Gdybyście spytali mnie o mocne strony zawodnika, który do swojego obecnego klubu został sprowadzony za 30 milionów euro, to musiałbym się poważnie zastanowić. Wydaje mi się, że podobne problemy miałaby większość kibiców tego klubu. O kim mowa? Oczywiście o pomocniku Realu Madryt, Asierze Illarramendim.
Asier Illarramendi przyszedł do Realu Madryt przed sezonem 2013/2014. „Królewscy” za usługi Baska zapłacili Realowi Sociedad, znajdującemu się w San Sebastian, 30 milionów euro. Już wtedy wielu kibiców pukało się w głowy, zastanawiając się, co taki zawodnik wniesie do drużyny. Zarząd Realu uparcie twierdził, że „Illarra” ma zostać następcą innego Baska, Xabiego Alonso. Illarramendi jednak nawet nie zbliżył się swoją grą do Alonso. Ba, pewne jak śmierć i podatki jest to, że nigdy się do tego poziomu nie zbliży.
Pierwszą różnicą między Alonso a jego „potencjalnym następcą” jest fakt, że były już gracz Realu w swojej grze używa głowy. Doskonale potrafi kontrolować tempo gry zespołu. Wie, kiedy grę przyspieszyć, kiedy zwolnić, kiedy zagrać długą piłkę. Xabi podczas swojej gry w Realu częściej decydował się strzelać do bramki rywali. Alonso dysponuje bardzo dobrym uderzeniem z dystansu. Gra dla Bayernu niecały sezon, a już zdążył zanotować więcej goli i asyst niż Illarramendi w czasie dwuletniego pobytu w Madrycie. Dzisiaj dorobek starszego z pomocników liczy cztery gole i cztery asysty. „Illarra” zatrzymał się na trzech golach i jednej asyście. Jednego z nich strzelił grającemu w Segunda Division B – Olimpic de Xativa. Alonso był podczas swojej gry w Realu dużo aktywniejszy w odbiorze, agresywniejszy. Widać to nawet w liczbie kartek, które zobaczyli obaj piłkarze w barwach Realu. W 236 spotkaniach Alonso otrzymał 80 żółtych kartek. Daje to średnią 0,34 kartki na spotkanie. Illarramendi natomiast w 85 spotkaniach ujrzał 10 żółtych kartoników. Średnia? 0,12. Powiecie, że to dobrze. Że „Illarra” gra czysto. Ja jednak, gdy patrzę na te liczby, widzę, że Asier nie potrafi zapisać się w statystykach nawet żółtą kartką. Zero zaangażowania, zero jeżdżenia spodenkami po trawie.
Alonso był mózgiem drużyny, generałem środka pola. Illarramendi jest co najwyżej szeregowym. W tym sezonie nie wystąpił od pierwszej minuty w żadnym ze spotkań z najsilniejszymi rywalami. Superpuchar z Atletico – zero minut. Dwumecz z „El Atleti” w Copa del Rey – zero minut. Jeśli spojrzymy na ligowe spotkania z drużynami z pierwszej piątki, również nie wygląda to najlepiej, chociaż właściwie w ogóle to nie wygląda. Sześć minut w obu meczach z Barceloną, 21 w obu starciach w „Los Rojiblancos”. W jedynych do tej pory meczach z Valencią i Sevillą rozegrał odpowiednio zero minut i jedną minutę. Czy to nie jest najlepszy przykład na to, że Ancelotti Baskowi nie ufa?
Asier Illarramendi wystąpił w tym sezonie w 35 meczach Realu Madryt. Na boisku był 1409 minut. W spotkaniach nie spędził nawet połowy możliwego czasu. W pełnym wymiarze czasowym „Illarra” wystąpił tylko podczas dziewięciu rozgrywek; grał przeciwko takim tuzom światowego futbolu, jak: Celta Vigo, Eibar, Real Sociedad, Almaria, Elche, Cruz Azul i Rudogorec Lazgrad. Już sam fakt, że Bask dostaje prawdziwe szanse w meczach z rywalami z niższej półki, świadczy o tym, jakiego formatu jest on piłkarzem. Ale żeby nie być gołosłownym…, zerknijmy na statystyki.
We wczorajszym spotkaniu z Celtą Vigo, wygranym przez „Królewskich” 4:2, Illarramendi zaliczył 62 podania, z czego 54 były celne. Daje to skuteczność 87%. Z tych podań tylko 38 było do przodu. Do adresata dotarło jedynie 31 z nich. Jak łatwo policzyć, tylnych i bocznych Bask zaliczył 24. Tylko jedno było niecelne. Ani jednego podania otwierającego drogę do bramki, znaczna część podań do najbliższego zawodnika, na alibi. Czy taki piłkarz zasługuje na miano następcy Xabiego Alonso? Albo Stevena Gerrarda? Tak, tak, dobrze widzicie. Illarramendim interesuje się Liverpool, w którym miałby zastąpić właśnie wieloletniego kapitana. Tyle tych odwołań do Alonso, spójrzmy zatem na statystyki z jego ostatniego spotkania ligowego przeciwko Eintrachtowi Frankfurt. Alonso zaliczył w tym spotkaniu 136, z których pięć było niecelnych. Ogółem w spotkaniach ligowych Bayernu Xabi ma średnią 105,4 podania na mecz. Powiecie, że to dlatego, że Bayern gra, jak gra. Zatem spójrzmy na ostatni sezon Baska w Madrycie. 65,6 podania na mecz. Illarramendi? Dwa razy mniej – 33,4.
Warto też rzucić okiem na statystykę podań z rewanżowego spotkania ćwierćfinału Ligi Mistrzów, kiedy na pozycji defensywnego pomocnika wystąpił Sergio Ramos. Przypomnę, nominalny środkowy obrońca, którego nikt następcą Xabiego nie nazywa. 71 podań (59 celnych), skuteczność 83%. 32 podania do przodu. Statystyka zbliżona do tej Illarramendiego z meczu z Celtą. Powtórzę jednak, że Ramos to środkowy obrońca i w przeciwieństwie do „Illarry” nie boi się ubrudzić sobie spodenek. Oczywiście, Asierowi zdarzy się rozegrać dobre spotkanie, ale raz do roku… Trafiło się jak ślepej kurze ziarno. To, że zdarzają mu się gorsze mecze, już chyba nikogo nie dziwi. Jako przykład – starcie z byłym klubem Baska, Realem Sociedad. „Królewscy” wygrali 4:1, ale zamiast Illarramendiego moglibyście wstawić w środek pola dowolnego piłkarza, z dowolnej ligi i gwarantuję wam, że zrobiłby dokładnie do samo. 71 podań, w tym 33 do przodu. Tylko trzy próby zagrań dłuższej piłki, dwie nieudane.
W momencie, w którym z Realu Sociedad odchodził Illarramendi, Baskowie wypożyczyli, a później zakupili z QPR wychowanka „Królewskich”, Estebana Granero. Hiszpan jest graczem o charakterystyce zbliżonej do Illarramendiego i w barwach Sociedad osiąga wyniki statystycznie zbliżone do „Illarry”. Jest jednak jedna różnica, Granero nie kosztował 30 milionów euro, ale pięć. Wygląda na to, że na Anoeta zrobili niezły interes. Za grube miliony sprzedali jednego gracza i kilka razy taniej kupili na jego miejsce drugiego. Warto dodać, że uniwersalniejszego. Granero występował w San Sebastian zarówno jako ofensywny, jak i prawy pomocnik (przede wszystkim grał oczywiście w pomocniczej defensywie).
Zastanawialiście się kiedyś nad alternatywą dla Illarramendiego? Zadanie kreowania i dowodzenia grą „Królewskich” przejęli po Xabim Alonso Luka Modrić i Toni Kroos. Ale gdybyście mieli polecić trenerowi Ancelottiemu zawodnika, który będzie harował jak wół w defensywie i zostawi na boisku zdrowie? Ja mam jednego kandydata – Grzegorza Krychowiaka. „Krycha” zdążył już sobie wyrobić markę na Półwyspie Iberyjskim, znany jest ze swojej agresywnej i ofiarnej gry defensywnej. Cały czas robi postępy w rozegraniu piłki, a przez portal Transfermarkt.de wyceniany jest na 12 milionów euro. Znacie lepszego kandydata?
Wróćmy jednak do naszego bohatera. Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem fenomenu tego piłkarza. Illarramendi jest zawodnikiem pozbawionym jakiejkolwiek wizji gry. Nie jest on w stanie wymyślić niczego kreatywnego. Jest jedynie łącznikiem, który ma przejąć piłkę od jednego kolegi i przekazać ją następnemu. Taki piłkarz gra w jednej z najlepszych drużyn na świecie, a interesuje się nim jeden z angielskich potentatów. Jedyne, co przychodzi mi do głowy na wytłumaczenie całej tej historii, to ogromna praca, jaką wykonują w Bahia International. Jest to grupa menedżerska, która zajmuje się interesami „Illarry”. Panowie, chapeau bas!
Kontuzje Modricia, niepewna sytuacja Khediry i jego "profesjonalizm" plus niewypał w postaci Illarry złożyły się na to, że w takim klubie jak Real trener musi uciekać się do "łatania" środka pola środkowym obrońcą. ofensywnym pomocnikiem. Nie pomogło nawet "ratowanie się" w zimowym okienku brazylijskim talentem, który aktualnie pomimo takich braków kadrowych został odsunięty na boczy tor. Nigdy nie skreślałem nikogo na starcie (ba! nawet specjalnie bronię i wychwalam) bez względu czy to "no name" czy gość za grubą kasę, dlatego wstrzymam się jeszcze trochę z oceną brazylijczyka. Ale ten "brak zaufania" przez szkoleniowca skłania do refleksji. Dlatego wydaje się , że wypożyczenie Lucasa np. do Porto w miejsce Casemiro to dobra opcja.
Z całym szacunkiem, ale dla mnie propozycja Krychowiaka jest zupełnie nietrafiona. To tak jakby przymierzać Szczęsnego na następce Casillasa. Rozumiem zachwyt nad "naszymi orłami" w ostatnim czasie, ale Real to jednak za wysokie progi. Lubię Krychowiaka, dlatego dla jego dobra lepiej by do Madrytu nie zawitał. Carlo unika rozmów nt. systemu gry, ale jest to takie połączenie 4-3-3 z 4-4-2 wymagające zwłaszcza w drugiej opcji od zawodnika z środka pola kreowania gry, dlatego myślę, że taki typowy "przecinak" Realowi niepotrzebny. Dobrym rozwiązaniem dla polaka jak i Asiera byłby transfer do Arsenalu, który potrzebuje zawodników o takiej charakterystyce. Coquelin po tułaczce na wypożyczeniach jest obecnie wielbiony na Emirates grając w takiej roli. Dla mnie kandydatem na tą pozycję i nieblokującym rozwój Casemiro byłby transfer jakiegoś doświadczonego gracza za "grosze" np. Obi Mikel, Biglia lub ewentualnie trochę drożsi Gustavo, Marchisio, Ramires, który pogodzi się ze swoją rolą .