Węgierski wyścig w OTP Bank Lidze


Co się dzieje na piłkarskich Węgrzech?

15 lutego 2019 Węgierski wyścig w OTP Bank Lidze
origos.hu

Czy po dwóch kolejkach rundy wiosennej węgierskiej ekstraklasy poznaliśmy już nowego mistrza? Ferencvarosowi Budapeszt trudno będzie już wydrzeć tytuł, choć wielu wierzyło w odrobienie strat przez MOL Vidi Szekesfehervar, jesienią skoncentrowane na europejskich pucharach. Powoli klaruje się również sytuacja w dolnej części tabeli OTP Bank Ligi.


Udostępnij na Udostępnij na

Z wyjątkiem sensacyjnego sezonu 2016/2017 węgierska liga już od kilku lat zdominowana jest przez „Fradich” i „Vidich”, co w dużej mierze wiąże się z ich przewagą finansową nad resztą klubów. Obecnie oba zespoły dzieli różnica dziewięciu punktów w tabeli, przy czym stołeczna drużyna w zeszłą sobotę mogła zwiększyć ten dystans podczas prestiżowych derbów Budapesztu. Remis w meczu z Ujpestem oznaczał jednak, że Ferencvaros nie wykorzystał potknięcia MOL Vidi w meczu z przedostatnim w tabeli Diosgyorem Miszkolc.

Namieszać w pucharach

Przez blisko pięć lat trenerem Ferencvarosu był niemiecki szkoleniowiec, Thomas Doll, prowadzący od końca stycznia Hannover 96. Trenerowi udało się w tym czasie przywrócić blask najbardziej utytułowanemu węgierskiemu klubowi. Zdobył więc z nim mistrzostwo oraz trzy puchary kraju, lecz występy w eliminacjach Ligi Mistrzów oraz Ligi Europy kończyły się kompromitującymi porażkami. Zwłaszcza po wyjątkowo kiepskim 2017 roku kibice „Fradich” domagali się więc zmiany szkoleniowca, jednak władze klubu ugięły się pod naciskiem fanów dopiero w sierpniu ubiegłego roku.

Dolla zastąpiło więc równie głośne nazwisko Serhija Rebrowa, czyli legendy ukraińskiej piłki, któremu w czasie krótkiej kariery trenerskiej udało się przełamać dominację Szachtara Donieck i zdobyć z Dynamem Kijów dwa tytuły mistrza kraju. Władze budapesztańskiego klubu nie ukrywają, że 75-krotny reprezentant Ukrainy ma za zadanie – jakby to określił Dariusz Szpakowski – wnieść drużynę na „international level”.

Jak na razie Rebrowa bronią przede wszystkim kolejne ligowe zwycięstwa, dzięki którym jego drużyna wciąż posiada bezpieczną przewagę nad aktualnym mistrzem Węgier. MOL Vidi nie leży jednak Ukraińcowi, tak więc w dwóch dotychczasowych meczach z zespołem z Szekesfehervaru zaliczył on remis i porażkę. W pozostałych spotkaniach ligowych gra „Fradich” była skuteczna, ale nie powalała na kolana, stąd trudno zauważyć zmianę jakościową w porównaniu z erą Dolla. To zaś nie wróży dobrze przed zmaganiami w europejskich pucharach…

Przerwa w pogoni

Ukraińskiemu szkoleniowcowi zarzuca się nie tylko bardzo ostrożną taktykę, lecz nade wszystko wspomniane już słabe występy z bezpośrednim rywalem do mistrzostwa. Stołeczna drużyna może więc cieszyć się, że MOL Vidi nie tylko potraciło punkty jesienią, ale po zimowej przerwie prezentuje się jeszcze gorzej niż podczas wyczerpującej rywalizacji, zwłaszcza w fazie grupowej Ligi Europy

Dziewięciopunktową przewagę „Fradi” zawdzięczają głównie potknięciom swojego rywala, który przegrał dwa pierwsze mecze w rundzie wiosennej węgierskiej ekstraklasy. Porażki z Puskas Akademią i broniącym się przed spadkiem Diosgyorem były więc naprawdę dużymi sensacjami. Choć nie obeszło się przy tym bez potknięć, pod koniec rundy jesiennej „Vidi” zaczęli bardzo szybko odrabiać stratę do lidera, a dodatkowo mieli zyskać atut własnego boiska. Przez ostatnie dwa lata, z powodu budowy nowego obiektu, zespół z Szekesfehervar występował bowiem na osławionej Pancho Arena w nieodległym Felcsut.

Obecna forma drużyny prowadzonej przez serbskiego szkoleniowca, Marko Nikolicia, jest sporym szokiem dla jej kibiców. Wydawało się, że zespół nie tylko nabierze nowej świeżości dzięki zimowym przygotowaniom, ale dodatkowo będzie jeszcze groźniejszy dzięki wzmocnieniu go przez reprezentantów Węgier – napastnika Marko Futacsa i defensywnego pomocnika Akosa Eleka. Jak na razie Nikolić sam nie potrafi jednak wytłumaczyć słabej postawy dawnego Videotonu.

Walka o życie

Skoro niektórzy już wieszają złote medale na szyjach piłkarzy Ferencvarosu, tym bardziej można mówić o spadku zespołu Haladas Szombathely. W dwudziestu dotychczasowych kolejkach zdobył on jedynie dziesięć punktów, notując dwa zwycięstwa, cztery remisy i czternaście porażek. Sytuacji nie poprawiła czwarta już w ciągu ostatnich dwóch lat zmiana trenera, stąd Ferenc Horvath jest bliski powtórzenia wątpliwego osiągnięcia z ubiegłego sezonu, kiedy spadł do drugiej ligi, trenując ówczesnego beniaminka z Balmazujvaros…

Znacznie lepiej wiedzie się natomiast hiszpańskiemu szkoleniowcowi, Fernando Fernandezowi, któremu udało się wydobyć z dna tabeli Diosgyor. Drużyna z Miszkolca przez dłuższy czas grała tak samo beznadziejnie jak klub z Szombathely, lecz teraz sukcesywnie kolekcjonuje punkty także w starciach z zespołami z czołówki. Głównym rywalem Diosgyoru w walce o utrzymanie będzie beniaminek z Kisvardy, który powoli dostosowuje się do pierwszoligowych realiów i po solidnych zimowych wzmocnieniach nie zamierza składać broni.

Sama walka o utrzymanie w OTP Bank Lidze jest przy tym prawdziwą grą o życie. Wyłączając Puskas Akademię, będącą oczkiem w głowie premiera Viktora Orbana, drużyny relegowane w ostatnich sezonach z ekstraklasy najczęściej kończą ostatecznie w odmętach trzeciej ligi. Przykładem może być wspomniane Balmazujvaros, które po ubiegłorocznym spadku ma kłopoty z dograniem obecnego sezonu drugiej ligi. Wszystko wskazuje więc na to, że walka o utrzymanie będzie toczyła się do ostatniej kolejki, podobnie jak w poprzednim sezonie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze