Gdy przeciętny polski kibic oglądał spotkanie, w którym debiutował Krzysztof Piątek, to mógł odnieść wrażenie, iż swoją atrakcyjnością Serie A nie dorównuje chociażby Premier League czy Bundeslidze. Choć wiele spotkań potwierdza niestety ten utarty frazes, jest jednak pewna drużyna, która przełamuje ten stereotyp.
W przedsezonowych przewidywaniach wśród ekspertów skład najlepszej czwórki wyglądał zwykle tak samo. Oprócz „Starej Damy” oraz drużyny Napoli na pozostałych dwóch miejscach sytuowano ekipy z Mediolanu. Jak widać, życie pisze zaskakujące scenariusze i istnieje duża szansa, iż piękny sen fanów z Bergamo może się spełnić. Choć do rozegrania pozostało jeszcze piętnaście kolejek, to bardzo duża rzesza kibiców we Włoszech trzyma kciuki za Atalantę, gdyż lepszej reklamy Serie A w Europie nie można sobie wymarzyć.
Impuls do zmian
Każdy z Was na pewno spotkał się z powiedzeniem, iż sukces ma wielu ojców. W wypadku Atalanty tą główną postacią jest z pewnością osoba Giana Piero Gasperiniego. Człowiek wychowany przez szkółkę piłkarską Juventusu wybitnym piłkarzem nigdy nie był. Większość swojej zawodniczej kariery spędził w Palermo oraz Pescarze. Po zawieszeniu butów na kołku zdecydował, jak wielu byłych piłkarzy, o rozpoczęciu trenerskiej drogi, a jego pierwsze kroki, podobnie jak za czasów zawodniczych, przypadły w juniorskich drużynach „Bianconerich”. Do czasu objęcia posady szkoleniowca zdobywców Pucharu Włoch z 1963 roku pracował między innymi w Crotone oraz Genoi, w których mimo braku ogromnych budżetów oraz zaplecza osiągał wyniki co najmniej zadowalające. Tym nieinteresującym się na co dzień calcio kojarzył się pewnie tylko z krótkim oraz nieudanym epizodem w Interze. Zostając w czerwcu 2016 roku trenerem Atalanty, miał przed sobą nie lada trudne zadanie wyciągnięcia drużyny z kryzysu.
Po przegraniu czterech z pięciu pierwszych spotkań wydawał się pierwszym kandydatem do zwolnienia w ligowej stawce. Zdecydował się więc postawić wszystko na jedną kartę, wprowadzając do pierwszego składu na spotkanie z Napoli dwóch wychowanków w osobach Caldary oraz Gagilardiniego. Prezes klubu, dowiedziawszy się o planowanych roszadach, nie spał podobno całą noc w obawie przez blamażem z rozpędzonymi neapolitańczykami.Jak się później okazało, był to jednak strzał w dziesiątkę, a mecz ten stał się przełomowym momentem sezonu, dającym impuls do nadchodzących zmian.
Młoda krew
Wspomniani wyżej zawodnicy to tylko mały odsetek piłkarskich talentów „wyprodukowanych” przez Akademię Zignonia. Na przestrzeni lat spod skrzydeł trenerów szkółki piłkarskiej Atalanty wychodziło wielu wspaniałych graczy. Są wśród nich między innymi Roberto Donadoni, Giampaolo Pazzini, Simone Zaza, Manolo Gabbiadini, Andrea Conti, Leonardo Spinazzola czy też Bryan Cristante. Z badania przeprowadzonego w 2015 roku przez CIES Football Observatory wynikało, iż znakomite szkolenie młodzieży w klubie dawało jej 8. miejsce na świecie z 25 wychowankami grającymi w pięciu najlepszych ligach w Europie.
Wobec tak dobrego zaplecza młodzieżowego, jakie zastał w Bergamo trener Gasperini, jego nagła zmiana taktyki drużyny dziwiła już troszkę mniej. Podczas jednego ze spotkań fazy grupowej Ligi Europy z Evertonem aż 38% ówczesnego składu stanowili gracze przywdziewający trykoty „Nerazzurrich” od najmłodszych lat. Jak widać, taka mieszanka młodości z doświadczeniem zdaje egzamin do dnia dzisiejszego. Nie możemy jednak zapominać, iż gra ofensywna Atalanty w dużej mierze uzależniona jest od formy pewnego zawodnika, w którego drugie życie tchnął właśnie 61-letni włoski szkoleniowiec.
Motor napędowy
– Pewnego dnia wrócę do Cali – takimi słowami z ojczyzną żegnał się Duvan Zapata. Miasto, w którym młodzieńcze lata spędził 27-latek, wielu z Was kojarzy się zapewne z serialem „Narcos” oraz kartelem narkotykowym stworzonym przez braci Orejuelów. Choć kolumbijski napastnik w wielu wywiadach przyznawał, iż pokusa zejścia na „ciemną stronę mocy” była wielka, to dla niego na pierwszym miejscu zawsze była piłka nożna. Już podczas meczów w drużynach młodzieżowych wyróżniał się ponadprzeciętną siłą oraz warunkami fizycznymi. W wieku 15 lat mierzył 186 cm wzrostu. W tym dużym ciele krył się jednak wrażliwy młody chłopiec. Po zmarnowanych szansach na zdobycie bramki zdarzało mu się płakać oraz wydawać charakterystyczny odgłos „meeee”. Z tego powodu jeden z jego ówczesnych trenerów nadał mu przydomek „Cielę”. O prawidłowy rozwój małego Duvana dbała w głównej mierze matka, którą niestety stracił z powodu zaniedbań lekarskich w 2011 roku. Po mistrzostwach świata U-20, które odbywały się w jego ojczyźnie, udał się na krótki epizod do argentyńskiego Estudiantes. Jak się później okazało, był to tylko chwilowy przystanek przed początkiem jego przygody z włoskim futbolem.
Przez kilka lat kariery na boiskach Półwyspu Apenińskiego wyrobił sobie solidną markę, występując między innymi w zespołach Napoli, Udinese, Sampdorii oraz Atalanty. Apogeum jego piłkarskiej formy przypadło jednak dopiero w ostatnim z nich. Po zdobyciu czterech bramek w styczniowym spotkaniu z Frosinone zapisał się na kartach historii klubu, będąc pierwszym od 1952 roku zawodnikiem, któremu udała się taka sztuka. Dzięki niesamowitym liczbom, jakie wykręca w tym sezonie Kolumbijczyk, zespół z Bergamo jest najbardziej bramkostrzelną ekipą w lidze z 50 bramkami na koncie. W obliczu takiej dyspozycji drużyny w kuluarach mówi się, iż są jedną z głównych kandydatów do awansu na miejsca premiowane grą w przyszłorocznej edycji LM. Czy aby na pewno?
Sukces za sukcesem
Obecny sezon jest jak dotychczas jednym z najlepszych w blisko 112-letniej historii klubu. Oprócz ciągłej walki o czołową czwórkę drużynie Atalanty udało się także we wspaniałym stylu wyeliminować z rozgrywek Pucharu Włoch zespół Juventusu. Priorytetem dla Gasperiniego wydaje się jednak jak najlepsza pozycja w ligowej stawce. Kandydatów do gry w upragnionej Lidze Mistrzów jest jednak kilku. Mając na względzie wewnętrzne problemy Interu oraz nierówną formę Lazio, głównymi rywalami wydają się zespoły Romy oraz Milanu. Forma tych pierwszych z meczu na mecz rośnie, co jest z pewnością zasługą znakomitej dyspozycji opisywanego na łamach naszego serwisu Nicolo Zaniolo. Dzięki jego dwóm bramkom we wtorkowym spotkaniu 1/8 LM z Porto to właśnie „Giallorossi” są bliżsi awansu do kolejnej fazy rozgrywek.
Drugą ekipą, która chciałaby pokrzyżować plany drużynie Atalanty, są podopieczni Gennaro Gattuso. Dzięki niezwykle udanym ruchom transferowym wyrastają na rewelację rundy rewanżowej, stając się bardzo poważnym kandydatem do najlepszej czwórki. Zasadne byłoby jednak trzymać kciuki w tej walce właśnie za bandę Gasperiniego. Bo czyż można sobie wymarzyć w tej chwili lepszą reklamę włoskiej piłki od walecznych i ofensywnie usposobionych bergamczyków? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam Wam.