Zazwyczaj na najlepszych piłkarzy są wybierani napastnicy – i nic dziwnego. To oni mają największą okazję do zabłyśnięcia, najbardziej pamięta się gole i ich strzelców. W zeszłym tygodniu najlepszym zawodnikiem kolejki według iGola został Arnautović, który strzelił trzy bramki. Teraz jest podobnie, kolejny napastnik, kolejne nazwisko kończące się na „-ić” i kolejny strzelec hat tricka.
O kim mowa? Oczywiście o Vedadzie Ibiseviciu, który w pojedynkę rozstrzelał mocne przecież Schalke 04 Gelsenkirchen. Zespół Bośniaka pokonał ekipę z Schalkę 3:1, mimo że od 67. minuty grał w osłabieniu po czerwonej kartce dla swojego piłkarza. Piłkarze Stuttgartu wcale nie rozegrali wybitnego spotkania, Ibisević za to rozegrał genialną wręcz partię, a wielkie strzelanie rozpoczął już w 2. minucie meczu.
Nie będziemy się jednak skupiać na tym spotkaniu, bo każdy miał okazję przeczytać o nim w relacji. Trzy strzelone bramki są jednak świetnym pretekstem do przybliżenia naszym czytelnikom postaci rosłego snajpera, który tak dzielnie sobie poczyna w coraz silniejszej niemieckiej Bundeslidze.
Ibisević urodził się 6 sierpnia 1984 roku, co oznacza, że chodzi po tej ziemi już 28 lat. Urodzony w dzisiejszej Bośni, wtedy będącej częścią Jugosławii, od dziecka przejawiał zainteresowanie sportami. W młodzieńczym okresie był reprezentantem swoich szkół w piłce nożnej, pasjonowała go także lekkoatletyka, co widać do dzisiaj – Ibisević jest w Bundeslidze jednym z najlepiej przygotowanych zawodników pod względem motoryki, a jego siła jest poważnym wyzwaniem dla większości defensorów niemieckich drużyn.
Jako dziecko był (co zrozumiałe) uzależniony od swoich rodziców, a że ci wiecznie podróżowali, mały Vedad także zwiedził ładny kawałek świata, poznając nowych ludzi i zdobywając nowe doświadczenia, także sportowe. Jego pierwszym profesjonalnym klubem był szwajcarski FC Baden, w którym napastnik spędził trochę ponad rok. Gdy jego rodzice obrali kurs za ocean i przeprowadzili się do USA, Ibisević grał w drużynach uniwersyteckich, zdecydowanie przewyższając rówieśników, którzy nie prezentowali profesjonalnego poziomu.
Osiągnięcia w Stanach Zjednoczonych, zarówno indywidualne, jak i drużynowe, przykuły uwagę wielu trenerów, w tym prawdziwej legendy futbolu w Bośni, czyli słynnego Vahida Halihodzicia. Trener zapragnął mieć u siebie swojego rodaka, co niedługo później stało się faktem – młody zawodnik podpisał kontrakt z PSG, które wtedy było prowadzone przez Halihodzicia. Młodziak nie mógł się jednak cieszyć z gry we francuskiej drużynie, która miała duży potencjał w ataku. Szybko okazało się, że Ibisević musi szukać szczęścia gdzie indziej, w ekipie, w której będzie mógł grać, a co za tym idzie – rozwijać swój kunszt piłkarski.
Niemcy okazały się dla Bośniaka bardzo dobrym kierunkiem. Jego styl gry, bardzo fizyczny, twardy, a zarazem poparty solidną techniką, był wręcz stworzony do warunków Bundesligi, w której nikt się nie patyczkuje, nie przebiera w metodach. Vedad był podporą Alemanii Aachen, potem Hoffenheim i 25 stycznia 2012 roku przeszedł do Stuttgartu, w którym spisuje się bardzo dobrze. Reprezentacja kraju też może na niego liczyć – Ibisević od 2007 roku zdobył dla niej 14 goli w 42 meczach. Nie ulega wątpliwości, że ta liczba mogłaby być o wiele większa, gdyby miał lepszych partnerów.
Arnautović i Ibisević to dwaj różni piłkarze. Jeden porywczy i z umysłem rozpieszczonego dziecka, drugi to kalkulujący profesjonalista… Jak pokazały dwie ostatnie kolejki, obaj potrafią zabłysnąć prawdziwym piłkarskim geniuszem, ale wydaje się, że to nastawienie bohatera tego tygodnia doprowadzi go dalej w piłkarskiej karierze.
Matko i curko?! Strzelil chlopina 3 siaty i odrazu
wielki BOHATEIRO... a co on taki wielki pilkarzyna?
co to-kto to wogole?