Pirotechnika – palący problem


8 lutego 2016 Pirotechnika – palący problem

Pirotechnika to dzisiaj jedna z głównych bolączek polskiej piłki nożnej. Wydawać się może, że to banał i nic istotnego, jednak to świadectwo poważnego pęknięcia pomiędzy kibicami a władzami. Jak pokazuje raport Kibice2015 stworzony przez Pracownię Badań Społecznych Humlard, są już tak naprawdę dwie strony barykady i niewiele przestrzeni pośrodku. Choć może się wydawać, że to kwestia drugorzędna, w niej jednak ogniskuje się problem polskiego futbolu.


Udostępnij na Udostępnij na

Problem polega na tym, że ten impas trwa już zdecydowanie zbyt długo. Czy nasze państwo naprawdę nadal potrzebuje walki z kibicami jako tematu zastępczego? Czy stać nas na to, by utrzymywać puste stadiony, zamiast wspólnie powalczyć o to, by się zapełniły? Oczywiście, że to nie tylko kwestia legalizacji pirotechniki, ale warto także ten element wziąć pod uwagę. Szczególnie że tak skonstruowane prawo prowadzi do tego, iż media grzmią o tym, że na stadionach dochodzi do licznych przypadków łamania prawa. A takie słowa raczej nie zachęcają do wizyty na stadionie osób, które tam wcześniej nie zawitały.

19.10.08 Ruch Chorzów - Lech Poznań 2:0
Kibice Ruchu kilka razy odpalili race (fot. Dawid Sikora / iGol.pl )

Tworzone na polskich stadionach oprawy należą do jednych z najpiękniejszych na kontynencie. Polskie grupy kibicowskie są znane w całej Europie, i to nie z powodów, które próbuje nam wmówić duża część mediów. Znani są z opraw, wspólnej zabawy i widowisk, które tworzą.

Dla każdego, kto był kiedyś na stadionie, pewnikiem jest, że podczas meczu toczą się tam dwa widowiska. Jedno na murawie, drugie na trybunach. Nie zrozumie tego nikt, kto na takim spotkaniu nie był. Jeśli chodzi o oglądanie meczu, to naprawdę zdecydowanie lepiej obejrzeć go w telewizji. Zbliżenia, powtórki, dziesiątki kamer wychwytujące drobne szczegóły piłkarskiego pojedynku.

Większość osób, które poznały stadionowe spektakle, wybierze drogę na trybuny. Bez względu na pogodę i przeciwnika. Dla emocji, które daje kibicowanie, żywe uczestnictwo. Jeśli zapytacie tych ludzi na stadionie, czy są za legalizacją pirotechniki na meczach, to w zdecydowanej większości powiedzą: „tak”.

https://twitter.com/JakubAnd/status/693893711994961920

Sytuację zmienia fakt, że tego typu widowiska są nielegalne z punktu widzenia prawa. Według raportu Kibice2015 spadek akceptacji pirotechniki wśród kibiców ze względu na to, że jest zabroniona prawnie, spada z 78,1% do 56,5% badanych.

To tylko pokazuje, że kibice to nie horda bezmózgich osób, których jedyną rozrywką jest demolowanie i niszczenie. Widać, że mimo absurdalności prawa mają do niego szacunek.

Oczywiście, ktoś może zapytać, gdzie tu szacunek do prawa, skoro jest nagminnie łamane, a ponad 50% osób nie widzi w tym żadnego problemu. Wynika to z przekonania, iż zaprzestanie używania materiałów pirotechnicznych doprowadzi do śmierci tematu ich legalizacji. Skoro nie ma pirotechniki, to jaki sens jest ją legalizować?

Kibice godzą się więc z faktem, że łamią prawo, i mają świadomość konsekwencji, które mogą ponieść. Warto dodać, że są to konsekwencje drakońskie i całkowicie nieprzystające do rangi wykroczenia. Odpalając racę na stadionie, musisz mieć świadomość, że nie tylko może to być ostatnia twoja obecność na meczu swojej drużyny, ale także tego, że państwo uzna cię za osobę, którą należy czasowo wyizolować ze społeczeństwa. Krótko mówiąc: aresztować lub zamknąć w więzieniu.

Są kraje i ligi, w których pirotechnika jest legalna. Za modelowy przykład podaje się Norwegię. Nie tylko dlatego, że tam prawo nie zabrania używania rac. Także ze względu na styl i poziom prowadzenia dialogu pomiędzy twórcami prawa a społeczeństwem. Po okresie legalnej pirotechniki została ona zakazana bez przeprowadzenia konsultacji społecznych. Gdy decyzja ta spotkała się z oburzeniem kibiców, podjęto dialog i przywrócono możliwość opraw z użyciem środków pirotechnicznych. Oczywiście na określonych zasadach. To rozwiązanie powinno stać się modelowe dla naszych przepisów. Tylko w Norwegii związek piłkarski starał się doprowadzić do porozumienia i lobbował w sprawie złagodzenia zakazów.

Tego samego powinno się wymagać od PZPN i spółki Ekstraklasa. Wprawdzie obie organizacje mówią o konieczności zmiany przepisów, lecz nie widać, żeby poszły za tym jakiekolwiek działania. Trudno więc mówić o jakiejkolwiek prawdziwej chęci. To raczej pozorowanie przychylności. Obecny układ odpowiada chyba wszystkim poza kibicami. Nie widzimy ani lobbingu, ani próbowania stworzeniu klimatu do dialogu.

Euro 2012 miało być ogromną szansą na rozwój piłki nożnej w Polsce. Niestety szansą bezpowrotnie straconą. Zaprzepaszczoną przez stworzenie całkowicie bezsensownych przepisów, przez stworzenie antyklimatu do kibicowania. Zamiast przyciągnąć ludzi na stadiony, zrobiono wszystko, żeby ich stamtąd usunąć.

Poznaniacy do dziś nie potrafią zrozumieć, dlaczego irlandzcy kibice to był wzór do naśladowania, a nasi rodzimi fani to bandyci i przestępcy. Zbudowaliśmy piękne stadiony i zrobiliśmy też wszystko, żeby posłużyły do swojej roli kilkukrotnie. Wystarczy spojrzeć na trybuny stadionu we Wrocławiu. Zresztą w Gdańsku czy Poznaniu jest tylko trochę lepiej. Wprowadzenie Ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych okazało się jednym z gwoździ do trumny polskiej ligi.

Kolejnym gwoździem do trumny są media, które temat ukazują najczęściej jednostronnie, próbując przekonać, że pirotechnika na stadionie prowadzi do tragedii. Uprawiają zwyczajną demagogię, gdyż z podawanymi argumentami łatwo się rozprawić.

Race i pirotechnika są niebezpieczne. A jeśli ktoś nie umie się z tym obchodzić, to powoduje zagrożenie dla życia i zdrowia wielu osób – mówi insp. Roman Kuster, komendant miejski policji w Poznaniu.

Czy nie łatwiej więc przeszkolić odpowiednie osoby, wyznaczyć ramy pokazów i pozwolić używać tylko zalegalizowanych środków? Szczególnie że część polskich grup kibicowskich odbyła z własnej woli szkolenia pirotechniczne. Po drugie zaś skoro race i pirotechnika są niebezpieczne (szczególnie w rękach osób bez przygotowania), to dlaczego występują w wolnym obrocie, a coroczne obchody sylwestrowe pokazują nam, że nawet osoby pijane radzą sobie z tą atrakcją? Co policja robi w sprawie bezpieczeństwa dużo większej grupy obywateli niż ci zgromadzeni na stadionach?

Kolejnym argumentem często poruszanym w kwestii pirotechniki jest to, że dym rac przerywa mecze, a na boisku często lądują materiały pirotechniczne. Oba problemy możemy wykluczyć legalizacją pirotechniki, dopuszczając tylko atestowane środki pirotechniczne i wyznaczając odpowiednie miejsca na racowiska, a także zapewniając miejsce do ich bezpiecznego wygaszenia.

Kibicowanie jako uniwersalny język
Grenoble(Francja) – popis pirotechniczny kibiców Grenoble Foot 38 (fot. Ryu Voelkel)

Na stadionach wielu krajów nie tylko Europy płoną co weekend race. Czy zdarzają się wypadki? Drobne pewnie tak. Poważne? Nie stwierdzono. I to w warunkach dużo bardziej ryzykownych niż te, które mogłaby stworzyć legalizacja pirotechniki na mądrych zasadach. Jeśli więc powodem jest bezpieczeństwo, to wyznaczmy ludzi odpowiedzialnych i przeszkolonych, stwórzmy miejsca na stadionie dla racowisk i dopuśćmy atestowane środki pirotechniczne. To pozwoli na zapewnienie stuprocentowego bezpieczeństwa.

Zbliża się Euro 2016. Znów wytwarza się moda na kibicowanie. Znów stajemy przed szansą zaproszenia na stadiony ludzi, którzy jeszcze tam nie byli. Może warto przemyśleć sprawę zmian w prawie, tak by ci kibice zostali. Spróbować wytworzyć klimat sprzyjający zapełnieniu stadionów. Czas na współpracę ze środowiskami kibicowskimi.

Jeśli nadal będziemy sprawiać, że kibic będzie traktowany jako człowiek drugiej kategorii tylko z tego powodu, że nosi szalik swojego klubu, jeśli nadal będziemy prowokować do łamania prawa po to, by móc chwalić się statystykami, to nigdy nasze stadiony się nie zapełnią. Na zawsze pozostaną symbolem porażki naszego społeczeństwa. Świadectwem braku umiejętności prowadzenia dialogu. Milczącym wyrzutem sumienia.

PS Chcecie zobaczyć, jak wygląda niebezpieczna pirotechnika? Jeden z internautów pokazał na Twitterze taką, która pochodzi prosto z Estonii.

Może by ją więc zalegalizować mimo grozy, którą budzi?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze