Pogoń Szczecin czeka próba siły. Albo pójdą w górę, albo na dno


Pogoń Szczecin już na początku sezonu zmaga się z licznymi problemami. Mimo przeciwności losu muszą zacząć punktować.

16 września 2023 Pogoń Szczecin czeka próba siły. Albo pójdą w górę, albo na dno
Szymon Górski / PressFocus

Nie tak początek sezonu wyobrażali sobie sympatycy „Dumy Pomorza”. Po sześciu kolejkach ich drużyna gra źle, co pokazuje liczba punktów. Na dodatek w klubie piętrzą się problemy, które nie ułatwiają działania. Pogoń Szczecin ma przed sobą kilka kolejek, które albo pomogą jej nabrać rozpędu, albo wpędzą ją w jeszcze głębszy dół.


Udostępnij na Udostępnij na

Przed sezonem niektórzy eksperci zapowiadali, że ten, kto pierwszy pożegna się z europejskimi pucharami, będzie miał największą szansę na mistrza Polski. Pogoń Szczecin, mimo że uczyniła to wraz z Lechem najszybciej, bardziej powinna się martwić o to, czy w ogóle powtórzą wyniki z ostatnich trzech lat. „Portowcy” stoją przed poważnym kryzysem, z którego wyjść może pomóc najbliższe pięć kolejek i spora liczba zdobytych w tym czasie punktów. Szczecinianie zmierzą się z Koroną, Cracovią, Legią, Lechem i Ruchem. Ale patrząc na to, co dzieje się w klubie i wokół niego, trzeba naprawdę wytężonej pracy, aby wyjść na prostą.

Największy kryzys od 2017 roku

Przegrywając z Zagłębiem Lubin, „Portowcy” powtórzyli niechlubną serię z 2017 roku, gdy przegrali cztery spotkania z rzędu. Ostatnia porażka była tylko iskrą w tej beczce prochu. Patrząc na to, co aktualnie dzieje się w Szczecinie, możemy śmiało stwierdzić, że Pogoń jest w największym dołku od 2017 roku za Macieja Skorży. Wtedy problemy były zarówno na boisku (liczne porażki), jak i poza nim (wtedy dla przykładu zamrożono pensje, co i tak nie miało podstawy prawnej). Wtedy „Granatowo-bordowi” szorowali po dnie ekstraklasowej tabeli.

Ale obecna drużyna jest inna. Wydawałoby się, że mocniejsza, jeszcze bardziej poukładana. Mówimy w końcu o pucharowiczu, który potrafił pokonać Gent i który znów miał walczyć o czołówkę. Klubie, który obok Rakowa, wymieniany był za wzór organizacji działalności. Ale ostatnio to tylko pozory. Podobnie jak kilka lat temu, w obecnej Pogoni także nie działa wiele elementów. Tylko ich właściwe ułożenie może pomóc w uspokojeniu cyklonu, jaki powoli tworzy się nad Grodem Gryfa.

Pogoń Szczecin ma wąską i kontuzjowaną kadrę

Zacznijmy od słabej gry drużyny. Tego punktu chyba nie trzeba dodatkowo uzasadniać, skoro tabela robi to za nas. Od momentu porażki z Gentem w ekstraklasie Pogoń Szczecin przegrywa z każdym kolejnym przeciwnikiem, choćby z równie słabym ŁKS-em. Piłkarze w spotkaniach są apatyczni, a z ich pressingu nic nie wynika. Mało tego, szybkie próby przerzutu piłki do ataku, element którego tak bardzo wymaga trener, powoduje, że drużyna gra niedokładnie i traci piłki. Liderzy drużyny, a w szczególności Kamil Grosicki, są wyraźnie pod formą.

Problem słabej gry jest mocno związany z niewystarczającą głębią ławki rezerwowych na kilku pozycjach. Europejskie puchary uwydatniły tylko, że szczecinianie nie mają zbytnio kogo wpuszczać z ławki. Choć w tym akurat dość mocno nie pomagają kontuzje, które trapią ekipę „Portowców” niczym biblijne plagi. Z gry wypadli na kilka tygodni Marcel Wędrychowski i Wojciech Lisowski. Problemy zdrowotne mieli Benedikt Zech, Danijel Loncar, Alexander Gorgon czy Leo Borges. Poza tym, w najbliższym meczu z pewnością nie zagra Joao Gamboa.

Ciężko jest o zmiany w składzie, jeśli nie masz kim postraszyć. Mimo najszczerszych chęci, mimo talentu, jaki wielu (w tym i my) dostrzega w Adrianie Przyborku czy Yadegarze Rostamim, oni nie są gotowi do tego, aby ciągnąć wyniki tej drużyny. Pozostali zmiennicy, jak choćby Kurzawa czy Stolarski, nie robią żadnej różnicy, gdy trener wpuszcza ich na plac boju. Mariusz Fornalczyk także poza świetnym wejściem z ławki przeciwko Belgom, nie pokazał niczego na miarę przypisywanego mu talentu.

Pożar sportowy, ale również wizerunkowy

Jakby mało było problemów sportowych, klub trawią także te pozaboiskowe. Nie przykryje ich nawet wspaniała akcja charytatywna zorganizowana dla chorego na stwardnienie zanikowe boczne Roberta Dymkowskiego. Zaczęło się w tym sezonie od kuriozalnych cen biletów na mecz z Linfield. Potem przyszło kiepskie rozwiązanie problemu ze smakiem piwa i lakonicznym oświadczeniem, w którym nawet nie padło słowo przepraszam. Do pieca dorzucił Dante Stipica, który poprzez mocny wpis na Instagramie został zesłany do rezerw. Ostatnio z klubu wyrzucono Aleksandra Jakubika, kitmana z Pogoni Szczecin. Ta sprawa ma podłoże konfliktu z trenerem od przygotowania fizycznego Rafałem Burytą oraz domniemanym wynoszeniem poufnych informacji z szatni przez byłego już pracownika.

I to wszystko w niecałe dwa miesiące – sami przyznajcie, że w Szczecinie to nie jest malutki pożar. Używając terminologii strażackiej – jest to pożar bardzo duży, do którego ugaszenia będzie trzeba sporej ilości wozów strażackich. Pisaliśmy przed sezonem, że władze klubu powinny postarać się odzyskać nadszarpnięte zaufanie kibiców. Jak na razie robią wszystko, aby już doszczętnie zniechęcić do siebie wszystkich.

Gorące krzesełko Jensa Gustafssona

Dorzućmy do tego wątek szkoleniowca, który również jest odpowiedzialny za obecny stan rzeczy. Nadchodzące tygodnie będą najcięższymi dla Jensa Gustafssona. Choć w meczu z Zagłębiem Lubin stuknęło mu 50 meczów na ławce Pogoni Szczecin, to teraz nie postawilibyśmy złamanego grosza na to, że dotrwa do drugiej pięćdziesiątki. Cierpliwość do jeszcze aktualnego szkoleniowca szczecinian się kończy. Pamiętamy słynną akcję „One way ticket”, jaka pojawiła się po przegranym meczu z Jagiellonią Białystok 2:0 w zeszłym sezonie.

Wtedy udało mu się wyjść z tego obronną ręką, ale teraz poprzeczka poszła jeszcze wyżej. Znaków wskazujących na poprawę gry drużyny jest mniej niż wtedy. O ile drużyna jeszcze wcześniej przykrywała braki w obronie dobrym atakiem, o tyle teraz w tej kwestii jest jeszcze gorzej niż w obronie. Ledwie trzy gole strzelone i to w pierwszych dwóch kolejkach. Robi to tym gorsze wrażenie, gdy dopowiemy, że wg portalu ekstraklasa.org, Pogoń tych goli powinna mieć osiem. Ale przede wszystkim gra „Portowców” jest taka jednowymiarowa, a ostatnio wręcz nijaka. Jeszcze kilka takich spotkań, jak z Zagłębiem Lubin, a na Pomorzu Zachodnim będą chyba musieli szukać nowego trenera.

Nikt tak słabo nie przekłada strzałów na gole, jak Pogoń

Trener Gustafsson musi w końcu wypracować nowy pomysł na grę i zmusić drużynę do bardziej konkretnego operowania piłką. Pod tym rozumiemy przede wszystkim lepsze przekuwanie sytuacji na gole. Bardzo przydatny będzie tu współczynnik konwersji strzałów na gole w całej ekstraklasie. Pogoń ma trzecie w lidze posiadanie piłki, za to współczynnik konwersji na gole wynosi zaledwie 5,36%. Czyli oznacza to mniej więcej, że co dwudziesty strzał kończy się bramką dla „Granatowo-bordowych”. To porażająca statystyka, którą trzeba znacząco poprawić.

Pogoń Szczecin musi zacząć wygrywać

Do następnej przerwy reprezentacyjnej Pogoń Szczecin rozegra pięć spotkań. Mogą po nich albo ugrzęznąć w dole tabeli, albo wypłynąć na powierzchnię. Niestety ciężko kibicowi i nam znaleźć więcej argumentów za niż przeciw. Ale nadzieja umiera ostatnia. Według raportów klubowych sytuacja zdrowotna drużyny się poprawiła. Był także czas na poprawienie niedziałających elementów, zatem może w końcu szczecińska maszyna ruszy do przodu. W najbliższą sobotę zagrają z Koroną Kielce. Kibice Pogoni, mimo że są pełni obaw, nie zakładają innego scenariusza niż trzy punkty, który pozwoli uniknąć piątej porażki z rzędu. Jeśli „Duma Pomorza” marzy o tym, aby znów znaleźć się w czubie tabeli, trzeba wrócić do punktowania, i to już!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze