PD: Barcelona zatrzymana!


FC Barcelona z trudem zdołała zremisować z Realem Betis. W pozostałych dwóch sobotnich meczach także padły remisy i kibice nie zobaczyli zbyt wiele bramek.


Udostępnij na Udostępnij na

Wygrana Barcelony z Betisem wydawała się być najbardziej pewnym wynikiem 23. kolejki La Liga. Jak się okazało, dobra gra nie wystarczy, aby wygrać i blisko było do niespodziewanego rozstrzygnięcia. Kibice w La Corunii zobaczyli natomiast nudny mecz, ale ci zgromadzeni na stadionie w Walencji na brak emocji nie mogli narzekać.

Real Betis 2:2 FC Barcelona

Od początku meczu, jak można było się spodziewać, goście długo utrzymywali się przy piłce i pomału przesuwali się z nią pod bramkę rywali. Eto’o i Iniesta kilka razy wpadali w pole karne, ale piłka trafiała wtedy pod nogi obrońców Betisu. W 17. minucie pomocnik gospodarzy wrzucił piłkę z rzutu rożnego wprost na głowę Melliego i gospodarze wyszli na prowadzenie! Nieco zaskoczeni podopieczni Guardioli próbowali odrobić stratę, ale ku kompletnemu zaskoczeniu wszystkich, którzy śledzili przebieg spotkania, Betis strzelił drugą bramkę! Gonzalez dobrze przyjął piłkę w polu karnym i mocno uderzył na bramkę Valdesa dając dwubramkowe prowadzenie swojej drużynie. Pod koniec pierwszej połowy szarżującego w polu karnym Iniestę sfaulował obrońca gospodarzy i Barcelona otrzymała rzut karny. Do piłki podszedł Eto’o, ale Ricardo obronił jego strzał. Przy dobitce był jednak bezradny. Do przerwy 2:1.

W drugiej części meczu Barcelona nadal atakowała, ale niewiele z tego wynikało. Betis grał rozsądnie w obronie i wyprowadzał co jakiś czas groźne ataki. Czas pracował na korzyść gospodarzy. Przewaga gości była jednak coraz większa i wkońcu udało się to udokumentować. W 85. minucie Eto’o ponownie powiększył swój doborek bramkowy i kibice „Blaugrany” mogli odetchnąć z ulgą. Do końca spotkania było jeszcze kilka groźnych akcji, ale ostatecznie na konto Betisu i Barcelony powędrowało po jednym ligowym punkcie.

Deportivo La Coruna 0:0 Osasuna

Zgodnie z zapowiedziami kibice w La Corunii zobaczyli wyrównany pojedynek. Niestety ambitna walka obu drużyn nie przełożyła się na strzelone bramki. Dogodnych sytuacji do strzelenia gola było jak na lekarstwo, a jeśli już się takowa przytrafiła, to napastnicy fatalnie pudłowali. Bramkarze nie mieli więc dużo pracy. Piłka albo mijała bramkę o kilka metrów, albo trafiała wprost w golkipera. 

W drugiej połowie miejscowi uzyskali przewagę, ale tylko „na papierze”. Kilka strzałów więcej i dłuższy czas utrzymywania się przy piłce to tylko pomeczowe statystyki na korzyść gospodarzy. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem i Deportivo nie wykorzystało okazji na awans o kilka pozycji wyżej.

Valencia 1:1 Malaga

Goście już w drugiej minucie meczu mogli wyjść na prowadzenie, jednak piłka po strzale z rzutu wolnego trafiła w słupek bramki strzeżonej przez golkipera Valencii. Spotkanie było bardzo wyrównane i choć to Valencia „prowadziła grę”, to Malaga stworzyła sobie lepsze sytuacje. W 37 minucie świetnie do prostopadłego podania wyszedł Luque, zagrał do Baha, ten w sytuacji sam na sam strzelił wprost w bramkarza, który wybił piłkę… pod nogi napastnika. Gracz Malagi dobił futbolówkę, ale na drodze do pustej bramki stanął obrońca gospodarzy.

Dwie minuty później fantastycznym uderzeniem zza pola karnego popisał się David Villa. Snajper Valencii widząc wysuniętego bramkarza podciął piłkę, która trafiła… w poprzeczkę bramki gości. Piłkarze nadal nie zwalniali tempa. Końcówka pierwszej połowy to ciągła wymiana ciosów. Valencia często dochodziła z piłką pod bramkę rywali, a Malaga wyprowadzała znakomite kontrataki. W obu bramkach znakomicie spisywali się jednak bramkarze i do przerwy kibice nie zobaczyli goli.

Druga odsłona nie przyniosła zmiany obrazu gry. Obie ekipy atakowały z pełnym zaangażowaniem i już po ośmiu minutach te ataki przyniosły skutek. Ponownie dał o sobie znać Villa, który wyprowadził swój zespół na prowadzenie fantastycznym strzałem z pola karnego w samo „okienko” bramki Malagi. W 59. minucie zawodnik gości wpadł w pole karne, dośrodkował piłkę po ziemi, a to podanie skierowany do napastników przeciął… Raul Albiol – obrońca Valencii i skierował futlobówkę wprost do własnej bramki! Kibice obu drużyn jeszcze kilka razy wstawali z miejsc chcąc świętować zdobycie bramki przez swoich piłkarzy, ale mimo dobrych okazji żaden z zespołów nie zdołał tego dokonać. Remis i chyba nikt nie będzie z tego rezultatu zadowolony, bo obie drużyny zasłużyły na zwycięstwo.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze