Konia z rzędem dla tego, kto przewidziałby taki układ w tabeli polskiej grupy eliminacyjnej do Euro 2016. Jest lider, nie ma co prawda jakiejś nieprawdopodobnej gry, ale widać pewność siebie i bezczelność. Ta ostatnia cecha w futbolu jest bardzo fajna. Dzisiaj może doszedł zbyt duży luz, bo przecież graliśmy z Gruzją, która pewnie kopciuszkiem nie jest, ale przegrać z nią nie wypadało.
Gdy spojrzymy rok wstecz, widzimy Nawałkę, który wchodzi na okręt reprezentacji Polski i w meczu ze Słowacją zalicza solidne grzmotnięcie w piłkarskie dno. Widzimy pokiereszowaną kadrę z wieloma zawodnikami, którzy w biało-czerwonym trykocie zagrali tylko dlatego, że selekcjoner podjął ryzyko i próbował czegoś innego. Ostatecznie Nawałka nie przemeblował tej drużyny zbyt radykalnie i w zasadzie trzon tych podstawowych pozostał. Nie ma Obraniaka, Polańskiego. Są Milik i Grosicki. Ale przede wszystkim jest atmosfera i przekonanie, że możemy wygrać z każdym. Mówi się, że takie spotkania, jak to z Niemcami, tworzą wielkie drużyny. Może nadal jest zbyt wcześnie, żeby tak to nazywać, ale na pewno wygrana 2:0 z mistrzami świata zrobiła… dobrze Polakom.
Złe miłego początki
W meczu z Gruzją pierwsza połowa do kosza. Fatalne zagrania Krychowiaka, nie najlepiej również Seba Mila. W ogóle średnia ta współpraca na linii Mączyński-Krychowiak-Mila. Zdecydowanie powinni trochę ze sobą pokopać, żeby utrwalić sobie jakieś schematy, bo jak na razie nie widać tam specjalnego zrozumienia. Staraliśmy się grać atakiem pozycyjnym. A każdy wie, że najbardziej na świecie tego właśnie nie lubimy. Polacy uwielbiają grę z kontry, szybkie, błyskotliwe ataki. Klepanie a’la Barcelona to nie dla nas. Ewidentnie sobie z tym nie radzimy, bo można odnieść wrażenie, że zawodnicy zamiast robić wszystko, żeby z tego ataku coś wynikało, to starają się, żeby to ładnie… wyglądało. Jeśli atak pozycyjny ma być skuteczny, to musi być na jeden, może dwa kontakty. Tymczasem nasi piłkarze byli jacyś niepewni i wstrzymywali piłkę na cztery, czasem nawet pięć kontaktów z futbolówką. Tak się dziś nie gra… Nawet taka średnio rozgarnięta Gruzja miała wówczas możliwość przewidzenia kolejnego ruchu naszych „Orłów”.
Lepiej późno niż wcale
Ale już w drugiej części maszynka zaczęła produkować to, do czego została stworzona. Cztery bramki po (nie oszukujmy się) nie najlepszym meczu – to bardzo dobry sygnał. To w jakiś sposób świadczy o wielkości (jakkolwiek to brzmi) tej drużyny. Bo nie jest sztuką wygrać wysoko, jeśli gra się układa i najprościej mówiąc… idzie. Sztuką jest mimo gorszego dnia niektórych piłkarzy zdobyć trzy punkty. A jeśli ostatecznie kończy się na zero z tyłu i z czterema golami na koncie, to serio – czapki z głów. Chrzanić fakt, że rywalem byli Gruzini, ostatecznie tacy leszcze to oni nie są. Bramki każdy widział, więc nie ma o czym mówić. Podobało mi się jednak, że to właśnie po przerwie Polacy roztrzaskali rywali. To też świadczy o tym, że Nawałka ma wpływ na tę ekipę, że rozmawiają i wyciągają wnioski. Bramki głównie ze stałych fragmentów, ale to jest właśnie to, o co chodzi. Jeśli z gry nie idzie, to próbuj po stałych fragmentach.
Lewybrahimović
Polscy kibice dzielą się na tych, którzy szanują Lewandowskiego oraz na tych, którzy go z niewiadomych przyczyn nienawidzą. Ci drudzy mieli dziś przegwizdane, bo RL9 pokazał na tle reszty zawodników na boisku, jakim niesamowitym jest piłkarzem. Przyjęcie, podanie, przegląd pola, reakcje, to wszystko jakby nie z tej ziemi. Niektóre zagranie wypisz wymaluj przypominały Zlatana Ibrahimovica. Dzisiaj tylko odrobiny szczęścia brakowało, żeby mecz zakończyć z dwoma pięknymi golami. Ale jeśli ktoś kiedyś zarzucił „Lewemu”, że brak mu zaangażowania, to wręcz wskazane jest teraz odszczekać ten osąd. Obok Glika Lewandowski zostawia najwięcej serca na boisku. Mimo że dziś miał trochę fryz jak Cristiano Ronaldo, to nie płakał i nie machał rękami, tylko bił się z tymi Gruzinami o każdą piłkę.
Ciepła zima
Cholernie szkoda, że nie gramy w najbliższym czasie z jakąś mocną reprezentacją meczu o punkty, bo aż się prosi, żeby skonfrontować tę ich dobrą formę i passę z równie dobrą i solidną drużyną. Może to głupio zabrzmi, ale mimo zdobycia 10 punktów w czterech meczach, jakoś polscy kibice jeszcze nie wierzą drużynie Nawałki, że są tak dobrzy, jak to wygląda w tabeli. Co by jednak nie mówić, zasłużyli sobie na ciepłe pierwsze miejsce w tabeli na okres zimy. Polskim kibicom też się to należało i faktycznie, jak się widzi niżej od nas reprezentację Niemiec, to aż się gorąco robi.