Kolejny miesiąc zmierza ku końcowi, a w najwyższej angielskiej klasie rozgrywkowej zbyt wiele się nie zmieniło. Może poza Manchesterem City, wobec którego zostały ostatnio ogłoszone dotkliwe sankcje. Sfrustrowani piłkarze „The Citizens” w miniony weekend znacznie przybliżyli się do wicemistrzostwa kraju. Przedstawiamy największych wygranych oraz przegranych minionej kolejki na boiskach Premier League.
Jest dopiero końcówka lutego, a Liverpool dzieli już zaledwie kilka kolejek od zapewnienia sobie mistrzowskiego tytułu, na który czeka on od blisko trzydziestu lat. Spełnienie oczekiwanego celu nieco w czasie mógł przełożyć wczoraj West Ham. Na pół godziny przed końcem „Młoty” sensacyjnie prowadziły na Anfield Road i wiele wskazywało, że to oni mogą okazać się pierwszym pogromcami „The Reds” w lidze. Nic bardziej mylnego. Podopieczni Jürgena Kloppa standardowo zdołali odwrócić losy meczu i ostatecznie dopisać na swoje konto kolejne trzy punkty.
Bardzo ważne spotkanie rozegrane zostało także na King Power Stadium, gdzie Manchester City skromnie pokonał Leicester City, dzięki czemu umocnił się na drugim miejscu w ligowej tabeli. Ponadto w derbach Londynu lepsza okazała się Chelsea, Manchester United pewnie wygrał z Watfordem, a Everton przegrał swój pierwszy mecz od 5 stycznia.
Pakerzy
W niedzielę doszło do przebudzenia Diogo Joty. Portugalczyk zaliczył duet w spotkaniu z Norwich, które zostało dość pewnie wygrane przez jego Wolverhampton. Początek sezonu dla Portugalczyka był dość przeciętny. Dopiero pod koniec roku zaliczył on serię dwóch spotkań, w których strzelił łącznie aż pięć goli (w Premier League przeciwko Brighton, a w Lidze Europy przeciwko Besiktasowi).
Potem przyszła stagnacja, która niestety została zwieńczona blisko dwutygodniową kontuzją. Po powrocie na boisko 23-latek prezentował się poniżej swoich możliwości, aż do teraz. Najpierw w tygodniu zanotował on hat-tricka w europejskich pucharach, a teraz dołożył dwa trafienia w lidze.
📸 A week to remember for Diogo Jota#WOLNOR @Wolves pic.twitter.com/bQAhoyZAY3
— Premier League (@premierleague) February 23, 2020
W miniony weekend na wyróżnienie zasłużyła również Chelsea, która okazała się lepsza od Tottenhamu w derbach Londynu. Podopieczni Franka Lamparda dość szybko wyszli na prowadzenie, które udało się podwyższyć już na początku drugiej części tego spotkania. „Koguty” próbowały później jeszcze wrócić do gry, ale skończyło się tylko na trafieniu honorowym – piłkę do własnej bramki skierował Antonio Rüdiger. Dla drużyny ze Stamford Bridge było to już drugie zwycięstwo z Tottenhamem w przeciągu kilku miesięcy.
Jeśli mowa o klubach z Londynu, to wypada koniecznie wspomnieć nazwisko Mikela Artety, którego Arsenal w tym roku kalendarzowym jeszcze nie doznał porażki. Przed wczoraj „Kanonierzy” zmierzyli się z Evertonem, mającym ogromną chrapkę na ich zatrzymanie. „The Toffees” już w pierwszej minucie meczu wyszli na prowadzenie. Nie cieszyli się nim jednak zbyt długo, ponieważ nieco ponad 30 minut później wynik był już dla nich niekorzystny, a wszystko to za sprawą goli młodziutkiego Nketiaha oraz Aubameyanga.
Pod koniec pierwszej połowy na listę strzelców wpisał się Richarlison, a Everton tym samym wrócił do rywalizacji. Na ostateczne rozstrzygnięcie nie trzeba było jednak długo czekać, ponieważ już kilkadziesiąt sekund po wyjściu z szatni na drugą część spotkania Aubameyang trafił po raz drugi, czym jak się potem okazało, przypieczętował zwycięstwo Arsenalu.
📈 When you keep moving up the top scorer charts…
😎 @Aubameyang7 pic.twitter.com/URYgu1lEqQ
— Arsenal (@Arsenal) February 24, 2020
Frajerzy
Niestety, z wielkim bólem serca w gronie rozczarowań kolejki musimy umieścić Łukasza Fabiańskiego. Jak wspomnieliśmy na wstępie, jego West Ham radził sobie na Anfield bardzo dobrze i po godzinie gry był nawet bliższy końcowego triumfu.
Ten się jednak nie powiódł, gdyż w 66. minucie gry Mohamed Salah po sporym błędzie polskiego bramkarza doprowadził do wyrównania. Następnie „The Reds” poszli za ciosem i zapewnili sobie kolejny komplet punktów.
😵 Así empezó la remontada del Liverpool ante el West Ham
🧐 Fabianski se tragó el disparo de Salahhttps://t.co/u8c16NIJou
— Post United (@postunited) February 25, 2020
Już od dłuższego zawodzą natomiast Eddie Howe i jego Bournemouth. W 27. serii gier „Wisienki” po dość jednostronnej rywalizacji musiały uznać wyższość Burnley, które aż trzy razy umieszczało piłkę w ich bramce. Można zrozumieć kontuzję i inne problemy ekipy z Vitality Stadium, ale mimo wszystko takiej ekipie nie wypada przegrywać aż tak wysoko z drużyną o podobnym potencjale kadrowym.
Angielski rodzynek
Czas na wskazanie angielskiego zawodnika, który najbardziej zachwycił nas w ostatnich dniach. Wybór ten był bardzo trudny, ponieważ młodzi piłkarze pokazali się naprawdę z niezłej strony, czego najlepszym potwierdzeniem może być piękne trafienie Masona Greenwooda w starciu z Watfordem.
Ostatecznie zdecydowaliśmy się wyróżnić prawego obrońcę Liverpoolu, który po raz kolejny udowodnił, że posiada nieograniczony potencjał ofensywny. W poniedziałkowy wieczór Anglik zanotował dwie asysty, które miał ogromny wpływ na ostateczne zwycięstwo jego drużyny. Alexander-Arnold mógł mieć ich nawet więcej, ale VAR anulował gola strzelonego przez Sadio Mane w końcówce tego pojedynku.
Most Premier League assists by a defender in a single season:
2018-19: Trent Alexander-Arnold (12)
2019-20: Trent Alexander-Arnold (12)And he almost broke the record. 😅 pic.twitter.com/MmJFft6TcI
— Squawka (@Squawka) February 24, 2020
Podsumowanie
Pakerzy:
- Diogo Jota
- Chelsea F.C.
- Mikel Arteta
Frajerzy:
- Łukasz Fabiański
- Bournemouth
- Eddie Howe
Angielski rodzynek:
- Trent Alexander-Arnold