"Laga do przodu" to przede wszystkim najpopularniejsza taktyka stosowana w niższych ligach. Taką grę zaobserwować możemy zarówno w B-klasie, jak i w wyższych ligach - nawet w meczach III, II, czasem i I ligi. Spotkać ją można nie tylko w Polsce, ale stała się ona niejako symbolem polskich lig. Dlatego tak właśnie postanowiłem nazwać serię felietonów, traktujących głównie o I i II lidze polskiej. Nie omieszkam jednak od czasu do czasu spojrzeć nieco niżej.
Temat niższych lig w Polsce jest często pomijany przez media. A przecież to okręgówki, A i B-klasy rozsiane po całym kraju są fundamentem tego, co możemy oglądać w ekstraklasie, czy I lidze. Jakby nie patrzeć, to często tam kształtują się piłkarskie talenty, które są potem wynajdywane przez większych graczy.
O niższych ligach z pewnością jeszcze porozmawiamy. Rozgrywki w poszczególnych związkach startują dopiero w marcu. Jak na razie pod lupę bierzemy inaugurację rundy wiosennej na szczeblach centralnych. Pierwsze mecze w tym roku rozegrały zespoły pierwszej oraz drugiej ligi. Nie zabrakło niespodzianek, możemy też wyciągnąć pierwsze wnioski.
Wielkie kłopoty Olimpii
Odejście Haydarego, za którego zresztą wciąż nie wpłynęły pieniądze. Bardzo duże problemy finansowe, które doprowadziły do tego, że zawodnicy Olimpii zaczęli rozwiązywać kontrakty. W końcu fatalna inauguracja wiosny. Olimpia, która jesień rozpoczęła zwycięstwem 5:0, siedem miesięcy później daje sobie strzelić pięć bramek w Mielcu. Sytuacja w futbolu potrafi się zmienić bardzo szybko, a ostatnio w polskiej piłce przykładów nie brakuje. Wisła Kraków, Stomil Olsztyn, czy teraz Olimpia Grudziądz.
– Olimpia na pewno jest w dołku, zarówno wizerunkowym, finansowym, a także piłkarskim. Jakości w drużynie brakuje, a najbardziej widoczne to jest w defensywie i pomocy. Odeszło kilku graczy. Dodatkowo drużyna podobno nie jest dobrze przygotowana, sami zawodnicy nie czują się w najlepszej formie. Piłkarze „drepczą” po boisku. Jeśli chodzi o rozwiązywanie kontraktów, to prezesowi nie pasowało paru konfliktowych zawodników, którzy głośno wyrażali swoje zdanie.
Dodatkowo piłkarze nie przyszli na urodzinowy obiad, na który zostali przez prezesa zaproszeni. To przelało czarę goryczy, po której prezes nieco zbyt pochopnie zadeklarował, że ci, którzy chcą odejść – mogą to zrobić. A gdy zawodnicy zaczęli z menadżerami szukać dla siebie opcji, prezes stwierdził, że czas na odejście już minął. Sytuacja w szatni – m.in. przez takie historie – nie jest wesoła, chociaż same opóźnienia finansowe nie są jakieś wielkie. W polskiej piłce miesięczne opóźnienie nie jest czymś nadzwyczajnym. Problemem jest bardziej ogólny brak stabilizacji.
Pieniądze za Haydarego miały przyjść do 21 lutego (piątek). Z tego co się orientuję do końca miesiąca ich wciąż nie było. Chodzi o pół miliona złotych, więc te pieniądze pokryłyby m.in. zaległości wobec piłkarzy. Z tego co wiem wciąż pieniędzy piłkarze jednak nie mają, co pozwala mi przypuszczać, że Lechia wciąż ich nie przelała do Grudziądza.
Omran Haydary (ex @GKSOlimpia) został nowym zawodnikiem @LechiaGdanskSA. pic.twitter.com/NrivvT1KZP
— Mercato LIVE (@TransferLive5) February 11, 2020
Miasto ma gigantyczne długi spowodowane szpitalem. Odczuwają to absolutnie wszystkie spółki miejskie, a także mieszkańcy. Olimpia nie jest wyjątkiem. Niemniej w ubiegłym roku otrzymała od miasta rekordowe wsparcie w postaci ponad 4 mln zł, więc sytuacja finansowa powinna być względnie przyzwoita. Widać, że włączono w Olimpii tryb oszczędnościowy, kadra jest wąska i składa się głównie z zawodników o niewygórowanych kontraktach. Być może plan jest taki, żeby utrzymać się dzięki punktom z jesieni i po linii najmniejszego oporu zostać w 1 lidze i czekać na lepsze czasy? Chociaż osobiście mam wątpliwości, czy one jeszcze kiedykolwiek do Grudziądza przybędą… – komentuje i rzuca światło na całą sytuację Kasjan Bojarowski.
