Dziesiąta seria spotkań w Premier League zaczęła się od druzgocącego uderzenia. Leicester City w wyjazdowym spotkaniu zdeklasowało Southampton, pakując gospodarzom worek aż dziewięciu bramek. Kompromitacja „Świętych” przesłoniła pozostałe wydarzenia kolejki, z wpadką Arsenalu, zwycięstwami Manchesteru City oraz Liverpoolu włącznie. Przedstawiamy kolejną odsłonę naszego cyklu "Pakerzy i frajerzy", w którym podsumowujemy wydarzenia minionej serii spotkań Premier League.
Hit dziesiątej kolejki, w którym Liverpool podejmował na Anfield Road Tottenham Hotspur, nie zawiódł. Mimo gola straconego już w pierwszej minucie lider tabeli przez siedemdziesiąt pięć kolejnych bombardował bramkę rywali, dwukrotnie pokonując świetnie dysponowanego Paulo Gazzanigę. Spotkanie śmiało można nazwać wizytówką Premier League. Było niezwykle intensywne tempo i olbrzymie emocje, których nie zabrakło również w innych meczach.
W derbach Londynu mimo dwubramkowej przewagi nad Crystal Palace zwycięstwo wypuścił Arsenal. Podopieczni Roya Hodgsona znów sprawili niespodziankę, potwierdzając, że w obecnym sezonie mogą walczyć o miejsce w górnej części tabeli. Prawdziwa sensacja miała miejsce natomiast w pierwszym meczu minionej kolejki. Choć wygranej Leicester City można było się spodziewać, to jednak strzelenia dziewięciu bramek Southampton już nie. Zespół Brendana Rodgersa nadal pozytywnie zaskakuje, a walka „Lisów” o miejsce w czołowej czwórce przestaje być misją niemożliwą.
W Ethana Hunta za to powoli jednak musi wcielać się menedżer Watfordu, Quique Sánchez Flores. Zespół z Vicarage Road nadal nie odniósł choćby jednego ligowego zwycięstwa, a zamiast punktów „Szerszenie” zbierają tylko kolejne kartki. Strach przed degradacją powrócił również na Goodison Park. Wygrana z West Hamem United okazała się tylko fałszywym zwiastunem wiosny. Porażka z Brighton & Hove Albion sprawiła, że Evertonowi znów bliżej do strefy spadkowej niż środka tabeli.
W dziesiątej serii spotkań Premier League nie zabrakło również innych negatywnych bohaterów. Podobnie jak pozytywnych, którzy na tle reszty zachwycili. W zależności od zasług, pozytywnych lub negatywnych, znaleźli się po jednej z dwóch stron naszego podsumowania „Pakerzy i frajerzy”.
Pakerzy
Zaczynamy od pozytywnej części naszego zestawienia. Po odejściu do Realu Madryt Edena Hazarda pozyskany zimą Christian Pulisić miał być naturalnym następcą Belga w Chelsea. Zakaz transferowy nałożony na klub ze Stamford Bridge sprawił, że Frank Lampard miał do dyspozycji dotychczasową kadrę oraz zawodników powracających z wypożyczeń. Dla Amerykanina miała to być autostrada do pierwszej jedenastki, lecz rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Zamiast błyszczeć w niebieskiej koszulce, filigranowy zawodnik rozczarowywał, ustępując pola Masonowi Mountowi. W minionej kolejce nadeszło jednak długo wyczekiwane przełamanie Christiana Pulisicia. Hattrick Amerykanina w spotkaniu przeciwko Burnley można uznać za nowy początek atakującego w Premier League. Jednak co istotniejsze, zawodnik w końcu zaprezentował pełną gamę umiejętności – świetne prowadzenie piłki na pełnej szybkości, zwinność i skuteczność. Rywalizacja o miejsce w ataku Chelsea trwa w najlepsze.
Still got no words for yesterday. Thankful for my teammates and the fans! Such a special day 🔵⚪️ @ChelseaFC pic.twitter.com/O94u2xUfDz
— Christian Pulisic (@pulisic) October 27, 2019
Kapitalne i prawdopodobnie niepowtarzalne spotkanie rozegrali zawodnicy Leicester City. Zdemolowanie Southampton na St Mary’s Stadium 9:0 było prawdziwym pokazem siły „Lisów”. Statystyki ofensywnych graczy mocno poszły w górę, a po niezwykle okazałym zwycięstwie podopieczni Brendana Rodgersa stali się drugim najskuteczniejszym zespołem obecnego sezonu Premier League. Marsz powrotny do Ligi Mistrzów klubu z King Power Stadium trwa w najlepsze. Jeśli nie nadejdzie większy kryzys, to zakończy się oklaskami i fanfarami.
Obecna dyspozycja Leicester City to w zdecydowanej większości zasługa Brendana Rodgersa. Irlandczyk z Północy po zwolnieniu z Liverpoolu i pobycie w Celticu wydaje się menedżerem znacznie bardziej dojrzałym i wyważonym. Doświadczenie, mimo że nabyte w niezbyt miłych okolicznościach, zrobiło swoje. Brendan Rodgers na razie po cichu, ale jednak, puka do czołówki szkoleniowców w Premier League. Jeśli rozwój Irlandczyka z Północy nadal będzie przebiegał tak płynnie, przynajmniej jeden z klubów tzw. wielkiej szóstki niebawem wybierze numer menedżera „Lisów”.
https://twitter.com/LCFC/status/1188759813418651648
Frajerzy
Czas na negatywną stronę naszego zestawienia „Pakerzy i frajerzy”. Kandydatów do miana frajera kolejki nie brakowało. Ryan Bertrand po brutalnym faulu słusznie wyleciał z boiska. Na szczęście skandalicznym wejściem Anglik nie zrobił większej krzywdy Ayoze Perezowi. Jednak mimo iż całe zajście zasługuje na oczywistą naganę, zawodnika Southampton przebił Granit Xhaka. Rzucanie opaską, zdejmowanie koszulki czy niecenzuralne odzywki do kibiców, nawet jeśli prowokowali Szwajcara – podobne zachowanie nie przystoi kapitanowi zespołu. Sympatii między obiema stronami już chyba nie będzie. Pytanie, czy Granit Xhaka dalej będzie wyprowadzał na murawę Arsenal z tunelu.
Oczywistym wyborem do najgorszej drużyny kolejki był Southampton. Na St Mary’s Stadium było źle, a powoli robi się tragicznie. Zespół, który na papierze dysponuje solidnym składem, by spokojnie wywalczyć utrzymanie, strzela mało, a traci bardzo dużo bramek. Teraz „Świętych” czeka dwumecz z Manchesterem City – najpierw w Pucharze Ligi, a następnie w ramach Premier League. Dwie bardzo prawdopodobne porażki mogą wywołać spore zmiany w klubie z południowej Anglii.
W przypadku niepowodzenia zapewne posady pozbawiony zostanie Ralph Hasenhüttl. Austriak miał wznieść Southampton na znacznie wyższy poziom, a zamiast kroku wprzód „Święci” stale jakby poruszali się w tył. Na St Mary’s Stadium nikt wiecznie na przełamanie czekał nie będzie, szczególnie że rywale w walce o utrzymanie nie próżnują. Dni Austriaka w klubie z południowej Anglii wydają się już policzone.
Angielski rodzynek
Na koniec naszego podsumowania „Pakerzy i frajerzy” wyróżniamy angielskiego zawodnika, który na tle pozostałych rodzimych graczy zaprezentował się najkorzystniej. Wybór mógł być tylko jeden, gdyż po raz kolejny zachwycił Jamie Vardy. Hatrick Anglika w meczu z Southamptonem sprawił, że snajper wysunął się na pierwszą lokatę w klasyfikacji strzelców. Dziewięć trafień w dziesięciu spotkaniach robi wrażenie. W Premier League być może po latach znów doczekamy się wyścigu między dwoma rodzimymi graczami o wyróżnienie dla najskuteczniejszego zawodnika. Tammy Abraham szansy na indywidualne trofeum raczej też nie odpuści.
— Leicester City (@LCFC) October 28, 2019
Podsumowanie
Pakerzy:
- Christian Pulisić
- Leicester City
- Brendan Rodgers
Frajerzy:
- Granit Xhaka
- Southampton
- Ralph Hasenhüttl
Angielski rodzynek:
- Jamie Vardy