Piotr Malarczyk to kolejny solidny ekstraklasowy ligowiec, który brutalnie odbił się od ściany po zagranicznym transferze. Wychowanek Korony Kielce nie poradził sobie w Ipswich Town i wylądował na wypożyczeniu w trzecioligowym Southend United. Tam, jak na razie, nie jest lepiej.
Malarczyk latem mógł za darmo przenieść się do innego klubu, ponieważ jego kontrakt z Koroną Kielce wygasał po zakończeniu sezonu. Wychowanek nie odszedł jednak z zespołu, który opuścił trzon ekipy z Pawłem Golańskim i Jackiem Kiełbem na czele. Pomimo tego, że jego usługami interesowała się Jagiellonia Białystok, podpisał nową umowę z kieleckim klubem, w której zawarta została śmieszna kwota odstępnego wynosząca 50 tysięcy złotych. Arkadiusz Bilski i Malarczyk dogadali się więc, że 24-latek zostanie w Koronie na pierwsze mecze sezonu, a w przypadku pojawienia się ciekawej oferty zza granicy klub nie będzie robił mu problemów z odejściem.
Na taką nie trzeba było długo czekać. Malarczyk rozegrał pięć spotkań w ekstraklasie i przeniósł się do Ipswich Town. W momencie, w którym stoper podpisywał kontrakt z klubem występującym w Championship, ten przewodził ligowej tabeli. Początki „Malara” z nowym zespołem były przekonujące. Zadebiutował już kilka dni po finalizacji transferu. W meczu z Brighton rozegrał całą drugą połowę, jednak nie mógł być do końca zadowolony, ponieważ klub z Portman Road przegrał 2:3. W kolejnych trzech meczach nie podniósł się z ławki rezerwowych.
Następnie Malarczyk spędził pełne 90 minut w spotkaniu z Manchesterem United na Old Trafford w ramach League Cup. Ipswich zebrało spodziewane lanie 3:0, a wychowanek Korony spisywał się całkiem poprawnie, jednak popełnił kosztowny błąd przy bramce Wayne’a Rooneya. Następne tygodnie to kolejne przesiadywanie na ławce rezerwowych. Do końca roku Polak na boiskach Championship spędził w sumie 23 minuty.
Po raz kolejny miał pecha, ponieważ w spotkaniu z Nottingham Forrest został wpuszczony na ostatnie minuty spotkania za jednego z napastników w celu bronienia korzystnego dla Ipswich wyniku, jednak Forrest doprowadziło do wyrównania kilka chwil po pojawieniu się Malarczyka na murawie. Od tego momentu były młodzieżowy reprezentant Polski dostał jeszcze szansę w meczu z Fulham oraz w ramach FA Cup. Nie potrafił zdobyć sobie zaufania szkoleniowca łapiąc czerwoną kartkę w starciu z Portsmouth. Od drugiego lutego próżno było szukać jego nazwiska w kadrze meczowej Ipswich. W sumie więcej minut w tym sezonie zebrał w ekstraklasie niż w Championship.
Polakowi ciężko było wygrać rywalizację z Tommy’m Smithem, który jest zawodnikiem Ipswich od pięciu lat i ma niepodważalną pozycję w klubie.
Rzetelnie prezentuje się także Christophe Berra mający solidne doświadczenie zdobyte w czasie występów w Derby County czy Wolverhampton, a także reprezentacji Szkocji. Smith i Berra od dwóch lat tworzą duet stoperów niemal w każdym spotkaniu Ipswich. Malarczyk rzucił się chyba na zbyt głęboką wodę, ponieważ do zespołu z Portman Road został sprowadzony jedynie, jako bardzo tani zmiennik, który do składu mógłby wskoczyć jedynie w przypadku kontuzji jednego ze stoperów.
Trudno dziwić się więc faktowi, że środkowy obrońca skorzystał z opcji wypożyczenia do Southend United. To klub zajmujący ósme miejsce w tabeli League One. Zjazd o poziom niżej, jak na razie, nie przyniósł wychowankowi Korony wyczekiwanych minut spędzonych na boisku. W meczach z Sheffield United i Blackpool z ławki rezerwowych podniósł się jedynie na rozgrzewkę.
Pomimo tego, że jego przygoda z wyspiarską piłką prezentuje się fatalnie, to Piotr Malarczyk patrzy na świat przez różowe okulary. – Nie muszę niczego udowadniać, bo znam swoją wartość piłkarską. Muszę jednak jeszcze dojrzeć jako zawodnik – powiedział w wywiadzie dla „Southend Echo”. – Wypożyczenie to dla mnie doskonała okazja, ponieważ w Ipswich nie miałem zbyt dużo okazji do pokazania co potrafię. Podoba mi się w Anglii. Ludzie odbierają tu piłkę kompletnie inaczej niż w innych krajach, co przypadło mi do gustu – dodał.
Fajnie, że Malarczykowi podoba się na Wyspach, jednak jeżeli nie poradzi sobie nawet na trzecim poziomie rozgrywkowym, to radzimy mu jednak spakować walizkę i wrócić do Polski. Tutaj też można zarobić niezłe pieniądze, a przy okazji udowadniać swoją wartość na boisku, jako piłkarz, a nie jedynie jako obserwator wyspiarskiego klimatu. Rola wychowanka Korony w ostatnich miesiącach niestety ograniczała się jedynie do nieźle opłacanego kibica, który ma okazję potrenować z zawodnikami Ipswich, a teraz Southend. Szkoda, bo Malarczyk potrafił pokazać się z naprawdę dobrej strony i zwracał na siebie uwagę klubów z 2. Bundesligi. Jeżeli przygoda z League One odbije mu się czkawką, to powinien spróbować odbudować się w Polsce i ponownie zawalczyć o wyjazd.