Cała sprawa wydaje się o tyle komiczna, że… Lechia sama ma spore problemy finansowe. Skąd więc pieniądze na Haydarego? Choć o pieniądzach nie możemy mówić, bo te wciąż nie pojawiły się na koncie Olimpii, która tak bardzo tych funduszy potrzebuje. To smutne, ale prawdziwe oblicze polskiej piłki, pełne oszustw, kłamstw, zamiatania pod dywan i niedopowiedzeń. I nie chodzi tylko o kontakty między klubami, ale także o wiele osób ściśle związanych z piłką.
Co do Lechii – niedawno rozstał się z nią Rafał Wolski, który ma podpisać kontrakt z Wisłą Płock. Co ważne kontrakt rozwiązany został z winy gdańskiego klubu. Być może dla innych zawodników Lechii będzie to sygnał, aby także opuścić zespół? Fani Grudziądza z pewnością nie cieszą się z pogarszającego się stanu Lechii, bo oznacza to, że pieniędzy za swojego zawodnika prędko nie zobaczą. A zegar tyka…
GKS Bełchatów bez sponsora
W Bełchatowie sytuacja wygląda już nieco gorzej. Piłkarze zdobyli się nawet na strajk, zespół stracił sponsora tytularnego i został oszukany przez miasto. Niestety klub z Bełchatowa do kolejny przykład na to, jak radni grają na uczuciach fanów. W 2019 już jeden zasłużony klub był zmuszony do wycofania się z rozgrywek. Tym klubem był katowicki Rozwój, który, trzeba to powiedzieć wprost, zabił urząd miasta.
O komentarz dotyczący obecnej sytuacji GKS-u zapytaliśmy Bartłomieja Majchrzaka. Okazuje się, że nad GKS-em ciąży ryzyko zwykłego bankructwa jeszcze przed końcem tego sezonu…
– Obecna sytuacja finansowa GKS-u Bełchatów jest mocno zagmatwana. Tak naprawdę wiadomo jedynie, iż klub jest na skraju bankructwa. Od ponad pół roku GKS funkcjonuje bez sponsora strategicznego, jakim od lat była PGE. Wobec niemocy negocjacyjnej oraz zakulisowej polityki lokalnych działaczy różnych ugrupowań rozmowy z PGE są więcej niż trudne. Wiadomym było, że latem 2019 roku umowa z PGE się kończy. Nie było jednak mowy o wygaszaniu współpracy – a w przypadku awansu nawet i o większych pieniądzach.
Takie zapewnienia były (podobno) ze strony byłego już prezesa Henryka Baranowskiego. Pojawił się jednak problem: PGE Stal Mielec. W jednej lidze nie mogą przecież grać 2 kluby z tym samym sponsorem w nazwie. Ponadto tydzień przed wyborami parlamentarnymi poseł PiS Małgorzata Janowska wystąpiła wraz z prezesem GKS-u Wiktorem Rydzem na konferencji prasowej, na której zapewniła podpisanie umowy z PGE GIEK S.A. Był jednak mały problem… Na owej konferencji zorganizowanej pod siedzibą PGE na ul. Węglowej w Bełchatowie zabrakło… przedstawiciela sponsora. Jak się wydaje – typowa kiełbasa wyborcza rzucona przez panią poseł tydzień przed wyborami.
Ponadto przed meczem domowym z Wartą Poznań kibice zorganizowali protest pod wspomnianą już siedzibą koncernu energetycznego (miało to miejsce tuż po tym, jak PGE ogłosiła wycofanie się ze sponsorowania GKS-u), który jednak nie odbił się dużym echem. Podobnie jak ich kolejny protest – tym razem z okazji przyjazdu do Bełchatowa Prezydenta RP Andrzeja Dudy, oraz kolejny – związany z blokowaniem dróg dojazdowych do kopalni i elektrowni. Klub zapewniał podpisanie kontraktu ze sponsorem, prowadzenie różnych negocjacji (także z jakąś firmą bukmacherską). Z tego wszystkiego wychodziło jednak tylko odwlekanie w czasie.
Ostatni gwizdek sędziego Wajdy i musimy się pogodzić z goryczą porażki w Opolu…
⏱️ 90 #ODRBEŁ 1:0 pic.twitter.com/gCkaXFEIdW
— GKS Bełchatów (@GKSBelchatow_) March 6, 2020
Piłkarze ostatnią pełną pensję widzieli w sierpniu. Dużym echem odbił się ich strajk, który przyniósł kompromis: sztab szkoleniowy oraz piłkarze po dniu przerwy powrócili do treningów, lecz do dnia 10.03 br. mają zostać im wypłacone zaległe pensje za rok 2019. Trener Derbin zbudował świetną atmosferę i namawiał piłkarzy, by ci wstrzymali się z wysłaniem ponagleń do zapłaty. Wiadomo również, iż w klubie przeprowadzono audyt (którego podjęła się firma Bartosza Bosackiego. Według jednych źródeł uderza on w prezesa, ale jak udało się ustalić mojemu redakcyjnemu koledze prawda jest inna. W Bełchatowie na pewno nie jest kolorowo. Brak sponsora, długi, przyzwyczajenie do zawsze pomocnej PGE… Prezes, który jest pomijany w negocjacjach i nikt nie traktuje go poważnie, plus polityka, która niestety zamiast pomagać – miesza coraz bardziej.
Była też opcja sponsorowania GKS-u przez gminę Kleszczów, ale z tego nic nie wyszło. Swoje próbują też ugrać związki zawodowe – nieskutecznie. Tak naprawdę w Bełchatowie panuje chaos informacyjny i trudno odróżnić prawdę od plotek. Jedno jest pewno – jest źle. Klub może nie dokończyć rozgrywek (bądź dokończyć je w kompletnie odmiennym składzie do tego, który jest obecnie) albo przyszły sezon zacząć kilka szczebli niżej – mówi redaktor portalu gks.net.pl.
Prezes GKS-u Wiktor Rydz tak komentuje sprawę ultimatum wyznaczonego na 10 marca: Jeżeli tylko otrzymamy wpływy, które mamy obiecane, zobowiązania wobec zawodników i sztabu będą zrealizowane. Oczywiście może się okazać, że nastąpi delikatny poślizg jednego lub dwóch dni, ale na dzień dzisiejszy mam zapewnienia kilku podmiotów, które mają nam pomóc w rozwiązaniu tej sprawy. Jeżeli to wszystko zostanie wykonane zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami naszych partnerów, 10 marca ustalenia zawarte z drużyną, powinny wejść w życie.
Trener zespołu Artur Derbin zapewnia jednak, że piłkarze GKS-u czują się w klubie bardzo dobrze. „Chcą dla GKS-u zdobywać trofea, realizować się sportowo, ale na ten moment jest to mocno utrudnione” mówi. Cóż, sukcesem na pewno można nazwać fakt, że trenerowi udało się przekonać zawodników do pozostania w klubie. Czekamy zatem do kolejnego wtorku i na potwierdzenie, że pieniądze faktycznie wpłynęły na konta piłkarzy.
Jest to niepojęte, by klub tak bardzo był zależny od jednego sponsora, z którym nie potrafi przez pół roku dojść do porozumienia. Jeżeli PGE nie chciało umowy, powinny być wdrożone od razu plany awaryjne. A przy S3 chyba wszyscy liczyli, że jakoś to będzie, ciocia PGE się przestanie gniewać i sypnie groszem… Otóż nic bardziej mylnego. – doskonale podsumowuje Majchrzak.
***
Nadszedł moment komentowania i wysnuwania wniosków. Dwa bardzo dosadne przykłady na to, jak obecnie funkcjonuje futbol w Polsce. A przynajmniej ten na wysokim poziomie. Problemy finansowe, problemy w zarządzaniu klubami. Dziwne, wewnętrzne gierki i zagrania, granie na emocjach fanów drużyn piłkarskich.
To wszystko nie zaczęło się dziać nagle. To jest coś, co szarga polskimi klubami od dawna. Tak wiele klubów zmaga się z problemami finansowymi na poziomie ekstraklasy i pierwszej ligi. Mówi się tylko o tych skrajnych przypadkach, kiedy dziura w budżecie zaczyna być zbyt duża. Zresztą obok Rozwoju Katowice, jeśli chodzi o staczające się ostatnimi laty kluby, możemy postawić Ruch Chorzów, Polonię Warszawa…
Na to wszystko związek reaguje absurdalnie, bo zwiększając ligę do 18 drużyn. Tak, aby było „normalnie”, jak w poważnych, zachodnich ligach. Dość dziwne, kiedy ewidentnie widać, że nie jesteśmy na to gotowi. Że kluby regularnie grające w ekstraklasie lecą na łeb na szyję, a pierwsza, druga liga nie produkują kolejnych zespołów mogących godnie ich zastąpić.