27 maja, w dniu zakończenia sezonu PKO BP Ekstraklasy, najgłośniejszym i najszczęśliwszym polskim miastem była Częstochowa. Raków pożegnał się ze swoim stadionem remisem z Zagłębiem Lubin. Po spotkaniu piłkarze odebrali złote kruszce i wspólnie z sympatykami klubu wznieśli pierwsze w swojej historii trofeum mistrza kraju, a trener Marek Papszun symbolicznie odleciał z obiektu przy ulicy Limanowskiego. Wrażenia wówczas jednak nie opadły, wręcz przeciwnie – święto dopiero się zaczęło. W każdym zakątku czuć było narastającą energię.
Mistrzowska feta rozpoczęła się w trzeciej alei. Autobus z działaczami, sztabem i zawodnikami oraz częstochowscy kibice ruszyli w stronę Jasnej Góry, która w ten wieczór ponownie mieniła się na czerwono-niebiesko. W centrum miasta powstała rzeka, zaczynająca się już pod sceną, a której ogon powolnie dopłynął na główny plac.
Przez całą podróż intonowano spontaniczne przyśpiewki, do czego przyłączał się także największy ulubieniec publiki, kapitan Tomas Petrasek, nadal walczący o nowy kontrakt. Oprócz niego wychwaleni zostali między innymi Michał Świerczewski, Marek Papszun, Zoran Arsenić, Vladan Kovacević, Vladislavs Gutkovskis czy odchodzący Patryk Kun.
To miasto jest Nasze ❤️💙🔥 pic.twitter.com/lOQr5Hia1I
— Mistrz Polski (@jas_mistrz) May 27, 2023
Pokaz mocy
Powierzchni dla kibiców Rakowa Częstochowa zaczęło brakować nie tylko w miejscu rozgrywania spotkań, również przy słynnym „Bieganie” część osób musiała przejść na drugie strony ulic lub poza widok sceny, aby móc brać udział w epokowych momentach dla całej miejscowości. Do potrzeb społeczności odniósł się zresztą sam ustępujący szkoleniowiec „Medalików”: – Raków zasługuje na godny stadion. Wiem i widzę, że jest was dzisiaj znacznie więcej niż te pięć i pół tysiąca na obiekcie.
Papszun już na pomeczowej konferencji prasowej dziękował każdemu współpracownikowi, od pojedynczych członków sztabu po stowarzyszenie Wieczny Raków. Jak tłumaczył, przez całe siedem lat czuł wsparcie kibiców, którzy byli z drużyną zawsze i wszędzie, w trudnych i dobrych chwilach, w każdych miejscach o każdym czasie jak najbliżej swoich zawodników. Tym bardziej przykre, że mogą ich czekać kolejne wyjazdy na mecze w teorii domowe. Od początku dnia nierzadko, jak przez ostatnie kilkanaście lat, skandowano „Nowy Stadion dla Rakowa” oraz pozdrawiano włodarzy obiektu.
„Za niższych lig smak”
Sobota była szczególnie wyjątkowym czasem dla tych, którzy pamiętają smak tułaczki po niższych ligach. Do takich wlicza się największy architekt współczesnych sukcesów, właściciel klubu Michał Świerczewski, który od małego był z nim emocjonalnie związany. 45-latek zapracował już nie tylko na miano legendy, lecz także prawdziwego cudotwórcy, którego wyczyn jest uwidaczniany na skalę światową i który na wieczność zapisze się w annałach.
Bycie najlepszym w Polsce to coś, co jak sam określał, nawet nie leżało w sferze jego marzeń. Zdradził zresztą, że pierwszą inspiracją do starań o zdobycie tytułu był dla niego przykład Puszczy Niepołomice walczącej przed kilkoma laty o awans do ekstraklasy: – Skoro, z całym szacunkiem, taka wioska o to walczy, to dlaczego my nie możemy sięgnąć po mistrzostwo?
Noc do zapamiętania na zawsze! 😍#RakówMISTRZ 🥇 pic.twitter.com/jdtOE9CbqG
— Raków Częstochowa 🥇 (@Rakow1921) May 27, 2023
Jego projekt zacięcie kolejne łamie bariery, a kompetentni i rozwijający się ludzie zatrudnieni w wielu różnych działach udowadniają, że ograniczenia nie istnieją. Ponieważ Raków Częstochowa z dnia na dzień zyskuje sportowo, marketingowo, jako marka, jak i na rynku europejskim. Pracuje na to, aby powstało coś trwałego. I ponownie musimy to podkreślić – nie nadąża za tym wyłącznie miasto, które mimo niemałego ośrodka nie dba o swoją dumę.