Pojedynek ucznia z mistrzem na remis! Bez bramek w meczu Chelsea – Tottenham


Hit kolejki angielkiej ekstraklasy zakończył się bez goli

29 listopada 2020 Pojedynek ucznia z mistrzem na remis! Bez bramek w meczu Chelsea – Tottenham

W starciu na szczycie angielskiej ekstraklasy Chelsea bezbramkowo remisuje z Tottenhamem. Spotkanie Franka Lamparda z Jose Mourinho przypominało bardziej partię szachów aniżeli mecz piłkarski. Po tym spotkaniu „Spurs” utrzymują pozycję lidera Premier League.


Udostępnij na Udostępnij na

To nie był zwykły ligowy mecz o trzy punkty. W stawkę tego spotkania wchodziło pierwsze miejsce w tabeli oraz pokazanie, kto rządzi na londyńskich boiskach. Oczywiście starcia Tottenhamu z Chelsea nie są tak elektryzujące jak chociażby potyczki „Spurs” z Arsenalem. Nieraz się jednak przekonaliśmy, że w tych meczach również potrafi być gorąco. Idealnym przykładem jest spotkanie z 2016 roku, kiedy to zobaczyliśmy sporo boiskowych przepychanek, które przyniosły aż jedenaście żółtych kartek. Dodatkowo w tamtym starciu „The Blues” odebrali „Kogutom” matematyczne szanse na mistrzostwo Anglii (po końcowym gwizdku na tablicy wyników widniał rezultat 2:2, co w efekcie przypieczętowało tytuł dla Leicester City).

Apetyty na zwycięstwo po obu stronach były ogromne. Tottenham przystępował do tego meczu po triumfie nad Manchesterem City (2:0), podczas którego Jose Mourinho zaszachował taktycznie Pepa Guardiolę. Podopieczni Portugalczyka podtrzymali dobrą formę w wygranym spotkaniu z Łudogorcem Razgrad w Lidze Europy (4:0). Z kolei Chelsea w ostatnich tygodniach uporała się z demonami z poprzedniego sezonu. Tymi demonami były oczywiście zmagania w defensywie. „The Blues” w ośmiu ostatnich starciach stracili tylko dwie bramki, strzelając aż 18.

45 minut szachów

Od początku spotkania było widać, że Tottenham wyszedł na ten mecz z podobnymi założeniami taktycznymi co na starcie z Manchesterem City. Moussa Sissoko schodził bardzo nisko, będąc de facto trzecim środkowym obrońcą. Celem podopiecznych Mourinho było zawężenie pola gry, by Chelsea miała jak najmniej miejsca w ataku pozycyjnym. W odróżnieniu do Pepa Guardioli Frank Lampard odrobił swoją pracę domową i nie dał się nabrać na sztuczki portugalskiego szkoleniowca. „The Blues” nie starali się za wszelką cenę być cały czas w posiadaniu piłki, gdyż wiedzieli, że jest to woda na młyn dla „Kogótów”. Zapraszali piłkarzy „Spurs” na swoją połowę, by zaatakować ich własną bronią. Bronią tą był oczywiście kontratak. Przyniosło to nawet oczekiwane efekty w postaci bramki Timo Wernera w 11. minucie, jednak Niemiec był na spalonym. W efekcie gol został anulowany.

Pierwsza połowa przypominała bardziej serial „Gambit Królowej” aniżeli mecz piłkarski. Wyglądało to jak spotkanie szachowego mistrza z uczniem, którzy umówili się na partyjkę. Po 45 minutach możemy się przyczepić do dwóch „pionków”. Po stronie Tottenhamu lekko odstawał niedoświadczony Joe Rodon, którego gra była momentami chaotyczna. Sprawiał wrażenie, jakby ciążyła na nim presja spotkania, jednak z biegiem czasu młody Walijczyk wyglądał coraz lepiej. W szeregach Chelsea zaś niemrawo wyglądał Hakim Ziyech. Marokańczyk niedokładnie zagrywał i sprawiał wrażenie nieco rozkojarzonego. Plusy możemy za to postawić przy dwóch nazwiskach. Pierwszym z nich jest Ndombele, który nie bał się wychodzić w pojedynki, nawet z dwoma przeciwnikami. Francuz wyróżniał się w ofensywie „Spurs”, biorąc odpowiedzialność w rozegraniu. Drugim nazwiskiem jest Abraham, który z kolei wyglądał najlepiej w formacji ofensywnej „The Blues”. Potwierdzeniem była jego solowa akcja przy linii końcowej boiska, w której bez problemu ograł jednego z obrońców Tottenhamu.

Bez rozstrzygnięcia

W drugiej połowie Chelsea przejęła kontrolę na boisku. Podopieczni Franka Lamparda mieli dwie dogodne sytuacje do zdobycia gola. Pierwszą z nich był groźny strzał Masona Mounta w 81. minucie, jednak świetną paradą popisał się Hugo Lloris. Swoją szansę miał również w 93. minucie Olivier Giroud po błędzie Joe Rodona. Francuz nie wykorzystał prezentu od Walijczyka (który rozegrał średnie zawody) i spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem.

W odróżnieniu od pierwszej odsłony meczu Tottenham bronił się bardzo głęboko. Taki obraz gry powinien pasować „Kogutom”, gdyż mogły wyprowadzać szybkie kontrataki, jednak dzisiejszego wieczoru Harry Kane został zneutralizowany przez pomocników Chelsea. W efekcie Anglik nie mógł uruchomić Sona, gdyż prawie wszystkie jego prostopadłe podania były przecinane. Z drugiej strony „The Blues” nie wykorzystali w pełni swojego potencjału ofensywnego. Poza wspomnianymi wcześniej dwiema sytuacjami podopieczni Franka Lamparda nie zagrozili bramce strzeżonej przez Hugo Llorisa.

***

Ten mecz miał nam dać odpowiedź, która z tych drużyn jest w stanie realnie powalczyć o mistrzostwo Anglii w tym sezonie. Trudno jest jednak wywnioskować cokolwiek. Powiedzmy sobie szczerze. Apetyty na to spotkanie były ogromne i spodziewaliśmy się po nim nieco więcej (chociażby bramek). Wydaje się, że po tym starciu zadowoleni mogą być tylko piłkarscy analitycy, którzy dostali świetny materiał do pracy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze