27 maja 2023 roku. Czy w nadchodzącym sezonie uda się przerwać tę negatywną passę?
Zmiana klubu szansą na odrodzenie
Polakiem, który może się w tym momencie pochwalić najdłuższym stażem w Bundeslidze, jest Jakub Kamiński. Wychowanek Lecha Poznań przeniósł się do Wolfsburga latem 2022 roku i wówczas wydawało się, że ma przed sobą świetlaną przyszłość. Skrzydłowy szybko wywalczył sobie miejsce w wyjściowym składzie i strzelił nawet bramkę w potyczce z Bayernem Monachium. Ostatecznie zakończył sezon z pięcioma trafieniami i dwoma asystami w 33 meczach.
Niestety, w kolejnej kampanii było już znacznie gorzej. Kamiński spędził na murawie zaledwie 605 minut, nie dopisawszy do swojego dorobku żadnej bramki ani asysty. Nie pomagał mu także fakt, że trener Niko Kovac zaczął coraz częściej stawiać na formację z trzema stoperami, w której zawodnikom grającym na bokach przypada więcej zadań obronnych.
W ubiegłym sezonie Polak był rzucany po różnych pozycjach, ale na żadnej nie błyszczał. Pierwsze mecze rozpoczynał na lewej obronie, ale liczne błędy, choćby w przegranym meczu z Bayernem, szybko pozbawiły go miejsca w jedenastce. W końcówce sezonu grywał głównie na prawym wahadle, ale coraz rzadziej były to występy od pierwszej minuty.
Bardzo miło się słuchało, jak komentatorzy chwalili Jakuba Kamińskiego z Wolfsburga.
Trochę szkoda, że był zamieszany we wszystkie trzy stracone bramki oraz przez błąd sędziego uniknął odgwizdania karnego po jego ręce – no ale przynajmniej wyglądał na sypiającego w siłowni.— Patryk Słowik (@PatrykSlowik) August 25, 2024
Bundesliga przepustką do reprezentacji?
Jakub Kamiński to niejedyny Polak, który w zeszłym sezonie bronił barw Wolfsburga. Głównym bramkarzem i jednym z najważniejszych punktów zespołu był Kamil Grabara. 26-letni golkiper spędził większość dotychczasowej kariery w Danii, jednak świetne występy w lidze i europejskich pucharach przyniosły mu upragniony transfer do ligi top 5. Padło na VfL Wolfsburg, w którym od ręki wywalczył sobie miejsce w składzie, zastępując Koena Casteelsa.
„Wilki” z Grabarą w składzie traciły sporo bramek, aczkolwiek Polak regularnie zgarniał dobre recenzje w niemieckiej prasie. Oczywiście zdarzały mu się też wpadki. Przykładowo w styczniowej potyczce z Holstein Kiel, kiedy nie przypilnował bliższego słupka przy wyrównującej bramce dla rywali. Nie przysłaniały one jednak ogólnego odbioru jego gry, który był jak najbardziej pozytywny. Ostatecznie wychowanek Ruchu Chorzów zakończył swój pierwszy sezon w Niemczech z ośmioma czystymi kontami w 32 meczach. Z kolei według statystyki obronionych strzałów w całej Bundeslidze znalazło się tylko pięciu bramkarzy lepszych od niego.
Przyzwoita forma Grabary nie została jednak doceniona przez selekcjonerów reprezentacji Polski. Swój jedyny występ z orzełkiem na piersi zaliczył on 1 czerwca 2022 roku, w meczu Ligi Narodów przeciwko Walii. Później znalazł się jeszcze w kadrze na mundial w Katarze, po czym nie pojawił się już na żadnym zgrupowaniu. Przez długi czas dominowała narracja, że piłkarz Wolfsburga odmówił przyjazdu na kadrę, wiedząc, że i tak nie będzie pierwszym wyborem do gry. Sam Grabara zdementował jednak te plotki, jednocześnie zaznaczając, że nie czuje się gorszy od któregokolwiek z regularnie powoływanych golkiperów.
Nowy selekcjoner Jan Urban zdążył już zdradzić, że 26-latek może liczyć na otrzymanie powołania. O tym, czy Grabara rzeczywiście wróci do reprezentacji po trzyletniej przerwie, przekonamy się już we wrześniu, gdy Polska zmierzy się z Holandią i Finlandią w ramach eliminacji do mistrzostw świata.
Kamil Grabara o bramkarzach reprezentacji 🇵🇱 pic.twitter.com/mYyy76rDeG
— Foot Truck (@FootTruckTV) December 25, 2024
Drugi Polak w Wolfsburgu
Częścią kadry Wolfsburga w nadchodzącym sezonie będzie także inny polski bramkarz, Jakub Zieliński. Do tej pory 17-latek był zawodnikiem akademii Legii Warszawa, w której wyróżnił się potencjałem na tyle, że „Wilki” postanowiły wyłożyć za niego 900 tysięcy euro. Przenosiny do Niemiec to oczywiście ogromna szansa na rozwój, jednak w tej chwili Bundesliga to dla Zielińskiego zdecydowanie za wysokie progi i nie ma on realnych szans na występy w pierwszym zespole. Pewniakiem do gry jest oczywiście Kamil Grabara, a wyżej w hierarchii znajdują się także doświadczeni Marius Müller oraz Pavao Pervan. Wychowanek Jaguara Gdańsk może więc liczyć w najlepszym przypadku na występy w drużynie U-19 biorącej udział w rozgrywkach młodzieżowych.
Polskie St. Pauli
W nadchodzącym sezonie Bundesligi w barwach FC St. Pauli będziemy oglądać aż dwóch Polaków. Pierwszy z nich to Adam Dźwigała, występujący w zespole z Hamburga od grudnia 2020 roku. W zeszłym sezonie drużyna z Hamburga zaskoczyła całe piłkarskie Niemcy, utrzymawszy się w lidze jako druga najlepsza defensywa w stawce. Wkład polskiego stopera w ten sukces był jednak niewielki. Dźwigała rozegrał zaledwie 16 spotkań, spędził na murawie niespełna 400 minut. Mimo to pozostał w zespole, a w trzech z czterech meczów przedsezonowych wychodził na boisko w pierwszym składzie. Brak powołania na pucharowe spotkanie z Eintrachtem Norderstedt może jednak sugerować, że status Polaka nie ulegnie poprawie i w nowej kampanii pozostanie on głębokim rezerwowym.
Tego lata do Dźwigały dołączył prawy obrońca Arkadiusz Pyrka, przechodząc z Piasta Gliwice po wygaśnięciu kontraktu. 22-latek rozegrał w dotychczasowych barwach 155 spotkań, czym zapracował na miano topowego bocznego obrońcy w PKO BP Ekstraklasie. Transfer do klubu z Bundesligi wydaje się więc w jego przypadku logicznym posunięciem.
Pyrka to nie tylko solidność i dyscyplina w obronie, lecz także dynamiczne wyjścia do przodu. Taka wszechstronność z pewnością pomoże mu w odnalezieniu się w St. Pauli w roli prawego wahadłowego. Początek gry w nowych barwach wypada w jego przypadku całkiem obiecująco. Polak solidnie przepracował okres przygotowawczy, dzięki czemu wyszedł w podstawowym składzie na wspomniany wcześniej mecz z Norderstedt. Miejmy nadzieję, że Pyrka odnajdzie się w Niemczech także na dłuższą metę. W końcu młody zawodnik, zdolny do gry zarówno w systemie z trójką, jak i czwórką obrońców byłby cennym wzmocnieniem dla naszej reprezentacji.