Udało się! Wydawało się mało prawdopodobne, a jednak! Mimo dość niedawnych rozważań co musi zrobić Wisła Kraków aby mistrz polski był rozstawiony w III rundzie eliminacji LM, albo żeby w eliminacjach grał też wicemistrz przyszło nam emocjonować się czy nasz krajowy czempion pojedzie w lipcu za Kaukaz, czy może do byłej Jugosławii?
1.666. To dorobek punktowy polskich eksportowych drużyn obecnego sezonu. Składa się na to 5 punktów zdobytych w rundach eliminacyjnych przez Zagłębie Lubin, PGE Bełchatów i Groclin Grodzisk (4 zwycięstwa, 2 remisy, 6 porażek) podzielone przez liczbę ekip. Nie ma co narzekać – w końcu dwa lata temu było jeszcze lepiej (1.125 pkt).
Kto jeszcze może się poszczycić takim osiągnięciem? No nie przesadzajmy, na 53 kraje zajmujemy z naszym dorobkiem 31. miejsce, na równi z Macedonią. Ale przecież wyprzedzamy „zawsze groźną Litwę” (Vetra – Legia 2:0 do przerwy), czy „świetnych technicznie i walecznych Ormian” (Armenia – Polska 1:0). Za to przed nami są m.in. Cypr i Słowacja. Teraz dzięki naszej pozycji będziemy mogli w przyszłym sezonie być może zebrać ich więcej – rozpoczniemy puchary od samego początku – od meczów gdzie padają wyniki hokejowe a nazwy drużyn znane są głównie futbolowym statystykom, a nie przeciętnym kibicom (Marsaxxlokk! Co to jest?!). Proszę Państwa – przed mistrzem polski mecze pierwszej rundy kwalifikacyjnej!
Wczorajsze odpadnięcie Groclinu było przyznajmy się sami przed sobą do przewidzenia. Ile osób wierzyło, że podopieczni Jacka Zielińskiego są w stanie wywieźć korzystny wynik z Belgradu? Oglądając mecz miałem wrażenie, że sami piłkarze mieli z tą wiarą problemy. Nie wiem czego dokładnie zabrakło, ale nie widziałem, żeby zespół z Grodziska Wielkopolskiego postawił wszystko na jedną kartę. To było bardziej jak rewanżowy mecz Legii z Schalke kilka lat temu (2:3 u siebie, 0:0 na wyjeździe) – „pojedziemy, może uda się coś strzelić, ale na zwycięstwo marne szanse, to przynajmniej może nie przegrajmy”. Nie udało się. Mecz możemy dopisać do tych z kolekcji „rywal w naszym zasięgu, ale odpadliśmy”. Ostatnimi czasy ta kolekcja się powiększa. Ja nawet wiem dlaczego. Zawsze mamy niekorzystne losowanie! Nic to, że aby grać wśród najlepszych trzeba przynajmniej jednego z nich pokonać – ważne, że pech nas prześladuje (Anderlecht, Panathinaikos, Steaua, Dinamo Mińsk, Ventspils, FC Zurich, Czornomorec Odessa, DinamoTbilisi, …).
Ciężko znaleźć jakieś słowa pocieszenia. Można podejść do sprawy tak: „Ajax, Blackburn, Lens, Palermo też odpadły i co?”. Można też: Legia i Wisła wydają się odradzać, kluby wyglądają na coraz bardziej poukładane, a ich gra jest coraz lepsza. Na pewno powalczymy w następnych sezonach i wrócą czasy meczów Wisły z Parmą, czy Schalke, albo Legii z Sampdorią. Szkoda tylko, że łudzimy się tak co roku patrząc na kolejne sukcesy polskiej myśli szkoleniowej. Choć, może tym razem…?
W pewnym stopniu unikalnym osiągnięciem Groclinu jest gol Amadeusza Kłodawskiego. Kto by się spodziewał, że jedyna bramka w dwumeczu z MKT Araz, do tego strzelona w 88. minucie rewanżu spowoduje upadek azerskiego klubu? Wkurzony sponsor postanowił rozwiązać drużynę tuż przed rozpoczęciem rozgrywek, za darmo rozdał piłkarzy do innych klubów, a piłkarska federacja Azerbejdżanu musiała na szybko awansować jeden zespół z II ligi, aby ekstraklasa mogła grać w komplecie. Czekamy na powtórkę u nas!
Oddzielne ciepłe słowa należą się polskiej telewizji, która z postanowiła puścić transmisję telewizyjną z poślizgiem, decydując że ważniejszy będzie nowy serial. Słusznie – w końcu w meczu nie działo się nic aż tak ciekawego, do tego było wiadomo że odpadniemy, a widzowie i tak wolą „Barwy szczęścia”. Ciekawe czy w serialu było jakie barwy ze szczęścia mają kibice.
Podobno na żywo leciało w TVP Sport, ale jak mawiają złośliwi ten kanał odbierają tylko Robert Korzeniowski i prezes TVP.