Pay up Pompey!*


Rozpacz kibica bywa często anonimowa. Bo kto zastanowił się w ogóle nad tragedią fana, który był zdesperowany do tego stopnia, że by zaprotestować przeciw nieudolnemu zarządowi jego ukochanego klubu, wbiegł w trakcie meczu na murawę. Nie dość, że uznano go za chuligana, to jeszcze wrzucono ze stadionu na cały sezon i będzie musiał zapłacić srogą karę finansową.


Udostępnij na Udostępnij na

To wszystko tyczy się fanów Portsmouth, ostatniego klubu w tabeli Premier League. Lata, dosłownie lata fatalnych rządów Aliego Al-Faraja wpłynęły nie tylko na obecną sytuację sportową tego sympatycznego klubu, ale również tragiczny stan finansów. Zanim jednak przejdziemy do konkretów, to warto powiedzieć, że długi zespołu z nadmorskiego miasta są mniejsze niż te, które bankom zalegają właściciele Liverpoolu czy Man United. Niestety, brutalna rzeczywistość pokazuje, że wielkie futbolowe marki, będąc 700 milionów funtów „do tyłu”, dalej mogą walczyć o tytuł, a malutcy – zalegając jedną dziesiątą tej sumy – ledwo trzymają się na nogach. Jakie to niesprawiedliwe.

Co gorsza, kibice Portsmouth nie mają nawet nadziei na poprawę. Czy trudno im się dziwić, skoro w zeszłym tygodniu nie mogli wejść na oficjalną stronę internetową klubu, ponieważ zalegano z opłatami za serwer firmie obsługującej tę witrynę? Ostatnio wydały się sumy, które na Fratton Park przeznaczone były na pensje niektórych zawodników. Czy wy też uważacie, że John Utaka nie jest na tyle dobry, by zarabiać 80 tysięcy funtów tygodniowo? Tak nierozsądne szastanie pieniędzmi doprowadziło zasłużony i sympatyczny klub do upadku, a piłkarze i – co ważniejsze – pracownicy klubu już czwarty raz w tym sezonie nie doczekali się swoich wypłat. To jednak nawet nie połowa problemów Portsmouth.

Wiele przykładów z ligi polskiej pokazuje, że nawet bez pieniędzy można w ekstraklasie się utrzymać. Ba, często zakaz transferowy nie jest dla klubu przeszkodą w osiągnięciu tego celu. Także na Fratton Park liczono, że w styczniu uda się sprowadzić kilku zawodników, ale władze ligi cofnęły zakaz dopiero na sam koniec okienka i na dodatek mocno ograniczyły pole manewru Avramowi Grantowi. Zresztą w klubie nie bardzo liczą się ze zdaniem szkoleniowca i dyrektora sportowego, którzy w zasadzie są najbardziej kompetentni w sprawach zatrudniania i sprzedawania piłkarzy. Długi doprowadziły do tego, że były trener Chelsea dopiero z mediów dowiedział się, że z drużyną żegna się jeden z liderów zespołu – Kaboul.

Nie wierzę w utrzymanie Portsmouth. Nie wierzę, by ten zespół był w stanie wywalczyć odpowiednią ilość punktów, żeby zostać w lidze. Nawet mimo tego, że przyjeżdżając w ten weekend na stadion najbogatszej drużyny na świecie, był przez znaczną część pierwszej połowy lepszy od bogaczy z City of Manchester Stadium. Cóż z tego, skoro błąd sędziego tuż przed przerwą zniweczył wysiłek jedenastu piłkarzy, którzy chyba widzą, że ich statek tonie. Teraz można gdybać, czy dobra gra z „Citizens” to jeden z ostatnich podrygów toczącego się po równi pochyłej klubu z Fratton Park. Ja wcale Portsmouth źle nie życzę, ponieważ specyficzna (ale świetna!) atmosfera na tym malutkim obiekcie w nadmorskim mieście także co sezon wzbogaca wspaniałą ligę, jaką jest Premiership.

Dlatego na koniec raz jeszcze wrócę do fana, który pojawił się we wstępie. Przedstawiając Wam najnowszą historię ostatniego klubu z Premier League, doszedłem do wniosku, że Portsmouth powinno być dozgonnie wdzięczne temu zdesperowanemu kibicowi. Nie dość, że dzięki niemu wzmocnią swój budżet, to jeszcze będą mogli jego miejsce na trybunach powtórnie zagospodarować na resztę sezonu. Tylko czy to nie przypadkiem krótkowzroczność prezesów Pompey zabiła zespół, który nie tak dawno święcił tryumf w Pucharze Anglii? Tym bardziej, przypominając sobie, że fani Portsmouth po finale z 2008 roku byli w siódmym niebie, teraz współczuję kibicom tej drogi do piekieł. Drogi, która prawdopodobnie dopiero się zaczęła…

Pay up Pompey* – parafraza znanej, charakterystycznej przyśpiewki kibiców Portsmouth „Play up Pompey! Pompey play up!”, którą fani używają w protestach przeciw zarządowi klubu.
 

Komentarze
~C. RKS1910 (gość) - 15 lat temu

Szkoda- bo przez takich "nieudaczników" kluby się
rozpadają, nie tylko w Anglii, ale i na całym
świecie. Cierpią oczywiście na tym kibice, dla
których podobno jest piłka.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze