Pierwsze zwycięstwo na Camp Nou w lidze od ponad czterech lat. 182. ligowe El Clasico dla Realu Madryt


W bardzo bogatym w emocje spotkaniu Real Madryt pokonał Barcelonę 3:1

24 października 2020 Pierwsze zwycięstwo na Camp Nou w lidze od ponad czterech lat. 182. ligowe El Clasico dla Realu Madryt

Każde El Clasico ma swoją wyjątkową historię. To dzisiejsze miało jak dotąd niespotykane okoliczności. Puste Camp Nou, na boisku oczy w większości zwrócone w stronę młodzieży, która o sile zespołu ma zacząć decydować dopiero za parę lat. W tych niecodziennych warunkach lepiej odnalazł się Real Madryt, który pokonał "Dumę Katalonii" 3:1 i został liderem La Liga.


Udostępnij na Udostępnij na

Mówiono, że wydarzyć może się wszystko. I się wydarzyło. Dwa gole po ośmiu minutach musiały zwiastować wielkie widowisko i pod względem emocji zawiedzeni czuć się nie możemy. Koniec końców lepiej nerwy opanował zespół z Madrytu, który z Camp Nou wywiózł trzy punkty.

Mecz najwyższej rangi

Mecz Barcelony z Realem Madryt nie jest jedynie pojedynkiem dwóch odwiecznych rywali. To jasne. Historia, którą niesie za sobą rywalizacja tych dwóch klubów, sięga wielu lat wstecz. Walka dwóch klubów, dwóch miast, dwóch wielkich piłkarskich marek i przede wszystkim milionów kibiców.

Okoliczności w tym sezonie są wyjątkowe. Stadion nie pękał w szwach, a w barach nie roiło się od fanów obu drużyn. Camp Nou puste, kibicowanie jedynie sprzed ekranu telewizora, ale aura spotkania ta sama. I nawet biorąc pod uwagę niepewną dyspozycję obu drużyn.

Dla „Królewskich” mecz z „Dumą Katalonii” miał być także swego rodzaju walką o posadę Zinedine’a Zidane’a, który wraz z zespołem skompromitował się w spotkaniu Ligi Mistrzów (a szczególnie w pierwszej połowie) z Szachtarem Donieck. „Barca” dwa lata temu zwycięstwem 5:1 nad Realem Madryt „zwolniła” Julena Lopeteguiego. Historia miała zatoczyć koło?

Test dla młodzieży

El Clasico to już nie jest rywalizacja Messi – Ronaldo. Te czasy minęły bezpowrotnie i trzeba szukać nowych bohaterów „Derbów Europy”. A upatrywać ich już można w nastoletnich piłkarzach, którzy szturmem wdzierają się do wielkiego futbolu. Dzisiejszy mecz miał być dla wielu wielkim sprawdzianem.

Real Madryt boryka się z wieloma problemami. I to na wielu płaszczyznach. Także tej kadrowej. Stąd Zinedine Zidane miał znacznie bardziej utrudnione zadanie w kwestii wyboru jedenastki, aniżeli było to jeszcze parę lat temu.

Dziurę na prawej stronie defensywy przy nieobecności Carvajala i Odriozoli Francuz załatał, wystawiając Nacho, tym samym w swoje naturalne środowisko wrócił Ferland Mendy. Defensywny środek pola stworzył tercet Casemiro – Valverde – Kroos, a do Benzemy z przodu dołączyli Vinicius z Asensio. Wielkiego pola manewru Zidane zdecydowanie nie miał. Zaskoczenia nie było, bo i być raczej nie mogło.

Czego nie można powiedzieć o Koemanie, który sporą część kibiców mógł zaskoczyć, stawiając na Pedriego w miejsce Griezmanna. Choć jasno trzeba sobie powiedzieć, że biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie, była to zmiana na plus i w pełni zrozumiała. 17-latek na przeciwnym skrzydle do pomocy miał mieć swojego rówieśnika – Ansu Fatiego, którego wielu uznało za symbol nowego El Clasico.

Do składu wrócił także Jordi Alba, który ostatnie dwa mecze opuścił z powodu urazu. Wszystko, co najlepsze i najpewniejsze, trener Barcelony desygnował w podstawowym składzie. Przez dekadę wszyscy żyli rywalizacją Ronaldo z Messim, być może przyszedł czas na młody pojedynek Vinicius – Ansu Fati?

Szalony początek

Barcelona z trzech ostatnich spotkań wygrała jedno, Real zaliczył dwie porażki z rzędu. Zwycięstwo zatem miało zapewnić nie tylko trzy punkty, ale też potężny zastrzyk pewności siebie, być może kluczowy w najbliższych tygodniach.

Mecz z obu stron zaczął się bardzo spokojnie, więc licznik Courtois 244 minut bez straty gola w starciach z Barceloną bił dalej. Względny spokój w grze „Blaugrany” już w 5. minucie zabił Fede Valverde, który wykorzystał ogromną nieporadność defensywy gospodarzy i sfinalizował bardzo mądre prostopadłe podanie od Benzemy.

Jak Barcelona mogła na to zareagować? Szok, utrata pewności siebie? Przeciwnie, trzy minuty później do wyrównania doprowadził, a jakże, Ansu Fati. Górne, typowe zagranie Messiego w stronę wychodzącego Alby, łamie linię Varane, nie nadąża Ramos i nieszczęście dla „Królewskich” gotowe. Lewy obrońca „Blaugrany” dograł na piąty metr i po ośmiu minutach było już 1:1.

Widowiskowa pierwsza połowa

Szalony początek 182. ligowego El Clasico zwiastował wielki mecz, na co też wszyscy bardzo liczyli. Po szokujących dla siebie pierwszych pięciu minutach piłkarze Ronalda Koemana przejęli inicjatywę i po wyrównującym golu chcieli wyprowadzić kolejny cios. Jednak z marnym skutkiem. Strzały Coutinho i Messiego wylądowały w „koszyczku” Thibaut Courtoisa.

W 24. minucie stuprocentową okazję miała najpierw Barcelona a chwilę później Real. Leo Messi w polu karnym w bardzo prosty sposób przełożył Sergio Ramosa, ale jego strzał odbił Courtois. Chwilę później po prostopadłym podaniu od Kroosa bliski gola był Benzema, jednak lepszy w bezpośrednim pojedynku okazał się Neto.

Trzy minuty później miała miejsce jedna z kluczowych sytuacji dla losów spotkania. Mający żółtą kartkę Casemiro w polu karnym wygarnął piłkę spod nóg Messiego, przy okazji przewracając Argentyńczyka. Po konsultacji z wozem VAR sędzia podjął decyzję o nieprzyznawaniu „jedenastki” gospodarzom.

Problemom Realu Madryt z prawą obroną nie było końca. Grający tam z konieczności Nacho musiał opuścić boisko jeszcze w pierwszej połowie z powodu urazu, a jego miejsce zajął Lucas Vazquez. I choć nic więcej w pierwszej połowie się nie zadziało, to na brak emocji nie można było narzekać. Dwa gole w osiem minut, co najmniej po jeszcze jednej wyśmienitej sytuacji dla obu drużyn, kontrowersja przy niepodyktowaniu rzutu karnego dla Barcelony. Działo się.

Barcelona ma sytuacje, Real strzela

Stąd apetyty na drugą połowę też były duże. Pierwsze poważne zagrożenie nadeszło w 51. minucie, gdy Ansu Fati oddał w polu karnym strzał między nogami Sergio Ramosa, który nieznacznie minął prawy słupek bramki Courtois. Chwilę później 17-latek doskonale wyłożył piłkę Philippe Coutinho, który przed sobą miał tylko bramkarza „Królewskich”, ale jego uderzenie głową jedynie zahaczyło o zewnętrzną część siatki.

Znacznie groźniejsza od początku drugiej połowy była Barcelona, która przez pierwszy kwadrans po powrocie na boisko miała trzy sytuacje bramkowe. Po godzinie gry to jednak piłkarze z Madrytu otrzymali szansę na gola. Arbiter spotkania po analizie sytuacji, w której Lenglet pociągał w polu karnym za koszulkę Ramosa, uznał, że „Królewskim” należał się rzut karny. „Jedenastkę” chwilę później na gola zamienił niezawodny w tym elemencie gry Sergio Ramos.

Podobnie jak w pierwszej części meczu Barcelona bardzo szybko rzuciła się do odrabiania strat. Znów bliski gola był Coutinho. Jego strzał z okolicy dziesiątego metra zablokował jednak Ramos. Krajobraz meczu zrobił się bardzo jednolity. Barcelona atakowała, Real wyczekiwał.

I piłkarze Zinedine’a Zidane’a robili to z głową, nie dając rywalom możliwości na poważne zagrożenie. A od czasu do czasu także szukając trzeciego gola. Blisko strzelenia go był Toni Kroos, z którego dwoma strzałami z pola karnego poradził sobie Neto, chwilę później odbijając jeszcze uderzenie Ramosa z bardzo bliskiej odległości. Brazylijski bramkarz utrzymał piłkarzy z Camp Nou przy życiu, ale na nic finalnie się to nie zdało.

Zabójczy dla gospodarzy cios w 90. minucie zadał Luka Modrić. W polu karnym przełożył dwukrotnie Neto i strzelił na pustą bramkę, ustalając wynik na 3:1 i zabijając nadzieje Barcelony. „Królewscy” po raz pierwszy od ponad czterech lat pokonali „Blaugranę” na Camp Nou w lidze i zasiedli na fotelu lidera La Liga.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze