Piast Gliwice znowu bez zwycięstwa. Fatalna seria trwa dalej


Piast Gliwice wciąż nie wygrał meczu w tym sezonie i "umocnił się" na ostatniej lokacie w tabeli

23 października 2020 Piast Gliwice znowu bez zwycięstwa. Fatalna seria trwa dalej
Łukasz Sobala / Press Focus

Kibice Piasta Gliwice w tym sezonie przeżywają prawdziwe katorgi. Ich zespół pod żadnym względem nie przypomina drużyny, która w ubiegłym sezonie zdobywała trzecie miejsce w lidze, a jeszcze wcześniej mistrzostwo Polski. Tym razem na stadion przy ulicy Okrzei przyjechała Wisła Płock i wywiozła punkt.


Udostępnij na Udostępnij na

Nikt chyba nie spodziewał się, że Piast Gliwice tak fatalnie rozpocznie sezon 2020/2021. W lecie doszło co prawda do kilku personalnych zmian w kadrze, ale przecież już ostatnie lata pokazały, że nie z takimi problemami potrafi sobie radzić Waldemar Fornalik. Rzeczywistość brutalnie jednak zweryfikowała klub z Gliwic. Na nieszczęście dla fanów gliwickiej drużyny, w grze ich zespołu nie widać progresu i wyciągania błędów z poprzednich spotkań.

Fatalny start rozgrywek

Piast Gliwice fatalnie rozpoczął sezon. W siedmiu pierwszych kolejkach zanotował zaledwie jeden remis z Wartą Poznań. Do tego stracił w nich aż 12 bramek, co stało się trzecim najgorszym wynikiem w lidze, a strzelił zaledwie trzy. Taka dyspozycja nie mogła doprowadzić do innej sytuacji niż okupowanie przez podopiecznych Waldemara Fornalika ostatniego miejsca w tabeli. Nowe rozgrywki okazały się bardzo brutalne dla mistrza Polski z 2019 roku. Najpierw odpadł on z eliminacji do Ligi Europy, a następnie coraz bardziej spadał w ligowej tabeli.

Wbrew pozorom Piast nie grał tak słabo, jak wskazywałyby na to wyniki. Pokazał to chociażby w ostatnim meczu z Cracovią, kiedy to podopieczni Michała Probieża zwyciężyli szczęśliwe 1:0. Piłkarze z Gliwic pokazywali już w tym sezonie, że potrafią zdominować rywala podczas swoich meczów. Problem pojawiał się jednak, gdy akcja przenosiła się pod bramkę przeciwnika. Wtedy brakowało wykończenia akcji. Podopieczni Waldemara Fornalika po prostu nie potrafili finalizować stworzonych przez siebie szans. Również w tyłach nie wszystko zostało tak poukładane, jakby życzyłby sobie tego trener. To w połączeniu ze słabą dyspozycją w ofensywie spowodowało, że Piast Gliwice nie potrafi nawet remisować spotkań.

Dla Piasta i ludzi z nim związanych tak słaby początek sezonu to z pewnością wielkie rozczarowanie, ale i zimny prysznic. Po mistrzostwie Polski i zeszłorocznym trzecim miejscu wydawało się, że w Gliwicach stworzono bardzo ciekawy projekt, który będzie co roku walczył o lokaty w czołówce. W końcu wszystko było tam na swoim miejscu. Odpowiedni trener, piłkarze z jakością, pieniądze, wsparcie miasta i kibiców. Nagle okazało się jednak, że rzeczywistość wcale nie jest tak kolorowa, jak ją malowano, a tak zwany efekt Fornalika przestał działać.

Ważny mecz dla Piasta Gliwce

Mecz z Wisłą Płock miał tak naprawdę pokazać, w którą stronę zmierza Piast. Ewentualne zwycięstwo z pewnością poprawiłoby sytuację podopiecznych Waldemara Fornalika. Nie tylko w ligowej tabeli, ale również i w aspekcie mentalnym. Zespół bardzo potrzebował spotkania, które w pewnym sensie odblokowałoby piłkarzy. W końcu gliwiczanie nie grali źle, ale to w żaden sposób nie przekładało się na punkty. W zespół wciąż jednak wierzył Waldemar Fornalik, o czym mówił w trakcie przedmeczowej rozmowy dla klubowej stacji:

Ta drużyna była przyzwyczajona do seryjnych zwycięstw. Teraz mierzymy się z inną sytuacją, z którą musimy sobie poradzić, bo wierzę w to, co robimy, oraz wierzę w ten zespół.

Z pewnością to, co mogło przemawiać przed meczem na korzyść Piasta Gliwice, to fakt, że Wisła Płock nie wygrała z nim w ostatniej dekadzie ani razu, kiedy spotkanie rozgrywała w Gliwicach. W zeszłym roku na stadionie przy ulicy Okrzei skończyło się na skromnym 1:0 po bramce Piotra Parzyszka. Tym razem żadne liczby nie miały znaczenia. Radosław Sobolewski, trener „Nafciarzy”, w wypowiedzi dla oficjalnej strony klubu przestrzegał jednak swoich piłkarzy:

 – Wszyscy wiedzą, jaka jest obecna sytuacja Piasta Gliwice, że są na ostatnim miejscu w tabeli, że mają tylko jeden punkt. Mimo to musimy mieć się na baczności, tym bardziej że to nie jest tak, że Piast gra źle. Wręcz przeciwnie – w ostatnim meczu z Cracovią na pewno nie byli zespołem gorszym, a mimo to nieszczęśliwie przegrali 0:1. My musimy być w pełni skoncentrowani od pierwszej do ostatniej minuty, by nie powtórzyć meczu z Wartą Poznań. 

Wyjściowe jedenastki na piątkowe spotkanie

Względem poprzedniego meczu z Cracovią Waldemar Fornalik nie zdecydował się na wiele zmian. Dokonał tylko jednej. W miejsce Michała Żyry do podstawowej jedenastki wskoczył Jakub Świerczok i to właśnie on miał w końcu rozwiązać worek z bramkami dla swojej drużyny. Z pewnością dużym problemem mogła okazać się absencja kapitana drużyny, Gerarda Badii, który w trudnych momentach zawsze potrafił postawić zespół do pionu. Szkoleniowiec Piasta nie mógł również skorzystać z usług Kristophera Vidy.

Przyjezdni również nie mieszali w swoim składzie. Radosław Sobolewski także dokonał zaledwie jednej zmiany względem wygranego 1:0 spotkania ze Śląskiem Wrocław. Do wyjściowej jedenastki wskoczył Piotr Pyrdoł, zastępując Dawida Kocyłę. Na ławce rezerwowych pojawili się również Airam Cabrera i Hubert Adamczyk, na którego powrót wielu czekało. Szkoleniowiec gości nie mógł jednak postawić na Rafała Wolskiego, wciąż zmagającego się z kontuzją. Zabrakło też w składzie Patryka Tuszyńskiego. Były napastnik Piasta Gliwice ma bowiem zapis w kontrakcie, który uniemożliwia mu grę z klubem z Gliwic.

Piast Gliwice lepszy, ale wciąż bez skuteczności

Początek meczu należał do gospodarzy. Widać było, że Piast Gliwice chciał od samego początku narzucić swój styl gry. W 8. minucie nadarzyła się pierwsza szansa, aby wyjść na prowadzenie. Piłkę przed polem karnym zebrał Sokołowski, odegrał ją do boku, tam po chwili dostał ją Świerczok i mocnym strzałem po długim słupku trafił w poprzeczkę. Po raz kolejny w tym sezonie zabrakło szczęścia piłkarzom z Gliwic i potwierdziło to tym samym tezę, że mają w tym sezonie spore problemy ze skutecznością.

W dalszej części meczu obraz gry nie uległ zmianie. To gospodarze w dalszym ciągu utrzymywali się przy piłce i próbowali ataków pozycyjnych. Wszystko wyglądało całkiem obiecująco do momentu wejścia z futbolówką w pole karne. Dobrze zorganizowana była Wisła Płock. Umiejętnie zagęszczała strefę w okolicach szesnastki. Piast nie potrafił przebić się przez blok defensywny przyjezdnych. Goście natomiast konsekwentnie realizowali swoje założenia na to spotkanie. Widać było, że podopieczni Radosława Sobolewskiego skupili się głównie na grze w obronie i zbytnio nie kwapili się, aby ruszyć odważniej pod bramkę przeciwnika.

Do końca pierwszej połowy nie padła żadna bramka, mimo że Piast Gliwice miał jeszcze dobrą sytuację, aby wyjść na prowadzenie. W 44. minucie Sokołowski uderzył mocno na bramkę Kamińskiego, lecz ten sparował futbolówkę na poprzeczkę. Oba zespoły nie forsowały jednak tempa. Po stracie piłki wracały w okolicę środka boiska i spokojnie wyczekiwały na ruch rywala. Mecz przez to nie był atrakcyjny. Zarówno gospodarze, jak i goście nie chcieli odważniej zaatakować. Były to raczej piłkarskie szachy niż otwarty futbol.

Szalony początek drugiej połowy

Druga połowa zaczęła się od mocnego uderzenia gospodarzy. Niechlujnie do środka zagrał Rymaniak, lecz piłkę przejął Sokołowski. Środkowy pomocnik zdecydował się na strzał, ale futbolówka przeleciała obok prawego słupka Kamińskiego. Chwilę później było już jednak 1:0. Świerczok ograł jednego z obrońców Wisły Płock, zagrał w pole karne, a tam niefortunnie interweniował Rzeźniczak. Piłka trafiła pod nogi Alvesa, który z najbliższej odległości wpakował piłę do siatki.

Długo nie cieszyli się gospodarze z prowadzenia. W 51. minucie Wisła Płock otrzymała rzut rożny. W polu karnym najwyżej wyskoczył Sheridan i trącił piłkę. Ta zmieniła swój tor lotu i poleciała w stronę dalszego słupka, gdzie czekał już na nią Rzeźniczak. Środkowy obrońca pewnie wpakował ją do bramki Piasta i odkupił tym samym swoje winy sprzed kilku minut, kiedy to zawinił przy bramce podopiecznych Waldemara Fornalika.

Sześć minut później wynik po raz kolejny uległ zmianie. Wisła Płock znowu otrzymała rzut rożny. Z tego samego miejsca co chwilę wcześniej dośrodkował Szwoch. Tym razem piłka spadła jednak idealnie, wprost na głowę Urygi. Środkowy obrońca gości wyskoczył najwyżej i precyzyjnym strzałem umieścił futbolówkę w prawym narożniku bramki Piasta, wyprowadzając tym samym swój zespół na prowadzenie.

Dramatyczna końcówka

Piast w dalszej części spotkania nie mógł się otrząsnąć po stracie dwóch bramek. Piłkarze Waldemara Fornalika wyglądali, jakby potrzebowali kolejnej przerwy oraz instrukcji od swojego szkoleniowca. Ten wpuścił na boisko w ramach odsieczy Lipskiego, Steczyka, Holubka, Chrapka oraz Żyrę, lecz oprócz pojedynczych zrywów i stuprocentowej sytuacji tego ostatniego obraz gry nie uległ zmianie.

Wisła Płock natomiast znowu wróciła do gry z pierwszej połowy. Delikatnie się cofnęła i szukała kontrataków. Po jednym z nich mógł paść gol i zamknąć spotkanie. W 80. minucie piłkę podprowadził Kocyła, ale Gjertsen nie umieścił jej w siatce. Widać było również, że dwie bramki zdecydowanie podniosły pewność siebie wśród piłkarzy Radosława Sobolewskiego.

Piast do końca próbował strzelić gola na remis, ale nie potrafił w dalszym ciągu stworzyć sobie dogodnej okazji. Wisła Płock bardzo dobrze grała w obronie, ale w ostatniej akcji meczu Zbozień popełnił fatalny błąd i sfaulował jednego z piłkarzy gospodarzy. Karnego na bramkę zamienił zmiennik, Żyro, ale niewiele brakowało, aby Kamiński obronił uderzenie swojego przeciwnika. Po tej sytuacji sędzia zakończył spotkanie i obie drużyny mogły czuć spory niedosyt.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze