Czy pamiętasz pierwszy mecz Sergio Ramosa?


Obecny kapitan Realu Madryt dobił do bariery 500 meczów w La Liga

1 listopada 2020 Czy pamiętasz pierwszy mecz Sergio Ramosa?

Sergio Ramos. Piłkarz, obrońca, urodzony przywódca, wojownik, bestia. Opisywać można go godzinami, używając zarówno pozytywnych, jak i negatywnych słów. Swoją osobą wzbudza wiele kontrowersji. Albo się go kocha, albo nienawidzi. Nieważne, jak bardzo się go lubi lub nie, jednego nie można mu odebrać, jego nazwisko na zawsze wpisało się do historii hiszpańskiego, ale przede wszystkim światowego futbolu. Czy pamiętacie, jak zaczynał?


Udostępnij na Udostępnij na

Zanim jednak przejdziemy do początków jego kariery, zatrzymajmy się na tym, co jest dzisiaj. Sergio Ramos wdrapał się na sam szczyt, dostał się na piłkarski Olimp. I tego nikt mu nie zabierze. Zdobył chyba wszystko, co było do wygrania. Mistrz świata z 2010 roku, dwukrotny mistrz Europy (z 2008 i 2012 roku), a do tego pięciokrotny mistrz Hiszpanii z Realem Madryt, dwukrotny zdobywca CdR, czterokrotny zwycięzca Superpucharu Hiszpanii, a ponadto cztery razy sięgał po Ligę Mistrzów, tyle samo po klubowe mistrzostwo swiata i trzy razy po Superpuchar UEFA. Jak widać, lista osiągnięć jest długa i szeroka. 

Za obecnym kapitanem „Królewskich” nie przemawiają tylko puchary, robią to również czyny na boisku. Fakt, czasami głupie, a nawet idiotyczne, ale zdecydowanie więcej jest tych dobrych dla jego zespołu. Jego niektóre, nazwijmy to wyskoki miały miejsce już dawno temu. Wraz z wiekiem Sergio Ramos dojrzał, nie popełnia młodzieńczych grzechów, ale momentami wciąż może irytować swoją postawą, pewnymi gestami piłkarzy czy kibiców przeciwnej drużyny (czasami też swojej). 

Krótki opis

Część z Was uważa stopera Realu Madryt za brutala i jeśli spojrzymy w statystyki otrzymanych kartek przez piłkarzy w całej historii La Liga, to można się z tym po części zgodzić. Tylko po części, bo kilkukrotnie Sergio Ramos dostawał od sędziego żółty czy czerwony kartonik, dlatego że taktycznie zatrzymywał przeciwnika, nie pozwalając mu na rozwinięcie groźnie zapowiadającej się akcji. Koniec końców ma już na swoim koncie aż 171 żółtych i 21 czerwonych kartek. W obu tych zestawieniach jest niekwestionowanym liderem. Gra na granicy faulu, jest bezkompromisowy. 

Przez lata gry o najwyższe cele lider „Królewskich” nabrał ogromnego doświadczenia, które pomaga mu w grze. Jest sprytnym, żeby nie powiedzieć cwanym zawodnikiem. Bezlitośnie wykorzystuje błędy rywali, nawet te najmniejsze. Przykładem jest ostatnie El Clasico, gdzie poczuł szarpnięcie Lengleta i przewrócił się, dzięki czemu jego drużyna otrzymała rzut karny. A jeśli już mowa o jego obecności w polu karnym przeciwników, to jak na obrońcę jest niezwykle skuteczny, zwłaszcza przy stałych fragmentach gry.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że przyciąga on piłkę jak magnes. W dorosłym futbolu (nie licząc rezerw Sevilli) zdobył już 127 goli. To jeden z najlepszych wyników uzyskanych przez obrońców w historii (jeśli mowa o piłce nożnej na najwyższym poziomie). Ponadto jest szybki – jak na stopera – zwrotny, silny fizycznie i ma zdolność do antycypowania ruchów rywali. 

Podsumowując, jest liderem, prawdziwym szefem, który ma ogromny wpływ na cały zespół, a szczególnie na formację obronną. Bez niego na boisku jego koledzy z obrony wyglądają jak juniorzy z akademii. Ostatnimi czasy, gdy go brakuje, Real nie potrafi wygrać meczu, a to dużo mówi o tym, jak ważnym jest on piłkarzem. Oczywiście ma wiele wad, bo gdy już pojawia się na placu gry, to zmienia się w nieprzyjemnego, nieco aroganckiego i lubiącego podyskutować gościa. Nie zawsze gra fair. 

Pierwszy raz Sergio Ramosa

W ostatniej kolejce ligowej przeciwko Huesce kapitan „Królewskich” po raz 500. wybiegł na boisko w La Liga. 34-latek 494 razy zaczynał w wyjściowej jedenastce, tylko sześciokrotnie wchodził z ławki rezerwowych, z czego czterokrotnie przydarzyło się to w jego debiutanckim sezonie w barwach Sevilli, ale o tym za chwilę. Obecnie rozgrywa swój 19. sezon na najwyższym szczeblu w Hiszpanii, do tego zaliczył udział w dwóch kampaniach w rezerwach klubu z Andaluzji. 

W seniorskiej piłce zaistniał na tydzień przed 17. urodzinami. Sevilla B, której wówczas był piłkarzem, pojechała na wyjazd do Jaén, aby zmierzyć się z tamtejszym Realem. Sergio Ramos dostał szansę gry od pierwszej minuty, jednak jego zespół prezentował się na tyle słabo, że po pierwszej połowie przegrywał 0:2. Nie był to jego najlepszy mecz w karierze, a dodatkowo trzeba było szukać ważnych punktów, dlatego trener Manuel Jiménez Jiménez zdecydował się ściągnąć młodego Ramosa już w przerwie tamtego spotkania. Ostatecznie rywalizacja zakończyła się remisem 2:2. Młody obrońca do końca sezonu 2002/2003 nie dostał już możliwości gry. 

Kolejna kampania była dla niego punktem zwrotnym w jego dotychczasowej karierze. Po przerwie wakacyjnej Sergio Ramos stał się bardzo ważną kartą w tali trenera Jiméneza. Wskoczył do podstawowego składu i ani myślał o oddaniu tego miejsca. W rezerwach zagrał w 20 na 22 możliwe do rozegrania spotkania. Jego dobra postawa nie mogła umknąć uwadze ówczesnego szkoleniowca pierwszej drużyny, Joaquínowi Caparrósowi. 

Hiszpan dał zadebiutować swojemu rodakowi 1 lutego 2004 roku. Sergio Ramos nie miał jeszcze 18 lat, gdy po raz pierwszy wszedł na ekstraklasowe salony. Mecz numer jeden dla wówczas niepełnoletniego obrońcy odbył się w Galicji, a dokładniej w La Coruñi na Nuevo Riazor. Zaczął od trudnego rywala, który kilka lat wcześniej sięgał po mistrzostwo Hiszpanii. W składzie z tamtego spotkania było jeszcze kilku zawodników „Wielkiego Depor”. 

Sergio Ramos zaczął na ławce rezerwowych. W wyjściowym składzie na jego pozycji Joaquín Caparrós umieścił Daniego Alvesa. Tak, tego Brazylijczyka, który później przez lata stanowił o sile FC Barcelona. W tamtym jednak okresie rywalizowali ze sobą, gdyż obaj byli prawymi obrońcami. Warto przypomnieć, że dzisiejszy kapitan Realu zaczynał swoją karierę właśnie od bycia bocznym obrońcą. Do klubu z Madrytu ściągany był na tę pozycję.

Wracając jednak do meczu z początku lutego 2004 roku. W 26. minucie Diego Tristán wykorzystał rzut karny i wyprowadził Deportivo na prowadzenie. Szkoleniowec Sevilli próbował kilku sposobów na odwrócenie losów tego spotkania. Zmieniał m.in. taktykę, ale też zawodników. I tak w 64. minucie na placu gry z numerem 35 pojawił się Sergio Ramos. 17-latek zmienił Francisco Gallardo, jednak wynik nie uległ już zmianie. Andaluzyjczycy przegrali 0:1. 

Ile zostało do najlepszych?

500 meczów rozegranych w jednej lidze, na najwyższym poziomie rozgrywkowym musi robić wrażenie. To doprawdy imponujący wynik, ale w przypadku Sergio Ramosa daje mu on dopiero 10. miejsce w zestawieniu piłkarzy z największą liczbą rozegranych spotkań w La Liga. Kwestią czasu jest jednak, kiedy znajdzie się w tym rankingu na wyższych lokatach. Do aktualnie dziewiątego Miquela Solera brakuje mu już tylko czterech występów, zaś do ósmego Xaviego pięciu. 

Jeśli sezon zakończy się bez komplikacji (kontuzji), to po jego zakończeniu Sergio Ramos znajdzie się już na 6. miejscu. Wyprzedzając wspomnianą dwójkę: Soler, Xavi, oraz Ikera Casillasa (510) i Manuela Sanchisa (523). Do podium wciąż jest daleko, bowiem trzeci Raúl zagrał w 550 meczach, a drugi jest – nadal grający – Joaquín, który w ostatniej kolejce zaliczył swój 559. występ w La Liga. Na pierwszym stopniu podium zaś znajduje się legendarny Andoni Zubizarreta. Bramkarz m.in. Athletic, FC Barcelona i Valencii wykręcił kosmiczną liczbę 622 spotkań na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Hiszpanii.

Jak łatwo jest policzyć, pochodzącemu z Andaluzji Ramosowi brakuje 123 występów, aby zostać samodzielnym liderem w tej klasyfikacji. Niemożliwe? Nie można być tego takim pewnym. Dobrze, piłkarz „Królewskich” ma już 34 lata na karku, ale patrząc na jego styl prowadzenia się, jego profesjonalizm, którym być może zaraził go Cristiano Ronaldo, można przypuszczać, że przed nim jeszcze kilka lat gry na najwyższym poziomie. 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze