P.UEFA: Sprawiedliwy remis


Lech Poznań nie zawiódł, po raz kolejny fundując swoim sympatykom piłkarską ucztę. Mecz przeciwko AS Nancy w fazie grupowej Pucharu UEFA mógł się podobać - szczególnie pierwsza połowa obfitująca w sytuacje podbramkowe po obu stronach boiska. Mimo iż podopieczni Franciszka Smudy dwukrotnie obejmowali prowadzenie, to jednak goście z Francji w końcówce spotkania zdołali uratować punkt i z ostatecznego rezultatu mogą być bardziej zadowoleni.


Udostępnij na Udostępnij na

Oczy całej piłkarskiej Polski skupione były dziś na Poznaniu. Po odpadnięciu Legii Warszawa i Wisły Kraków Lech stał się bowiem „wizytówką” rodzimego futbolu, dając jednocześnie poczucie, że z polską ligą nie jest jeszcze tak najgorzej. Gdy do tego dołożymy obecnych na trybunach przedstawicieli m.in. takich klubów jak PSV Eindhoven, Deportivo La Coruna, Fulham FC, Hannover 96, HSV Hamburg, West Bromwich Albion, Fiorentina, Hertha Berlin oraz rzeszę dziennikarzy, to rysuje nam się całkiem optymistyczny obraz. Bez wątpienia do takiego stanu rzeczy przyczyniło się wyeliminowanie w niecodziennych okolicznościach Austrii Wiedeń. Dzięki awansowi do fazy grupowej, „Kolejorz” zyskał bowiem nowych sympatyków poza Wielkopolską, ceniących efektowną i ofensywną grę podopiecznych Franciszka Smudy. Nie będzie zatem przesady w stwierdzeniu, że mecz Lech – AS Nancy, obok piątkowej walki Andrzeja Gołoty w Chinach, to sportowe wydarzenie numer jeden tego tygodnia.

Spotkanie było trudne, ponieważ francuski zespół w Polsce jest niedoceniany; grający u siebie i uważani za faworytów Lechici musieli poradzić sobie z presją i oczekiwaniami kibiców. AS Nancy zajmuje dopiero 15. miejsce w ligowej tabeli, a największą gwiazdą jest szkoleniowiec, Pablo Correa, dwukrotnie wybierany przez prestiżowy „France Football” trenerem roku ligi francuskiej. Zespół Correi nie jest jednak europejskim słabeuszem, co udowodnił przed dwoma tygodniami, pokonując efektownie Feyenoord Rotterdam 3:0.

Mecz rozpoczął się fantastycznie dla „Kolejorza”, bo choć niesieni gromkim dopingiem zawodnicy Lecha dość chaotycznie radzili sobie w obronie, to już w 5. minucie spotkania udało im się zdobyć gola. I to nie byle jakiego, gdyż była to 1000. bramka dla polskiego klubu w europejskich pucharach. Szczęśliwy kontratak wyprowadził Semir Stilić, który uruchomił prostopadłym podaniem Sławomira Peszko. Skrzydłowy Lecha w pełnym biegu minął trzech rywali i uderzeniem w długi róg nie dał szans Gennarowi Bracigliano.

Szybko strzelona bramka nie uspokoiła jednak obrony poznaniaków, którzy zbyt łatwo pozwalali przedostać się rywalom pod pole karne Ivana Turiny. W 10. minucie brak zdecydowania środkowych obrońców Lecha przyniósł wyrównanie. Piłkę w pole karne zagrał dokładnie Issiar Dia, a Chris Malonga nie miał problemów z pokonaniem chorwackiego bramkarza.

Pomimo szybkiego wyrównania, na trybunach nie milkł doping. Kibice Lecha doskonale się bawili, w ogóle nie przejmując się straconym golem. Przykład z fanów wzięli piłkarze, którzy z minuty na minutę grali coraz pewniej i lepiej. W rezultacie na drugą bramkę dla niebiesko-białych nie musieliśmy czekać długo. W 21. minucie Semir Stilić, wykonując rzut wolny niemal z połowy boiska i próbując dośrodkować, przelobował Bracigliano, który zaskoczony złapał co prawda piłkę, ale przekroczył linię bramkową. Niespełna parę minut później filmik z kuriozalną bramką można było już podziwiać w serwisie youtube.com.

Pierwsza odsłona spotkania była więc swego rodzaju ucztą, bowiem kibice zobaczyli szybkie akcje z pierwszej piłki oraz sporo strzałów. Po zmianie stron nie było już tak kolorowo, tempo meczu wyraźnie spadło. Bohaterem Polaków mógł zostać wprowadzony w 78. minucie Robert Lewandowski, który chwilę po wejściu na boisku oddał groźny strzał na bramkę AS Nancy. 20-letni snajper nie popisał się jednak trzy minuty później, kiedy po stracie bramki goście rozpoczęli kontratak zakończony celnym trafieniem Monsefa Zerki. – Szkoda, że Francuzi nas skontrowali. Nie mam jednak żalu do Roberta, że stracił piłkę. To młody chłopak, trzeba mu wybaczyć – mówił na pomeczowej konferencji Franciszek Smuda.

Lech mógł jeszcze w 90. minucie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Wówczas to rzut z autu wykonywał Ivan Djurdjevic, z piłką minął się bramkarz Francuzów, a ta trafiła do Hernana Rengifo. Były król strzelców ligi peruwiańskiej – mając przed sobą pustą bramkę – uderzeniem z woleja przeniósł jednak piłkę nad poprzeczką. – Rengifo za wcześnie uderzył, dlatego piłka poszła w górę. To była jego decyzja, gdyby poczekał, ktoś mógłby wybić mu piłkę – tłumaczył swojego zawodnika Smuda.

Remis wydaje się być wynikiem sprawiedliwym, z czego po końcowym gwizdku zdawał sobie sprawę trener „Kolejorza”. – Jestem zadowolony z moich piłkarzy, bo dali z siebie wszystko. Ten jeden punkt podbuduje nas do dalszych gier. Moi zawodnicy zobaczyli, jak to jest w fazie grupowej. Nie jesteśmy Realem ani Barceloną, ale mimo to robimy postępy – mówił popularny „Franz”. Z podziału punktów zadowolony był także trener AS Nancy. Urugwajczyk cieszył się z punktu wywalczonego na wyjeździe i charakteru, jaki jego zdaniem pokazali zawodnicy, dwukrotnie doprowadzając do wyrównania. W następnej kolejce Lech zagra na wyjeździe z CSKA Moskwa.

Komentarze
~bubum (gość) - 16 lat temu

bla ostry kopie rowy uszami

~Duże oko (gość) - 16 lat temu

Mam ogon rybyy! xd

Najnowsze