Pitbull jako wykonawca, "Back in time" i faceci w czarnych garniturach. Jeden czarny, drugi biały. To nie przypadek, że utwór stworzony na potrzeby filmu został opublikowany 26 marca 2012 roku, czyli dzień po meczu Śląska Wrocław z Lechem Poznań. Wtedy jeszcze tego nie wiedzieliśmy, ale to było proroctwo. Na boisku zagrali ze sobą Pawelec, Sobota oraz Celeban i tylko szaleniec mógł pomyśleć, że coś takiego powtórzy się w kolejnej dekadzie XXI wieku. Osiem lat później przecieramy oczy ze zdumienia. Ta trójka naprawdę wróciła.
Cofnęliśmy się w czasie. 102 – tyle lat na karku mają trzej piłkarze, którzy tak jak w przeszłości stanowili o sile Śląska Wrocław, tak osiem lat później znów stanęli na wysokości zadania. I o ile powrót na boiska ekstraklasy Waldemara Soboty to rzecz, która jasno wynikała z tego transferu, o tyle występ tej kapeli jest czymś, co nie śniło się nawet filozofom. Ba, starsi kibice Śląska mogli nie dowierzać własnym oczom, ale to naprawdę się stało. I szczerze mówiąc, ten artykuł by nie powstał, gdybyśmy mówili o zwyczajnym występie po latach. Ot, warto odnotować na kartach historii. Ale nie, mówimy o czymś więcej.
Najwięcej ekstraklasowych sezonów w Śląsku:
13* – Mariusz Pawelec (2008/09-19/20)
12 – Mieczysław Kopycki
12 – Jacek Nocko
11 – Roman Faber
11* – Piotr Celeban (2008/09-11/12, 14/15-20/21)
10 – Janusz Sybis
10 – Ryszard Tarasiewicz
10 – Waldemar Prusik
10 – Janusz Jedyna— Filip Podolski (@FilipPodolski) August 22, 2020
Lata mijają, ale rozkazy to rozkazy. Stara gwardia nie zawodzi
Powiedzmy sobie szczerze: pojawienie się tych jegomości w wyjściowym składzie Śląska było jak ustawienie wielkiego gwiazdozbioru w równej linii w kosmosie. To nie dzieje się ot tak. Jeszcze do wczoraj można by nawet zaryzykować tezę, że prędzej ujrzymy na niebie dotąd niespotykaną gwiazdę niż to, co miało miejsce. WKS ruszył na ligę starą gwardią. Sobota, Celeban, Pawelec. Gdy w sobotnie popołudnie taka informacja zaczęła wyciekać w mediach społecznościowych, z pewnością niejeden sympatyk wrocławian zastanowił się, czy aby na pewno stawiać na czystą jedynkę. Jeśli postawił, brawa dla niego. I dla tych, którzy na doświadczonych obrońcach Śląska przedwcześnie nie postawili kreski.
Przejdźmy teraz na wyższy etap, gdzie usta krytyków wręcz musiały się zamknąć jeszcze w pierwszej połowie spotkania. Mówiąc wprost, Mariusz Pawelec przeszedł samego siebie. Ktoś, kto nie wie, co jest jego największym atutem, nie powinien nazywać się koneserem ekstraklasy. A właśnie on dał (i dawał przez cały mecz) o sobie znać. On, czyli Pawelec… to znaczy wślizg. Ktoś może się śmiać, mówiąc, że nie da się zostać mistrzem w tym elemencie. Prosimy więc o obejrzenie powtórki z 41. minuty meczu.
90% obrońców w takiej sytuacji robiąc wślizg wsadziłaby samobója 😆
Ale nie Wielki Mariusz Pawelec 💪🏻 https://t.co/1ZfNlDvyDB
— Krzysztof K. (@KrzysztofK1989) August 22, 2020
Pawelec ratuje, Sobota do Celebana i gol. Wypisz wymaluj rok 2012
Czapki z głów, chapeau bas. Nic dodać, nic ująć. To, co zrobił „Mario” w sytuacji podbramkowej dla Piasta (widoczna powyżej na zapisie wideo), wymyka się wszelkiej logice. A sytuacja była prosta: albo liczysz się ze strzeleniem bramki samobójczej, albo pozwalasz strzelić ją rywalowi. Taki wybór musiałby podjąć każdy, ale nie Mariusz Pawelec, który uchronił swój zespół przed utratą prowadzenia przy wyniku 1:0. I to nie wszystko, bo 34-latek ogółem rozegrał niemal perfekcyjne spotkanie na pozycji lewego obrońcy, co potwierdzają statystyki.
- 11/13 wygranych pojedynków (drugi najlepszy wynik w zespole)
- 8 odzyskanych piłek (najlepszy wynik w zespole)
- 89% dokładnych podań, 36/32 (najlepszy wynik w zespole)
Zapewne nawet sam trener Lavicka nie dowierzał, że rozwiązanie awaryjne (kontuzje Janasika, Stigleca i Cotugno) okaże się rozwiązaniem, które pozwoli zachować Śląskowi czyste konto po raz pierwszy od ośmiu spotkań. Nie licząc wyniku 4:0 z wówczas beznadziejnym ŁKS-em, aż szesnastu. To fakt wymowny o tyle, że linia defensywna wyglądała na eksperymentalną i niepewną, natomiast ranga przeciwnika kazała myśleć, że bez strat na tyłach się nie obejdzie. Jak widać, niepotrzebny był ten strach, skoro o swoich najlepszych okresach w karierze 34-latek nie zapomniał.
Gol pełen nostalgii – asystuje Waldemar Sobota, strzela Piotr Celeban, wygrywa @SlaskWroclawPl!
🔚 #ŚLĄPIA 2:0 pic.twitter.com/1iIAvoxgB8
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) August 22, 2020
Co niesamowite, nie tylko Mariusz Pawelec dał popis w meczu z Piastem. Niezłe zawody ma za sobą Waldemar Sobota, ale akurat od niego tego się po prostu wymaga. Ot, „debiut” w lidze po latach na 4+, bo m.in. z asystą. Najważniejszy jest tutaj fakt, do kogo zostało posłane ostatnie podanie. Takiego scenariusza na mecz Śląska nie wymyśliłby sam Christopher Nolan, ale tak, strzelcem był oczywiście Piotr Celeban. Ten Celeban, który jeszcze tydzień temu strzelił gola w Pucharze Polski. Dwa mecze nowego sezonu, dwa trafienia do siatki. Jeśli ktoś zapyta was o definicję słowa „gwardzista” na lekcji języka polskiego, odpowiedzcie krótko: Celeban. I Pawelec, tak w ramach wariantu.
- InStat Index Waldemara Soboty: 305 (trzeci wynik w zespole)
- 84% celności podań, 32/27 (drugi wynik w zespole)
- 50% wygranych pojedynków, 16/8 (czwarty wynik w zespole)