Piast Gliwice – czyżby przestał działać efekt Fornalika


Piast Gliwice zamyka ligową tabelę z zaledwie jednym punktem w siedmiu spotkaniach

18 października 2020 Piast Gliwice – czyżby przestał działać efekt Fornalika
piast-gliwice.eu

Ostatnie dwa sezony dla Piasta Gliwice były niczym niesamowity, amerykański sen, którego nawet nikt się nie spodziewał. Nikt o zdrowych zmysłach nie obstawiał, że gliwiczanie najpierw zostaną mistrzem Polski, a rok później zajmą miejsce na podium. Nieoceniona w tym rola byłego selekcjonera, Waldemara Fornalika. Niewątpliwie to główny sprawca ostatnich triumfów Piasta. Kiedyś jednak musiał przyjść zły moment.


Udostępnij na Udostępnij na

Po dwóch sezonach gry ponad możliwości w końcu przyszedł czas na obniżenie lotów. I to bardzo wyraźnie. Spodziewaliśmy się, że „Piastunki” nie będą w stanie kolejny rok nas zadziwiać, ale nie przewidywaliśmy, że Piast będzie zamykać tabelę z jednym punktem po siedmiu spotkaniach. Przyznać musimy, że jest to dość mocne zaskoczenie. In minus.

Efekt synergii

Poprzednie dwa lata to totalne science fiction. Wyniki ponad miarę. Niby przeciętni ludzie, z których Waldemar Fornalik zrobił gwiazdy ligi. Zazwyczaj gdy odchodzą z Gliwic, ujawniają się ich wszystkie mankamenty i wady. W Piaście za to błyszczeli. „Waldek King” sprawił, że gracze klasy średniej stworzyli zespół eksportowy. Piłkarze, którzy co najwyżej mogli walczyć o środek tabeli, zdobyli mistrzostwo. Ba, rok później udowodnili, że nie był to przypadek.

To pokazuje, jaką pracę wykonał Waldemar Fornalik. W normalnym przypadku 2+2 równa się 4, a w przypadku Piasta było to coś więcej. Jako zespół byli w stanie osiągnąć coś więcej. Nawet mistrzostwo. Na tym polega efekt synergii. Pomimo braku wybitnych jednostek pracując zespołowo, jesteśmy w stanie osiągnąć coś ekstra. Tym przecież zachwycili całą Polskę. Niestety kiedyś efekt Fornalika i synergii musiał się wypalić. Głównie przez to, że kadra się zmieniła.

Przypominamy sobie występy Joela Valencii z Piasta. Konkretnie z mistrzowskiego sezonu. Rewelacyjną grą robił wszystkich, jak chciał, w konsekwencji otrzymał nawet nagrodę dla zawodnika sezonu. Wyjazd do Anglii był absolutnie nieudany. Po roku siedzenia na ławce rezerwowych lub trybunach ma zamiar odbudować się w Legii Warszawa. Wniosek? To jest cień piłkarza, to nie ten sam zawodnik. Rozumiemy argumenty o powrocie do formy, ale fakt jest jeden i niepowtarzalny. Najlepiej Joel Valencia prezentował się w Piaście Gliwice.

Wspomnień czar

Przyczyną dobrej gry Piasta Gliwice było to, że tworzyli kompaktowy zespół. Jak z podręcznika. Efektem były dobre wyniki, a nawet trofeum zdobyte w sezonie 2018/2019. Niestety wiązało się to także ze sprzedażą kluczowych graczy. Na pierwszy plan wyłania nam się Joel Valencia, który odszedł do Brentford. Jak się okazało, już po roku wrócił, ale do Legii. W Piaście jednak nie udało się go zastąpić. Próby były, ale bezskuteczne. Na koniec zawsze okazywało się, że to nie ta sama jakość.

To samo możemy napisać w przypadku Patryka Dziczka, także mistrza Polski z Piastem. Absolutnie fundamentalna postać mistrzowskiej drużyny Waldemara Fornalika. W ten sposób trenera pozbawiono kolejnego ważnego piłkarza i to w tym samym okienku. Tego feralnego lata odszedł też Aleksandar Sedlar – ostoja obrony Piasta. Konsekwencje tych decyzji odbijają się właśnie teraz, choć musimy też wziąć pod uwagę, że ci piłkarze po prostu nie chcieli dłużej grać w barwach „Piastunek”.

Ostatnie okienko wyglądało podobnie. Odeszli kluczowi piłkarze w postaci Piotra Parzyszka i Jorge Felixa – ludzie, którzy ciągnęli ofensywę Piasta w ostatnich rozgrywkach. Skutek? Klub z Gliwic ma najmniej zdobytych bramek. Niestety, ale pozbawiając się co roku najlepszych graczy, nie można myśleć o corocznych sukcesach. Nie każdy transfer będzie strzałem w dziesiątkę, a Waldemar Fornalik to nie cudotwórca, chociaż co do tego mamy wątpliwości.

Spotkanie z Cracovią

Spotkanie z Cracovią nie poprawiło nastrojów gliwickich kibiców. Pokazało ono i uwypukliło problemy Piasta ze skutecznością, bo warto to podkreślić, drużyna Waldemara Fornalika stworzyła sobie lepsze sytuacje. Oddali także zdecydowanie więcej strzałów, bo aż 19, z czego osiem celnych. Kilkukrotnie Karol Niemczycki musiał wyciągnąć się jak struna, aby uratować „Pasy”. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, stare, ale wciąż aktualne porzekadło. Także i tym razem się sprawdziło. Cracovia wykorzystała błąd Mikkela Kirkeskova, a w konsekwencji dostała karnego, którego wykorzystała.

– Biorąc pod uwagę przebieg rywalizacji z Cracovią, powinniśmy takie mecze wygrywać. Stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, z których padają bramki. Tak się nie stało i sami jesteśmy sobie winni, bo gdybyśmy wykorzystali te okazje, to gol dla Cracovii nie miałby wpływu na końcowy rezultat – zaznaczał po meczu szkoleniowiec Piasta.

Chociaż z przebiegu spotkania moglibyśmy napisać, że to „Piastunki” zasłużyły na zwycięstwo, to na koniec liczy się wynik, którego nie ma. Tak jak w większości spotkań w tym sezonie. Waldemar Fornalik ze swoimi piłkarzami zamyka tabelę PKO Ekstraklasy. Są też pozytywy dające nadzieję na lepsze jutro. Ostatnie trzy mecze Piast przegrał, ale widać poprawę gry, przede wszystkim tej ofensywnej. W meczu ze Stalą Mielec zabrakło odrobiny szczęścia, tak jak z Cracovią, a na Lecha najprawdopodobniej nie było mocnych tamtego dnia, aczkolwiek zdziesiątkowany Piast stworzył sobie kilka sytuacji.

– Oczywiście szukamy winy u siebie, ale widziałem drużynę, która wieloma fragmentami pokazywała determinację, była agresywna i prowadziła grę – dodawał po spotkaniu Waldemar Fornalik

Cierpliwość przede wszystkim

Po tak słabym początku w niejednym polskim klubie zrobiłoby się gorąco. Posada trenera byłaby już dawno zagrożona, jednak nie w przypadku Piasta. To miejsce, gdzie wykazują się dużą cierpliwością. Takowa im się przyda w tym sezonie. Akurat Waldemar Fornalik jest najlepszą rzeczą, którą mają „Piastunki” na ten moment. Dobro, którego nie można się pozbyć. Co się może podobać, to że w Gliwicach spokojnie czekają, aż przyjdą wyniki. Są tak pewni Fornalika, że wiedzą, że prędzej czy później podniesie zespół z dołu tabeli. Swoimi wynikami absolutnie sobie na to zapracował.

– Jest to to wręcz niesamowita sytuacja, że po siedmiu kolejkach mamy tylko jeden punkt na koncie, bo analizując nasze dotychczasowe mecze, powinniśmy mieć ich zdecydowanie więcej – przyznawał po meczu Waldemar Fornalik

Komfort pracy trenera to coś niespotykanego w polskiej ekstraklasie. Tym bardziej przy złych wynikach. Jeśli już Piast ma spadać lub bronić się przed spadkiem, to najlepiej z najlepszym fachowcem, jakim jest bez wątpienia Waldemar Fornalik. Piastunki” jednak myślą o czymś więcej niż walka o utrzymanie, choć już teraz wiemy, że sukcesu sprzed dwóch lat nie powtórzą. Piast Gliwice zaczął już grać, teraz pozostaje czekać na zwycięstwa. W innym przypadku zrobi się gorąco w Gliwicach.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze