Początek roku zdominowany jest głównie przez doniesienia transferowe. Nie inaczej jest we Włoszech, gdzie dziennikarze prześcigają się zdjęciami z testów medycznych czy doniesieniami kontraktowymi. Jednak w Święto Trzech Króli do głosu doszli sami piłkarze, którzy wybiegli na boisko w ramach 20. kolejki Serie A. Niestety nie w komplecie. Mimo że na kartkach kalendarza mamy już 2022 rok, wciąż powtarzają się problemy związane z pandemią koronawirusa. Przez nie rozegrano zaledwie sześć z dziesięciu spotkań.
Wypchany niemal do granic wytrzymałości kalendarz piłkarski będzie musiał znieść kolejne zmiany, przynajmniej we Włoszech. W końcu kiedyś trzeba rozegrać te poprzekładane mecze. Kilka dni temu Juventus i Inter miały skierować prośbę do władz ligi o przełożenie meczu o Superpuchar Włoch (planowo 12 stycznia). Wszystko argumentowały kolejną falą zakażeń. Jednak Serie A była nieugięta i mimo zmniejszenia liczby widzów na trybunach spotkanie dojdzie do skutku. Już w samej lidze doszło do zmiany terminów, ale na szczęście nie wpłynęło to negatywnie na poziom piłkarskiej rywalizacji.
Dwie różne połowy w Genui
Sampdoria i Cagliari walczą w tym sezonie tylko o utrzymanie i trzeba powiedzieć, że ta rywalizacja czasami bywa nużąca. Ekipa z Ligurii od kilku lat nie może znaleźć dla siebie konkretnego miejsca w stawce. W sezonie 2018/2019 zajęła 9. miejsce w tabeli, żeby później zakończyć rozgrywki na 15. lokacie. Pod tym względem „Blucerchiati” wpadli w błędne koło. Z drugiej strony lepsze to niż regres, który można zaobserwować w Cagliari. Wydawałoby się, że Sardyńczycy tworzą konkretny projekt. Można było to zauważyć za sprawą takich piłkarzy jak Nicolo Barella czy Nahitan Nandez.
Samo spotkanie tylko potwierdziło słabą dyspozycję obu zespołów. Tak naprawdę mieliśmy do czynienia z dwoma meczami, trwającymi po 45 minut każdy. Najpierw gospodarze zdominowali wydarzenia na boisku i potwierdzili swoją przewagę za sprawą bramki Manolo Gabbiadiniego. Akcje Cagliari ograniczały się do długich piłek w kierunku Joao Pedro. Jednak po przerwie wszystko się zmieniło. Sampdoria w sumie została w szatni i pozwoliła gościom na zdobycie dwóch bramek. Dzięki temu Sardyńczycy odnotowali drugie zwycięstwo w lidze – oba miały miejsce w starciu z Sampdorią.
Z punktu widzenia polskich kibiców ważny występ zaliczył Bartosz Bereszyński. Reprezentant Polski tym razem wystąpił na pozycji prawego pomocnika i spisywał się tam bardzo dobrze. Oddał niecelny strzał na bramkę, zanotował jedno kluczowe podanie. Jednocześnie nie zapomniał o zadaniach defensywnych, zaliczył 12 odbiorów. Najwięcej ze wszystkich piłkarzy w czwartkowym meczu.
Mecz kolejki na Stadio Olimpico
Mimo zmniejszonej liczby rozegranych meczów emocji zdecydowanie nie brakowało, a starcie Lazio z Empoli może być najlepszą reklamą Serie A. W Rzymie mieliśmy do czynienia ze wszystkim: bramkami, kontrowersjami czy kontuzjami. Niezwykle waleczne w tym sezonie Empoli po 8. minucie prowadziło na wyjeździe już 2:0. Co istotne, jedną z bramek strzelił Szymon Żurkowski. Ciągle wypożyczany z Fiorentiny pomocnik stał się jednym z podstawowych graczy w układance Aurelio Andreazollego. Żurkowski już ma na koncie trzy trafienia i dwie asysty. Choć zagrał tylko 45 minut w starciu z Lazio, to wyróżniał się walecznością i poszukiwaniem wolnych przestrzeni na murawie. Dlatego nie powinny dziwić opinie osób domagających się zwrócenia uwagi na piłkarza w kontekście powołania do reprezentacji Polski.
https://twitter.com/claudio_mutka/status/1479092163937980419
Na dwa ciosy Empoli szybko odpowiedział Ciro Immobile, a jeszcze w pierwszej połowie boisko musieli opuścić Francesco Acerbi i Fabiano Parisi przez urazy mięśniowe. Można powiedzieć, że przez całe spotkanie mecz przypominał bardziej pojedynek bokserski. Na ataki zawodników Lazio goście sami odpowiadali rajdami ofensywnymi. Podobnie było po przerwie, gdy gospodarze wyrównali stan meczu na 2:2 po golu Sergeja Milinkovicia-Savicia. Po czym Empoli znów wyszło na prowadzenie, a gola strzelił bezapelacyjny MVP spotkania – Federico Di Francesco. Ostatnie minuty to już dominacja gospodarzy, którzy dwukrotnie domagali się rzutu karnego po rzekomym zagraniu ręką, a po kilku minutach faulu na Mattii Zaccagnim. Po drodze mieliśmy interwencję VAR-u po bramce Patricia. Po analizie okazało się, że Hiszpan zagrywał ręką.
