Pierre-Emerick Aubameyang – gigant w gronie mięczaków


Gabończyk w zespole Arsenalu urósł do rangi nie tylko lidera, lecz także zawodnika, bez którego obecnie "Kanonierzy" mają bardzo mało do zaoferowania

9 grudnia 2019 Pierre-Emerick Aubameyang – gigant w gronie mięczaków
bussybuddiesng.com

Po przyjściu do zespołu w letnim okienku transferowym Daniego Ceballosa i Nicolasa Pepe Arsenal miał się na dobre włączyć do walki o mistrzostwo Anglii. Jeden z największych młodych talentów środka pola na świecie i do tego rewelacja sezonu 2018/2019 w Ligue 1. Ta dwójka miała sprawić, że ofensywa "Kanonierów" znów będzie świeża, z błyskiem i nieprzewidywalna, a tymczasem ponownie okazało się, że piąta drużyna zeszłego sezonu jest zależna od jednego człowieka.


Udostępnij na Udostępnij na

Marne 10. miejsce w Premier League, grubo ponad 20 punktów straty do lidera po niespełna połowie sezonu, a do tego zaledwie cztery zwycięstwa w 15 spotkaniach. Statystyki Arsenalu wyglądają jak dotąd koszmarnie. Z perspektywy czasu, mając na uwadze przedsezonowe aspiracje Arsenalu do namieszania w czołówce, obecnie można już tylko parsknąć śmiechem. Przed półmetkiem rozgrywek można w zasadzie sezon w większości spisać na straty i sama walka o europejskie puchary na ten moment może zostać uznana za sukces. I aż strach pomyśleć, co działoby się z londyńskim klubem, gdyby nie było w nim Pierre’a-Emericka Aubameyanga – jedynego piłkarza z czerwonej części stolicy Anglii, który prezentuje poziom przystający marce Arsenalu.

Od lat na topie

Od kampanii 2011/2012, jeszcze za czasów pobytu w Saint-Etienne, Aubameyang praktycznie nie schodzi poniżej 15 goli na sezon. Jedyna taka sytuacja miała miejsce w pierwszym roku Gabończyka w Borussii Dortmund, ale poza tym za każdym razem statystyka wyglądała już lepiej. Między innymi w sezonie 2016/2017 uzbierał niezwykły wynik 31 goli w Bundeslidze w 32 meczach. Grając w Niemczech, wyrobił sobie markę jednego z czołowych snajperów w Europie, co zaowocowało transferem zimą 2018 roku do Arsenalu. W nim z miejsca stał się zawodnikiem kluczowym i gwarantującym regularne trafianie do bramki. Każdy szybko się przekonał, że znakomita gra dla BVB nie była dziełem przypadku, a „Kanonierzy” mogą być jedynie jednym z przystanków Aubameyanga w drodze do absolutnej elity.

Rundę wiosenną, zaraz po przyjściu do klubu wówczas prowadzonego jeszcze przez Arsene’a Wengera, zakończył z 10 golami w dorobku. Pełnoprawny sprawdzian możliwości miał więc wypaść na kolejną kampanię. I w niej Gabończyk potwierdził swoją wielkość – 22 gole w sezonie (razem z Mo Salahem i Sadio Mane najlepsi strzelcy ligi). Wynik świetny, tyle że starczył jedynie na piątą lokatę w Premier League. W Lidze Europy przegrany finał z Chelsea także zamknął Arsenalowi furtkę do gry w Lidze Mistrzów, jednak mimo to Pierre postanowił zostać w Londynie i kontynuować wspinaczkę w hierarchii najlepszych strzelców w historii Arsenalu. Niespełna dwa sezony wystarczyły, aby wejść do top 20, a przy obecnej dyspozycji już w tym sezonie Gabończyk może znaleźć się w najlepszej dziesiątce (w tym momencie 53 gole; na pierwszym miejscu Henry z 228 bramkami).

