Remis w starciu na szczycie ekstraklasowej tabeli


Pogoń Szczecin zremisowała 1:1 z Rakowem Częstochowa

12 listopada 2023 Remis w starciu na szczycie ekstraklasowej tabeli
Zbigniew Harazim / zbyszkofoto.pl

Pogoń Szczecin zremisowała 1:1 w starciu z Rakowem Częstochowa. Obie drużyny zachowały zatem ścisły kontakt z czołówką tabeli, lokując się tuż za podium zestawienia. Jak wyglądała dotąd przygoda obydwu drużyn w europejskich pucharach?


Udostępnij na Udostępnij na

Na remis w Szczecinie 

Spotkanie rozpoczęło się punktualnie o godzinie 15:00. W 15. minucie świetną kombinacyjną akcję wyprowadzili piłkarze Pogoni, strzałem zamykał ją Alexander Gorgon, jednakże Vladan Kovacević popisał się fenomenalną interwencją. Bramkarz gości ponownie uratował Raków przed utratą bramki kilkanaście minut później, kiedy to z kolei na uderzenie zdecydował się Vahan Bichakhchyan. Po chwili wynik nieskutecznie próbował jeszcze otworzyć Efthymios Koulouris. 

W 39. minucie na bramkę Pogoni strzelał Marcin Cebula, jednakże Valentin Cojocaru nie miał problemów z wyłapaniem futbolówki. Tuż przed przerwą piłka trafiła natomiast w słupek po strzale głową Linusa Vahlqvista. Obie drużyny zeszły finalnie do szatni, bezbramkowo remisując – emocji jednak nie brakowało. 

W 49. minucie piłka zatrzepotała w bramce Pogoni, jednak sędzia zasygnalizował pozycję spaloną. Niedługo później Raków dopiął swego za sprawą trafienia Bartosza Nowaka, przy którym asystę zanotował Vladyslav Kochergin. Pogoń wyrównała jednak już w 67. minucie, kiedy to fantastycznym rajdem popisał się Kamil Grosicki, a akcję wykończył Alexander Gorgon.  

Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry wspaniałą okazję zmarnował piłkarz gości Ante Crnac. Kilka minut później po raz kolejny dobrą interwencją popisał się za to Vladan Kovacević, broniąc strzał Grosickiego. Po chwili sędzia zagwizdał po raz ostatni, a obie ekipy podzieliły się finalnie punktami.  

Wina belgijskiej kompromitacji? 

Spotkanie Pogoni z Rakowem było interesujące nie tylko z uwagi na wysokie lokaty obu drużyn w ligowej tabeli. To także rywalizacja tegorocznych reprezentantów ekstraklasy w europejskich pucharach (lub eliminacjach do nich), będąca zarazem idealną okazją do kolejnej już analizy ich wpływu na postawę drużyn na rodzimym podwórku. 

Trudno znaleźć na przestrzeni lat przykłady podobnie jaskrawe co europejska przygoda Pogoni w roku 2023. Szczecinianie nie rozegrali co prawda wielu spotkań w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy. Mowa tu przecież o zaledwie czterech starciach z rywalami spoza granic naszego kraju. Pogoń wyeliminowała z rozgrywek północnoirlandzkie Linfield, trafiła następnie na Gent. 

W tym miejscu zaczynają się schody, a w zasadzie katastrofalna seria porażek, zainaugurowana blamażem w pierwszym starciu z rywalem z Belgii (0:5). Od tej pory Pogoń przegrała cztery kolejne mecze na ligowych boiskach, wróciła na dobre tory dopiero po upływie miesiąca. Interpretacja niniejszego przypadku pozostaje jednak trudna do finalnej oceny. 

Czy to gra co trzy dni, a w konsekwencji zbyt małe, kadrowe pole manewru przyczyniło się do zapaści dyspozycji „Portowców”? Trudno powiedzieć, tym bardziej z uwagi na niezbyt długi okres, w którym to Pogoń była zmuszona mierzyć się z nad wyraz dużą intensywnością gry.

Alternatywną opcją może być wersja z blokadą psychiczną, nabytą po wstydliwej klęsce na obiekcie rywala. Porażka 0:5 nigdy nie przechodzi przecież bez echa, szczególnie poniesiona za sprawą ewidentnych błędów indywidualnych (fatalny mecz bramkarza Bartosza Klebaniuka). 

Wciąż w grze 

W przeciwieństwie do drużyny Pogoni Raków nadal łączy grę w europejskich pucharach ze zmaganiami na ekstraklasowych boiskach. Jak prezentuje się to zatem w praktyce? Tragedii nie ma, choć do ideału droga wciąż jest daleka. Drużyna spod Jasnej Góry realizuje dotąd ligowy plan minimum, kontrolując dystans dzielący ją od ścisłej czołówki tabeli. 

Raków nie wyzbywa się wpadek, dość regularnie tracąc punkty w meczach z niżej notowanymi rywalami. Problemy najgroźniejszych konkurentów w drodze po krajowe mistrzostwo pozwalają jednak częstochowianom na zachowanie umiarkowanego optymizmu wobec dalszej walki o tytuł. 

Zdecydowanie poniżej oczekiwań Raków prezentuje się jednak w rozgrywkach Ligi Europy. Podopieczni trenera Szwargi, legitymujący się dotąd dorobkiem punktu zdobytego w czterech spotkaniach fazy grupowej, są już zaledwie o krok od zakończenia swojej europejskiej przygody. Domowa porażka ze Sturmem Graz (1:2) czy remis w starciu ze Sportingiem Lizbona (1:1, Raków od 8. minuty grał z przewagą jednego zawodnika) chluby zdecydowanie nie przynoszą. 

Pytanie, co jest przyczyną takowego stanu rzeczy. Czy misja wejścia w buty Marka Papszuna przerosła trenera Szwargę? Wyciąganie tak daleko idących wniosków byłoby błędem. Drużyna Rakowa jest przecież spustoszona przez wszechobecne urazy, występujące w skali absolutnie nieprzewidywalnej. Już podczas okresu przygotowawczego z gry wypadł Ivi Lopez. W trakcie sezonu kontuzje odnosili jeszcze między innymi Stratos Svarnas, Zoran Arsenić, Adnan Kovacević i… wielu, ale to naprawdę wielu innych piłkarzy (łącznie mowa tu o 16 zawodnikach). 

Zarówno w przypadku Pogoni, jak i Rakowa nie możemy określać kwalifikacji do europejskich pucharów jako swego rodzaju niepotrzebnego balastu. Trudności, z jakimi obie ekipy mierzyły się lub mierzą nadal, nie wynikają bezpośrednio z braku przygotowania wobec zbliżającej się wysokiej intensywności gry. Przygotowania (mowa o rynku transferowym) rzeczywiście zostały przecież poczynione. Nie wszystko da się jednak przewidzieć, a nie wszystkim urazom zapobiec.  

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze