Niespodzianka sezonu 2018/2019 już od samego startu kwalifikacji do elitarnej Ligi Mistrzów ma pod górkę. Rywalem wszak nie byle kto, bo jeden z najtrudniejszych, najbardziej wymagających przeciwników, jakich los mógł przydzielić w tej fazie rozgrywek. BATE Borysów to przecież hegemon w lidze białoruskiej oraz klub, który co roku reprezentuje swój kraj w pucharach.
Stawką tego dwumeczu będzie oczywiście awans do kolejnej fazy rozgrywek, lecz już dziś niewielu widzi jakiekolwiek szanse gliwickiej jedenastki na sprawienie kolejnej niespodzianki, bo za taką należy uznać przejście drużyny z Borysowa.
Niemniej Piast Gliwice do starcia stanie, a myślenie o poddaniu się jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego byłoby wręcz nie na miejscu. Łatwo nie będzie, jednak nie takie zespoły sprawiały niespodziankę, o czym nieraz przekonały się polskie kluby, które często w tej fazie były uznawane za faworytów.
Przed piłkarzami Piasta narodziła się okazja, by osiągnąć historyczny wynik, o którym będą w przyszłości przypominały kolejne pokolenia chorych na futbol kibiców. Skoro zatem udało się zaskoczyć silniejszych w polskiej lidze, dlaczego nie spróbować postraszyć kogoś w Europie.
Nowi jako wielka niewiadoma
Piast Gliwice to z pewnością nie jest klub, który mógłby się mierzyć pod wszystkimi względami z najsilniejszymi w Polsce i trudno oczekiwać, że sukces z ubiegłego sezonu uda się powtórzyć w nadchodzącym. W kasie śląskiego zespołu na pewno się nie przelewa, a każdą złotówkę w klubie oglądają kilka razy, zanim ją wydadzą. Oczywiście budżet został zasilony poważną sumą za mistrzostwo czy prawa telewizyjne. Swoje gliwiczanie zarobią również za występy w kwalifikacjach. To jednak wciąż kropla w morzu potrzeb, by móc z czystym sumieniem stanąć w szranki z mistrzem wprost z Białorusi.
Podobnie jak poprzedni mistrzowie Polski tak i Piast w letnim okienku transferowym nie szaleje z powodu braku funduszy. Mało tego z zespołu odeszło kilku, wydawałoby się, ważnych graczy i co może niepokoić jeszcze bardziej, nie odeszli oni wcale do klubów mających zdecydowanie wyższe ambicje czy gwarantujących większe pensje.
Przykładem jest między innymi Michal Papadopulos, który wybrał grę dla Korony Kielce, a ta, jak wiadomo, nie walczy o puchary, a co najwyżej o zajęcie bezpiecznej lokaty w tabeli, tj. w pierwszej ósemce. A nawet i to może się okazać zbyt wygórowanym celem. Podobnie można zresztą odczytać rozstanie z Mateuszem Makiem, który pożegnał się z klubem i… nigdzie nie gra.
Z innych powodów z kolei odeszli Tomasz Jodłowiec czy Paweł Tomczyk. Obaj byli w Piaście w poprzednim sezonie tylko graczami wypożyczonymi i ich okres występów dla gliwickiego klubu się skończył.
Straty te nie mogły jednak zostać niezałatane, dlatego latem w klubie postarano się sprowadzić odpowiednich piłkarzy, którzy powalczą w pucharach. W tym celu ściągnięto zawodników z zagranicy, co w realiach polskiego futbolu od dłuższego czasu staje się normą. W obronie tym razem mają rządzić dwaj Słowacy: Jakub Holubek oraz Tomas Huk.
Pierwszy z nich to 28-letni lewy defensor, którego udało się sprowadzić za darmo z MSK Żilina. Drugi zaś jest środkowym obrońcą o cztery lata młodszym od swojego rodaka, który trafił do Piasta z najbliższego rywala Cracovii – DAC 1904 Dunajska Streda.
Wzmocniono także siłę rażenia i za zdobywanie goli ma być odpowiedzialny jeden z najnowszych nabytków, Dani Aquino, sprowadzony z AEK Larnaka. I na tym poważniejsze transfery właściwie się w Gliwicach kończą. Pozostali to raczej piłkarze, które mają poszerzyć kadrę, bo, jak wiadomo, Piast musi zagrać w pucharach minimum cztery spotkania.
Hiszpańska strzelba
Wspominając o nowych nabytkach „Piastunek”, warto choć na chwilę przycupnąć przy Hiszpanie mającym argentyńskie korzenie. To jak na polskie warunki dość ciekawy transfer, który może się stać potencjalną gwiazdą. W swojej karierze zaliczył kilka bardziej bądź mniej znanych klubów i, co ciekawe, wystąpił również kilka razy na boiskach hiszpańskiej Primera Division.
Przez dużą część kariery Aquino był związany z Realem Murcia, ale zwiedził także chociażby Real Valladolid czy obił się o rezerwy Atletico Madryt. W jednej z najsilniejszych lig zdołał nawet zaliczyć trafienie przeciwko Racingowi Santander, w którym grał wówczas Euzebiusz Smolarek.
Kariery Dani Aquino jednak nie zrobił i błąkając się po hiszpańskich klubach, zaliczył epizod na Cyprze. Tam też nie stał się wielką gwiazdą i niegdyś będący ciekawym zawodnikiem na poziomie III ligi hiszpańskiej Aquino ma się właśnie w Gliwicach odbudować. Po występach w meczach kontrolnych napastnik zbiera dobre recenzje, zatem można się spodziewać, że będzie wzmocnieniem, którego w Piaście nigdy za wiele.
Dani Aquino z @PiastGliwiceSA– trzy kontakty z piłką, bramka i asysta. pic.twitter.com/vsn1YYK4z5
— tadeusz danisz (@TDanisz) July 6, 2019
Niekoniecznie jednak musi to wszystko starczyć na BATE Borysów, w którym pełno piłkarzy doświadczonych, ogranych na tym poziomie, którzy z pewnością nie są gorsi od Daniego Aquino. Tak czy inaczej w ekstraklasie pojawiła się chyba nowa gwiazda na miarę może Carlitosa bądź Angulo, której sprowadzenie kosztowało jedynie 30 tysięcy euro.
Kadra niedopięta
Trudno letnie posunięcia Piasta uznać za udane. Być może wszystkie wątpliwości szybko zostaną rozwiane w najbliższych meczach. Patrząc jednak na kadrę i porównując ją do tej sprzed kilku miesięcy, uznać trzeba, że obecna jest słabsza. Odeszło kilku ważnych zawodników, a w dodatku wciąż niepewna pozostaje przyszłość innych.
Tu na pierwszy ogień może pójść jedno z objawień ostatniego sezonu, a zarazem uczestnik Euro U-21. Patryk Dziczek nadal pozostaje zawodnikiem Piasta, problem jednak w tym, że nie wiadomo jak długo. Sieci zarzucili na niego z Włoch, gdzie zdążył się ładnie zareklamować fantastyczną grą na wspomnianym turnieju.
Kolejnym problemem mogłaby być również strata Mikkela Kirkeskova, tutaj jednak Piast na wszelki wypadek zdążył się zabezpieczyć ogranym w pucharach Holubkiem. Co jednak w przypadku straty Frantiska Placha, którego plotki również dosięgły? Golkiper jest ważną częścią zespołu i w razie jego odejścia byłyby poważne problemy, by zastąpić bramkarza, któremu Piast wiele zawdzięcza.
Mało prawdopodobne, by wszyscy wymienieni odeszli przed spotkaniami z BATE Borysów, ale mimo to należy pamiętać, że drużyna wciąż może odczuwać brak tych, których już u mistrzów Polski nie ma.
Spokojne przygotowania
Drużyna trenera Waldemara Fornalika nie rozegrała dotychczas zbyt wielu meczów kontrolnych, bo, jak twierdzi sam szkoleniowiec, na tym etapie zbyt duża liczba spotkań towarzyskich nie miałaby większego sensu z uwagi na to, że Piast ma w najbliższym czasie dość napięty terminarz.
Wielkimi krokami zbliżają się dwa mecze z mistrzem Białorusi, a dodatkowo ekipę ze Śląska czekają spotkanie o Superpuchar Polski oraz inauguracja sezonu z wymagającym rywalem, czyli Lechem Poznań. Dlatego też zespół spokojnie pracuje nad formą oraz taktyką, uważając jednocześnie na to, by w ważnych spotkaniach nie było problemów z urazami.
Oczywiście jakieś mecze Piast rozegrał, a jako pierwszy naprzeciwko stanął klub ze Słowacji, SKF Sered. Wówczas szansę pokazania się kibicom otrzymali nowi zawodnicy jak wspomniany wcześniej Jakub Holubek czy sprowadzony z Zagłębia Sosnowiec Sebastian Milewski. Spotkanie zakończyło się jednak remisem 2:2 i trudno tak naprawdę wyciągać po nim jakieś wnioski, choćby ze względu na fakt, że był to pierwszy mecz, w którym zabrakło wielu piłkarzy z Patrykiem Dziczkiem na czele.
🔝 👶
Młodzieżowiec Sezonu PKO Banku Polskiego – Patryk Dziczek! 👏 pic.twitter.com/tg3TWTLLc9— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) May 20, 2019
Dał się zapamiętać Jorge Felix, który zdobył dwa gole, po swoich bramkach wyprowadzając „Piastunki” na prowadzenie. W kolejnym spotkaniu Hiszpan nie zdołał się jednak wpisać na listę strzelców, ale o trafienia z GKS-em Jastrzębie postarali się za to inni zawodnicy.
Mówi się, że drużyna jest tak silna jak jej ostatni mecz, zatem opierając się na wyniku z ostatniego pojedynku z Miedzią Legnica, uznać należy, że w gliwickim teamie wszystko działa tak, jak powinno. Piast wygrał aż 7:1 i zagrały już najważniejsze postaci. Wśród nich był wspomniany Dziczek, który wrócił z młodzieżowego Euro, czy nowy nabytek Aquino, strzelec jednego z goli. Wydaje się jednak, że Miedź to nie ta półka co białoruskie BATE i o taki wynik będzie zdecydowanie trudniej.
Szukając atutów
Za Piastem przemawia niewiele. Mówienie o tym, że nie ciąży na nim żadna presja, to tak jakby nie powiedzieć nic. Można jednak szukać pozytywów. Być może sam klub ma niewielkie doświadczenie pucharowe, ale poszczególni piłkarze już nieraz występowali na tym poziomie.
Jakimś ograniem na takim szczeblu może się pochwalić m.in. Jakub Czerwiński, który jeszcze w barwach Legii zasmakował gry w Lidze Mistrzów. Teraz, mając do pary nowych obrońców, trener Fornalik może sklecić całkiem przyzwoitą defensywę, która przy odrobinie szczęścia może być szczelna. Poniżej pewnego poziomu nie powinni także spaść Jakub Szmatuła bądź Frantisek Plach.
Niedoświadczona druga linia może z kolei dać dużo świeżości, energii, młodzieńczej fantazji niezwykle przydatnej w grze w pucharach przeciwko rywalowi, którego nie można też za bardzo przeceniać. Nie brakuje również zawodników w tej formacji, którzy coś tam gdzieś grali. Tom Hateley ze Śląskiem posmakował gry w kwalifikacjach o Europę, z kolei Patryk Dziczek pokazał już na turnieju we Włoszech, że w piłkę grać potrafi. W dodatku szkielet drugiej linii w większości pozostał.
Jeżeli chodzi o atak, tu także można znaleźć kilka pozytywów. Jednym z nich jest przecież Piotr Parzyszek, który dużą część kariery spędził w Holandii. Swoim doświadczeniem może wiele dać zespołowi, a w przypadku konkurencji, jaką pozostaje Dani Aquino, każdy z napastników będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony.
Ta mieszanka polsko-hiszpańska może zaskoczyć, tym bardziej na początku sezonu, kiedy rywale nie będą jeszcze w pełni gotowi. Oczywiście BATE jest w trakcie rozgrywek, ale dla nich początek kwalifikacji to też pewna trudność. Przeciwnik musi zacząć rotować składem.