Piłkarski spadek – dla Polaków problem. Dla obcokrajowców już mniej


Rafał Leszczyński w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą na kanale Youtube odniósł się do bardzo istotnej kwestii, jaką są przepisy dotyczące rozwiązywania kontraktów polskich i zagranicznych zawodników w momencie spadku z ligi. Czy aby na pewno są one dobre i korzystne?

2 września 2025 Piłkarski spadek – dla Polaków problem. Dla obcokrajowców już mniej
Zbigniew Harazim

We wspomnianej już rozmowie były bramkarz Śląska opowiedział o realiach piłkarzy po spadku. Dokładniej, jak traktowany jest piłkarz z Polski, a jak z zagranicy. Na wstępie podkreśla, że obcokrajowców chronią przepisy FIFA, w myśl których kontrakt jest nienaruszalny w przypadku relegacji – o ile nie posiada on w umowie zapisów dotyczących spadku, na które sam zawodnik się zgodził. Co znaczy nienaruszalny? O tym, a także o podobnych historiach w tym artykule.


Udostępnij na Udostępnij na

Klub nie może obniżyć piłkarzowi kontraktu nawet o przysłowiowego grosza. Podkreśla także, że Polacy podlegają dodatkowo pod przepisy PZPN. Te, delikatnie mówiąc, nie są zbyt mocno korzystne dla rodzimych zawodników.

„Polakowi możesz zaproponować po spadku 50% ucięcia wynagrodzenia. Jeśli się nie zgodzi, to wypłacasz mu jednomiesięczną [wypłatę, przyp. red.] i odchodzi z klubu.”

Sprawdziłem te informacje w statucie PZPN. Są one prawdziwe połowicznie. Istnieją trzy podpunkty mówiące o możliwościach rozwiązywania umów przez klub w momencie spadku z ligi. Prawdą jest, że można wypłacić zawodnikowi jednomiesięczną odprawę i rozwiązać kontrakt bez winy. Musi to jednak nastąpić do 10 dni po zakończeniu danego sezonu rozgrywkowego. Dodatkowo można przeczytać, że „[…] na datę złożenia oświadczenia, o którym mowa w punkcie i), Klub nie będzie posiadać wobec Zawodnika żadnych zaległości w wypłacie wynagrodzenia kontraktowego”. W żadnym miejscu nie ma wzmianki o obniżeniu wynagrodzenia o 50%. Owszem, uchwała PZPN przewiduje takie rozwiązanie. Ma to jednak miejsce w przypadku dłuższej dyskwalifikacji większej bądź równej trzech miesięcy bądź kontuzji dłuższej niż 180 dni. Obie sytuacje mają miejsce jednak w momencie braku chęci klubu do jednostronnego rozwiązania kontraktu. Nie ma mowy jednak o obniżeniu pensji po spadku, czy to Polakowi, czy to zawodnikowi z zagranicy.

Z przepisów obowiązujących w PZPN skorzystał Śląsk Wrocław rozstając się z trzema zawodnikami: Sebastianem Musiolikiem, Marcinem Cebulą oraz Filipem Rejczykiem.

Prawo Furmana

W w/w rozmowie poruszony został wątek Dominika Furmana i jego rozstania z Wisłą Płock po spadku z PKO Ekstraklasy w sezonie 2022/2023. W dużym skrócie – klub, powołując się na przepisy PZPN, skorzystał z możliwości rozwiązania kontraktu po spadku z ligi. Zawodnik natomiast uznał, że przepis ten jest dyskryminujący dla polskich zawodników względem obcokrajowców. Postanowił wnieść pozew do Piłkarskiego Sądu Polubownego (PSP). Domagał się ustalenia, czy oświadczenie klubu jest bezskuteczne. W pozwie tym wskazywał na brak uczciwości przepisów. PSP przyznał rację zawodnikowi. Orzeczenie uznało oświadczenie klubu za bezskuteczne. Ponadto nakazał klubowi zwrot kosztów procesu. Wyrok był nieprawomocny i można było się od niego odwołać.

Wisła Płock z tego skorzystała i złożyła odwołanie do PSP. 29 maja 2024 roku PSP w drugiej instancji oddalił powództwo zawodnika, tym samym przyznając rację Wiśle Płock i kończąc ten kilkumiesięczny spór. Miało powstać „Prawo Furmana”, a skończyło się szybciej niż myślano. Warto postawić jedno zasadnicze pytanie – czy idea Dominika Furmana nie była słuszna? Patrząc z boku, na chłodno, zawodnik ma sporo racji w tym, że z Polakiem po spadku można rozstać się w zasadzie ot tak. Z obcokrajowcem – o ile nie ma odpowiednich zapisów kontraktowych – nie można.

Mateusz Ludwiczak / Wisła Płock S.A.

Oto komentarze ze środowiska piłkarskiego

O opinię postanowiliśmy zapytać również szeroko pojęte środowisko piłkarskie. Oto kilka z nich.

Damian Czyżak, Futbolownia: 

– Jak dla mnie jest to kompletny absurd, ale PZPN pewnie może coś w tej sprawie zrobić, bo skoro jest taki zapis w ich przepisach, to sami powinni się nad nim zastanowić i zmienić. Zwłaszcza że FIFA też bierze ten przepis pod uwagę, a to rodzi właśnie taki konflikt, na którym tracą piłkarze.
– Dla mnie przede wszystkim absurdem jest, że skoro podpisujesz kontrakt na X lat, za kwotę X, to powinieneś wypełnić te zobowiązania bez względu na wszystko. Możesz dorzucić dodatkowe zapisy w kontrakcie, np. o spadku, ale ten przepis, który sam to reguluje, stawiając Polaków na niekorzystnej pozycji, zwłaszcza w stosunku do obcokrajowców, wygląda jak absurd.
– Polski Związek Piłkarzy musi w tej sprawie interweniować (co pewnie już zrobił), ale sam PZPN powinien pochylić się nad tą sprawą i przedyskutować to z klubami oraz piłkarzami, jeśli mamy być poważną ligą.
Rafał Grodzicki, były dyrektor sportowy Śląska Wrocław. Aktualnie dyrektor skautingu.

Maksymilian Tarnowski (iGol.pl): Czytałem Statut PZPN dotyczący rozwiązywania kontraktów z polskimi piłkarzami po spadku z ligi. Rafał Leszczyński w wywiadzie z Tomaszem Ćwiąkałą użył takich słów: „najpierw Polakowi można zaproponować po spadku 50% ucięcia wynagrodzenia i jeśli się nie zgodzi, to wypłacasz mu jednomiesięczną wypłatę i odchodzi z klubów”. Chciałbym to zweryfikować, ponieważ w statucie nie ma ani słowa o tym.

Rafał Grodzicki: Generalnie w polskich przepisach jest furtka dla klubów, które spadły, że mogą rozwiązać kontrakt z polskim zawodnikiem po wypłaceniu mu jednomiesięcznego wynagrodzenia do przodu, nie mając względem niego żadnych zaległości. Nie ma jednak mowy o odgórnie narzucanej obniżce o 50%, tak jak Pan cytuje. Wiadomo, że po spadku te realia i pieniądze w 1. lidze są dużo mniejsze i musimy szukać rozwiązania dobrego zarówno dla zawodnika, jak i klubu. Podejmujemy próby rozmów z zawodnikami. Często te obniżki wahają się pomiędzy 20-50%. Jeśli zawodnik nie zgadza się na takie rozwiązanie, to przepisy pozwalają na rozstanie się z takim zawodnikiem. Jest to furtka, która pomaga klubom nad zarządzaniem budżetem, ale w momencie, gdy pojawiają się problemy negocjacyjne. Zawsze na samym początku idziemy tokiem rozmów, dopiero potem stosujemy te rozwiązanie.

Jest Pan byłym piłkarzem, a obecnie działaczem sportowym. Chciałbym poznać Pana perspektywę z miejsca ex-piłkarza i pozycji działacza, jak się Pan na te przepisy zapatruje.

Patrzę na tę sytuację dwutorowo. Jako piłkarz zawsze będziesz patrzył przede wszystkim na własne interesy. Szczerze powiedziawszy, miałem w swoim życiu jedną taką sytuację, będąc w Ruchu Chorzów. Jak wspominaliśmy – klub nie może mieć względem Ciebie żadnych zaległości, by skorzystać z tego zapisu. Ruch przede wszystkim nie mógł, ale i nie chciał z tej opcji korzystać, dlatego były między nami sprawy sądowe. Rozumiem zatem piłkarzy.

Teraz natomiast jestem po drugiej stronie barykady i muszę dbać o interesy klubu i nie ukrywam, że ten zapis często pomaga. Piłkarz zawsze może przyjść i powiedzieć, że chciałby odejść i wtedy wypłacasz mu pensję do przodu i jest wolnym zawodnikiem. Są też sytuacje, gdy rozmawiamy na zasadzie: jest Ci u nas dobrze. Nam się dobrze z Tobą współpracuje. Obniż swoje oczekiwania, ale miej w dalszym ciągu ważną umowę.

Gdyby to od Pana zależało – jakby Pan to rozwiązał?

Sądzę, że jest to dobre rozwiązanie dla klubu, ale powinno być mocniej uregulowane. Przede wszystkim nie powinno się rozdzielać Polaków od obcokrajowców. Wszyscy powinni być traktowani tak samo. Albo przepis dotyczy wszystkich, albo nikogo. Tu uważam, że jest największy problem w tej całej dyskusji.

Zauważmy jeszcze, że tak naprawdę nie ma w przepisach słowa o tym, że tylko z Polakami można rozwiązać kontrakt w taki sposób. Teoretycznie więc przepis ten dotyczy wszystkich. Różnica jest jednak taka, że zawodnik z zagranicy, któremu naruszy się warunki kontraktu, pójdzie do sądu FIFY i będzie rozstrzygany spór. Zawsze lub niemal zawsze – na jego korzyść. Inne kraje mają wprost narzucone, że wszelkie obniżki wpisane w statut ligi dotyczą każdego zawodnika, bez względu na narodowość.

A co Pan uważa o sprawie Dominika Furmana, który w pierwszej instancji wygrał, natomiast po odwołaniu Wisły Płock finalnie przegrał te sprawę? Dało się z tego wycisnąć więcej, gdyby poszedł do FIFY?

Osobiście jestem bardzo ciekawy, jakie konsekwencje pociągnęłaby sprawa Dominika Furmana. Aktualnie jesteśmy w miejscu, gdzie de facto coś się wydarzyło, a sprawa nie została rozstrzygnięta do samego końca. Wierzę, że kiedyś dojdziemy do sytuacji, gdy obligatoryjnie jako klub będzie można obniżyć zawodnikowi pensję o 20% w przypadku spadku z ligi. Generalnie FIFA by się na to zgodziła. Ja dziś, jako człowiek pracujący dla Śląska Wrocław, wspólnie z klubem wykorzystaliśmy te przepisy na rozmowy z zawodnikami. Wiemy też doskonale, jak trudno byłoby to pociągnąć, gdyby takiej furtki nie było. Rozwiązaliśmy też w ten sposób kontrakty z obcokrajowcami, choć nie ukrywam, że było to trudniejsze, niż w przypadku piłkarzy z polskim paszportem.

We wspomnianym wywiadzie Rafał Leszczyński stwierdził, że jest to o tyle krzywdzące, że zagraniczny piłkarz pójdzie do FIFA i on to raczej wygra. Ma kontrakt na dany okres, ma określoną pensję i wie, że te pieniądze dostanie, bo mu się one należą. A polski zawodnik otrzyma miesięczne wynagrodzenie z góry i zostaje na lodzie. Dodał jeszcze, że człowiek ma rodzinę i dzieci na utrzymaniu, jakieś swoje plany i potrafi z miesiąca na miesiąc się sytuacja zmienić diametralnie w przypadku takiego zawodnika.

Zgadzam się ze słowami Rafała. Jest to bardzo krzywdzące i niesprawiedliwe. Uważam jednak, że ten problem dotyczy bardziej zawodników, którzy po spadku nie byli wiodącymi zawodnikami w swoich drużynach. Zarabiali ogromne pieniądze, czasami ponad stan i rzeczywiście były przypadki, że już takich kontraktów nie podpiszą. Choć oczywiście inną sprawą jest to, że nikt klubu nie zmuszał, aby takie kontrakty podpisywać. Z kolei piłkarz, który się wyróżnia, zawsze się obroni i znajdzie klub oraz ciekawą ofertę.

A jak wyglądała Pana praca zaraz po przyjściu do Śląska w tym temacie?

Przychodząc tu do klubu zimą, zaczęliśmy negocjować i podpisywać kontrakty dwutorowo: na poziom PKO Ekstraklasy i 1. ligi. Zaczęliśmy to robić, by zapobiec „niesmacznym” rozwiązaniom. Można się na takie sytuacje przygotować i działać. Oczywiście, że takie kluby jak Legia czy Lech nie będą wprowadzać takich zapisów.

Natomiast pamiętajmy, że Śląsk bodajże trzy lub cztery razy walczył o utrzymanie. Wspólnie uznaliśmy, że będziemy zabezpieczać się na grę w PKO Ekstraklasie i 1. lidze. Oba scenariusze trzeba było brać pod uwagę. Zawodnicy, przychodząc do nas, byli świadomi sytuacji, w jakiej dołączają do zespołu i wiedzieli, jakie mogą być tego konsekwencje – stąd odpowiednie zapisy w kontraktach Llinaresa, Pozo, Al-Hamlawiego. Wiedzieli, że może wydarzyć się taka sytuacja, że tej ekstraklasy nie będzie i przychodząc do nas się na to zgodzili.

Nie jest tajemnicą, że wiele klubów stosuje również takie rozwiązania, które gwarantują zawodnikowi kwotę X, a po awansie wzrasta ona np. o kilkanaście procent. Takie rozwiązanie pokazuje piłkarzom, że nie myślimy krótkofalowo, ale że wiążemy z nimi chęć dłuższej współpracy.

Piotr Janas, Gazeta Wrocławska:

– Samo założenie, że PZPN może cokolwiek z tym zrobić, jest błędne. Nie może, choć z pewnością chciałby to zrobić, o czym osobiście rozmawiałem dwa lata temu z Marcinem Animuckim, prezesem spółki Ekstraklasa S.A. i członkiem zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej.
– Powiem więcej: PZPN jest w awangardzie związków, które w ogóle mają taki przepis (umożliwiający rozwiązanie kontraktu z Polakiem po spadku) i instytucję, jak Piłkarski Sąd Polubowny. To ten organ rozstrzyga spory na linii piłkarz-klub i, co najważniejsze, jego wyroki są respektowane przez UEFA i FIFA, a to rzadkość w świecie piłki.
– Konkludując: zgadzam się z tezą, że mamy do czynienia z nierównym traktowaniem polskich i zagranicznych piłkarzy. Osobiście hołduję zasadzie, że po spadku każdy klub – w każdym kraju i w każdej lidze – powinien mieć możliwość rozwiązania kontraktu z każdym zawodnikiem. Tak, by mogli na własnej skórze odczuć skutki słabej postawy sportowej. Fakty są jednak takie, że zawodowa piłka jest rynkiem pracownika, nie pracodawcy. Wynika to z odgórnych przepisów FIFA, na które żadna federacja nie ma wpływu i to jest clou problemu.
– O ile często mam krytyczne zdanie wobec działań Polskiego Związku Piłki Nożnej, o tyle uważam, że w tej kwestii już dawno zrobiono wszystko, co można było zrobić. Teraz podobną drogą musiałaby pójść FIFA, ale na bazie swoich doświadczeń z tą instytucją uważam, że to się niestety nie wydarzy.

Jak sytuacja wygląda w innych krajach?

Analizując inne kraje i ich regulacje dostrzec można, że przepisy uchwalone przez PZPN to rzadkość na tle Europy. Najsztywniej kwestie spadkowe reguluje Francja, jednak odnosi się jedynie do spraw finansowych. Klub może zaproponować obniżkę zbiorową 20%. Ponad te 20% klub może indywidualnie zaproponować większą redukcję według widełek: 30% (≤ 34 846 € brutto/mies.), 40% (34 847–52 136 €), 50% (> 52 137 €). Zawodnik ma osiem dni na odpowiedź. Brak odpowiedzi równa się akceptacji. Jeśli odmówi, może zostać zwolniony 30 czerwca bez odszkodowania. Gdy strony i tak chcą kontynuować umowę, wraca tylko zbiorowe –20%. Jest też dolny próg pensji: ≥ 8 694 € brutto/mies. Zawodników zarabiających mniej lub równo przepisy nie obowiązują.

We Włoszech wprowadzono przepisy od sezonu 2025/2026 mówiące o automatycznej obniżce wynagrodzenia 25% po spadku do Serie B dla kontraktów podpisanych po 2 września 2025 roku. Jest jednak adnotacja mówiąca, że wynagrodzenie wraca do starego poziomu po awansie do Serie A. Pozostałe kraje bazują na systemie klauzul wpisywanych w kontrakty zawodników. Jest to dość sprawiedliwe. Klub i zawodnik na coś się umawiają i tego się trzymają. Nie można nic podważać, gdyż wszystko zapisane jest na papierze.

Reszta państw ma dość proste podejście w tej sprawie – co zapiszesz w kontrakcie to masz. Można przeczytać o układach zbiorowych czy redukcji płac co do zasady porozumienia. Nie ma jednak czegoś takiego jak u nas w Polsce. To powinno dawać do myślenia.

Remedium

Pochylając się nad tym zagadnieniem nasuwa się jeszcze inne pytanie: czemu to takie zagmatwane? FIFA i CAS (Sportowy Sąd Arbitrażowy) patrzą dość krytycznie na przepisy stosowane w Polsce. „Przepisy spadkowe” są akceptowane, gdy są wzajemne/wyważone lub przewidują jasny mechanizm. W sporach międzynarodowych lokalne przepisy (jak polska zasada miesięcznej pensji) mogą się nie obronić. Wydawać by się mogło, że wystarczy to wszystko uprościć: pozbyć się tych przepisów „z urzędu”, a klubom dać narzędzia, by konstruowały kontrakty tak, jak w innych krajach – klauzulowo. Może pomogłoby to przesiać pewną część zawodników, którym jest zbyt wygodnie nawet w przypadku spadku? A może szerszy dialog z FIFA, jak to skutecznie usystematyzować, by wszystkie strony były zadowolone? Sprawiłoby to większą przejrzystość zarówno dla piłkarzy, jak i dla klubów. Z pewnością pomogłoby to uniknąć wszelkich „brudnych” zagrań.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze