Podział punktów w Wodzisławiu i w Warszawie


Gdyby Jagiellonia Białystok zdobywała nieco więcej punktów poza domem, to na pewno zajmowałaby wyższe miejsce w tabeli. Ale trudno przy czterech wyjazdowych wiktoriach liczyć na coś więcej niż środek tabeli. Dzisiaj w Wodzisławiu Śląskim białostoczanie mieli okazje poprawić ten bilans, ale Piasta Gliwice pokonać się nie udało. W drugim piątkowym starciu Legia Warszawa po raz kolejny zawiodła swoich kibiców, remisując przy Łazienkowskiej bezbramkowo z Górnikiem Zabrze


Udostępnij na Udostępnij na

Mecz mógł się kapitalnie rozpocząć dla Piasta Gliwice. W 7. minucie Tomasz Podgórski zacentrował w pole karne, a Rafał Gikiewicz swoją niepewną interwencją zaniepokoił nieco fanów z Podlasia. Kamil Glik minął się z piłką po dośrodkowaniu z narożnika boiska. Później dwoma strzałami z dystansu odpowiedzieli goście – jednak najpierw Dariusz Łatka uderzył nad poprzeczką, a później Paweł Zawistowski za słabo, aby pokonać Kasprzika.

W 25. minucie bardzo ciekawą akcje dla Piasta wypracował Sebastian Olszar, który – po kilkumetrowym rajdzie – podał na lewą stronę do Damiana Seweryna. Jego strzał z trudnością wybronił Gikiewicz. Jak mówi jedno z piłkarskich porzekadeł: niewykorzystane sytuacje się mszczą. Pięć minut przed przerwą Kamil Grosicki poszedł na przebój prawą stroną, przedarł się między dwójką obrońców i strzelił technicznie na bramkę. Mimo iż Kasprzik miał futbolówkę na wyciągnięcie ręki, to i tak ją przepuścił. Była to jego wina, bo popełnił fatalny błąd, ale też sporo można zarzucić defensywie, która zasłoniła mu piłkę.

W drugiej połowie Jaga miała grać lepiej i rzeczywiście jej początek to potwierdził. W 49. minucie ze środka boiska do Tomasza Frankowskiego zagrał Hermes, ale popularny „Franek” minimalnie chybił. Chwilę potem płaską piłkę na głowę Skerli dograł Brazylijczyk Bruno, jednak próbę Litwina Kasprzik wybił na rzut rożny. Gliwiczanie zdołali odpowiedzieć minimalnie niecelnym uderzeniem Mariusza Muszalika z rzutu wolnego, lecz to Jaga była w natarciu. Rzut rożny – Bruno dośrodkowuje na czwarty metr, po strąceniu piłki głową jednego z zawodników Kasprzik popisuje się znakomitym refleksem.

Druga bramka wisiała w powietrzu, ale jak to często bywa padł remis. Po wymianie podań przed polem karnym, na uderzenie zdecydował się Kamil Wilczek, który w ten sposób wpisał się na listę strzelców po raz pierwszy w Ekstraklasie.

Po tym obie drużyny miały jeszcze po dwie okazje na strzelenie decydującej bramki. Jagiellonia – w polu karnym znalazł się Stano, ale chyba nie wiedział, co chce zrobić z piłką, którą spod nóg wyłuskał mu Kasprzik. Polonia – uderzenie z dystansu Marcina Bojarskiego zatrzymało się na słupku. W Wodzisławiu Śląskim padł więc, chyba zasłużony, remis.

Nieskuteczna Legia

W przeszłości mecze Legii Warszawa z Górnikiem Zabrze rozstrzygały o mistrzostwie Polski, w przyszłości być może będą, ale na dzień dzisiejszy przy Łazienkowskiej doszło do starcia wicelidera z ostatnią drużyną Ekstraklasy.

Mimo iż spotkanie zapowiadało się ciekawie, to takie w rzeczywistości nie było. W tym roku Legia na cztery mecze w dwóch nie strzeliła bramki (w derbach stolicy i tym dzisiejszym) i pomyśleć, że drużyna Jana Urbana wciąż ma szanse na wywalczenie dziewiątego mistrzostwa w historii klubu.

Spotkanie rozpoczęło się bezbarwnie – poziom adrenaliny kibicom mógł się nieco podnieść dopiero po kwadransie, kiedy to Robert Szczot przewrócił się po starciu z Inakim Astizem. Niektórzy faul widzieli, niektórzy nie – sędzia zaliczał się do tej drugiej grupy. W 26. minucie Legia wypracowała bodaj najlepszą okazje na bramkę, ale Piotr Giza – jak to ma w zwyczaju – nie trafił w światło bramki z piętnastu metrów. I to w zasadzie tyle o pierwszej połowie. Legia miała przewagę, ale nie potrafiła ją udokumentować. Z kolei w  Górniku jakiekolwiek zagrożenie sprawiał Robert Szczot.

Druga cześć gry wyglądała bliźniaczo podobnie do pierwszej, czyli Legia atakowała, a zabrzanie przede wszystkim byli skupieni na grze w  destrukcji. Bardzo dobrze między słupkami spisywał się Sebastian Nowak. Kapitan gości, zarówno w pierwszej jak i drugiej odsłonie, wybronił kilka strzałów legionistów. Należy go jednak pochwalić szczególnie za akcję z 17. minuty, kiedy to wygrał pojedynek „oko w oko” z Takesure Chinyamą. Powtórzyło się to także dwie minuty później, ale tym razem Chinyama uderzył niecelnie.

Trenerowi Urbanowi pali się grunt pod nogami – jeśli Lech jutro odprawi z kwitkiem Arkę, to przewaga Lecha nad Legią będzie wynosiła już pięć punktów. Ale nic dziwnego skoro warszawskiej ekipie brakuje skutecznego napastnika. Bez niego najprawdopodobniej stołeczni kibice po raz trzeci z rzędu będą musieli obejść się smakiem, patrząc na świętujących tytuł rywali.

Komentarze
Berq (gość) - 15 lat temu

Dwa mecze, tylko dwie bramki i z czterech zespołów
tylko Górnik może się cieszyć. Niczym Indiana Jones
Arkę Przymierza tak Górnik Zabrze z Łazienkowskiej
skrupulatnie wywozi cenny punkt który być może w
przyszłości zadecyduje o ligowym bycie klubu z ul.
Roosvelta. W drugim a w zasadzie pierwszym meczu
(biorąc pod uwagę chronologię czasową) ani
Jagiellonia ani też Piast z wyniku nie są zadowolone.
Zarówno białostoczanie jak i gliwiczanie mieli sporo
akcji z których mogła paść zwycięska bramka. Niestety
tak się nie stało. Do wyróżniających się zawodników
tego spotkania należy z pewnością zaliczyć Sebastiana
Olszara z Piasta Gliwice i Kamila Grosickiego z
Jagiellonii Białystok.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze