Inauguracja 33. kolejki Fortuna 1. Ligi bez dwóch zdań była futbolowym rollercoasterem. Łódzki Klub Sportowy odłożył świętowanie awansu Bruk-Bet Termaliki Nieciecza do PKO Ekstraklasy i sam zapewnił sobie miejsce w barażach. O zwycięstwie "Rycerzy Wiosny" w trenerskim debiucie Marcina Pogorzały zadecydował gol z rzutu karnego w 99. minucie. I choć racjonalne myślenie mogły przysłonić emocje, to już parę wniosków co do postawy ŁKS-u pod wodzą nowego trenera można wysnuć.
Bo trudno o bardziej naszpikowany skrajnymi emocjami debiut trenerski. ŁKS wychodził na prowadzenie dwukrotnie, Termalica doganiała rywala, ale ostatni cios należał do „Rycerzy Wiosny”. – Jestem z was dumny! Nie poddaliśmy się – mówił w szatni po spotkaniu trener Pogorzała. I owa wiara ełkaesiaków do końca wreszcie przyniosła zamierzony efekt.
1. ŁKS wreszcie odpowiedział na późno straconego gola w końcówce
Prowadzenie, późno stracony gol, w efekcie stracone punkty. Dla kibica „Rycerzy Wiosny” schemat wyjątkowy dobrze znany w tym sezonie. Brak właściwej reakcji po straconym golu to problem, który przewijał się już u trenera Stawowego, a nasilił się za kadencji Ireneusza Mamrota. I ŁKS był w piątkowy wieczór o krok od dalszego pisania bajki o niedowiezionym prowadzeniu.
Koszmary przeszłości jednak tylko przez chwilę zerknęły w oczy ełkaesiaków. Długo się nie napatrzyły. – Dużo rozmawialiśmy o tym, co się dzieje z zespołem po tym, jak tracimy bramkę. Sami zawodnicy poruszyli ten temat w tygodniu i widać było, że coś chcą z tym zrobić. Przyniosło to efekty dzisiaj – mówił na pomeczowej konferencji Marcin Pogorzała. Choć rękę do całej gęstej atmosfery przy alei Unii 2 znacznie przyłożył sędzia Tomasz Marciniak, który w końcówce spotkania podyktował dwa bardzo wątpliwe rzuty karne. Najpierw trafił Wlazło, a w ostatniej akcji spotkania Loskę pokonał Sekulski. Scenariusz nietypowy, acz dla ŁKS-u ostatecznie szczęśliwy. Baraże zespół Marcina Pogorzały ma już pewne.
Walczymy do końca! pic.twitter.com/D5b6X7Y6KL
— ŁKS Łódź (@LKS_Lodz) June 4, 2021
2. Krystalizuje się środek pola ŁKS-u
Ireneusz Mamrot długo szukał właściwej konfiguracji w drugiej linii. A to odstawiony Dominguez, a to Tosik za Rozwandowicza, a to stawianie na Rygaarda. Eksperymenty powoli zaczynają mieć już chyba swój koniec. W piątek trenera Pogorzałę przekonać musiał do siebie przede wszystkim Trąbka, bez którego dwóch goli nie byłoby sukcesu Łódzkiego Klubu Sportowego.
Aczkolwiek grający przeciwko Termalice Dominguez i Rozwandowicz też pomału mogą czuć się spokojniejsi. Drugi kapitan ŁKS-u jest znacznie pewniejszą opcją w defensywie i rozegraniu od Jakuba Tosika, z kolei Rygaard daje coraz mniej argumentów do stawiania na siebie (z Termalicą nie rozegrał ani minuty, dopiero po raz drugi od kiedy jest w ŁKS-ie). W przeciwieństwie do Domingueza, któremu jeszcze co prawda brakuje do formy z rundy jesiennej, aczkolwiek znów znacząco oddziałuje na ofensywne poczynania podopiecznych Pogorzały.
3. Gryszkiewicz przyzwoity, ale problem młodzieżowca dalej istnieje
Od początku rundy do czasu swojej kontuzji grał Janczukowicz, z różnym efektem. Sporadycznie Sajdak, także bez gwarancji jakości. W czterech spotkaniach Arndt, do 32. kolejki dobrze, z Miedzią Legnica słabiutko (przeciwko Termalice nie było go w kadrze meczowej ze względu na problemy z kolanem). Z młodzieżowców pozostał w zasadzie jedynie Gryszkiewicz, który jak dotąd w ŁKS-ie odgrywał epizodyczne role.
Przeciwko Termalice dostał jednak swoją szansę. I pokazał swoje dwie twarze – zawodnika zagubionego, niedokładnie dogrywającego proste piłki oraz piłkarza odważnego, potrafiącego zagrać na jeden kontakt i inteligentnie włączyć się do akcji. Był to występ, który daje przy alei Unii 2 nadzieję, że z Gryszkiewicza będzie większy pożytek. Choć pracy czeka go jeszcze bardzo dużo. W dalszym ciągu młodzieżowiec to wielka niewiadoma w łódzkim klubie.
4. Sobociński spada w hierarchii środkowych obrońców
A skoro o personaliach i młodzieżowcach (w tym wypadku byłych) mowa, to w ostatnim czasie traci niewątpliwie także Jan Sobociński. Brak miejsca w podstawowym składzie (z ostatnich dziewięciu meczów zagrał tylko w dwóch), znaczny spadek w hierarchii i granie w zasadzie jedynie pod nieobecność podstawowej dwójki stoperów.
Nasza drużyna!
⬜️🟥⬜️
fot. Radosław Jóźwiak (@Cyfrasport) pic.twitter.com/IsYqG4vCpr
— ŁKS Łódź (@LKS_Lodz) June 4, 2021
Hierarchię wykrystalizował jeszcze trener Mamrot, u którego zaczął grać duet Moros Gracia – Dąbrowski. Już wtedy Sobociński musiał zacząć godzić się z rolą rezerwowego. Jednak pod wodzą Marcina Pogorzały mógł zagrać już z Termalicą ze względu na pauzowanie za kartki Dąbrowskiego. Nowy trener ŁKS-u wybrał jednak inaczej – u boku Hiszpana Morosa Gracii zagrał Adam Marciniak, do którego występu przyczepić się nie można. W takim wypadku sytuacja Sobocińskiego staje się jeszcze bardziej skomplikowana.
Sam wariant z Marciniakiem w roli półlewego środkowego obrońcy mającego u boku Klimczaka, z którym współpraca układała mu się bardzo przyzwoicie, wypalił i z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza. 32-latek wiedział, jak się ustawić i właściwie wykorzystać bardzo aktywnego na skrzydle Klimczaka. Ta współpraca także w wielu fragmentach spotkania miała bardzo ważne znaczenie.
Ustawienie ŁKS-u przy wyprowadzaniu piłki
A będąc już w temacie boków obrony, to królowi, co królewskie, trzeba oddać także Dankowskiemu. Dwa doskonałe dośrodkowania za plecy obrońców wprost na lewą nogę i głowę Trąbki. Bez niego nie byłoby dwóch trafień 24-latka, a co za tym idzie – nie byłoby także dwóch goli dla ŁKS-u. Jednak nominalny prawy obrońca na swojej pozycji to zupełnie inna perspektywa grania.
5. Marcin Pogorzała ma wsparcie szatni
I wniosek być może najważniejszy dla kibiców Łódzkiego Klubu Sportowego. Marcin Pogorzała, obdarzony ogromnym zaufaniem ze strony działaczy łódzkiego klubu, wielkie wsparcie otrzymał także od zawodników „Rycerzy Wiosny”. Reakcja po golu na 1:0 oraz pomeczowe okrzyki w szatni mówią same za siebie. Piłkarze wierzą w nowego trenera, a Pogorzała wierzy w nich.