Są kraje, z którymi nasze zespoły nie mają dobrego bilansu historycznego – zarówno jeśli chodzi o starcia reprezentacji, jak i klubów. Choć może to lekko zaskakiwać, Dania jeszcze nie należy do tego grona. Pogoń bowiem niestety podzieliła los Lechii Gdańsk z 2019 roku i dostała srogą lekcję futbolu.
Nie było dużą kontrowersją stwierdzenie, że to właśnie gospodarze czwartkowego meczu byli faworytami do tego, aby zameldować się w kolejnej rundzie europejskich eliminacji. Nie można było jednak z góry przesądzać, że podopieczni Jensa Gustafssona jadą jak na ścięcie.
Pogoń mogła upatrywać swojej szansy w historii
Choć duńskie kluby od jakiegoś czasu wydają nam się barierą nie do przejścia, a Superliga postrzegana jest jako liga mocniejsza od PKO Ekstraklasy, to ogólny bilans jest po naszej stronie. Jak podaje portal Hppn – po uwzględnieniu niedoliczonego do zestawienia dwumeczu Lechii z Broendby, meczu Piasta z FC Kopenhaga i pierwszego spotkania Broendby z Pogonią – w całej historii europejskich starć polskie zespoły zmagały się z duńskimi 110 razy, z czego aż 57 spotkań wygrały te pierwsze. Padło także 27 remisów, a 26 razy górą byli Skandynawowie.
Jeśli chodzi z kolei o to, które zespoły awansowały dalej, to wynik jest remisowy (stan przed meczem rewanżowym z Pogonią). Ośmiokrotnie zarówno polskie, jak i duńskie drużyny awansowały do dalszych rund, gdy los je ze sobą skrzyżował. Łączny bilans bramkowy wszystkich spotkań wynosi 211:140. W ostatnich pojedynkach nie wyglądało to jednak optymistycznie. Z Duńczykami odpadali kolejno Piast, Lechia, Arka, Zagłębie Lubin czy Legia Warszawa. Teraz do tego grona dołącza Pogoń. Jedynie Ruch Chorzów zdołał przejść dalej po bramce w ostatniej akcji meczu.
Broendby w ostatnich latach nie kojarzy się dobrze
Samo Broendby mierzyło się z polskimi klubami w XXI wieku już dwa razy. Najpierw w sezonie 2009/2010, kiedy to podejmowało Legię Warszawa. W pierwszym meczu w Danii padł remis 1:1, natomiast w rewanżu także nie wyłoniono zwycięzcy, bowiem skończyło się wynikiem 2:2. Wtedy jednak obowiązywała zasada bramek na wyjeździe, więc to Duńczycy przeszli dalej.
Polscy kibice z pewnością pamiętają także niedawny dwumecz klubu z przedmieść Kopenhagi z Lechią Gdańsk. W pierwszym meczu to ówczesna drużyna Piotra Stokowca mogła cieszyć się zaliczką przed rewanżem, ponieważ wygrali 2:1. Starcie w Danii było jednak niezwykle bolesne. Broendby wygrało 4:1 i nie pozostawiło żadnych złudzeń. Była to więc z pewnością pewnego rodzaju przestroga dla szczecinian, którzy także ugrali na swoim stadionie całkiem korzystny wynik.
https://twitter.com/surfisurfsurf/status/1157297370796720128
Należy mimo tego pamiętać również o tych miłych dla nas historiach. Do historii polskiego futbolu przeszedł dwumecz Widzewa Łódź z Broendby o awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W pierwszym spotkaniu, rozgrywanym w Łodzi, padł wynik 2:1 dla gospodarzy. Rewanż, pełen dramaturgii, Duńczycy wygrali 3:2 i wynik ten, uwzględniając bramki na wyjeździe, zapewnił pierwszy i jedyny jak dotąd dla Widzewa, a ogólnie drugi dla polskich klubów awans do Champions League.
Jak szło polskim klubom w Danii?
W ostatnich latach kilkukrotnie byliśmy świadkami pojedynków polsko-duńskich. Niestety poza wyjątkami to Skandynawowie wychodzili z nich zwycięsko. Ostatnie takie starcie miało miejsce w 2020 roku. Pandemiczne warunki spowodowały, że rozgrywano tylko jeden mecz, rezygnując z rewanżu. Piast Gliwice w III rundzie kwalifikacji do Ligi Europy trafił na FC Kopenhaga, a gospodarzem został – po losowaniu – zespół ze stolicy Danii. Niestety była to dla podopiecznych Waldemara Fornalika bolesna lekcja futbolu, bowiem „Løverne” wygrali aż 3:0, a pierwszą bramkę dla nich zdobył Kamil Wilczek.
Wspomniana Lechia boleśnie przekonała się, jak Broendby gra u siebie – tak samo jak Arka Gdynia. Obecny pierwszoligowiec, tak jak Piast Gliwice, podejmował Duńczyków, a dokładniej FC Midtjylland w III rundzie eliminacji do Ligi Europy. Mecz w Gdyni napawał optymizmem – Arka wygrała 3:2. Rewanż z kolei zaczął się obiecująco – gdynianie w 59. minucie wyszli na prowadzenie. Ostatecznie jednak to „Wilki” przeszły dalej dzięki trafieniu w 93. minucie.
Powiewem optymizmu niech będzie starcie Ruchu Chorzów z Esbjerg fB. Pierwszy mecz, rozgrywany w Polsce, zakończył się bezbramkowym remisem. Tydzień później natomiast chorzowianie, będący po kilku pierwszych kolejkach na ostatnim miejscu w tabeli, w dramatycznych okolicznościach wyszarpali niespodziewany awans do IV rundy eliminacji. Duńczycy prowadzili 2:1 do 95. minuty, lecz wtedy Łukasz Surma wpakował piłkę do siatki. Skazywany od początku na pożarcie Ruch otarł się tym samym o fazę grupową europejskich pucharów.
Bo gra się do końca, #Ruch melduje się w IV rundzie kwalifikacji #EuropaLeague.http://t.co/uU5evlnrMK pic.twitter.com/7rxfB18Rwg
— Flashscore.pl (@FlashScorePL) August 7, 2014
Pogoń z serią koszmarnych błędów
Nie można było odbierać Pogoni szans w starciu z Broendby. Zadanie stojące przed szczecinianami było jednakże niezwykle trudne. Duńczycy zazwyczaj są u siebie znacznie mocniejsi niż na wyjazdach. Tym bardziej jeśli wiedzą, że kwestia awansu jest otwarta. Potrafią się zmobilizować, aby nie dać cienia szans swoim rywalom. Tak było z Lechią oraz Arką. Wiadomo, że „Portowcy” nie byli bez szans, lecz w czwartkowym meczu potwierdziło się, jaką mocą dysponują Duńczycy, gdy niesie ich doping swoich zagorzałych kibiców.
Witamy z Brøndby Stadion! 👊
— Pogoń Szczecin (@PogonSzczecin) July 27, 2022
Za 3️⃣0️⃣ minut oficjalny trening granatowo-bordowych przed jutrzejszym spotkaniem ⚽️
🔜 #BROPOG #UECL pic.twitter.com/dHoF0sCiQA
– Wracamy do gry po ligowej porażce, co daje nam jeszcze więcej energii przed rewanżowym meczem. Oczywiście chcemy zagrać od początku tak, jak graliśmy w drugiej połowie pierwszego spotkania z Broendby. Jesteśmy gotowi podjąć wyzwanie, jakie przed nami stoi – powiedział na przedmeczowej konferencji szkoleniowiec Pogoni. Trudno się z nim nie zgodzić – jego drużyna w drugiej części spotkania w Szczecinie wyglądała na tle Broendby fenomenalnie i niewiele zabrakło, aby to spotkanie ostatecznie wygrała. Być może jest to znak, że Szwed miał pomysł na dzisiejszy pojedynek i chciał zaskoczyć zarówno duńskich, jak i część polskich kibiców.
Tak się jednak nie stało – chociaż Pogoń grała momentami bardzo ciekawą dla oka piłkę, to takie bramki jak te z pierwszej części spotkania po prostu nie przystoją drużynie, która aspiruje do regularnej gry na europejskiej scenie. Może kolejna próba za rok, może dopiero za kilka lat. Szczecinianie, chociaż mogli się długimi momentami podobać, ostatecznie rozczarowują w tegorocznych eliminacjach – zwłaszcza jeśli przypomnimy sobie rewanżowe starcie z islandzkim KR Reykjavík.