Sędzia w obu przypadkach nie wskazał na wapno, ale do trzech razy sztuka. Immobile był faulowany przez Sebastiano Luperto. Włoski napastnik mógł strzelić swoją 100. bramkę na Stadio Olimpico. Nic z tego, jego rzut karny obronił Guglielmo Vicario. Punkt gospodarzom uratował Milinković-Savić, notując doppiettę. Tym samym niezwykle intensywny mecz zakończył się remisem 3:3 i stał się spotkaniem kolejki.
Koncert w wykonaniu Milanu
Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że zawirowania pandemiczne nie wpłynęły znacząco na starcie Milanu z Romą. Ten mecz obok Juventusu z Napoli zapowiadał się na hit kolejki. W szeregach gospodarzy zabrakło Fikayo Tomoriego, oprócz niego wydaje się, że Stefano Pioli wystawił najmocniejszy skład. Od pierwszych minut przewaga „Rossonerich” była bardzo widoczna, ponieważ już po 17 minutach było 2:0 po golach Oliviera Giroud i Juniora Messiasa. Gorąco było nie tylko za sprawą bramek, w pierwszej połowie doszło do kilku starć na linii Alexis Saelemaekers – Rick Karsdorp. Jeszcze przed przerwą bramkę kontaktową strzelił Tammy Abraham.
Milan leave Roma in the dust 🚌 pic.twitter.com/XKH6jalNGX
— Italian Football TV (@IFTVofficial) January 6, 2022
Jak się później okazało, było to trafienie na otarcie łez. Dominacja Milanu nie była zagrożona. Choć w szeregach gości próbował atakować Nicolo Zaniolo, to Mike Maignan po raz kolejny zaliczył świetne zawody i już zgłasza swoją kandydaturę na bramkarza sezonu. Pod koniec meczu zawodnikom Romy puściły nerwy, o czym świadczy czerwona kartka dla Karsdorpa, bramka Rafaela Leao i sprokurowanie rzutu karnego. Goście kończyli mecz w dziewiątkę, bo odesłany do szatni został również Gianluca Mancini. Wynik na 4:1 dla Milanu mógł podwyższyć Zlatan Ibrahimović, ale jego strzał z 11. metra obronił Rui Patricio.
Hit Serie A pod znakiem kwarantanny
Po raz kolejny mogło dojść do przełożenia spotkania Juventusu z Napoli. Mieliśmy z tym do czynienia już w marcu, ale tym razem ostatecznie udało się rozegrać ten mecz. W szeregach gości zabrakło aż 12 zawodników, głównie z powodu koronawirusa i powołań na Puchar Narodów Afryki. W sztabie szkoleniowym zabrakło też zakażonego Luciano Spallettiego. Ostatecznie mimo zakazu sanepidu klub wystawił do pierwszego składu zawodników, którzy mieli być na kwarantannie. Nie brakowało głosów, że mogliśmy być świadkami interwencji służb, tak jak w trakcie meczu Brazylia – Argentyna w eliminacjach do mundialu w Katarze.
Potwierdziły się doniesienia Corriere della Sera. Zieliński, Rrahmani i Lobotka, mimo odesłania na kwarantannę przez neapolitański sanepid znajdują się w wyjściowym składzie Napoli na mecz z Juventusem.
Drugi z hitów Serie A już od 20:40 w Eleven! Zapraszamy z @dominik_guziak https://t.co/8xBq91kJ3N
— Piotr Dumanowski (@PDumanowski) January 6, 2022
Jednak z przebiegu rywalizacji zmiany były niezauważalne. O ile sztab gości zdołał wystawić bardzo solidny pierwszy skład, to na ławce oprócz bardzo młodych zawodników zasiedli Andrea Petagna i Elif Elmas. Dla porównania wśród rezerwowych „Juve” byli Paulo Dybala, Dejan Kulusevski, Mattia De Sciglio czy Arthur. Początek rywalizacji należał do Juventusu, który chciał szybko otworzyć wynik. Dobrą okazję miał Weston McKennie, a swoją wysoką formę pokazywał Federico Chiesa. Na niewiele to się zdało, bo w 23. minucie Dries Mertens pokonał Wojciecha Szczęsnego. Był to fragment, gdy goście dochodzili do głosu. Uderzeń z daleka próbował Piotr Zieliński i Lorenzo Insigne. Jeszcze w pierwszej połowie mieliśmy polskie starcie, ale mocny strzał pomocnika Napoli wybronił Szczęsny. Blisko drugiego trafienia był Mertens, ale posłał piłkę z rzutu wolnego nad poprzeczką.
W drugiej części spotkania „Juve” musiało zaatakować i dość szybko doprowadziło do wyrównania po trafieniu Federico Chiesy. Obie ekipy poszły na wymianę ognia, ale Napoli zdecydowanie bardziej szanowało piłkę. Wszystko przez konieczność dbania o kondycję. Pierwszą zmianę asystent Luciano Spallettiego przeprowadził dopiero w 76. minucie. W końcówce spotkania za Driesa Mertensa wszedł Andrea Petagna i to byłoby na tyle. W ostatnich fragmentach nie widzieliśmy już tylu akcji ofensywnych, ale zrobiło się gorąco przy rzekomym faulu Matthijsa de Ligta w polu karnym Szczęsnego. Goście domagali się rzutu karnego, ale sędzia nie dopatrzył się przewinienia. Podział punktów w Turynie to spora zasługa Napoli, które bardzo dobrze wytrzymało mecz kondycyjnie, a w tabeli Serie A jeden punkt nie spowodował dużych strat do czołówki.
Koronawirus nie daje za wygraną
Tak jak wcześniej wspomnieliśmy, w czwartek rozegrano zaledwie sześć z dziesięciu spotkań. Mecze Bologna – Inter, Atalanta – Torino, Salernitana – Venezia i Fiorentina – Udinese zostały przełożone w wyniku kolejnych zakażeń koronawirusem. Pod znakiem zapytania stała kadra Milanu, która nie została publicznie ogłoszona. Praktycznie do ostatnich sekund nie wiedzieliśmy, co ze spotkaniem Juventusu z Napoli. Przepychanki między lokalnymi sanepidami i drużyną gości trwały praktycznie cały dzień. Zamieszanie dotyczyło prawdopodobnie Elifa Elmasa, Piotra Zielińskiego, Stanislava Lobotki i Amira Rrahmaniego. W przypadku tych zawodników minęło za dużo czasu od przyjęcia ostatniej dawki szczepionki. Według neapolitańskiego sanepidu piłkarze powinni zostać na kwarantannie, a Napoli po naradzie z lekarzami i prawnikami miało zdecydować się na wystawienie zawodników. Jednocześnie klub z Neapolu potwierdził zakażenie u osoby ze sztabu szkoleniowego. Jak widać, karuzela medialna nie musi dotyczyć tylko transferów.
Być może nie jest to tak wielka burza informacji jak przy sprawie Novaka Djokovicia, ale we Włoszech nadal nie są zdecydowani, co robić. Koronawirus panuje już od ponad dwóch lat, a dopiero dziś Serie A jasno skorygowała protokół. Według niego klub musi przystąpić do meczu, gdy ma 13 zdrowych zawodników. W razie odmowy zespołowi grozi walkower. Sytuację chce opanować również włoski rząd, który ma zająć się przepychankami na linii Serie A – władze lokalne.
Oficjalnie: Serie A z nowym protokołem dotyczącym Covid-19. Od dziś zespoły muszą grać, jeśli będą miały do dyspozycji 13 zdrowych piłkarzy (12 + bramkarz). Jeśli klub nie będzie chciał grać, to walkower dla przeciwnika 3:0.
— JuvePoland (@JuvePoland) January 6, 2022
Komplet wyników 20. kolejki Serie A
Sampdoria – Cagliari 1:2 (18′ Gabbiadini – 55′ Deiola, 71′ Pavoletti)
Lazio – Empoli 3:3 (14′ Immobile, 66′, 90+3′ Milinković–Savić – 6′ Bajrami, 8′ Żurkowski, 75′ Di Francesco)
Spezia – Hellas 1:2 (85′ Erlić – 59′, 70′ Caprari)
Sassuolo – Genoa 1:1 (55′ Berardi – 7′ Destro)
Milan – Roma 3:1 (8′ Giroud, 17′ Messias, 82′ Leao – 40′ Abraham)
Juventus – Napoli 1:1 (54′ Chiesa – 23′ Mertens)
Reprezentanci Polski mają za sobą udaną serię gier we Włoszech. Szymon Żurkowski z kolejnym meczem w pierwszym składzie (rozegrał 45 minut) i zaliczył trzecie trafienie w tym sezonie. Tym samym pokazuje, że niezależnie od nazwiska nowego selekcjonera powinien zerknąć na zawodnika Empoli. Bartosz Bereszyński bardzo dobrze poradził sobie na pozycji prawego pomocnika i być może na dłuższą metę to też jest rozwiązanie, nad którym warto się pochylić. W meczu Spezia – Hellas zagrali Jakub Kiwior i Arkadiusz Reca, pierwszy z nich rozegrał całe spotkanie, a boczny obrońca opuścił murawę w 71. minucie. W meczu Juventus – Napoli pełne 90 minut zaliczyli Wojciech Szczęsny i Piotr Zieliński.