Przybliżyliśmy Wam już uczestników dwóch pierwszych grup tegorocznego Pucharu Narodów Afryki. Teraz czas na kolejne cztery zespoły. Mówi się, że Gabon, Maroko, Niger i Tunezja są na bardzo zbliżonym poziomie, a rywalizacja tych drużyn zapowiada się bardzo interesująco. Czyżby grupa C była przysłowiową grupą śmierci?
Gabon
Reprezentacja Gabonu nikomu nie kojarzy się z futbolową potęgą, ale nie ma się co temu dziwić, bo nie ma ku temu żadnych podstaw. Jeden ze współgospodarzy tegorocznego turnieju nigdy nie wyróżnił się niczym specjalnym w piłkarskim światku, a jego największym, jak na razie, osiągnięciem jest ćwierćfinał PNA w 1996 roku.
Federacja Gabonu jest stosunkowo młoda, bo liczy sobie dokładnie 50 lat. „Czarne Pantery” długo musiały czekać na swój debiut w gronie najlepszych drużyn Czarnego Lądu. Po raz pierwszy ta sztuka udała im się w 1994 roku. Wtedy przygoda z turniejem zakończyła się już na fazie grupowej, ale za to dwa lata później Gabon niespodziewanie zaszedł aż do ćwierćfinału, gdzie po rzutach karnych musiał uznać wyższość Tunezji. Później „Panterom” dwa razy (w 2000 i 2010 roku) udało się awansować do fazy grupowej. Tamte występy pozostały jednak bez większego echa.
Skład reprezentacji Gabonu dla większości będzie anonimowy, ponieważ składają się na niego piłkarze z rodzimej ligi. Kilku zawodników gra także w RPA, Tunezji oraz we Francji i Włoszech, tyle że w niższych ligach. Największą gwiazdą zespołu jest Daniel Cousin, którego powinni skojarzyć kibice Premier League. Cousin to napastnik, który na co dzień gra w angielskim Hull City. Snajper ma za sobą grę także w takich klubach jak Le Mans, RC Lens i Glasgow Rangers. Z takim doświadczeniem powinien być liderem Gabonu i nadzieją na dobry wynik przed własną publicznością.
Selekcjonerem reprezentacji jest Gernot Rohr. Były niemiecki piłkarz karierę zaczynał w Bayernie Monachium, ale największe sukcesy święcił z Girondins de Bordeaux, którego później został trenerem. Po latach spędzonych we Francji Rohr postanowił spróbować swoich sił w roli opiekuna Gabonu. Z drużyną jest od dwóch lat, na razie bez większych sukcesów. Prawdziwym sprawdzianem będzie dla niego tegoroczny PNA.
Maroko
Gdy mówimy o najlepszych, najbardziej barwnych drużynach Afryki, to od razu na myśl przychodzi nam Maroko – pierwsza drużyna z Czarnego Lądu, która przeszła fazę grupową na mistrzostwach świata. Był wtedy rok 1986, a „Lwy Atlasu” przegrały w drugiej rundzie 0:1 z RFN. Szesnaście lat wcześniej Maroko zadebiutowało na mundialu w Meksyku, kończąc turniej na fazie grupowej. Podobnie było w latach 1994 oraz 1998.
Zdecydowanie lepiej Maroko radzi sobie na krajowym kontynencie. Debiut przyszedł w roku 1972, a już niespełna cztery lata później w Etiopii „Lwy Atlasu” uniosły w górę puchar i zostały najlepszą drużyną Afryki. Swojego osiągnięcia już nigdy nie powtórzyły, choć kilka razy było blisko – najbliżej w 2004 roku, gdy w finale Maroko musiało uznać wyższość gospodarza turnieju, Tunezji (1:2). Wcześniej pod wodzą Jose Farii dwukrotnie zajmowali IV miejsce (1986 i 1988), a w 1980 roku w Nigerii zajęli trzecie miejsce. „Lwy Atlasu” mają więc w swojej kolekcji medale każdego koloru PNA.
Największą gwiazdą drużyny jest zdecydowanie Marouane Chamakh. Napastnik Arsenalu Londyn może nie błyszczy ostatnio w klubie, ale w reprezentacji z reguły nie zawodził. Jego partnerem w napadzie będzie Youssouf Hadji, który najlepsze lata kariery spędził we Francji, w AS Nancy. Ważnym ogniwem zespołu jest urodzony we Francji Houssine Kharja, kapitan drużyny. Nie należy też zapominać o młodych Adelu Taarabtcie i Younesie Belhandzie, którzy jeszcze przez wiele lat powinni dzielić i rządzić w pomocy Maroka.
Opiekunem „Lwów Atlasu” jest Eric Gerets, uznany i doświadczony szkoleniowiec oraz piłkarz. Jako zawodnik Belg zyskał renomę w Standardzie Liege oraz PSV Eindhoven, gdzie zakończył karierę. Jako trener Gerets radzi sobie równie dobrze. Ma na koncie tytuły mistrza Belgii, Holandii oraz Turcji. Trenerska tułaczka zaprowadziła go również do Francji i Niemiec, a ostatnio Maroka. Jeśli Belg znajdzie z piłkarzami wspólny język, to może zaprowadzić tę drużynę bardzo daleko.
Niger
Czas na drużynę, która wygrała awans na turniej w eliminacjach, których wygrać nie powinna. Niger trafił do grupy G, razem z RPA, Egiptem i Sierra Leone. To właśnie Egipt z RPA miały walczyć o pierwsze miejsce w grupie. Tymczasem sytuacja polityczna w kraju faraonów sprawiła, że reprezentacja tego kraju całkowicie zawiodła, piłkarze byli obecni na boisku tylko fizycznie, bo ich myśli krążyły zupełnie gdzie indziej. Z kolei RPA w niczym nie przypominało organizatora niedawnego mundialu i w ostatecznym rozrachunku trzy drużyny miały po dziewięć punktów. Najlepszym bilansem bezpośrednich pojedynków mógł pochwalić się Niger i tak oto witamy debiutanta na turnieju w Gabonie i Gwinei Równikowej.
Skład Nigru dla większości będzie anonimowy, ponieważ składa się głównie z piłkarzy z rodzimej oraz afrykańskich lig. Warto zwrócić uwagę na Karima Lancinę, który ma 25 lat na karku i już rozegranych w kadrze blisko 50 spotkań. Mocnym punktem drużyny powinien być także bramkarz Kassaly Daouda. Z młodszych zawodników piłkarzem na lata powinien być 21-letni Olivier Harouna Bonnes, reprezentujący na co dzień barwy FC Nantes. Dla defensywnego pomocnika tegoroczny turniej będzie świetną okazją na wypromowanie się.
Drużynę prowadzi Harouna Doula Gabde, kolejna anonimowa postać związana z Nigrem. Szczerze mówiąc, ta drużyna to jedna wielka niewiadoma. Niby wygrali eliminacje z RPA i Egiptem, ale mieli też dużo szczęścia. Niby nie mają znanych zawodników, ale z pewnością są zgrani. Niby nikt nie bierze ich na poważnie w walce o mistrzostwo Afryki, a mogą okazać się czarnym koniem zawodów.
Tunezja
Ostatnią ekipą grupy C jest solidna reprezentacja Tunezji, która od początku istnienia swojej federacji jest jedną z wyróżniających się afrykańskich drużyn. Dość powiedzieć, że „Orły Kartaginy” cztery razy brały udział w fazie grupowej mistrzostw świata. W tym w latach 1998-2006 nie opuściły trzech mundiali z rzędu, co jest sporym osiągnięciem. Jako ciekawostkę warto też podać, że Tunezja była pierwszą afrykańską drużyną, która odniosła zwycięstwo na światowym czempionacie, wygrywając w 1978 roku 3:1 z Meksykiem.
W Pucharze Narodów Afryki Tunezja pojawiła się dotychczas aż 14 razy. „Orły Kartaginy” to stały uczestnik międzynarodowych zmagań na Czarnym Lądzie, w których radzi sobie zresztą bardzo dobrze. Już w swoim debiucie w 1962 roku Tunezja zdobyła kosztem Gabonu brązowy medal. Trzy lata później, jako gospodarz, była druga, uznając wyższość tylko Ghany, która po bramce w 96. minucie zwyciężyła 3:2. W kolejnych latach drużyna osiągała lepsze i gorsze wyniki, aż nadszedł rok 2004. Tunezja po raz kolejny już organizowała PNA i tym razem nie pozwoliła, by ktoś wywiózł puchar poza granice jej kraju. W bezpośredniej walce o złoto „Orły” pokonały 2:1 Maroko i odniosły największy sukces w swojej historii.
Najważniejszym zawodnikiem Tunezji jest jej kapitan, świetnie znany z boisk Bundesligi, Karim Haggui. Obrońca Hannoveru 96 rozegrał już w kadrze ponad 70 spotkań i jeśli dalej tak pójdzie, to licznik spokojnie przekroczy setkę występów. Partnerem Hagguiego w defensywie powinien być zawodnik FC Köln, Ammar Jemal. W środku pola przyda się doświadczenie 36-letniego Adela Chedliego, a za bramki będzie odpowiadać snajper Auxerre, Issam Jemaa. Większość składu będą stanowić zawodnicy z rodzimej ligi, co może być siłą tej drużyny, ponieważ szkolenie w Tunezji stoi na naprawdę wysokim poziomie.
Za taktykę i dobór składu odpowiada Sami Trabelsi. W naszym, europejskim środowisku być może nie jest to znana persona, ale w Tunezji był to niegdyś bardzo dobry piłkarz, który na swoją markę pracował głównie w Sfax Railways Sports oraz Sfaxien. Po zawieszeniu butów na kołku wziął się za trenerkę i od razu dostał pod swoje skrzydła reprezentację, w której niegdyś sam występował. Trabelsi na pewno ma wiedzę, tylko czy będzie umiał przekazać ją swoim podopiecznym?
Według mnie grupa słabsza od pozostałych i
obstawiam że wyjdą z niej reprezentacje typu :
Gabon , Tunezja :)