„Canarinhos” nie dali USA żadnych szans. Zwycięstwo 3:0 zapewnia im awans do kolejnej fazy turnieju, a dla ich przeciwników oznacza pożegnanie się z Pucharem Konfederacji.
Pojedynek na Loftus Versfeld nie przyniósł spodziewanych emocji. Od początku meczu przeważali Brazylijczycy i bardzo szybko udokumentowali to bramką. Maicon idealnie dośrodkował na głowę Felipe Melo, który nie miał problemów z umieszczeniem futbolówki w bramce Howarda. Amerykanie dopiero po 15 minutach gry wybudzili się z letargu zafundowanego przez byłych mistrzów świata. Jednak długo to nie potrwało. W 20. minucie Brazylia podwyższyła wynik spotkania. Robinho bezlitośnie wymanewrował obrońców i pewnie strzelił swojego drugiego gola w turnieju. Kolejne minuty nie przynosiły zmiany przebiegu spotkania. Obrońcy USA wyrywali sobie włosy z głowy, próbując powstrzymać napór rywala. Tymczasem piłka pomiędzy piłkarzami „Canarinhos” kroczyła od nogi do nogi, a kolejne bramki wydawały się tylko kwestią czasu. Najlepszą okazję ku temu miał Gilberto Silva, lecz jego strzał głową minimalnie minął bramkę Howarda.
Na drugą część meczu Amerykanie wyszli z jedną zmianą. Bezproduktywnego Beasley’a zastąpił Casey. Rozpoczęli grę również z innym nastawieniem. Zagęszczając obronę, umożliwili sobie skuteczniejsze interwencje i coraz śmielej przechodzili do ataków. Brazylijczycy jednak ze spokojem kontrowali grę.
W 57. minucie doszło do przykrego wydarzenia. Ramires ucierpiał w starciu z Klejstanem i wydawało się, że nie będzie mógł powrócić na plac gry. Wszystko zakończyło się pomyślnie dla gracza w żółtej koszulce, a Amerykanina sędzia ukarał czerwonym kartonikiem.
5 minut później stało się jasne, że wynik meczu został już rozstrzygnięty. Błyskotliwa wymiana pomiędzy Ramiresem, Kaką a Maiconem zakończyła się bramką. Na listę strzelców wpisał się ten ostatni. Od tego momentu piłkarze z Ameryki Północnej poddali się i przeszli do głębokiej obrony. Natomiast „Canarinhos”, chociaż mogli atakować dalej, zadowolili się wygraną różnicą trzech bramek.
Mecz zakończył się zasłużoną wygraną Brazylii, która po tym meczu urosła do roli jednego z faworytów do detronizacji ekipy Hiszpanii. Podziw budzi nie wynik, lecz styl, w jakim go osiągnęli. W przeciwieństwie do pierwszego meczu z Egiptem tym razem nie zabrakło im koncentracji.