Nowy sezon, nowe nadzieje

Nie można absolutnie powiedzieć, że Aubameyang w Arsenalu się nie rozwija. Przeciwnie – w Londynie bardzo dojrzał piłkarsko, stał się zawodnikiem wszechstronniejszym, mogącym dać drużynie wiele w kilku aspektach. Problem tkwi jednak w czymś innym. Gabończyk ma prawo cierpieć z powodu braku trofeów. Jedna sprawa to dobra indywidualna gra, ale nie ma to swojej wartości, jeśli klub bezpośrednio na tym nie zyskuje, zdobywając puchary. Z tym Arsenal ma problem od lat, Aubameyang też świadomie się na to pisał, ale jednak miał prawo liczyć na znacznie więcej. Szczególnie przed obecnym sezonem, bo wydawało się, że kilka czynników się zeszło bardzo korzystnie. Ogranie w meczach o stawkę, bo przecież Ligę Europy „Kanonierzy” zakończyli dopiero w finale, ale przede wszystkim ciekawe i obiecujące transfery. Wspomniani wcześniej Ceballos i Pepe czy dorzucony do nich z drugiej strony stolicy Anglii David Luiz mieli wspólnie dać nowe życie drużynie Unaia Emery’ego. Rzeczywistość jednak szybko Arsenal zweryfikowała.

Od pierwszej kolejki były napastnik Borussii Dortmund pokazywał, jak dużo znaczy dla Arsenalu. Trudny mecz na otwarcie i niewygodny przeciwnik? Sprawę w takim razie załatwia Gabończyk, który strzela jedynego gola w meczu na wagę zwycięstwa. Trudna do sforsowania obrona Burnley w następnej kolejce? Proszę bardzo, Aubameyang znów strzela decydującego o wygranej gola. Tyle że indywidualności mogą w ostateczności starczyć na ligowych średniaków, na poważnych rywali będzie to znacznie za mało. I „Kanonierzy” się o tym przekonali.  Jednym piłkarzem meczu się nie wygra. I z tym wygrywaniem z meczu na mecz jest coraz trudniej. Co po tym, że reprezentant Gabonu jest trzecim najlepszym strzelcem ligi, skoro pomocnika do zdobywania goli ma tylko w postaci Alexandre’a Lacazette? 15 z 21 goli Arsenalu w lidze to zasługa tej dwójki, poza tym jedynym zawodnikiem z więcej niż jednym golem w Premier League jest David Luiz. Skala problemu jest więc widoczna gołym okiem.

Nie ma Arsenalu bez Aubameyanga

Kanonierzy obecnie są w pełni zależni od Gabończyka. I nie są to jedynie puste slogany, ale fakty, które łatwo oprzeć o różnorakie statystyki. Gdyby wyjąć z dorobku Arsenalu w lidze gole Aubameyanga, to okazałoby się, że „Kanonierzy” okupowaliby dno tabeli, mając zaledwie jedno zwycięstwo i osiem zdobytych punktów (wykres poniżej). Oczywiście, żeby te wyniki były miarodajne względem innych zespołów Premier League, to im też trzeba by było odjąć gole strzelone przez najlepszego snajpera. Jednakże ma to przede wszystkim na celu pokazanie skalę problemu „Kanonierów” i tego, jak obecnie są zależni od jednego człowieka. Bez goli i skuteczności Pierre’a z londyńską drużyną byłoby znacznie gorzej, niż jest w tym momencie.

Wszystkie cztery zwycięstwa w lidze Arsenal odniósł różnicą jednego gola, z czego trzykrotnie gola na wagę trzech punktów strzelił Aubameyang. Nie jest on już jedynie wybitnym snajperem, ale też kołem ratunkowym w razie problemów zespołu. W każdym meczu, w którym strzelał, albo otwierał wynik (3-krotnie), albo go zamykał (6-krotnie). Stał się człowiekiem od wszystkich zadań. Nie robi mu wielkiej różnicy, czy mecz się rozpoczyna i trzeba go sobie ustawić, czy należy gonić wynik i zebrać siły na końcówkę, aby wtedy zadać decydujący cios.

Kiedy nadejdzie czas na pożegnanie z Aubameyangiem?

Póki Arsenal ma u siebie takiego piłkarza jak Aubameyang, to wszystko jest OK. Problem polega na tym, że w wypadku braku poprawy gry klub z Londynu stanie się dla niego za ciasny. A przede wszystkim niezaspokajający wymagania i możliwości Gabończyka, bo ten jak na razie gdziekolwiek by nie grał, to zawsze robi furorę. We Francji w dwa sezony pokazał, że Ligue 1 to dla niego za niska półka. W Niemczech z sezonu na sezon przekraczał kolejne swoje granice. Aż wreszcie i Arsenal powoli okazuje się klubem tylko przystankowym w drodze Pierre’a-Emericka Aubameyanga na szczyt. I powoli też sam Gabończyk zaczyna zdawać sobie sprawę, że w Londynie świata nie zawojuje i do większych sukcesów potrzeba gry w mierzącym znacznie wyżej klubie. A takowych zespołów, chętnych do zakontraktowania Aubameyanga, będzie multum.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze