Z kibicami „Białej Gwiazdy” pożegnał się już dwa lata temu. Wtedy w meczu z Lechem zdobył piękną bramkę, która jego drużynie dała cenny remis. Odchodził żegnany oklaskami i owacjami na stojąco. Były łzy, wzruszenia i piękne słowa. Jego wiślackie serce nie mogło jednak bić spokojnie. „Biała Gwiazda” staczała się na dno, a w klubie działy się rzeczy straszne. Postanowił wrócić i jeszcze raz pomóc Wiśle, tym razem w walce o przetrwanie. Swoje zrobił i w sobotę pożegna się już ostatecznie. Jego odejście na piłkarską emeryturę kończy pewien ważny i piękny rozdział w historii klubu. Paweł Brożek to symbol najpiękniejszych czasów „Białej Gwiazdy”, za którymi pod Wawelem tęskno coraz bardziej.
Z krakowską Wisłą wywalczył aż siedmiokrotnie tytuł mistrza Polski. Zdobył z nią również dwa Puchary Polski i jeden Superpuchar. Dwukrotnie na jego głowę wkładano koronę króla strzelców. W sobotę ten zawodnik wybiegnie na boisko po raz ostatni. W klubie robią wszystko, aby Paweł Brożek był gotowy na te kilka minut, które dostanie w meczu przeciwko Arce. Wszyscy chcą, by pożegnał się z klubem tak, jak należy, bo Brożek to przecież symbol Wisły Kraków. Człowiek, który kojarzy się wszystkim z najpiękniejszym czasem „Białej Gwiazdy”. To piłkarz legenda, który już raz się pożegnał i wrócił, by pomóc w najtrudniejszych chwilach w historii klubu. Wrócił, pomógł i może już sobie spokojnie odejść.
Jeśli zastanawiasz się nad obstawieniem kolejnych (już ostatnich) meczów polskiej Ekstraklasy, pamiętaj żeby zakładać się wyłącznie u najlepszych, legalnych bukmacherów.
Początki Pawła Brożka
Na świat przyszedł 21 kwietnia 1983 roku w Kielcach. 5 minut szybszy był jego brat bliźniak – Piotr. Byli identyczni i nie sposób było ich odróżnić. Jedyna różnica, jakiej się dopatrywano, to kopanie piłki. Piotr częściej używał lewej nogi, Paweł kopał zdecydowanie lepiej nogą prawą. Rywalizacja braci owocowała w niesamowitą liczbę goli. Mieli nieprawdopodobny ciąg na bramkę przeciwnika i umiejętność zdobywania bramek. Były sezony w piłce juniorskiej, gdy futbolówka po ich strzałach znajdywała drogę do bramki przeciwnika aż 70 razy.
Los rzucił ich do Zabrza, gdzie bracia kontynuowali naukę w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Długo to jednak nie trwało, bo pod Wawel sprowadził ich Adam Nawałka. W Krakowie niesamowicie utalentowani młodzi piłkarze rozwinęli skrzydła.
W 2000 roku dali juniorskiej Wiśle tytuł mistrza Polski. Piotr kopnął piłkę lewą nogą, przejął ją Paweł i prawą nogą skierował do siatki. Warto zauważyć, że był to czas, w którym Paweł Brożek miał już na swoim koncie debiut w pierwszej drużynie Wisły Kraków. W koszulce z białą gwiazdą na piersi debiutował w meczu Pucharu Ligi z Ruchem Radzionków. Miał wtedy raptem 16 lat i 133 dni.
W 2001 roku, w swoje 18. urodziny, Paweł podarował Wiśle zwycięstwo 2:1 z Odrą Wodzisław. W premierowym sezonie zagrał osiem razy i znacznie przyczynił się do zdobycia tytułu mistrza Polski. Później ten wyczyn z Wisłą powtarzał jeszcze sześć razy. Czas, w którym Paweł zaczynał swoją przygodę z Wisłą, to był moment, kiedy w Krakowie roiło się od gwiazd. „Czerwono-biało-niebiescy” na chwilę wypożyczyli Brożka do ŁKS-u, żeby mógł się ogrywać i zbierać doświadczenie.
W sezonie 2003/2004 został ponownie wypożyczony, tym razem do GKS-u Katowice. Kiedy z Wisły odszedł Maciej Żurawski, talent Brożka eksplodował. Napastnik wrócił pod Wawel i robił z piłką, co chciał.
24 września 2005 roku zdobył dla Wisły pierwszy hat-trick. „Biała Gwiazda” zdemolowała Lecha Poznań 5:1, a Kotorowski aż trzy razy wyciągał piłkę z siatki po strzałach Brożka. Wyczyn ten znalazł swoje odzwierciedlenie w powołaniach do reprezentacji na mistrzostwa świata w Niemczech. Trener Janas zabrał Brożka na mundial, a ten w meczu z Ekwadorem był jednym z najlepszych piłkarzy w drużynie narodowej. Piłka po jego strzale wprawdzie drogi do bramki nie znalazła, ale słupek ekwadorskiej bramki się zatrząsł.
We wszystkich trzech meczach na mistrzostwach świata na boisku meldował się Paweł Brożek. Jako jedyny z Polaków wzbudzał duże zainteresowanie zagranicznych klubów, ale Wisła nie chciała się go pozbywać.
Król Paweł Brożek
Brożek powoli zdobywał w Wiśle uznanie, a to rosło wraz ze strzelanymi golami. Paweł strzelał na ligowych boiskach i trafiał również na arenie międzynarodowej. W nieistniejącym już Pucharze UEFA pokonywał bramkarzy Nancy, FC Basel i Feyenoordu. Był piłkarzem nietuzinkowym, który swoimi atakami napędzał Wisłę w każdym meczu. Wspierany przez młodego Jakuba Błaszczykowskiego stanowił o sile krakowskiej ekipy.
Sezon 2007/2008 przyniósł Pawłowi koronę króla strzelców. Jego 23 gole dały „Białej Gwieździe” mistrzostwo. Tak było w latach kolejnych. Kiedy Brożek grał dobrze, dobrze grała cała Wisła. Kiedy Brożek strzelał, Wisła zdobywała tytuły.
Po sezonie 2010/2011 Brożek odszedł do tureckiego Trabzonsporu. Tam poczuł smak Ligi Mistrzów. Trafił jednak na zły czas, gdyż wtedy królem w drużynie rywala był niesamowity Burak Yilmaz. Brożek nie godził się z rolą rezerwowego i odszedł do Celticu Glasgow. Tam jednak szczęścia nie znalazł. Zagrał trzy mecze i wrócił do Turcji. Wystarczyło to jednak, by w swoim CV dopisać tytuł mistrza Szkocji. Po drodze Paweł zagrał jeszcze w Hiszpanii w Recreativo Huelva. Nigdzie jednak nie czuł się tak dobrze jak pod Wawelem.
Wrócił do Wisły po dwóch i pół roku nieobecności. Jak na polską ligę był piłkarzem kompletnym. Niesamowity strzelecki instynkt i ogromna zdolność do gry kombinacyjnej. Taką piłkę w Krakowie uwielbiano, a Brożek był jej gwarantem. Przeżywał wtedy swoją drugą młodość i nikt nie sądził że tych jego młodości będzie jeszcze więcej.
W wieku 31 lat zagrał ostatni raz dla reprezentacji Polski. Jego ostatni mecz w kadrze przypadł na spotkanie z Mołdawią. Bilans jego występów z orzełkiem na piersi stanął na liczbie 38 meczów i dziewięciu bramkach. W pamięci zapadł zwłaszcza gol zdobyty z Czechami w meczu eliminacyjnym do mistrzostw świata 2010. Kombinacyjna akcja z Jakubem Błaszczykowskim i strzał, wobec którego bezradny był Petr Cech.
Według kibiców i dziennikarzy najpiękniejszą bramkę zdobył w meczu z Pogonią Szczecin. Był to gol numer 100. Wtedy strzałem z 40 metrów przelobował bezradnego Radosława Janukiewicza. Brożek był jednak jak wino. Im starszy, tym lepszy. Z każdym kolejnym sezonem dokładał po kilkanaście trafień.
Koniec Pawła Brożka – koniec wielkiej Wisły
W kampanii 2017/2018 Wisła ogłosiła, że nie przedłuży kontraktu z Brożkiem. Był to sezon, w którym napastnik został odsunięty na boczny tor. Trener Joan Carrillo nie widział w Brożku nic szczególnego. Wisła grała w kratkę, a Brożek w całym sezonie nie strzelił żadnego gola. Nadszedł czas pożegnania.
W meczu z Lechem Paweł urwał się poznańskim obrońcom i huknął lewą nogą do bramki rywala. Mateusz Putnocky mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem do siatki. Na stadionie wybuchła ogromna radość. Idol krakowskich kibiców w ostatnim swoim meczu zdobył cudownego gola. Zaraz za radością przyszły łzy. Łzy, że był to mecz ostatni i ostatni gol Pawła Brożka dla Wisły. Legenda pożegnała się z klubem w wielkim stylu.
Paweł Brożek pożegnał się z Wisłą… i wrócił. Wrócił, bo nie mógł patrzeć na to, co dzieje się z jego ukochanym klubem. Wisła upadała. Sportowo i organizacyjnie. Rola Brożka nie ograniczała się tylko do grania w piłkę. Ważniejsze rzeczy działy się w szatni, a tam całą ekipę trzymał w ryzach właśnie Brożek. To dzięki niemu piłkarze „Białej Gwiazdy” przetrwali największy w dziejach klubu kryzys. Wiśle udało się dokończyć sezon i utrzymać się w lidze.
Rok później było jeszcze trudniej. Zwłaszcza piłkarsko. Nogi bolały Brożka coraz bardziej, ale Wisła znów mogła liczyć na swoją legendę. Osiem bramek Pawła dało drużynie siedem punktów. Później przyszła fatalna w skutkach kontuzja ręki i wydawało się, że to już koniec.
❗️Paweł Brożek jest już po operacji, która przebiegła bez komplikacji. Trzymamy kciuki za szybki powrót do zdrowia! pic.twitter.com/9mCm99FCpa
— Wisła Kraków (@WislaKrakowSA) June 4, 2020
W klubie lekarze robią jednak wszystko, żeby Paweł wybiegł choć na parę minut w sobotnim starciu z Arką. Kibice wierzą, że się uda zobaczyć Brożka w koszulce Wisły jeszcze raz. Wierzą, że jeszcze wskoczy na bandę reklamową i rozłoży ręce. Tak jak to robił już 149 razy.