Po wczorajszym zwycięstwie Ruchu nad Metalurgiem Skopje 3:1 chorzowianie są w najlepszej sytuacji w kontekście awansu polskich drużyn do III rundy kwalifikacyjnej Ligi Europy. Do 74. minuty było jednak zupełnie na odwrót.
Na miano bohatera spotkania zasłużył sobie Arkadiusz Piech, który najpierw swoim golem dał sygnał do ataków „Niebieskim”, a pod koniec meczu strzelił drugą bramkę.
– W przerwie powiedzieliśmy sobie, że ten mecz można wygrać, trzeba tylko w niego włożyć jeszcze więcej serca. Ale na początku drugiej połowy nam nie wychodziło, przespaliśmy ten czas. Czasami więc trzeba dostać cios, by pójść do przodu. Po stracie gola powiedziałem sobie – głowa do góry nasza gra nareszcie nabrała rozmachu.
Wcześniej jednak, bo w 41. minucie, idealną okazję na objęcie prowadzenia zaprzepaścił Marek Zieńczuk, który nie wykorzystał rzutu karnego.
– Zdałem sobie sprawę, że jak przegramy, to wszystko będzie na mnie. Na szczęście postawieni pod ścianą dobrze zareagowaliśmy, a pierwsza bramka Arka nas odblokowała. W końcówce przeciwnik opadł nieco z sił, co nam pomogło. Trener do rzutu karnego mnie nie wyznaczył, ale że wykruszyli się wszyscy moi rywale do wykonywania „jedenastek” z poprzedniego sezonu – Grzyb, Abbott, Grodzicki – to podszedłem do piłki. Nigdy nie bałem się brać odpowiedzialności na siebie, więc nadal będę podchodził do wapna, no chyba że nie strzelę trzech karnych z rzędu.
Mecz rewanżowy odbędzie się w czwartek.