Sześć bramek, mnóstwo fauli, hat-trick Flavio Paixao, jedna czerwona kartka – tak w skrócie można opisać mecz 26. kolejki w Gdańsku. Miejscowa Lechia pewnie ograła 5:1 Jagiellonię Białystok i wskoczyła na 8. miejsce w ligowej tabeli. Tym samym "Biało-zieloni" odnieśli czwarte zwycięstwo z rzędu na własnym stadionie.
Popis zmienników, bo tak można określić spotkanie Lechii z Jagiellonią Białystok. Od ostatniego pojedynku Piotr Nowak dokonał kilku zmian. Od pierwszych minut na murawę wybiegli Paweł Stolarski, Michał Chrapek, Lukas Haraslin, Aleksandar Kovacević i debiutujący w biało-zielonych barwach bramkarz Vanja Milinković-Savić. Roszady w składzie gdańszczan są wynikiem dobrej postawy zawodników w meczach, jak i na treningach. Stolarski z Haraslinem bardzo dobrze zaprezentowali się w starciu z Piastem Gliwice, Słowak był bardzo aktywny, a obrońca strzelił nawet bramkę. Wielu mogło się zastanawiać nad decyzją szkoleniowca (na ławce usiadł Michał Mak), ale w Gdańsku wszystko wskazywało na to, że Nowak najzwyczajniej miał nosa.
Już od pierwszych minut na Energa Stadionie w Gdańsku kibice nie mogli narzekać na nudę. Gospodarze przeważali. Konstruowali więcej akcji, wymieniali więcej podań, a na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 8. minucie po dośrodkowaniu Lukasa Haraslina piłkę głową uderzał Flavio Paixao, bramkarz Jagiellonii intuicyjnie wybił futbolówkę przed siebie, jednak ta poturlała się do Pawła Stolarskiego, który jak na tacy podał ją napastnikowi Lechii pod samą linię bramkową – Portugalczyk takiej sytuacji nie miał możliwości zmarnować. Ofensywa od początku spotkania staje się powoli znakiem firmowym „Biało-zielonych”. Trener Piotr Nowak zapowiadał, że zespoły pod jego wodzą grają odważnie i na razie taki futbol widzimy w Gdańsku. Podopieczni Michała Probierza nie mieli żadnego pomysłu na dobrze dysponowanych piłkarzy Lechii. Ograniczali się do bezmyślnych fauli i długich piłek posyłanych na oślep do Piotra Grzelczaka. Ani razu nie zagrozili bramce Milinkovicia-Savicia, a gdańszczanie nie zamierzali zwolnić.
Z Białegostoku do Gdańska spory szmat drogi. Obrona Jagiellonii wysiadła gdzieś na Orlenie na A1. #LGDJAG
— Marcin Łopienski (@marcinlopienski) March 6, 2016
W polu karnym Bartłomieja Drągowskiego ponownie zrobiło się groźnie w 29. minucie. Lechia potrzebowała kilku podań, aby to decydujące Michała Chrapka dotarło do Grzegorza Kuświka i było już 2:0. 15 minut później na tablicy widniał wynik 3:0. Kolejny zmiennik, Lukas Haraslin, razem z Milosem Krasiciem i ponownie Flavio Paixao rozpracowali obronę rywali. Słowak podawał do Serba, ten oddał piłkę z powrotem do Haraslina, który podał do aktywnego dziś Paixao, a Portugalczyk strzelił swoją drugą bramkę w tym meczu.
Druga połowa to dalej przewaga gdańszczan. Lechia konsekwentnie grała od tyłu, spokojnie prowadząc futbolówkę. Jeden błąd zaważył na straconej bramce. Po stracie piłki Pawła Stolarskiego napastnik „Jagi” Fiodor Cernych znalazł się sam na sam z serbskim bramkarzem i płaskim strzałem posłał futbolówkę do bramki „Biało-zielonych”. I gdy wydawało się, że białostoczanie obudzili się z letargu, drugą żółtą, w konsekwencji czerwoną kartkę dostał Jacek Góralski, a niespełna sześć minut później sędzia Mariusz Złotek, po faulu na Jakubie Wawrzyniaku, podyktował karnego dla drużyny Lechii. W polu bramkowym zrobiło się spore zamieszanie.
Przełączam na Gdańsk, a tam Drągowski kładzie się, podczas gdy przedmiot leci jakieś 12 kilometrów od niego. Sodówka. #LGDJAG
— Konrad Marzec (@konmar92) March 6, 2016
Drągowski sugerował, że został trafiony przedmiotem rzuconym z trybun, przez dobre kilka minut nie podnosił się z murawy. Atmosfera zrobiła się napięta, jednak cała sytuacja tylko odwlekła w czasie dobicie Jagiellonii, bo karnego pewnie wykorzystał Milos Krasić. Od tego momentu każdy kontakt młodego bramkarza z piłką odbywał się przy akompaniamencie gwizdów i wyzwisk kibiców Lechii Gdańsk.
Po czwartej bramce spotkanie zwolniło, bo musiało zwolnić. Gdańszczanie pewnie rozgrywali piłkę, licząc na jeszcze jedno podanie, które padło w doliczonym czasie gry. Po kontrze Michał Mak podawał do Grzegorza Kuświka, ten przepuścił futbolówkę, a po raz trzeci na listę strzelców wpisał się Flavio Paixao. Jagiellonia nie miała żadnych dział, które mogła wyprowadzić w Gdańsku. Nie radziła sobie w komplecie, a co dopiero w osłabionym składzie. Podopieczni Michała Probierza nie potrafili wyjść z własnej połowy i zasłużenie przegrali z Lechią, która uczyniła prawdziwą twierdzę z własnego stadionu.