Polacy są wszędzie. Reprezentanci innych krajów z polskimi korzeniami


Nie tylko Podolski, Klose i Dybala

26 lipca 2016 Polacy są wszędzie. Reprezentanci innych krajów z polskimi korzeniami
Wikipedia

Polacy to jeden z najbardziej rozproszonych po świecie europejskich narodów. Nasza diaspora obecna jest w zasadzie wszędzie, nieraz w dość licznym gronie. Z tego też względu nie dziwi mnogość piłkarzy polskiego pochodzenia w reprezentacjach całego świata. O ile wiele przypadków znamy i mówimy o nich od lat, o tyle kilka nazwisk naprawdę może zaskoczyć. Na przykład ktoś ze wspomnianej niżej szóstki.


Udostępnij na Udostępnij na

Daniel Davari (Iran/Arminia Bielefeld)

Ale że Irańczyk? Tak, urodzony w niemieckim Giessen reprezentant perskiego kraju może pochwalić się polskim pochodzeniem od strony swojej matki. Chwalony niegdyś przez samego Juergena Kloppa golkiper mógł reprezentować trzy kadry (Iran, Niemcy, Polska), z racji klasy bramkarzy obu europejskich nacji nigdy oczywiście nie było tematu jego gry dla „Biało-czerwonych” czy naszych zachodnich sąsiadów. Davari nie mówi w naszym języku, jak przyznał kiedyś w wywiadzie dla oficjalnej strony DFB, żałuje, że rodzice nie nauczyli go ani polskiego, ani perskiego. Po mundialu w Brazylii nie było dane zagrać mu reprezentacji. Obecnie walczy o miejsce między słupkami swojej drużyny w 2. Bundeslidze.

Bryan Rabello (Chile/Santos Laguna)

Kolejny bardzo ciekawy przypadek. Wciąż młody Chilijczyk jako osiemnastolatek podpisał kontrakt z Sevillą, między innymi dlatego, że nie obciążał drużyny limitem dla piłkarzy spoza UE. Dysponował bowiem… polskim paszportem. Nigdy jednak nie było tematu reprezentowania przez niego Polski, w Chile od lat juniorskich Rabello uchodził za talent najczystszej wody. W barwach „La Roja” zadebiutował jako osiemnastolatek, w Europie jego kariera poważnie jednak wyhamowała. Kilka wypożyczeń z Sevilli, nigdzie niezagrzane na dłużej miejsce i w końcu decyzja o wyjeździe. 22-letni obecnie Rabello występuje w lidze meksykańskiej, wciąż jednak liczy na drugie podejście w walce o piłkarskie szczyty.

Kasper Schmeichel (Dania/Leicester City FC)

Przypadek ze wszystkich najbardziej znany. Syn swojego ojca, od kilku miesięcy mogący poszczycić się indywidualnymi dokonaniami godnymi jego wielkiego nazwiska. Dziadek Kaspra był polskim imigrantem, którego syn Peter, później jeden z najwybitniejszych golkiperów w historii futbolu, w pierwszej kolejności marzył o występach w reprezentacji Polski. Jako że w 1987 roku nie do końca mile widziany w naszej kadrze był „Duńczyk”, Schmeichel ze smutkiem zdecydował się zostać legendą tamtejszej kadry. Kasper próbuje teraz iść w jego ślady, od jakiegoś czasu wszystko idzie po jego myśli.

https://youtu.be/o7blpy-_wyc

Christian Santos (Wenezuela/Deportivo Alaves)

Kolejne duże zaskoczenie. Polonia wenezuelska jest dość liczna, stąd w ostatniej dekadzie aż trzech piłkarzy polskiego pochodzenia w reprezentacji południowoamerykańskiego kraju. Najmłodszym z nich jest 28-letni napastnik beniaminka ligi hiszpańskiej, Christian Santos. Uniwersalny ofensywny zawodnik, do niedawna największa gwiazda holenderskiego NEC Nijmegen, dostaje zadanie kierowania atakiem Alaves. Jeśli będzie tak skuteczny jak w Holandii (41 bramek w 70 meczach), utrzymanie się w lidze będzie dla Basków pestką. Nazwisko Santos na polskie specjalnie nie brzmi, gdy jednak sprawdzimy pełne dane widniejące w dokumentach Wenezuelczyka, nie mamy cienia wątpliwości, jakie ma pochodzenie. Christian Roberto Santos Kwaśniewski, to mówi samo za siebie.

Willi Orban (Niemcy/Red Bull Leipzig)

Nazwisko młodzieżowego reprezentanta Niemiec powinno kojarzyć się raczej z Węgrami, zresztą całkiem słusznie. Urodzony w Kaiserslautern obrońca jest synem Węgra i Polki. Prawdziwa mieszanka wybuchowa. Orban, który lada moment zadebiutuje w Bundeslidze w barwach beniaminka z Lipska, niedługo stanie zapewne przed wyborem kadry, w której będzie chciał grać. Wyboru nie zazdrościmy, wszystkie reprezentacje są mocne, w każdej dobry stoper byłby mile widziany.

Bonus: Hernan Crespo (Argentyna)

Co prawda legendarny argentyński napastnik nie gra już w piłkę, warto jednak podkreślić, że i on mógł poszczycić się polskim pochodzeniem. Nazywany w swoim kraju „El Polaco” (pięknie, prawda?) mimo swojej niepodważalnej klasy nie jest przypadkiem tak znanym jak choćby obecna wschodząca gwiazda tamtejszej kadry, czyli Paulo Dybala. Wygląda na to, że w południowoamerykańskim kraju musi być ciągłość wybitnych snajperów o polskich korzeniach.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze