Paris Saint-Germain zremisowało z Girondins Bordeaux 1:1 i straciło fotel lidera na rzecz kopciuszka z Montpellier. Obie bramki padły w ostatnim kwadransie gry, a zdobyli je kolejno Diabate i Hoarau.
Na Parc des Princes rozgrywany był dziś jeden z hitów 29. kolejki, mecz Paris Saint-Germain – Girondins Bordeaux.
Tuż przed rozpoczęciem spotkania obie jedenastki ustawiły się w kółkach, a kibice powstali. Wszyscy zgromadzeni na Parc des Princes uczcili chwilą ciszy ofiary morderstw w Tuluzie.
Już w pierwszych minutach zarówno piłkarze PSG, jak i Bordeaux grali odważnie. Po 120 sekundach od otwierającego spotkanie gwizdka w polu karnym paryżan zrobiło się spore zamieszenia, które jednak wyjaśnił Sakho. Chwilę później futbolówka była już po drugiej stronie boiska, ale dwa stałe fragmenty gry wykonywane przez Nene nie przyniosły gospodarzom zamierzonego celu.
W kolejnych minutach pod bramkami obu zespołów temperatura nieco spadła, ale nadal mecz stał na bardzo wysokim poziomie. W 12. minucie Javier Pastore wywalczył dla swojego zespołu rzut wolny z około 22 metrów, ale Nene, wykonując go, trafił w mur.
Z czasem PSG zyskało przewagę, ale nie potrafiło zagrozić golkiperowi gości. Swoje szanse mieli Menez, Nene i Hoarau, ale zawsze na posterunku był Carrasso. W 28. minucie powinno być 1:0, ale Alex, który dostał genialne dośrodkowanie od Nene, nie trafił w bramkę w sytuacji sam na sam. Na Bordeaux to zdarzenie zadziałało jak zimny prysznic. Kilkadziesiąt sekund później w polu karnym paryżan znalazł się Plasil, ale przy jego precyzyjnym strzale po ziemi znakomitą paradą popisał się Sirigu. „Żyrondyści” przebudzili się i to oni zaczęli przeważać, lecz podobnie jak wcześniej piłkarze Carlo Ancelottiego, nie potrafili udokumentować tego bramką.
W ostatnich minutach pierwszej połowy znów przycisnęli gospodarze. Próbowali wielu sposobów na przechytrzenie defensywy Bordeaux, ale ani centry Nene i Meneza, ani prostopadłe podania Pastore nie doprowadziły Paris Saint-Germain choćby do bramkowej okazji.
Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, ale nie można było narzekać na nudę. Tempo gry było bardzo wysokie, a do pełni szczęścia kibicom brakowało tylko goli.
Po wznowieniu gry błyskawiczną akcję przeprowadzili gospodarze, ale strzał z woleja Javiera Pastore był niecelny. Chwilę później Bordeaux znów było w opałach. Tym razem Hoarau wyłożył piłkę na szesnasty metr do Sissoko, lecz potężne uderzenie byłego zawodnika Juventusu w ostatniej chwili zdołał odbić Carrasso.
Gra PSG po przerwie wyglądała zdecydowanie lepiej, a duża w tym zasługa Matuidiego, który po pierwszej połowie zmienił Jeremy’ego Meneza. Bordeaux było prawie zupełnie niewidoczne i notowało bardzo wiele strat. Ze strony paryżan widać było zdecydowanie większą determinację, ale brakowało skuteczności. W 63. minucie Nene miał dobrą okazję, gdyż na linii pola karnego sfaulowany został Pastore, ale Brazylijczyk strzelił dokładnie tam, gdzie znajdował się golkiper „Żyrondystów”, a kibice na Parc des Princes musieli obejść się smakiem. Po tym zdarzeniu mecz stracił na szybkości. Nuda została jednak przerwana w 72. minucie, kiedy to w zasadzie z niczego goście przeprowadzili kontrę zakończoną potężnym strzałem Jaroslava Plasila wprost w poprzeczkę bramki strzeżonej przez Salvatore Sirigu.
Pięć minut później padła niespodziewana bramka dla Bordeaux. Genialnym prostopadłym podaniem popisał się Obraniak, Maurice-Belay zachował trzeźwość umysłu i podał do wbiegającego w pole karne Diabate, a ten bez problemu wpakował piłkę do siatki. Na Parc des Princes zapadła cisza, a Carlo Ancelotti podrapał się tylko po głowie.
Paris Saint-Germain nie miało jednak zamiaru się poddawać i postawiło wszystko na jedną kartę, co się zdecydowanie opłaciło. Już w 81. minucie Guillaume Hoarau wyrównał, ale oklaski po tej bramce należą się głównie Bodmerowi, który popisał się idealnym zagraniem do byłego króla strzelców Ligue 2.
Ostatnie minuty były bezapelacyjnie najciekawszym okresem spotkania. Futbolówka wędrowała od jednego pola karnego do drugiego, ale nie chciała wpaść do żadnej bramki. Dwie dobre okazję mieli goście, ale zabrakło im zdecydowania podczas wyprowadzania kontrataków. Zawodnicy PSG grali trochę jak jeźdźcy bez głowy. Prawie wszyscy piłkarze w granatowych trykotach parli do przodu, zostawiając tym samym bardzo wiele miejsca „Żyrondystom”.
W doliczonym czasie gry Plasil popędził samotnie lewą flanką, poczekał na Ben Khalfallaha, ale w ostatnim momencie Tiene wybił wślizgiem piłkę i oddalił zagrożenie.
Mecz zakończył się remisem 1:1, co wydaje się sprawiedliwym rezultatem. PSG w związku z tym ma tyle samo punktów co Montpellier i choć jest murowanym faworytem do mistrzostwa, to jak na razie nie może lekceważyć drużyny Rene Girarda, która ma lepszy stosunek bramkowy. Bordeaux jest ósme i raczej nie ma szans na przyszłoroczną przygodę z europejskimi pucharami.
Zawodnik meczu: Christophe Jallet (PSG)
PSG = duże pieniądze, a Montpellier = mała kasa
lecz duża wola walki. Oczywiście Montpellier to nie
klub na ligę mistrzów, zresztą wydawało się, że
na mistrza Francji też nie tak więc nie wierzę,
że zdobędą mistrzostwo lecz czołówka 2-3 miejsce
to jest realny scenariusz.
http://www.youtube.com/watch?v=mEc43F6SiXA